Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polityka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polityka. Pokaż wszystkie posty

A KOGO DZISIAJ OBCHODZI POLITYKA

Mnie na przykład. I mówię o tym otwarcie jak wielu innych Polaków. Ale są tacy, którzy mówią, że już nie wierzą politykom i że są nimi zmęczeni. Ich kłamstwami, arogancją, brakiem empatii, agresywną bezczelnością i samowolką pod każdym względem. Ich brakiem skuteczności w kwestii dobrego i spokojnego życia obywateli. Ich szalonym rozdawnictwem, które to rozdawnictwo rujnuje polską gospodarkę. To tylko kilka przyczyn, z powodu których ludzie w ogóle nie chodzą na wybory. Niektórzy dopiero po czasie orientują się, kto wygrał. Nie znają partii politycznych. Mamy XXI wiek, smartfony i internet, a ignorancja polityczna jak była tak jest. Ogromna.

Jestem zdumiona tym, jak wielu Polaków bez względu na wiek, lekceważy scenę polityczną. Jestem zniesmaczona faktem, że nie orientują się, która partia jak się nazywa i co sobą reprezentuje. Gdy słyszę, że ktoś nie wie, co to jest Koalicja Europejska, albo głupio krytykuje nazwę jakiejś partii, albo robi sobie śmichy-hichy pod czyimś adresem, to zastanawiam się, jak ktoś taki mógł się dzisiaj uchować? To się w głowie nie mieści. Czy takie osoby nie oglądają TV, nie słuchają radia, nie czytają gazet? A co robią w internecie? Po wyborach dawno już kurz opadł, a taka ignorantka jedna z drugą głupa pali. Po prostu mamy dzisiaj polityczne pustactwo.

Jako społeczność Polacy są dziwni i niezrozumiali. Od polityki wiele przecież zależy, choćby ich życie, a mimo to wielu z nich od lat ignoruje ją i udaje, że jej nie ma. Taki oto mamy obraz dzisiejszego młodego pokolenia. Które życie ma podane na tacy. Dlatego tak naprawdę to wcale nie jestem tym zjawiskiem zdziwiona. Nie jestem, ponieważ często je widuję. Każdego dnia można spotkać grupę osób skupionych tylko i wyłącznie na sobie, a otoczenie traktujących jako coś mało ważnego. A nawet wyimaginowanego. Tacy niewiele wiedzą i nie chcą wiedzieć. Żyją tu i teraz, reszta jakby się nie liczy. Takie sprawiają wrażenie. Prywatne sprawy, albo inne gorące dla nich tematy to priorytet. 

Polska polityka i wybory traktowane są przez nich jako coś pasującego do starszych dziadków. Problem w tym, że i wśród tych starszych dziadków znajdują się ignoranci. Wszystkich śmiało można nazwać -  politycznymi analfabetami. Nie chodzą na wybory, więc nie znają partii, a o wynikach dowiadują się po kilku dniach, chyba przez przypadek. Wcale nie jest mi do śmiechu. Uczelnie pełne są studentów, nie znających nazwisk poszczególnych ministrów. To fakt tak autentyczny jak to, że słońce świeci. To okropne, że plus minus 10 procent z nich orientuje się w polityce. Kogo my wychowujemy? Jakich następców sobie szykujemy?

Czy wiedzą, co to jest obywatelski obowiązek?

Pokolenie "plastic - fantastic", jak go nazywam, myśli: a co mnie to obchodzi. To pokolenie nie zna odpowiedzi na trudniejsze pytania. Bywa, że na pytanie "kto wygrał wybory" musi taki zajrzeć do smartfona. Tak jest nie tylko w Polsce. Na świecie wcale nie jest lepiej. Jednak mnie obchodzi Polska i Polacy. Interesuje mnie, dlaczego na pytanie o politykę, zasłaniają się brakiem czasu, nadmiarem pracy, albo jakąś inną głupotą. Często też nie wiedzą co odpowiedzieć, jakby pytanie ich przerastało. I chyba przerasta. Sprawiają wrażenie ograniczonych z własnego wyboru. Nie chcą wyjść ze swojej skorupy, bo tak jest bezpiecznie.

To, że kolejne pokolenia cieszą się wyższym wykształceniem i stosownym dokumentem, nie świadczy o posiadanej wiedzy. Nie świadczy o odpowiednim poziomie intelektualnym. Są półanalfabetami. Potrafią wprawdzie pisać i czytać, ale jakakolwiek odpowiedzialność za cokolwiek, jest poza ich zasięgiem. Skoro są półanalfabetami, spokojnie mogą być analfabetami politycznymi. A to tylko szokuje. Jak analfabetyzm funkcjonalny, który cechuje się brakiem umiejętności czytania ze zrozumieniem, albo dokonywania prostych obliczeń.

