Kiedy moje dzieci były małe wpadła mi do rąk książka o powyższym tytule. Autora nie pamiętam, za to treść zachowałam w pewnej "szufladzie", do której "zaglądałam" od czasu do czasu. Autor opisał wiele wręcz patologicznych przypadków trudnych rodziców, którzy odciskali toksyczne piętno na przyszłych życiach swoich dzieci. Od kiedy przeczytałam książkę ostatni raz, minęło wiele lat. I nic się nie zmieniło.
Zjawisko toksycznych rodziców niestety istnieje, a polski system nadal słabo sobie z tym radzi. Wiele dorosłych już dzieci stało się takimi samymi rodzicami jak ich rodzice. Przykro to mówić, ale przejęły po nich toksyczną pałeczkę. Żal tylko kolejnych pokoleń cierpiących dzieci. Mam wrażenie, że to koło nigdy się nie zatrzyma, tym bardziej, że czasy z różnych powodów są coraz trudniejsze, życie bardziej wymagające.
W Polsce nie mówimy o tym na głos, bo to wstydliwy temat. I wciąż panuje przekonanie, że rodziców się ma, nieważne jakich. Przecież to moja matka i mój ojciec! Mam ich szanować bo mnie wychowali, bo poświęcili przecież życie dla mnie, bo przez to nie mogli zrealizować SWOICH planów. Dlatego zachowywali się tak, jak się zachowywali. A dziecko ma to rozumieć i już, nie ma innego wyjścia. Mimo, że żyło z nimi pod jednym dachem w takim piekle.
I co potem ma zrobić dziecko jak podrośnie? Oddać życie rodzicom? Dalej być pod ich komendą i dalej robić to, co oni chcą? W takim razie dziecko nie ma szans na ucieczkę spod takich "troskliwych" rodzicielskich skrzydeł. To jakieś szaleństwo! Jakaś kompletna bzdura! Rozumiem, dzieci popełniają błędy, mają do tego prawo, bo są tylko dziećmi. Ale rodzice jako dorośli nie mają wytłumaczenia na swoje zachowania. Złość i brak kompetencji powinni hamować.Nieszczęście polega na tym, że dzieci takich rodziców czują się osaczone, jakby były w więzieniu. Czują się winne całej tej sytuacji. Taka przekorna dziecięca logika. Tata i mama gniewają się, bo byłam/em niegrzeczna/y. Rodzice. Dali nam życie. Nie mamy nikogo bardziej bliskiego. To oni powinni dać nam poczucie bezpieczeństwa. Rozwijać więzi rodzinne. Odpowiadać na pierwsze pytania. Pokazywać nam świat. Troszczyć się o potrzeby małego człowieka. Wszyscy!
Rodzice powinni wywierać dobry i pozytywny wpływ na swoje dzieci. Ale życie to nie bajka. Nikt nie zapewni dzieci, że zawsze będzie pięknie. Te, które pochodzą z patologicznych rodzin, ciężar tej patologii niosą w dorosłym życiu. Nie potrafią zerwać tej toksycznej "pępowiny" łączącej ich z rodzicami. Mają problem z nawiązywaniem zdrowych relacji. Aż ciśnie się pytanie - czy dziecko toksycznych rodziców ma jakiekolwiek szanse na szczęście.
Zatrute rodzicielską żółcią, złymi emocjami, zazwyczaj tłamszą w sobie wszelkie uczucia. Boją się ich. Temat miłości, to dla nich trudny temat. Wiele osób, gdy już zrozumieją że mają problem, decyduje się na wizytę w gabinecie psychologa, ponieważ sami nie są w stanie poradzić sobie z własnymi emocjami. Terapia jest czasami skuteczna, a czasami nie. Potrzeba wtedy więcej czasu, by pacjent nauczył się żyć na nowo, by nie powielał błędów swoich rodziców.By nie stać się toksycznym, trzeba zazwyczaj zmierzyć się z własną przeszłością. Wyprostować swoje zaburzone poczucie własnej wartości. Przełamać jakieś chore schematy, które do tej pory rządziły naszym życiem. Trzeba w porę uświadomić sobie, że kiedyś możemy robić krzywdę własnym dzieciom. Pewną przeszkodą w terapii może być towarzysząca pacjentowi myśl, że nie jest w stanie zmienić swoich rodziców. To tak, jakby wciąż obwiniał się za to, że oni tacy są.
Takie nastawienie to błąd. Wiele prób wpływania na rodziców, by się zmienili, spotkało się z ich oburzeniem. No jak to, przecież my jako rodzice "chcemy tylko twojego dobra". Te ich zachowania są przecież "w porządku". Ich zdaniem. Jeśli stosują karę, to dlatego, "że sobie na to zasłużyłaś/eś". Toksyczni rodzice nigdy nie czuli się winni. Swoje zachowania uważają za normalne. I to jest mur nie do przebicia.
Dziecko jako dorosły człowiek musi sam o siebie się zatroszczyć. Zadbać wyłącznie o swoje bezpieczeństwo. Zadbać o swoje zdrowie psychiczne i zapomnieć o rodzicach. Odciąć tą pępowinę. Dobrzy rodzice nie wymagali i nie wymagają od dziecka, by poświęciło dla nich swoje życie. Więc samemu należy zatroszczyć się o siebie dla własnego dobra. Łatwo powiedzieć, co? Łatwo się wymądrzać stojąc z boku i gdy nie jest się na miejscu osoby poszkodowanej.Owszem, ale trzeba temat nagłaśniać wszędzie tam, gdzie się da. Nigdy nie jest za wiele słów. Nigdy nie jest za wiele działań, szczególnie, gdy są one nieskuteczne. Polska nie może za bardzo pochwalić się osiągnięciami w dziedzinie przemocy domowej, szczególnie przemocy nad dziećmi. Dzięki mediom dowiadujemy się o losach dzieci z patologicznych rodzin, ale na tym koniec.
Pomyślnych zakończeń tych historii jest niewiele. Dzieci wciąż żyją tu i tam na emocjonalnej krawędzi zdane na łaskę i humor nieodpowiedzialnych rodziców. W ich życiu nic nie jest pewne, nawet pomoc dorosłych w życiowym kryzysie. Rodzice po prostu odwracają się plecami uważając, że to nie ich problem.
c.d.n.