Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Molestowanie - czy to temat do żartów. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Molestowanie - czy to temat do żartów. Pokaż wszystkie posty

MOLESTOWANIE - czy to temat do żartów?

Aktualność niektórych tematów nie ulega przedawnieniu. Wśród nich są takie, które mimo że stanowią czołówkę, mimo że regularnie wzbudzają nasze czynne wręcz zainteresowanie, że z ich powodu tu i tam toczą się namiętne dyskusje, nie wnoszą poprawy w nasze życia. Takim tematem jest coś obrzydliwego - molestowanie. Górę słów już wypowiedziano, całe lata na to poświęcono, próbowano odgadnąć gdzie się zaczyna i kończy granica tych na razie bezkarnych zachowań. Ogłaszano publicznie przeróżne mądrości, regułki i definicje, jakże często brane z kosmosu. Obarczano winą kobiety. Nawet wmawiano Im, że same są sobie winne. Jakie to wygodne. Jakie tchórzliwe męskie zachowanie.

Do tego momentu nie usłyszałam czegokolwiek sensownego. Do tego momentu nie wymyślono odpowiednio odstraszającej kary dla sprawców. Na ten moment dalej obserwuje się gadki - szmatki, z których nic nie wynika. Wypełniany jest nimi czas antenowy, zaproszeni goście udają, że przejmują się tym co mówią, że się na tym znają, i... dalej nic z tego nie wynika. Kobiety jak były, tak są molestowane. I nie tylko one. Temat spowszedniał. Do tego stopnia, że gdzieniegdzie słychać nawet durne żarty w męskim wykonaniu. Żeby chociaż te żarty głosił nieznany przeciętny zjadacz chleba, może umknęłyby uwadze opinii publicznej. 

Bowiem wypowiadany żart przez kogoś takiego ma zasięg mniej niż lokalny. Jednak gdy dopuszcza się takich żartów osoba bardzo znana opinii publicznej, to sprawa robi się poważna. Przynajmniej tak powinno być. Jednak jaki koń jest, każdy widzi. Osoby publiczne puszczające w eter niekontrolowany słowotok, mało tego, śmiejący się rubasznie z poruszanego tematu wiedząc, że jest to nieetyczne zachowanie, powinny adekwatnie do czynu odpowiedzieć za to. Przynajmniej przed opinią publiczną. Powinny, a nie odpowiadają. Powinny też skutecznie odczuć na własnej skórze efekty swoich głupkowatych dowcipów.

Molestowanie to nie temat do żartów. Zanim ktokolwiek coś powie, powinien ugryźć się w język. Powinien uruchomić wyobraźnię. Niestety, znane osoby, mające dostęp do mikrofonu, lekceważą zasady etyki, choćby zawodowej. Lekceważą czyjeś uczucia i nie biorą pod uwagę tego, ile szkód przez to wyrządzają. Znane osoby o których mowa, to nie są dzieci, którym dano do zabawy mikrofon. To dorośli, faceci po czterdziestce, każdy z nich ze znaczącym dorobkiem zawodowym (przynajmniej dla nich samych). Chodzi o Roberta Mazurka i Krzysztofa Stanowskiego, dziennikarzy, którzy przekroczyli granicę nie tylko zdrowego rozsądku, ale i dobrego smaku.

Parafrazując pewne słowa, powiem - dowcipkować każdy może, trochę lepiej i trochę gorzej. Gorzej dla nich, gdy dowcipkując z poważnego tematu, sami się na całego kompromitują, nie mając o nim zielonego pojęcia. I bardzo dobrze. Zastanawia, dlaczego poważni i rozpoznawalni dziennikarze, decydują się nagle na takie coś? Na wygłaszanie publiczne kompletnych bzdur? Zaskakuje też fakt, że doświadczeni dziennikarze, polityczny i sportowy, tłumacząc się potem zaznaczają, że "... co to, to nie...", nie z molestowania się śmieją, ale z pewnego społecznego badania, ich zdaniem - „absurdalnego”. A jaką to do diabła czyni różnicę?  

Gwoli wyjaśnienia - kampania Stand Up dotyczyła nauki reagowania w przypadku molestowania. Mogli zamknąć buzie. Nie zamknęli. Poniosła ich samcza głupota. I nie dość, że dowcipkują, to jeszcze obnoszą się z pogardą wobec molestowania. Same badania sroce spod ogona nie wyskoczyły. Przeprowadzone zostały przez IPSOS, cenioną w Polsce firmę badawczą. Potrzeba takich badań jest nadzwyczaj zasadna, bowiem za nimi kryją się prawdziwe przeżycia poszkodowanych kobiet, dziewczyn, żon, matek, córek, sióstr, o których na początku swojego "wywodu" wspominał sam Robert Mazurek.

Wyobraźnia, wrażliwość i ignorancja kogoś takiego, stoją pod wielgachnym znakiem zapytania. Ich widoczny ubytek, obaj dziennikarze rekompensują sobie poprzez wygadywanie durnych dowcipów, poprzez ignorowanie i wyśmiewanie badań naukowych, udowadniających, że "84 proc. polskich kobiet ma doświadczenie bycia molestowanymi seksualnie w miejscach publicznych". Gdy dodać do tego ton w jakim głoszą swoje rewelacje, od razu mamy wizerunek kogoś, kto stracił rozsądek wypuszczając się na nieznane wody. W głowie się nie mieści, że obaj nie widzą różnicy między dowcipem a rzeczywistością.