Albo analfabetyzm polityczny - brak zainteresowania sprawami politycznymi, brak wiedzy o tych sprawach, brak świadomości o przysługujących nam prawach, brak uczestnictwa w wyborach i działaniach na rzecz wspólnot społecznych, czy spraw krajowych. Niechlubną kartą polskiej polityki jest wyborcza frekwencja Polaków. Tylko połowa uczestniczy w tym wydarzeniu. I to w porywach. Reszta, z powodu sobie tylko znanych przyczyn, siedzi w domach. Albo udaje że siedzi. Według mnie siedzą w domach celowo, myśląc, że polityka w ogóle ich nie dotyczy.

 Żyją w swoim świecie chcąc mieć święty spokój od polityki. Całymi rodzinami. Znakomitej większości udaje się ten numer od lat.

To, że ten świat jest pod każdym względem dziwny, to wina człowieka. Siedzi dzisiaj taki całymi dniami z nosem w swoim smartfonie i dlatego między innymi naprawdę nie ma pojęcia co się dzieje w Polsce i na świecie. Godzinami, dniami i miesiącami obserwują media społecznościowe, profile znajomych, sławnych youtuberów i celebrytów, a to niekoniecznie ma związek z polityką. Zatem osoba taka nie ma sposobności pozyskać chociaż elementarnej wiedzy o polityce. 

Do licha, nie piszę tu o dzieciach, tylko o dorosłych w pełni pełnoletnich ludziach. Jeżeli nie wypracują swojego zainteresowania polityką, wychowają następne pokolenia ignorantów.

Zadziwia mnie jeszcze jedna rzecz. Gdy dowolna pracownia sondażowa zadaje polityczne pytania, albo ogłasza rankingi zaufania do polityków, sondaż cechuje się z reguły wysokim procentem odpowiedzi - "nie znam". Gdy chodzi o same partie, ludzie znają tylko PiS i PO. Innych nie znają, czy tylko udają? Nigdy nie nadążałam za takim tokiem myślenia. Nigdy nie rozumiałam i nadal nie rozumiem tych siedzących w domach. To zachowanie głupie i źle o nas jako Polakach, świadczące. 

Zauważalne jest też to, że sami Polacy nic sobie z tego nie robią, są politycznymi leniuchami i dobrze im z tym. Nawet krytyka im nie doskwiera.

"Wiadomo, że znajomość nazwy partii nie oznacza chęci oddania na nią głosu, ale jeśli Polacy nie będą mieli świadomości istnienia różnych partii, a co za tym idzie ich politycznych propozycji, to jest prawdopodobne, że nie znajdą swoich reprezentantów i nie staną się aktywnymi wyborcami" -  Kantar Public.

Oprócz tego, że wielu wybory nie interesują, albo że są za leniwi by na nie iść, są też inne tłumaczenia, które nie mieszczą się w mojej lidze. Na przykład - "nigdy nie interesowała mnie polityka", "mój głos nie ma znaczenia", albo "nie mam na kogo zagłosować", albo "nigdy nie chodziłam na wybory i tym razem też nie pójdę", albo hit "nie, bo nie". Zatem zapomnieć należy, by taki ktoś namawiał kogokolwiek na pójście na wybory. Wśród tych ludzi są nie tylko młode osoby. Są dobrze wykształcone, z dorobkiem zawodowym, a nawet tytułami naukowymi. No cóż, taka ich filozofia życiowa. Sami na własne życzenie odizolowali się pod tym względem społecznie.

Więc, skoro nie bierze udziału w życiu politycznym, niech potem nie komentuje, niech nie krytykuje i nie narzeka na polityków. Według profesora Nęckiego  "bardzo dużo ludzi zakłada, że polityka nie jest dla nich". (...) "Psychologiczny horyzont wielu ludzi i społeczna obserwacja, kończy się na osiedlu, na swojej wsi, mieście, dzielnicy. Wiedzą, że są wybory, ale to jakby nie ich sprawa. W głowie mamy narysowane takie dwa kręgi. Jeden: na co mogę wpływać. I drugi: to mnie nie dotyczy" – mówi.

W Polsce polityka dla połowy społeczeństwa znaczy tylko jedno - mnie polityka nie dotyczy.


Tyle w temacie.