Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kłamstwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kłamstwa. Pokaż wszystkie posty

MITOMANIACY czy zwykli kłamcy?

Okazuje się, że mitomania to zjawisko niezwykle powszechne. Wciąż tajemnicze dla Nauki. Przez medycynę zwane patologicznym kłamstwem lub pseudologią fantastyczną. Dla przeciętnego zjadacza chleba, mitomania to nic innego jak chroniczne kłamanie. Kłamanie prawie na każdy temat. Czy można dać się złapać w sidła patologicznego kłamcy? Pewnie można, szczególnie w towarzystwie, kiedy kłamcę ponosi jego własna wyobraźnia i opowiada nam niestworzone rzeczy o sobie. Czy to wesołe historyjki, z których śmiejemy się i przy których dobrze się bawimy, albo mniej wesołe, które wraz z kłamcą przeżywamy.

Jest takie powiedzenie, że "kłamstwo zwykle ma krótkie nóżki". "Niewinne" kłamstewka, dzięki którym można od czasu do czasu błysnąć towarzysko, lub podkolorować swoje walory, zostają niewinne, póki niezbyt często się je stosuje. Gorzej, gdy kłamstwo wchodzi nam w krew, gdy pomaga nam czegoś uniknąć, gdy staje się naszą "bronią" w każdej sytuacji. W domu. W pracy. W szkole. W towarzystwie. Gdy inni jakimś cudem odkryją, że przy każdej okazji posługujemy się kłamstwem, tracimy w ich oczach wiarygodność, zaufanie i ich szacunek. Kłamstwo to chwilowy i iluzoryczny "ratunek". Zazwyczaj zawsze, prędzej czy później, prowadzi do katastrofy. 

Naiwnie taki myśli, że prezentowana postawa ma go uratować z opresji, które niestety sam stwarza, że ma wzmacniać poczucie jego własnej wartości, co ma czynić go bezpiecznym. Jak jest w rzeczywistości? Poprzez taką a nie inną postawę, kłamca sam się pogrąża, przez co jego wiarygodność pryska jak bańka mydlana. Skuteczne okłamywanie kogoś ma wtedy miejsce, gdy tego kogoś widzimy raz czy dwa. Gdy jednak relacje są utrzymywane regularnie i przez dłuższy czas, kłamstwa w końcu demaskują kłamcę. Następuje bolesny koniec jakichkolwiek kontaktów z otoczeniem. Taki ktoś zostaje spalony, z własnej winy sekowany. Odsuwa go rodzina, koledzy w pracy, przyjaciele.

WNIOSEK - kłamstwo na dłuższą metę, nie opłaca się nikomu.

Co różni osoby posługujące się kłamstwem notorycznie, od osób, które kłamią od czasu do czasu? Różnica jest w ich reakcji. Gdy te pierwsze zostaną przyłapane na kłamstwie, o dziwo nie okazują ani krzty wstydu, nie tracą zimnej krwi, nie widzą w tym żadnego problemu. Bezczelnie okazuje taki swoje oburzenie, że mu się nie wierzy i dalej kłamie jak najęty w żywe oczy. Idzie w zaparte. Mimo, iż ewidentnie udowodniono mu kłamstwo. Okazuje się przy tym bardzo dobrym aktorem. Natomiast osoba, która kłamie okazjonalnie jest przeciwieństwem tej pierwszej. Wstydzi się tego co zrobiła. Gdy zostaje przyłapana przeprasza i obiecuje, że nigdy się to nie powtórzy.

Czy to się nie powtórzy, to już inna historia. Na bazie własnego doświadczenia jestem przekonana, że wszyscy bez wyjątku kłamiemy, że bez kłamstwa nie możemy żyć. Czy to nam się podoba czy nie. Życie to pokazuje. Nie da się non stop być  stuprocentowo uczciwym, ponieważ uwielbiamy koloryzować nasze życie. Przez co chcemy uchodzić za lepszych i jeszcze bardziej atrakcyjnych wśród społeczności. Chcemy pokazać się innymi, niż w rzeczywistości jesteśmy. To nasza, wręcz globalna słabość i potrzeba. Prawda na temat wyższego wykształcenia, popularnych talentów, zdolności i umiejętności, większego doświadczenia albo większych wpływów. Przypisujemy sobie coś, czego nie mamy.

