Ignorancja... inteligencja...

"Są ludzie, którzy mimo przedstawionych im dowodów nie mają zdolności zrozumienia i inni, którzy są zaślepieni przez ego, nienawiść i urazę, a jedyną rzeczą, której chcą, to mieć rację, nawet jeśli jej nie mają. Kiedy ignorancja krzyczy, inteligencja milczy"

IGNORANCJA rodzi jeszcze większą ignorancję. Gdyby się bliżej przyjrzeć, można zgodzić się z tym zdaniem, ponieważ każdy na swój sposób tę cechę wyraża. Jak wszem wiadomo, nie na wszystkim się znamy, nie wszystkiego jesteśmy świadomi, w wielu dziedzinach bywamy niekompetentni i niedoświadczeni. Co nas niekiedy złości i powoduje podejrzliwość. Ignorantów tłumaczy się elegancko brakiem wiedzy, co inni mogą odbierać jako świadome lekceważenie i brak zainteresowania kimś czy czymś choćby w dostatecznym stopniu. Dlatego dochodzi do konfliktów.

Myślę, że mamy do czynienia i z brakiem wiedzy i świadomym lekceważeniem. Jest to w wielu społecznych grupach bardzo widoczne. Nie interesuję się, bo nie wiem. Po co mi wiedzieć? - mówią. Jeszcze będę za mądry. Mam inne sprawy na głowie. Przeczytałam gdzieś, że ci z drugiej strony co wiedzą, mają niby traktować świadomość niewiedzy jako cnotę, bo to świadomość niewiedzy pozwala niby widzieć rzeczywistość taką, jaka jest. Filozoficzne dywagacje zawsze były i nadal  są nośnikiem różnych definicji (np. o skończoności, nieskończoności) i usiłują łączyć je z prawdziwą naturą człowieka. 

Ale zostawmy filozofię, weźmy się za przyziemne życie. Jak zachowujemy się wobec siebie na co dzień? Są wśród nas tacy, którzy trzymają się zasad i postępują zgodnie z kodeksem moralnym. Są tacy, którym nie jest obca chciwość, rywalizacja, pożądanie cudzego, żyją pod prąd i w wiecznym konflikcie. Ignorują zasady, nie zwracają uwagi na własne ograniczenia z powodu niewiedzy i wpatrzeni są we własne widzenia świata. Utrudnia to bardzo kontakt z innymi na uznanych zasadach. Nie ma mowy o asertywności. Jest konflikt, ma być i już.

Tacy nie przejmują się akceptowanymi wzorcami, nie zastanawiają się nad rozwiązaniami, nad sposobami wyjścia  z konfliktu. Nie mają w zwyczaju ustępować. Nigdy. Znam takie osoby. Uważają, że są najmądrzejsze, że na wszystkim się znają. Nie dopuszczają do siebie innych opinii. To głupie tak o sobie sądzić. To głupie widzieć siebie we własnych oczach jako kogoś lepszego. Ktoś taki zazwyczaj myśli, że nie ma potrzeby zdobywać wiedzy czy szukać mądrości, bo już jest mądry. Co za odwaga! Takim siebie widzieć. Tak przeceniać stopień własnej wiedzy. 

Co za odwaga w kłóceniu się z niepodważalnymi faktami, w stawianiu własnych wątpliwych opinii przeciwko sprawdzonej wiedzy przez duże "W". Najczęściej odwagę taką mają ci, co mało co wiedzą i na siłę kreują postawę pewną swego. Karkołomnie wdają się w dyskusje, które z góry bywają przegrywane. Takie osoby moim zdaniem, widzą siebie w bardzo krzywym zwierciadle. Niektóre osoby wychodzą z założenia, że lepiej być ignorantem, niż osobą, która z powodu posiadanej wiedzy, wie od nich więcej. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że ignoruje własną niewiedzę. Stąd głębokie nieporozumienia. 

Takie są moje spostrzeżenia. Nie stajemy się wzajemnymi wrogami bez powodu. Druga strona ma prawo uważać, że jest atakowana, więc przekonana o swojej racji broni się wierząc we własne argumenty. Gdy przy okazji jakiejś dyskusji nie jestem pewna posiadanej wiedzy, nie odzywam się. W domu sprawdzam, czy argumenty drugiej strony były zasadne, czy raczej moje, które taktownie przemilczałam. Nieważne, czy kiedyś będzie okazja do sprostowania błędnego myślenia rozmówcy. Robię to dla siebie. Tym samym sprawdzam stan własnej wiedzy na dany temat.

