Czy ZAWSZE mamy RACJĘ?


"Z badań wynika, że im bardziej jesteś przekonany o swojej racji w dyskusji, tym większe są szanse, że przeceniasz swoją wiedzę i mniejsze szanse na to, że ją rozwiniesz" - joemonster.org  

Tak już w życiu jest, że przekonanie o własnej racji zazwyczaj prowadzi nas donikąd. Nie przeszkadza to nam, że oznacza to brnięcie w ślepy zaułek własnych przekonań. Głupio obstajemy przy swoim, szczególnie wtedy, gdy nie mamy racji. Chyba nigdy tego nie zrozumiem. Zapewniam, że nie jestem wyjątkiem. Nie raz czułam w trakcie rozmowy, że najlepszym co mogłabym zrobić, to po prostu milczeć. Nauczyłam się też jednej ważnej rzeczy, że lepiej jest najpierw zweryfikować swoją wiedzę, nim stanie się do konfrontacji z drugą stroną. Niby proste, a jakie trudne do zrealizowania.

Bycie moralizatorem, nie jest popularne. Lansowanie na siłę, że pozjadało się wszystkie rozumy, prędzej wpędzi nas do "grobu", niż pomoże pozyskać przyjaciół i zdobyć ich szacunek. Szczególnie współcześnie, kiedy to zaufanie stało się towarem deficytowym. Nikt nie ma monopolu na wiedzę. Nawet największe mózgi nie wiedzą wszystkiego. Wiecie, współczuję takim ludziom, przekonanym o własnej nieomylności. Bardzo. Są biedni, ponieważ im dłużej trwają w swojej mentalnej ciasnocie, tym konsekwencje tego trwania w sumie są nie do odwrócenia. 

Nic w życiu nie jest tylko czarne, albo tylko białe. Są inne odcienie tych kolorów. Ponieważ człowiek ma na stałe wpisany w genach konflikt, odrębne spojrzenia na pewne kwestie różnią nas. Niekiedy diametralnie. Zatem sztuką jest - różnić się pięknie. Zaleta na wagę złota. Jest już sprawdzone, że z ludźmi, którzy zakłócają spokój tam gdzie się znajdują, nikt za bardzo nie chce się zadawać. Niestety, to aż nazbyt częste zjawisko i jak dotąd, nie ma na niego skutecznego rozwiązania. Każdy w podbramkowej sytuacji kieruje się własnym kompasem, a przyciśnięty do muru, wypiera się bez cienia wstydu.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak bardzo kochamy konflikty? Bo mamy za duże ego? Bo kręcą nas spory z innymi? Bo odrobina władzy przeszkadza mi w rozsądnym myśleniu? Bo świetnie się tak czujemy? Bo mamy ten luksus i po prostu możemy? Bo nas na to stać i nikt nam nic nie zrobi? Na zasadzie przysłowiowego płaszcza z szatni? Tłumaczeń człowiek ma całą kopalnię. Taki ktoś uwielbia kogoś wkurzać swoją postawą. Robić komuś na złość. Mamy tak od wieków. Ponieważ mieszkam w Polsce, to obserwuję zachowania Polaków. Im więcej obserwuję, tym bardziej jestem głupsza.


Ale... coś jednak zauważyłam. Ci, którzy są przekonani o swojej racji, bywa, że już od początku świadomie tkwią w błędnym przekonaniu. Świadomie! Chodzi tu najczęściej o ich status, którego bronią jak niepodległości. Dla nich, to ich ego jest ważniejsze, niż przyznanie się do błędu. Psychologia od dawna zna pewne popularne powiedzenie, że "jeśli fakty pogarszają naszą samoocenę, tym gorzej dla faktów". Ładnie powiedziane. Naprawdę ładnie. A jakie wygodne dla naszego upartego rozmówcy. Ciekawe, czy ktoś taki w ogóle czuje kiedykolwiek i jakikolwiek dyskomfort?

