Mówi się tu i ówdzie, że Dziadkowie nie są wnukom niezbędni. Ja sądzę ciut inaczej. Bywają chwile, gdy bez Babci i Dziadka, dzieci nie mogą się obejść. Są dla nich jak tlen. Te telefony - co Babciu/Dziadku sądzisz o tym, czy o tamtym? Dziadku/Babciu, pomożesz mi przygotować do szkoły to, czy tamto? Babciu/Dziadku, jesteś najlepsza/y na świecie! Kocham Cię jak Irlandię! Wiecie, że to ostatnio powiedział mi na ucho mój kochany wnuczek? Jak Irlandię! Skąd On to wziął? Dzieci słuchają dorosłych, w domu, w przedszkolu/szkole, w TV i rozmawiają też między sobą.
DZIADKOWIE ŻYJĄ WIECZNIE W PAMIĘCI SWOICH WNUKÓW
Zasób Ich słów rośnie. Skąd wziął tę Irlandię? Nawet nie spytałam, tylko się domyśliłam. No bo skąd? Ostatnio przyleciał i zamiast dzień dobry, przytulił się i podziękował za pomoc przy nauce tabliczki mnożenia - "żeby nie Ty Babciu, to bym poległ, i to przy całej klasie". To cytat. Takich historii jest mnóstwo. Możemy się nimi wymieniać, aż dnia zabraknie. Relacja między nami jest nie do podrobienia. Co trzeba szanować, że się ją ma. Działa to w obie strony i rokuje na przyszłość, kiedy wnuki będą dorosłymi osobami i będą patrzeć na świat po swojemu.
Dla dorosłych, i rodziców i dziadków, to zadanie jedno z najważniejszych, uważam, bowiem poprzez prawidłowe wychowywanie (nie hodowanie) dzieci, w przyszłości też będziemy darzeni ich uwagą i szacunkiem. Tak powinno być. Pod warunkiem jednakże, że dzieci nie będą traktowane przez dorosłych np. instrumentalnie, że nie będą przez nich wykorzystywane do swoich celów. Wiadomo, że życie jest jakie jest, ale dzieci nie prosiły się na świat same. Skoro zostały na ów sprowadzone, potrzebują szczególnej uwagi i szczególnej opieki. Dorosły dziecku żadnej łaski nie robi.
Jeżeli tego nie rozumie, to po co ma dzieci? Są przypadki podrzucania dzieci Babciom, bo praca okazuje się być ważniejsza, bo Babcia ma lepsze warunki w domu. Co to jest? pytam się. Czy córka/syn nie zdają sobie sprawy, że na dłuższą metę, dla Babć i Dziadków, to niełatwa sprawa. Bo chociażby siły już nie te. No ale córka/syn właśnie dostali w pracy awans, albo że córka/syn próbuje ułożyć sobie życie z kim innym. Dziecko usuwają ze swojego życia. Traktują jak jakiś bagaż. Taki przykład mam w swojej kamienicy. A to jeden z wielu.
Oczywistą oczywistością jest, że nie odmawiamy i zajmujemy się wnukami, ale jakim kosztem się to dzieje? Kosztem tylko dziecka. Dlatego uważam, że Dziadkowie nie powinni zajmować się wnukami na co dzień. Grozi to oddaleniem się dziecka od rodziców. Dziecko przede wszystkim powinno wiedzieć, że jest dzieckiem swoich rodziców. Spotkanie zaś z Dziadkami, powinno być dla dziecka jak święto. Powinno być czymś, czego długo nie zapomni. Tak właśnie staram się robić. Na co dzień wnuk przebywa z rodzicami.
I moje dzieci (w tym mój zięć) doskonale to rozumieją.