Po prostu lubię wiedzieć, że czegoś nie wiem, ot tak z czystej ciekawości. Gdy nie mam racji, przyznaję że jej nie mam. Nie wstydzę się tego, bo nie ma czego. Za to nadrabiam uzupełniając swoją wiedzę o nowe informacje. Nie ignoruję swoich braków i korzystam jak tylko mogę z możliwości, jakie daje nam współczesna technologia. Przypomina mi to moje dzieci, kiedy mając po kilka lat zarzucały mnie pytaniami - co to? czemu? dlaczego? po co to jest? Też zadaję sobie pytania i sama na nie próbuję odpowiedzieć czytając, dużo czytając. Sprawia mi to przyjemność i satysfakcję.

Jeżeli jestem osądzana przez kogoś, kto ma odwagę publicznie przyznać, że nie ma o tym czy o owym pojęcia, rozmawiamy. W kilku przypadkach bywało, że rozmówca nie znając tematu, nie chciał uchodzić za głupszego. Chyba nie chciał też pokazać, że dla niego bycie głupszym to najgorsza rzecz jaka może się mu przytrafić. Spokojnie i cierpliwie kontynuowałam rozmowę, naprowadzając tego kogoś na obce mu tory myślenia. Raz się udawało, raz nie. Często zdarzał się też oporny materiał. Nie docierały argumenty, albo nie chciano ich przyjąć. Takie dyskusje bywają trudne i z reguły kończą się niczym.

Niestety mamy coś takiego w sobie, co w wielu przypadkach nie pozwala na zachowanie zimnej krwi i zdrowego rozsądku, raczej wolimy się kłócić. Wolimy udowadniać swoją rację, nie mając jej. Ignoranci nie rozpoznają własnej ignorancji. Nie chcą poszerzać wiedzy i nie chcą zostać mądrzejszymi. Dlatego pytanie, czy jest potrzeba wchodzić z taką osobą w spór? Gdy ktoś przypisuje ci własne cechy, gdy zarzuca niewiedzę i lekceważenie, czujesz się urażony/a? Co wtedy robisz? Ulegasz nieustępliwej prowokacji? Jak reagujesz? I czy w ogóle reagujesz? Różnie z tym bywa, prawda?   

Każdy/a z nas ma swoje doświadczenia na tym polu. Wrodzona przekora podpowiada czasami nieodpowiednie wyjścia z zaistniałej sytuacji. Dajemy nieraz złośliwie do zrozumienia, by rozmówca bardziej poznał temat zanim zacznie się wypowiadać. Czasami staramy się zachowywać poprawnie, dziękujemy i kończymy rozmowę. Z nami jest tak, że często mówimy za dużo, wiedząc zbyt mało. Świadomie się przez to wyróżniamy. I to wielu nas satysfakcjonuje. Czy nie lepiej zatem przemilczeć temat? Milcząc można posłuchać opinii innych rozmówców. Korzyść wielka.

Mówi się niekiedy, że mądry ustępuje głupszemu. Coś w tym powiedzeniu jest. Na sobie sprawdziłam to wielokrotnie. Mówi się też, że tak zachowują się ludzie inteligentni. Że to INTELIGENCJA właśnie pozwala zachować spokój. Przypomnijcie sobie, ile razy uśmiechając się odchodziliście/odchodziłyście w swoje strony? Czy było łatwo wykonać taki ruch? Na pewno nie. Bo nikt nie lubi być publicznie krytykowany czy lekceważony. Mało kto nie bierze sobie do serca krytyki. A jednak każdy/a chce być akceptowany w środowisku. Dlatego wielu chowa dumę do kieszeni. 