Ale i tak poczucie, że ma się rację, jest fajne. Dla każdego. Jest to silniejsze od nas. I jest to ludzkie. Terapeuci ponoszą czasem porażkę właśnie z tego powodu. Moje, zawsze musi być na wierzchu. Brak umiejętności przyznania się do pomyłki, to niby typowo polska cecha. Jednak uważam, że nie dotyczy wszystkich. Z drugiej strony, gdy ktoś przyznaje się do błędu, traktowany jest "z buta", bo okazał się niestabilnym gościem w poglądach. Tak źle i tak niedobrze. Nikogo się nie zadowoli. Taki jeszcze się nie urodził. Mamy więc chaos, z którego nikt nie chce wyjść przegranym. 

Rzadko komu przychodzi do głowy, by wysilić się i spojrzeć z boku na sytuację. Obiektywnie. Albo poprosić kogoś innego, by to zrobił. Gdyby się to udało, atmosfera "spotkania" nabrałaby wtedy innej gęstości. Może ktoś przyznałby, że to pomyłka? To przecież żaden wstyd (a może to tylko mnie tak się wydaje?). W końcu sam Krzysztof Kolumb płynąc do Indii, niechcący jakby odkrył Amerykę właśnie. Właściwie, to zdrowiej dla nas może się okazać, gdy z góry założymy pomyłkę. Ot, tak profilaktycznie tylko. Czyli co? Mądry ustępuje głupszemu? Jak w tym powiedzeniu? No cóż... to też jest jakieś wyjście z sytuacji.

Bozia w końcu po to dała nam i rozum i język, by z nich korzystać. Zatem nie bądźmy tacy sztywni, nie uważajmy się za jakichś naj... . Przestańmy tkwić w skorupie swojej ograniczonej wyobraźni. Na dłuższą metę to bardzo męczące jest. No... chyba, że ktoś bardzo lubi ten sport. Jeżeli o mnie chodzi, to wolę raczej poszerzać horyzonty i robić z tego dobry użytek. Gdy czegoś nie jestem pewna, wycofuję się, w tym czasie poddaję korekcie swoją wiedzę. Zamiast chaosu, mam wtedy spokój umysłu i tak cenny... święty spokój. A to, że nie mam czasami racji, to jeszcze nie koniec świata. 

"Ja wiem swoje... Ty wiesz swoje... Ale i tak to JA mam rację... ". T A K???


Rysunki/obrazy: *fishki.pl *senior.pl *demotywatory.pl 

16 komentarzy:

  1. Dojrzałem do tego że nie zawsze muszę mieć rację. Ale trwało to długo. Wiele lat lubiłem za wszelką cenę udowadniać swoje racje. Jak jeszcze blog pisałem na Onecie to stoczyłem wiele awantur. Dzisiaj już jestem spokojniejszy. Słucham też innych opcji. Nie zawsze się zgadzam ale przynajmniej nauczyłem się słuchać innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też musiałam przerobić ten temat. Dla mnie fakt, że otwarcie przyznajemy się do tego, to duża sprawa. Nie każdy tak potrafi. Samo dojrzewanie do tego, że nie zawsze się ma rację, jest szczególnie gwałtowne w młodym wieku. Tak uważam. Oczywiście z wyjątkami. Za wszelką cenę chce się być wtedy "dorosłym". Pewne wady zostają jednak na resztę życia. Znam takie osoby. Oporu ich nie przeskoczysz, choćby człowiek nie wiadomo ile miał energii. Upór to upór. Moja racja jest mojsza i co mi zrobisz? Też jestem spokojniejsza. Wolę nawet ustąpić i przeprosić, niż tracić czas na przekonywanie kogokolwiek. Dyskutuję, gdy jestem czegoś pewna na 100%. Ale jak wiesz, czasami i to nie pomaga. A słuchanie innych, to zdolność nie do przeszacowania. :)

      Usuń
  2. W realu jest czasami źle z dogadaniem się ale w sieci jeszcze gorzej. Juz mnie na dwóch blogach zbanowano bo odważyłem się mieć odmienne zdanie niż tępy i prymitywny autor. Tak to jest u niektórych. Nie chcą rozmawiać i wolą cenzurować i zamykać innym usta. Nie zaglądam w takie miejsca. Olewam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak to jest? Ten ma władzę, kto trzyma pilota. Banowali Cię, bo mogli. A może sobie za bardzo pozwalałeś? Teraz można sobie gdybać. Jak napisałam, ja wycofuję się, gdy uznaję, że nie przebiję muru. :)

      Usuń
  3. Na świecie i w nauce ciągle się cos zmienia, więc warto poznać to i owo, by sprawdzić, czy nasza racja czasami się nie przedawniła...to dotyczy zwłaszcza kontaktów z ludźmi młodymi, oni tez czasem mogą mieć rację:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem słuszna uwaga. Nic nie ujmę ani nic nie dodam.
      Pozdrawiam Jotko...