Kłamcy chcą uchodzić za bohaterów niezwykłych historii, chcą, by im zawsze zazdroszczono i by ich podziwiano. Chcą być rzeczywistymi, a nie literackimi tylko "baronami Münchhausenami". Chcą też czasami, przy pomocy kłamstwa, wzbudzać współczucie u innych. Wcale im nie przeszkadza, że poprzez taką bezprzykładną postawę, stają się raczej współczesnymi Pinokiami. Muszą kłamać i koloryzować. To silniejsze od nich. Odnoszę wrażenie, że Nauka bardzo stara się, by notoryczne kłamstwo sklasyfikować jako chorobę. Nawet jeżeli się to uda, samo życie może szybko i bardzo skutecznie skorygować naukowe wysiłki. Choćby dlatego, że polska legislacja jest wysoce niedoskonała.

Wszyscy czasem kłamiemy, bez względu na wiek. By zrzucić winę na drugą osobę, by nie zrobić komuś przykrości, by stać się bardziej interesującym dla słuchaczy, by wytłumaczyć swoje spóźnienie na spotkanie („sorki, ale straszne korki były”), co zazwyczaj wg kłamcy brzmi lepiej niż fakt, że wyszedł za późno z domu. Tak zwane niewinne kłamstwa ułatwiają im życie społeczne i koloryzują je. Ale gdzie jest granica takich zachowań? Te naszpikowane szczegółami opowieści, można czasami uznać za dziecięce fantazjowanie, z którego dziecko zwykle wyrasta. Tak przynajmniej powinno być. A co, jeśli nie wyrasta? Wtedy staje się mitomanem. Że nim jest, dowiadujemy się niestety po czasie. 

W życiu i na forach internetowych znajdziemy pełno przykładów o mitomanii i o  kłamcach. O wprost niezwykłej sile tych zjawisk, często stosowanych nawet w błahych sytuacjach. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak mocno krzywdzą bliskich i przyjaciół. Facet jest przeziębiony, ale po wizycie u lekarza mówi swojej rodzinie, że ma tętniaka. Inny gość chce wziąć wolne w pracy, więc opowiada, że żona miała wypadek i jest w szpitalu. Ktoś mówi znajomym, że jedzie w góry na urlop, a w rzeczywistości robi zupełnie co innego. Cały potok kłamstw, które są niezrozumiałe i niepotrzebne, a które wyrastają z niezidentyfikowanych nam potrzeb. 

Nie trzeba być mitomanem, wystarczy być regularnym kłamcą, by wzbudzić zainteresowanie innych, by stać się chociaż na pięć minut atrakcją towarzyską. Nie dziwi nas to, ponieważ  my sami od czasu do czasu, zachowujemy się podobnie. Ponosi nas fantazja,  w imię której dajemy upust swoim potrzebom. Nie dziwi nas to, ponieważ na co dzień świadomie sankcjonujemy to zjawisko naszym przyzwoleniem. A to dlatego, że lubimy być oszukiwani, dobrze się przy tym bawiąc. Uważamy, że to nic takiego, że odrobina kłamstwa nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Czy aby na pewno? Czy na pewno wszyscy bez wyjątku, zgadzamy się z takim stanowiskiem?

Są przesłanki, że nałogowi kłamcy nigdy się nie zmienią. Mąż swoimi kłamstwami doprowadził do rozwodu, ale wmawia szczególnie swoim dzieciom, że to wina żony. Przedstawia się za tego biednego i za ofiarę. Dowody mówią co innego - kłamał notorycznie w ważnych i nieważnych sprawach. Na temat wykształcenia, rodziny, pracy, swojego finansowego statusu i innych codziennych mniej ważnych zdarzeń. Cierpiała przez to rodzina i dzieci. Okazało się, że ma dziecko z inną kobietą, stąd kłopoty i dlatego m.in. doszło do rozwodu. Facet miał kompleksy, bo to jego żona miała doktorat, a on tylko średnie wykształcenie. To jaskrawy przykład tworzenia opowieści w zależności od potrzeb.


Wykorzystywanie cudzego dorobku i doświadczenia zawodowego, podsycanie poczucia winy, nie liczenie się z uczuciami innych, tworzenie z siebie ofiary, którą w wielu przypadkach notoryczny kłamca naprawdę się czuje. I wisienka na torcie - zazwyczaj w świecie kłamcy, prawdziwe fakty nie mają żadnego znaczenia. 

Jego zadaniem jest:

- nie stracić pewności siebie 

- w oczach innych wyglądać bardziej wiarygodnie niż ktoś inny 

- wzmocnić poczucie własnej wartości 

- wypaść bardziej atrakcyjnie 

- zdobyć i jak najdłużej utrzymać zaufanie rodziny, zespołu w pracy, przyjaciół.

Reszta, to tylko dodatek do życia. Życia na własnych warunkach, niestety, kosztem innych. Ale z tego, mitoman i notoryczny kłamca, nie zdają sobie sprawy. Nie zdają, bo nie chcą.