Jakakolwiek by to nie była dziedzina sportu i uprawiana bez względu na wiek. Tak działa na nas sport.
Ale to nie wszystko. Bowiem pod wpływem czynnego trybu życia zmieniamy swoje priorytety. Sami się zmieniamy. Zaczynamy wierzyć w siebie i w swoje możliwości. Zaczynamy zapominać co to jest życiowy dołek. Nieprzyjemne strony naszego życia z czasem przestają już nas dotyczyć. Wreszcie zaczynamy siebie akceptować. Pod każdym względem. I któregoś dnia zauważamy, że jednak jakby coś się zmieniło. Jakbym to ja się zmieniła. Ciekawe dlaczego? Dlatego, że podjęłam decyzję. Że nie jestem już osobą zajętą tylko domem i rodziną. Że wreszcie zajęłam się sobą. Wychodzę z domu. Trenuję.
Albo jeżdżę na rowerze, albo biegam, albo chodzę na spacery z tak popularnymi kijkami do nordic walking, albo chodzę po górach, a nawet pływam. A niektóre z nas mimo wieku (65+) regularnie chodzą na siłownię. Moje pisanie wprawdzie adresuję do seniorek, jednak sport dotyczy każdego. Przydaje się każdemu i na każdego z nas działa. Wszak zawsze, ale to zawsze chodzi o zdrowie. Pamiętam, jak mój pierwszy trener powiedział kiedyś ważne słowa - "trenuj bez względu na pogodę, ponieważ tak robi prawdziwy zawodnik". Dzisiaj, gdy jesteśmy na jesieni życia, nie musimy być prawdziwymi zawodnikami, wystarczy że ćwiczymy.
A ci co ćwiczą regularnie, czy to każdego dnia, czy trzy razy w tygodniu wiedzą, że sport jest zdrowy, i że nie wpływa pozytywnie tylko na nasze ciało, kondycję, figurę, profilaktykę zdrowia (cukrzyca, nadciśnienie, osteoporoza). W trenowaniu chodzi też o naszą głowę. Jest udowodnione naukowo, że sport to psychoterapia. Której nie należy lekceważyć. Poprawia bowiem humor (endorfiny), i zmienia życie. Na lepsze. Bardzo często na dużo, dużo lepsze. Po to właśnie trenujemy. A figura, o którą najczęściej w trenowaniu chodzi, to skutek uboczny naszych starań. Dla mnie ważniejsze jest wchodzenie na swoje trzecie piętro bez zadyszki i za jednym machem.
Z powodu regularnego trenowania, owszem trochę poprzestawiało mi się życie. Robię wszystko to, co do tej pory, ale w innej kolejności. Z pewnych czynności w ogóle zrezygnowałam, albo robię je rzadziej. Tym samym "kupiłam" sobie czas na ćwiczenia. W domu i poza domem. W towarzystwie i w pojedynkę. Po pewnym czasie stwierdziłam, że nic mnie nie stresuje. Wręcz odwrotnie, coraz więcej rzeczy mnie cieszy. Moje niemal siedemdziesięcioletnie ciało sprawuje się dobrze. Nie dokucza mi. Kręgosłup działa i moje kolana działają. Szybuje moje samopoczucie. Wszystko dlatego, że sport stał się elementem mojego życia.
Cieszy mnie też, że jako seniorka nie jestem z tym sama. Że wciąż spotykam kobiety otwarte na ten temat. Rozmawiające o sporcie i opowiadające swoje historie, jak to zmienił je sport właśnie. Niektóre z nich, z szarych i nieśmiałych "myszek", zamieniły się w twardzielki. Nie przestały przez to być kobiece. Bo w sporcie również chodzi o wygląd. I to jest właśnie piękne. Często mówią o sobie, że jakby otworzyły drzwi do nowego życia, że coraz więcej im się chce, że teraz jakby jest ciekawiej, przyjemniej. Mają teraz inną strefę komfortu, co pozytywnie odbiło się na ich psychice. Częściej są zadowolone, weselsze i pozytywniej nastawione do życia. Jakie to ważne, prawda?
Jasne, że na emeryturze mamy innego rodzaju obowiązki. Dzieci się postarzały i mają teraz swoje dzieci. Praca? Cóż, odeszła do lamusa. Inni pracują. Młodsi. Jest spokojniej i jest więcej czasu do wykorzystania. Pojawiła się przestrzeń na swobodę. Do nas należy decyzja, co z sobą zrobić. Zatem nic nie stoi nam na przeszkodzie, by życie stało się przyjemniejsze. Czy w tym przypadku można mówić o tym, że jest się szczęśliwą? Jak najbardziej. Dlaczego? - zapytacie. Bo nie mamy zdewastowanego kręgosłupa. Bo kolana działają. Bo mięśnie i kości są mocniejsze. Bo już nie myślimy o głupotach. Bo wreszcie uświadomiłam sama sobie, jaka jestem silna.
Uświadomiłam sobie, że dawno już nie byłam na coś zła, czymś podenerwowana, zmęczona czy niewyspana. Uświadomiłam sobie, że już nie jestem chodzącą tykającą bombą. Jestem normalna. Otoczona wspaniałymi ludźmi. Że potrafię wiele rzeczy, o które wcześniej nie posądzałam siebie. To jest wspaniałe uczucie. Najwspanialsze. Dlatego zachęcam do trenowania czegokolwiek.
Ważne, by robić to regularnie. Zapewniam, że wiem o czym mówię, ponieważ byłam zawodniczką (lekkoatletką) i jeszcze do niedawna zawodowo trenowałam innych. Tym wpisem chcę zmotywować te osoby, które jeszcze się zastanawiają nad podjęciem decyzji.
Nie ma na co czekać. Wyjdź z domu i na początek może tylko pospaceruj znanymi sobie uliczkami, albo parkowymi ścieżkami i z każdym dniem rób to coraz dłużej. Potraktuj poważnie swoją decyzję, a nie obejrzysz się, jak pozytywnie to na Ciebie wpłynie. Pod każdym względem. Nie czekaj, bo nie ma czasu. Masz tylko jedno zadanie - zawalczyć o siebie.
Jeżeli ktoś wciąż ma jakieś wątpliwości, niech przeczyta artykuł jeszcze raz.