Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Komplementowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Komplementowanie. Pokaż wszystkie posty

Komplementowanie...

Całkiem niedawno wspomniałam, jaką przyjemność sprawia mi mówienie komuś komplementów. Bardzo lubię kierować miłe słowa pod adresem właściwie wszystkich, z kim mam do czynienia. Wszystkich, bo każdy z nas charakteryzuje się czymś, godnym pochwały. Tak uważam. Oczywiście, są osoby bardziej lub mniej zdolne. Są takie, które wyjątkowo wyróżniają się swoim talentem, jakikolwiek by to talent miał nie być. W naszej blogosferze co jakiś czas odkrywam takie właśnie osoby. Ale i w życiu realnym ich nie brakuje.

Powinny być one adresatem miłych słów, ponieważ jest to forma doceniania tego, co sobą reprezentują. Przy okazji rozmów na ten i podobny temat, miałam w zwyczaju mówić coś takiego - gdy ktoś stara się jak najlepiej sprzątać nasze ulice i robi to z poświęceniem i oddaniem, powinien zostać nie tylko skomplementowany, ale też odpowiednio nagrodzony. Mamy w naszej kamienicy taką właśnie panią. Sprząta nasze klatki schodowe i okolice tak, jakby sprzątała we własnym domu. To rzadkość. To wręcz perełka. A przecież zarabia skromnie.

Jeżeli widzę gustownie ubraną osobę, nawet mężczyznę, to kieruję pod ich adresem komplementy, by wiedzieli o wrażeniu jakie wywierają na innych. Gdy ktoś ma piękny głos, mówię mu to. Gdy wypowiada się piękną polszczyzną, mówię mu to. Gdy widzę na własne oczy, jak ktoś dba o piękno swojego ogrodu, jakie piękne kwiaty w nim hoduje i jak pięknie prezentuje całość, to i komplementów mi brak, by wyrazić co czuję. W takich przypadkach ubolewam, że mamy za ubogi słownik.

Gdy ktoś ma zdolne palce, którymi wyczarowuje niezwykle piękne rzeczy, to jak tu kogoś takiego nie komplementować? Chcę przez to powiedzieć, że po to Bozia dała nam język, by go używać. Nie tylko dla potocznego użytku, ale i dla nieskrępowanego wyrażania pochwał. Na pewno przynajmniej większość z nas zna znaczenie słowa >komplement<.  Przypuszczam, że wiele osób spotkało się z samym komplementem dotyczącym go osobiście. Więc wie, jak to jest przyjemnie, być komplementowanym. Rosną wtedy skrzydła, świat wydaje się piękniejszy, ludzie jakby milsi. 

Samopoczucie wtedy cenniejsze od złota. Normalka. Jednak są i niemiłe chwile, kiedy z przyziemnej zazdrości ktoś "częstuje" kogoś szczyptą dziegciu. Nie może wytrzymać, że sam niczym nie może się wyróżniać, więc "dosypuje" do cudzego ognia. Lista takich zachowań długa i w naszej codzienności niezwykle często spotykana. Że są to zachowania nieszczere, powierzchowne, czy nietaktowne, to mało powiedziane. Określeń można by tu przytoczyć o wiele więcej. Ale niech to... , macham tu wirtualnie ręką, bo takimi przypadkami nie ma się co zajmować. 

Dla mnie ważne jest również to, czy ktoś, kto wypowiada komplementy, jest w tym szczery. Po prostu. Osobiście od razu wyczuwam fałszywą nutę. Wręcz przez skórę. Złości mnie wtedy fakt, że kogoś takiego nie stać nawet na odrobinę uczciwości. Tylko tyle. A może wymagam zbyt dużo? Czy to coś trudnego dostrzec mocniejszą stronę u znajomej? Dlaczego, ogólnie rzecz biorąc, nie jesteśmy tacy skorzy do komplementowania? Przecież to TEŻ przyjemność dla komplementującego, prawda? Od razu klimat samego spotkania poprawia się.

Popatrzcie, poprzez komplementowanie innych, możemy dostrzec i swoje dobre strony, odkryć u siebie talent, którego do tej pory się nie dostrzegało. Wniosek - komplementowanie działa w obie strony. W formie otrzymania odwrotnego komplementu i odkrycia własnych, do tej pory ukrytych zdolności. Zgadzacie się ze mną? Miłe słowa powinny być naszym nieodłącznym elementem życia. Poprzez używanie miłych słów, zmieniamy własną, ciasną perspektywę oglądu świata. Poprzez zmianę punktu widzenia, sami się zmieniamy. 

To, co dotąd widzimy przez pryzmat krzywego zwierciadła, okazuje się być zupełnie czym innym. Odkrycie warte na miarę Eureki, co? A wystarczy choć jedno miłe słowo, wypowiedziane zwyczajnie, tak po ludzku. Nie musi to być słowo, może być uśmiech uznania, mimika twarzy oddająca naszą myśl. Gest. Chodzi mi o autentyczność reakcji. Owszem, trudno adresatowi w wirtualnym świecie wychwycić autentyczny zachwyt, trudno jest odczytać cudze intencje. Jednak po to dysponujemy odpowiednim (nawet jeśli ograniczonym) zasobem słów i klawiaturą komputera, by zauważać niuanse.

To samo dotyczy prawdziwego życia. Gdyby Misia choć raz pochwaliła za coś publicznie swojego Miśka, albo gdyby rodzic zamiast wiecznie karcić dziecko, pochwalił ot tak z zaskoczenia, nawet gdy nie zasłużyło, to jest to właśnie ta perspektywa. Komplementowanie to bardzo potężny instrument wpływający na nastrój obu stron. Zdecydowanie poprawia to atmosferę w domu, komplementowaną osobę bardziej motywuje i mimo, że dla komplementującego nie raz jest to działanie trudne, może wpływać na jego dobre samopoczucie. Nie należy się tego bać, należy próbować. Tak po prostu.

Jest jeszcze coś takiego, jak umiejętność odbierania, albo inaczej, przyjmowania komplementów. Jedne są jakby szyte wprost na Twoją miarę, inne darowane jakby na siłę. Lubię komplementy wypowiadane z klasą, nie jakieś tam słodzenie.  Skutkują przyjemną atmosferą. Sprawiają, za każdym razem, że ludzie wokół czują się niezmiernie doceniani. Wybijająca się szczerość w pochwale, czyni cuda, może być źródłem czyjejś inspiracji. Przeciwieństwem są przykre słowa krytyki. Po ich usłyszeniu, każda osoba ma prawo czuć się źle. Niestety, różnie radzimy sobie z tym "fantem".

A więc, z jednej strony satysfakcja, z drugiej nawet upokorzenie. I jedno i drugie uczucie, to ludzka cecha.

Na koniec taki oto cytat:

"Akceptacja to największy komplement, jaki można otrzymać"