Pokazywanie postów oznaczonych etykietą TOKSYCZNA matka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą TOKSYCZNA matka. Pokaż wszystkie posty

TOKSYCZNA MATKA

Niestety zdarza się i często nie wie, że taka jest. A może wie? Gdy pytana otwiera ze zdumieniem oczy, to czy udaje, że nie wie o czym mowa? Albo denerwuje się, albo tłumaczy, albo i to i to. Najczęściej zapewnia, że "robi wszystko by było dobrze". Czasami opowiada "jak bardzo się poświęca" i że "nic z tego nie ma". W trakcie rozmowy nawet pokaże łzy. Zapewnia, że ma dobre zamiary i dobre plany względem dziecka. Tylko czy rozumie, co to w ogóle znaczy - dobro dziecka.

Toksyczna matka nie akceptuje innej definicji dobra, tylko swoją. Mąż i dzieci nie mają nic do gadania. Owszem, radzi sobie, ale tylko sama ze sobą. Powoduje to liczne konflikty w rodzinie. Nie ma porozumienia. Głośno mówi o miłości do męża i do dzieci, pokazuje znajomym jak jest fajnie. Owszem kłócą się, ale o bzdury. Nie ma o czym mówić. Najważniejsze są dzieci. A jak jest naprawdę? Naprawdę okazuje się, że to zimny dom. 

Bliskie więzi rodzinne to nie powód dla toksycznej matki, by budować dobrą atmosferę i ciepłe relacje między domownikami. W takich warunkach nie ma mowy, by rodzina dobrze funkcjonowała. Niesie to za sobą określone skutki. Dzieci cierpią wtedy najbardziej. Psychicznie i fizycznie. Trwa to wiele lat i doprowadza dzieci do poczucia bezradności, do myślenia że są nic nie warte. Na łapu capu szukają wtedy bliskości, ale zazwyczaj nic z tego nie wychodzi.

Dlaczego taka matka jest toksyczna? Bo sama miała toksycznych rodziców. Sama przeszła przez piekło. Wchodząc w dorosłość wnosi w nią bagaż swoich doświadczeń i myśli, że takie jest po prostu życie. Innego wzorca nie miała. Stąd ten strach, obawa co ludzie powiedzą i wiara, że ona lepiej wychowa swoje dziecko. W tym amoku nie zauważa, że popełnia błędy rodziców. Nie zauważa, że dzieci już urosły i stają się samodzielne. Dalej traktuje je po staremu.

A to nie ułatwia sprawy. Zaczyna zauważać, że ma coraz mniej kontroli nad dorosłym już dzieckiem. Zaczyna się martwić, że jej rola matki ma coraz mniejsze znaczenie. Wtedy toksyczność jej zachowania rośnie. Psychologia mówi, że najczęściej uwaga toksycznej matki kieruje się na córkę, że więcej zaczyna od niej wymagać. Nie może znieść tego, że ta dorosła kobieta jest jej córką i że chce żyć po swojemu. Relacje są coraz trudniejsze.

Toksyczna matka nie ma szacunku do wyborów życiowych córki, nadal widzi w niej dziecko, które trzeba pilnować na każdym kroku. Kwestionuje prywatność, nadmiernie krytykuje decyzje, poucza w każdym temacie, manipuluje, szantażuje, bagatelizuje potrzeby córki i oczywiście nie znosi sprzeciwu. W pokrętny dla siebie sposób uważa, że córka powinna być odpowiedzialna za jej dobre samopoczucie. Gdy nie jest, to jest wtedy egoistką. Masakra! 

W mistrzowski sposób doprowadza córkę do poczucia winy, by móc potem wymuszać to co chce. Metodą nagradzania, stosowania docinków i głupich żartów, daje do zrozumienia, że wciąż jest tym brzydkim i głupim dzieckiem. Non stop pokazuje, jaka to ona jest najważniejsza i w tym wszystkim zapewnia, że kocha.

Psycholog określi ją jako osobę pełną wewnętrznych obaw, osobę przepełnioną strachem. Zagubioną i zaplątaną emocjonalnie. 

Kocha swoje dziecko, ale na swój sposób. Może dlatego pogodzenie się z dorosłością i niezależnością dziecka, sprawia jej trudność. Która to trudność okazywana jest poprzez brak zrozumienia i budowania wokół siebie muru. 

Mam wrażenie, że niektóre toksyczne matki to dobre aktorki i w czystej postaci egoistki. Doszły do perfekcji w dziedzinie toksyczności. Myślę też, że wiele z tych matek świadomie zachowuje się tak, jak się zachowuje. One to wyćwiczyły i po prostu lubią. Swoje "triki" stosują po to, by wmówić własnemu dziecku że jest nieudacznikiem, by zwyczajnie je upodlić. Nigdy takiego zachowania nie zrozumiem. I nie przyjmę do wiadomości, że taka osoba może być chora.

 Oczywiście, są wyjątki potwierdzane przez psychiatrię. Jakieś incydentalne zachowanie nie oznacza wcale, że moja matka jest toksyczna. Mamy problem wtedy, gdy częstotliwość podejrzanych zachowań jest regularna, gdy pewne szczególne oznaki wskazują na patologię. 

I jeszcze coś - powyższe artykuły "urodziły się" dzięki rozmowie z zaprzyjaźnioną panią psycholog, która zwróciła uwagę na ważną rzecz. Porównała mianowicie toksyczność matek  z nieobecnością ojców. Jej ocena po obu stronach  jest w takim samym stopniu negatywna. Powiedziała też, że społeczeństwo nie jest jeszcze gotowe, by szczerze rozmawiać. Zdziwiłam się.