W głowie się nie mieści, że ktoś tak wpływowy i opiniotwórczy jak dziennikarz, mający zawsze przemożny wpływ na publiczne opinie, dopuszcza się żartów i do tego szokuje nimi na antenie. Jak tak można? Znam wiele kobiet, które tego doświadczyły. Zbyt wiele. Zaczyna się od krępującego spojrzenia, jakiegoś niby niewinnego gestu, obleśnego żartu, a kończy niechcianym dotykiem lub czymś jeszcze gorszym. Jest to zjawisko bardzo powszechne, o czym panowie dziennikarze nie mają pojęcia. Mają miejsce wszędzie, na ulicy, w kinie, na salach wykładowych, na spotkaniach i różnorodnych zawodowych ewentach. Wszędzie.

Niestety, wobec takiej skali zjawiska, większość kobiet dała sobie spokój z reagowaniem na tego typu zaczepki. Kobiety przyzwyczaiły się do nich, co nie znaczy, że je akceptują. Reagują wtedy, gdy "zalotnik" wyraźnie przekracza granice. Ale to ich nie zraża. Próbują dalej myśląc, że kobieta atakowana, zmięknie. Jakie pojęcie o molestowaniu mają obaj panowie? Żadnego. Zatem dla dobra sprawy, mogliby spróbować jak to jest. Poddać się eksperymentowi dla dobra Nauki, tak wyśmiewanej przez nich. Mogliby doświadczyć na własnej skórze, jaka to "przyjemność". Przeszliby tym samym do historii, jako pierwsi zmolestowani faceci.

Temat nie dotyczy tylko polskich przypadków. Molestowanie jest bardzo dobrze znane wszędzie na całym świecie. Wszędzie tam, gdzie facet stawia stopę. Wszędzie tam, gdzie na widok dziewczyny czy kobiety, facet ślini się po pas. Wszędzie tam, gdzie bez ogródek i w obleśny sposób poddaje się w wątpliwość sam akt molestowania, gdzie do bólu brzucha niepoważni faceci śmieją się z poważnych tematów. I wiecie co? To, że obaj mogą nie znać zagadnienia i jego prawnych zawiłości, w żaden sposób nie tłumaczy ich zachowania. Trzeba było się do audycji przygotować. Nie zrobili tego, woleli pójść na żywioł.

A samo molestowanie? No cóż... to kategoria, charakteryzująca się wieloma zachowaniami. Spektrum jest bardzo szerokie. Jednak trzeba podchodzić do tego z rozwagą, by kogoś nie skrzywdzić nieprawdziwym oskarżeniem. Jak widzimy, kij zawsze ma dwa końce. Byle drobiazg może zaważyć na czyimś życiu. Ciekawe czy Mazurek ze Stanowskim śmialiby się i żartowali publicznie, gdyby sprawa dotyczyła ich żon, córek czy sióstr? Czy wtedy też  nie uważaliby tego za molestowanie? Czy z taką samą łatwością wyrzucaliby w eter dowcipy, które dla słuchającej osoby, mogłyby okazać się traumatycznym przeżyciem? 

W wydarzenie które miało miejsce, a którego "bohaterami" są skąd inąd dobrze znani dziennikarze, trudno uwierzyć. Trudno uwierzyć, że miało ono w ogóle miejsce. Jedno jest tu pewne - świadomie wybrany temat przerósł ich. Polegli i to w tak głupi sposób. Zapomnieli, że wszystko co zostało powiedziane, zostało usłyszane. W tym swoim zacietrzewieniu nie zauważyli, że sami postawili się pod pręgierzem opinii publicznej. I wciąż mnie zastanawia, jakie kompetencje i skąd je mają TACY dziennikarze, by podważać i oceniać badania tak renomowanej firmy? Sami sobie dali. Ot tak, dla zgrywu i dla lepszej słuchalności.

Wiecie, najgorzej jest, gdy opowiadający kawały sam się z nich śmieje. Świadczy to o poziomie opowiadającego, o braku taktu, o braku towarzyskiego wyrobienia. Świadczy o braku kindersztuby. Można dyskutować na różne tematy. Jednak z zachowaniem adekwatnej postawy. Z zachowaniem zasad etycznych i moralnych. Z odpowiednim przygotowaniem wiedzy naukowej. Mazurek i Stanowski to wszystko zlekceważyli. Woleli bez ładu i składu pobajdurzyć sobie na YouTube. Myśleli, że wyjdzie śmiesznie. Mylili się. Wyszło idiotycznie. Właściwie to ono sami wyszli na kwadratowych g...ów (uzupełnijcie to słowo jak chcecie).

Mamy w Polsce i nie tylko, demokratyczną wolność słowa. Niby każdy może powiedzieć wszystko, co mu ślina na język przyniesie. Chcieli, to powiedzieli. Nie możemy im, ani nikomu innemu tego zabronić. Ani też tego, że kto chce zrobić z siebie publicznego głupka, może zrobić. Jego sprawa, a nam (podobno) nic do tego. 

Nie zgadzam się z tym, że nam nic do tego, ponieważ uważam, że zawsze i wszędzie są granice, których nie wolno przekraczać, nawet w demokratycznej wolności słowa. Wolałabym, żeby mikrofon był wręczany komuś, kto potrafi panować nad emocjami, kto potrafi zachować powagę i w porę ugryźć się w język zanim coś powie, kto swoje opinie potrafi wyrażać w obiektywny sposób. 

Jest czas i miejsce na żarty, jest też inny czas i inne miejsce na poważne rozmowy. Zatem, jeżeli robisz sobie jaja z molestowania, rób te jaja u siebie w domu.

Inna rzecz, że zawsze jest popyt na taką głupawą podaż.


Rysunki/obrazy: * You Tube *Vibez.pl