Radzą sobie tak, jak powinno być. Jestem tym zbudowana, bo to moja satysfakcja. Oczywiście, tu zaznaczam z całą mocą, że postawa - "nam nikt nie pomagał, wy też sobie radźcie sami” - jest mi obca, a nawet nie do przyjęcia. Wiecie, nie obchodzi mnie co kto sądzi, albo jak się zachowuje w stosunku do własnych wnuków. Dziadkowie są na tyle dorośli, że chyba wiedzą co robią. Powinni się spodziewać, że taka postawa dzisiaj, w przyszłości może okazać się dla nich wysoce nieprzyjemna. Zostaną sami. Tego natomiast, absolutnie nikomu nie życzę. Nie życzę.
Rozumiem, że dzisiaj w dobie XXI wieku, inaczej odbiera się wiek. Biologicznie i psychicznie jesteśmy wciąż młodzi. Co znaczy dzisiaj 70 lat? NIC! Pod warunkiem dobrego zdrowia. NIC! To, że młodziej wyglądam od własnej metryki, to, że się czuję wspaniale, tylko działa na plus. Mój wnuczek zadowolony jest, gdy robimy razem pewne rzeczy, o które nie posądzałaby mnie własna córka. A ile w tym radości. Zbliżam się do 70. a wcale nie czuję się jak staruszka. I mój wnuk też mnie tak nie odbiera. Nawet komplementy mi prawi. Mężczyzna. To wspaniałe jest. Wspaniałe.
Chcę dać do zrozumienia, że należy korzystać z chwili, jaką teraz mamy. Nie należy tracić czasu na osobisty egoizm, bezduszność, lub zgodę na nadmierne wykorzystywanie, co skutkuje zbyt dużym obciążeniem. Dziadek i Babcia nie powinni też być traktowani jak jacyś płatni opiekunowie, bez opłaty. Relacje z wnukami powinny być naturalną rzeczą. To nie powinno podlegać żadnej dyskusji. Niektóre dzieci źle rozumieją rolę Dziadków. "Musisz, bo to Twój wnuk!" - i to jakim tonem powiedziane. "Więc Ci mówię, ja nic nie MUSZĘ, ja MOGĘ, bo to dla mnie przyjemność".
Żal mi mojej sąsiadki, bo widzę, jak jest wręcz ubezwłasnowolniona tą opieką. Kocha wnuki, ale nie ma już sił. Czasami nawet popłacze się. Ale córce, w życiu tego nie powie. Kiedyś już miałam na końcu języka, by coś Jej powiedzieć, ale powstrzymałam się. W sumie to nie wiem, jak zareagować. Głupio mi. Bo np. mogłoby dojść do awantury, a tego nie chcę. Myślałam, że jednak jestem odważniejsza. Ta historia udowadnia jeszcze jedno, jak młodzi rodzice nie radzą sobie w twardym życiu.
W wielu przypadkach odpowiedzialność za dzieci, zwalają na Dziadków.
Ucieczka od własnej odpowiedzialności za własne dzieci, zawsze, ale to zawsze źle się kończy. Szczególnie dla małolatów. By relacje między dziadkami i wnukami, między rodzicami i ich dziećmi, były prawidłowe, trzeba porozmawiać o zaufaniu. Trzeba brać pod uwagę dobro dzieci, bo one wszystko widzą, bo to one są najlepszymi psychologami we własnej sprawie. Bo to one są czasami tymi dorosłymi. Dlatego dorośli powinni słuchać tego, co mówią i czego chcą dzieci. To sztuka, trudna, ale możliwa. Że powtórzę, dziadkowie nie są niezbędni, to rola rodziców.
A bycie rodzicem, to też sztuka. Uczymy się jej przez całe życie. Metodą prób i błędów. Dziadkowie też uczą się swojej roli. Z tą różnicą, że nie muszą swoich wnuków wychowywać. Ale muszą pamiętać, by nie przekraczać granic, wszak to nie oni są rodzicami. Dla wnuka i tak zawsze będziemy atrakcyjni. Oczywiście, pomijam tu patologię, jakąkolwiek bądź. To nie temat na ten tekst. Jednak zaznaczę, że są sytuacje konfliktowe. Z różnych powodów. I znowu powtórzę - sztuką jest dogadywanie się, w końcu po to mamy język.
c.d.n.