Nasze życie to wiele bezsensownych kłótni i sporów. Nie przynoszą nam one żadnej korzyści. Każde niemal ucho nie słucha cudzych racji, wiele mózgów jest odpornych na logikę, lepiej więc zachować spokój i zaakceptować fakt, że na świecie istnieje różnorodność poglądów. Podobno "ignorancja jest nasieniem nietolerancji". Ładnie powiedziane. Dodam od siebie, że kojarzy mi się ona z pogardą, brakiem empatii i ogólnie pojętej delikatności. Doświadczamy tego nawet w najbliższym otoczeniu. Bez wahania członkowie rodzin, przyjaciele, koleżeństwo w pracy, oceniają nas, nie mając wiedzy.

To bardzo przykre widzieć, gdy niektóre bliskie nam osoby potrafią wykazywać wobec nas nietolerancję. Równocześnie nie wykazują ani krzty chęci poznania szczegółów. Jak wiemy, czas leczy rany. Niektóre "grzechy" są rodzinie i przyjaciołom wybaczane. Wybaczane, ale zapamiętane. Jeśli rzecz dzieje się notorycznie, jeśli u tych osób nie widać poprawy, najczęściej takie znajomości spisuje się na straty. Dla świętego spokoju i zachowania osobistej godności. To podobno dzieło inteligencji. Spokój i odejście bez słowa w swoją stronę. Ale jak wiemy, czasem się tak nie da.

Czasem trzeba zareagować. Dla zdrowia i elementarnej wewnętrznej spójności. Trzeba zabrać głos będąc pewnym swego. Trzeba umieć wyznaczać granice i tu kłania się asertywność. Trzeba umieć bronić się przed poniżaniem, obrażaniem i manipulacją, które ignorant stosuje by mieć przewagę. Nie wolno zapominać, że niejeden ignorant to prawdziwy mistrz w upokarzaniu. Według znawców tematu to m.in. zawiść kieruje takimi osobami, najlepiej więc jest okazać takiemu obojętność i tylko raz patrząc mu prosto w oczy powiedzieć, co się o nim myśli. Przetestowałam. Skutecznie.

Zbyt szkodliwa i krzywdząca nas ignorancja jest jak chwast w pięknym ogrodzie. Najlepiej zastosować chirurgiczne cięcie i zadbać, by ponownie się nie rozpleniła. Doświadczone osoby w tym temacie mają już swoje sposoby, by zażegnywać niepotrzebne konflikty. W imię tak cennego spokoju. Warto docenić inteligencję i szanować własną strefę komfortu. A małe móżdżki, które nie są w stanie pojąć, po co dana jest nam inteligencja, niech prowadzą swoje "wojenki" z podobnymi do siebie. 


Obraz: *Internet

12 komentarzy:

  1. Temat rzeka, chyba tyle sposobów patrzenia ile osób:) Czasami spory ale delikatne , bez krzyków, agresji pozwalają przeforsować zdanie...Jeśli wiemy czego chcemy o co walczymy to warto walczyć ale pokojowo!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, można dyskutować godzinami. Też popieram podobne stanowisko, mierzyć się z tematem na spokojnie. Ale, jak napisałam... czasami się nie da. Zatem zapada decyzja, jak się zachować.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  2. Wypunktowałaś chyba wszystkie powody ignorancji, może dodałabym tak częste dziś poglądy, wynikające z przynależności partyjnej lub religijnej.
    Tak naprawdę nie wiemy, czy ktoś nas wykurzający naprawdę myśli tak, jak odczytujemy, czy powiela poglądy współplemieńców, co bywa jeszcze groźniejsze, bo prywatna korzyść przesłania wówczas chęć poszerzania i propagowania wiedzy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Jotko, znam i taką opinię, że z poglądami nie należy dyskutować, tylko je zaakceptować. Ja wolę dyskutować, ale nic na siłę. I rzeczywiście, wiele razy myślałam, że rozmówca mnie podpuszcza rzucając taką czy inną teorię. I wiele razy łapałam na tym, że powtarza cudze opinie podając je za swoje. Czy to chęć bycia zauważonym? Różne są powody takiego postępowania, jednak ma ono krótkie nóżki. Prędzej czy później zawsze się wydaje. Pytam wtedy - czy warto tracić energię na takie "podchody"? zamiast tę samą energię spożytkować na poszerzanie wiedzy? Tak, różnorodność charakteryzuje nas, czasem bywa męcząca, czasem wkurzająca.
      Pozdrawiam serdecznie... słonecznego dnia życzę...

