Od słowa do słowa, sporo dowiedziała się na ich temat. Że już od 3 lat spotykają się w tym miejscu i gdy przyjdzie pora, morsują. Czyli zanurzają się w wodzie po szyję na kilka minut i... wychodzą. Żadna z osób od tej pory nie chorowała. A jeżeli już, to bardziej łagodnie. Nie było o czym mówić. Wszyscy są seniorami i mając dużo wolnego czasu, mogą już teraz przygotowywać się na zimę, powoli planować to, co wtedy będą robić. Mojej byłej pacjentce niemal z marszu spodobało się wszystko co usłyszała. Wraz z rozmową, nabierała coraz większej ochoty, by samej spróbować.
Już wcześniej zastanawiała się nad morsowaniem, nawet miałyśmy kiedyś okazję o tym porozmawiać w gabinecie, ale chyba jeszcze nie dorosła, by wtedy się odważyć, powiedziała. Uznałam, że to bardzo dobry pomysł, i jeżeli czuje się na siłach, niech wraz z nowymi znajomymi przygotowuje się na sezon i spróbuje. Inaczej nie przekona się, czy podjęła właściwą decyzję. Tak z Nią rozmawiając, sama zaczęłam się nad tym zastanawiać. Może i ja spróbuję? Do tej pory nie interesowało mnie moczenie się w zimnej wodzie, bo wiedziałam, jakim jestem tchórzem. Nadal jestem.
Ale jak sama nie posłucham własnej rady, to też nie będę miała okazji przekonać się na własnej skórze, jakie korzyści płyną z morsowania. Wszystko przede mną i przed moją byłą pacjentką, teraz znajomą, z którą od momentu zamknięcia gabinetu, cały czas utrzymuję znajomość. Poprosiłam Ją, by zabrała mnie na następne spotkanie z morsami. Trzeba zrobić pierwszy krok. Zgodziła się bardzo chętnie, a ja ucieszyłam się. Znowu coś nowego na horyzoncie. Ponieważ na morsowaniu znam się tylko teoretycznie, chętnie sprawdzę w praktyce jak to jest.
Obym wytrwała w swoich planach do zimy.
Wiem, że morsowanie trzeba obowiązkowo zacząć od porządnej rozgrzewki, wtedy łatwiej wchodzi się do lodowatej wody. Jeśli są to pierwsze kroki w morsowaniu, należy wiedzieć i pamiętać o odpowiednim wyposażeniu na tę okoliczność - o stroju do morsowania, o butach z pianki neoprenowej, o czepku, bieliźnie na zmianę, czapce i rękawiczkach, ręczniku i o pojemniku z ciepłym napojem. Ewentualnie o macie do ćwiczeń. Więcej powinnyśmy dowiedzieć się już na spotkaniu. Nasi nowi znajomi, doświadczeni w morsowaniu, udzielą wskazówek i na spokojnie przeprowadzą nas przez proces inicjacyjny.
Już się boję. Ale, co tam! Wydaje się, że damy radę. Na pewno będzie fajnie i przyjemnie. Po naszej rozmowie przeszukałam internet na temat morsowania. Sporo tam wiedzy. Sporo różnych rad od różnych osób, na przykład jak i kiedy rozpocząć morsowanie? Dowiedziałam się, że najlepiej późną jesienią, bo woda nie jest wtedy za zimna. Czyli nasze pierwsze morsowanie mogłoby odbyć się już tej zimy. Zanim wejdzie się do wody, trzeba przedtem intensywnie pomachać trochę ramionami i nogami. Czyli pogimnastykować się. Podczas ruchu stopniowo ściąga się z siebie ubrania. Brrr...!
Pierwsze zanurzenie trwa góra do 30 sekund. Ostrożności nigdy za wiele. I tak powinno się poczuć, o co w tym chodzi. Wraz z nabywaniem doświadczenia, długość kąpieli jest krok po kroku wydłużana, nawet do kilku minut. Gdy wyjdzie się już z wody, trzeba się dobrze wytrzeć do sucha i ponownie rozgrzać. "Mors" z doświadczeniem może powtórzyć kąpiel jeszcze raz. Osoba początkująca jak ja i jak moja znajoma, zadowala się tylko jednym wejściem do wody. Morsowanie w żaden sposób nie zagraża życiu czy zdrowiu pod warunkiem, że ten "zabieg" wykonuje się prawidłowo i zgodnie ze sztuką.
Oczywiście, są również przeciwwskazania, a komplikacje pojawiają się tylko i wyłącznie wtedy, gdy nie przestrzega się podstawowych zasad kąpieli zimowych. Czyli np. siedzisz za długo w wodzie, może dopaść Cię gorączka, przeziębienie, a nawet zapalenie płuc. Lepiej więc uważać.
Zalety morsowania:
- redukowany jest stan zapalny w organizmie
- przypływ energii po kąpieli w ziemnej wodzie
- szybsza regeneracja po wysiłku
- podobno odwraca skutki otyłości (metabolizm)
- zimno wydziela miokiny (prozdrowotne białka)
- poprawia (podobno) odporność
- wpływa na stan i wygląd skóry
- u sportowców poprawia regenerację
- wraz z dietą wpływa na bóle stawów (dna moczanowa)
- zmniejsza obrzęki
- poprawia nawet humor.
Nie ma tak, że "morsy" tylko morsują. Uprawiają również inne aktywności, przez co regularnie i przez cały rok dbają o dobrostan zdrowotny. To, nawet ja wiem bez szkolenia. Pilnują poprawnego odżywiania się i dużo czasu spędzają na powietrzu, cokolwiek by nie robili. Ich dobra kondycja pod każdym niemal względem, odporność i samopoczucie, to nie tylko efekt zimnych kąpieli, a reszta starań składających się na całość.
Pamiętacie może historię generałowej Zajączkowej (1754)? Wiecznie młodej i pięknej polskiej arystokratki i skandalistki? Zażywała kąpieli tylko w zimnej wodzie i nacierała się dodatkowo lodem. Jadła tylko zimne potrawy. Jeździła konno i podobno każdego dnia pokonywała kilkadziesiąt kilometrów spacerując. Mając 90 lat wyglądała najwyżej na 50. Sam mistrz Honoriusz de Balzak mówił o Niej, że "podrwiwa ze śmierci, śmieje się z życia".
Zanim zaczniemy morsowanie, musimy się upewnić, że możemy to robić, że nie ma żadnych przeciwwskazań. Jest jeszcze czas, by to załatwić. Ale zanim to się stanie, postanowiłam spróbować w domu chłodniejszych, a potem zimnych pryszniców. Tak m.in. będę się przygotowywać do godziny... zero. Myślę, że razem ze znajomą będziemy się motywować. Jak mi będzie szło, dam znać za jakiś czas.