      Usuń
  3. Ignorancja to rzecz haniebna.
    Ale przyszło mi do głowy, że człowiek bardzo inteligentny jest często nieszczęśliwy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie przyszło do głowy, że jest nieszczęśliwy, bo wciąż musi udowadniać, że nie jest wielbłądem. Ciężka robota.
      Pozdrawiam serdecznie Stokrotko...

      Usuń
  4. Chyba nie ma już w obecnym świecie miejsca na dyskusję z użyciem argumentów. Gdzie się nie spojrzy po całej kuli ziemskiej widać miejsca, gdzie ludzie potopiliby się nawzajem w naparstku wody nawet. Zaczynając od Polski, przechodząc przez USA, a na reszcie Europy kończąc.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Twoją opinią co do ostatniej kropki. Niestety, ludzkość przeżywa coś niedobrego. Zwalam ten stan na m.in. przesyt dostępnością do wszystkiego. Bez umiaru i bez zastanowienia bierzemy, bierzemy i... bierzemy. Nic od siebie nie dając. Dominuje zbyt dużo złych cech... na naszą zgubę. Myślę jednak, że wciąż warto pisać o tych dobrych.
      Pozdrawiam serdecznie Piotrze... miłego... dziękuję za wizytę...

      Usuń
  5. Nie wiem czy dobrze postrzegam rzeczywistość ale w moim środowisku zaobserwowałam, że ludzie dzisiaj nie umieją rozmawiać. Mają ogromną chęć, by zaistnieć i nie ważne jak, byle ktoś zwrócił na nich uwagę. Dotychczas w większości przebywałam w gronie emerytów i niekiedy śmieszyła mnie niewiedza i chęć popisywania się tym, że wiedzą wszystko. Dla niektórych wiedza jest już zakończona, bo przecież tyle już przeżyli. Tak przeżyli, ale nie poczynili nic, by zgłębić temat, o którym dyskutują. Tak łatwo o kłótnie, bo ogólnie ludzie są przebodźcowani, znerwicowani. Tworzy się wówczas kiepska atmosfera, przekrzykują się nawzajem. Nie lubię takich spotkań i coraz rzadziej bywam w tym towarzystwie. Od zawsze swoje zdanie wyrażam ze spokojem, bo nie poruszam tematów, o których wiem niewiele lub nie wiem nic. Nie lubię ludzi z postawą "brawo ja" więc spotykam się obecnie z osobami, które rzeczywiście mają wiele do powiedzenia na ciekawe tematy. Czas szybko mija i szkoda marnować go na gadki, które do naszego życia nic nie wnoszą. Nie wiem skąd wzięło się tyle zawziętości w ludziach. Tak mało życzliwości. Ja jestem wdzięczna losowi za te kilka osób, z którymi mogę spokojnie podyskutować i wiele się od nich dowiedzieć, bo są to ludzie z pasjami i dużą wiedzą. Pozdrawiam serdecznie:):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Blogchwilko, myślę, że ludzie zachowują się tak jak piszesz, ponieważ jest na to przyzwolenie. To z jednej strony. A z drugiej znieczulica wzięła nas w swoje macki i nie puszcza. Zauważ, niektóre złe cechy dominują regularnie, ponieważ je zaakceptowaliśmy, udomowiliśmy je. Jest tak już od bardzo dawna i nasila się ten stan niestety. Kiedyś starsze osoby uchodziły za miłych staruszków, a teraz to gromada agresywnych osobników z wypranym ideologicznie mózgiem, przez Kaczyńskiego i Rydzyka. Przy okazji takich rozmów, często pada słowo >sekta<. Pasuje jak ulał. Bo tak zachowują się wyznawcy obu tych cwaniaków. Świadczy to o tym, że jesteśmy bardzo podatni, a do tego bezkrytyczni i za leniwi by reagować. Druga strona dla własnego spokoju nie reaguje. I tak dalej. To temat rzeka, pytanie, czy będzie w nas na tyle silnej woli, by to zmienić. Należę do osób, którym szkoda czasu na naprawianie przekonanych. Zostawiam to za sobą, ale pogadać można.
      Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie...

      Usuń