      Usuń
  4. Inna sprawa że jak się otaczamy w realu czy na blogach tylko osobami które myślą podobnie do nas to tkwimy w bańce i niczego nowego się nie uczymy. Wręcz cofamy się w rozwoju. W różnorodności siła. Różne opinie w dyskusji to czysty trening dla mózgu. Jak krzyżówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo celna uwaga. To co powiedziałeś, to nic innego jak zjawisko pt. - swój ciągnie do swego. W otoczeniu "swojego" towarzystwa czujemy się bezpieczniej. Nie musimy wysilać szarych komórek przy trudnych tematach. Odważna dyskusja na poważne argumenty, to dzisiaj rzadkość. Tkwimy w swoich skorupach i nie za bardzo chcemy wyjść poza nie. Tak, działa to na uwstecznienie, albo też... ktoś nie chce się wychylać ze swoją opinią, by nie zostać skrytykowanym. Tego się między innymi boimy. Krytyki. A konstruktywnej to już w ogóle... . :)

      Usuń
  5. Powiem odwrotnie, potrafię przyznać, że nie mam racji. Niemniej potem dokładnie sobie sprawdzam, czy ten, któremu przyznałam rację, rzeczywiście ja ma. Oczywiście tylko wtedy, kiedy do końca nie jestem przekonana. Chodzi o to, że nie upieram się, bo uważam, że nie warto swojej racji forsować za wszelka cenę. Nie ma to nic wspólnego z lekceważeniem, ale niektórzy tak się zacietrzewiają, iż trzeba emocje uciszyć
    Jarek ma rację- na blogach tworzą się kółka wzajemnej adoracji i ludzie chyba nie widzą, jak sobie przyklaskują. Aż mdli.czasem. A spróbuj powiedzieć coś nie tak...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami też tak robię, ale to zależy z kim i o czym rozmawiam. Niektóre "potyczki" są nawet ciekawym doświadczeniem, tak ciekawym jak te kółka wzajemnej adoracji, o których wspominasz. Cóż... dzieje się...
      Pozdrawiam Jaskółko...
      Witam Agatę w moich skromnych progach... rozgość się i dziel swoimi spostrzeżeniami...

      Usuń
  6. Świetny post. Przeczytałam... Troszkę jakbym słyszała mojego tatę... Ale ja już jestem stety, niestety inna. Jestem tego zdania... Nie jesteś w mojej skórze, nie wiesz co przeszłam, co przeżywam. Uważam że w tej sprawie jesteśmy mało świadomi. Ale niektórych zwyczajnie nie chce się podszkolić w tej kwestii, czytając książki, zadbać o swój rozwój, o swoją duszę, ciało... W dzisiejszych czasach rządzi komfort i byleby przeżyć od wypłaty do wypłaty. Świat się podzielił... Rządzi ego, rządzą pieni@dze...a wystarczyłoby być dla siebie człowiekiem, szanować się, nie zazdrościć...ale racja wiadomo jest po obu stronach. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Agato! Bardzo ważny głos. Poruszyłaś czułą strunę, ciekawe, czy trafi do opornych. Takie mamy dzisiaj czasy, komfortowe i jakże wygodne, jak to się niektórym wydaje. Mówisz o czytaniu książek? O zadbaniu o własny rozwój? A kogo to obchodzi? Tych opornych na pewno nie. Jest jak napisałaś - pieniądze i ego. Kropka. A racja jest tam... gdzie stoi.
      Witam Cię na blogu i zapraszam do dalszego komentowania, jeśli zechcesz...
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  7. Wydaje mi się że ludzie są mało elastyczni w myśleniu. I bardzo uparci. Rzadko kogo stać na przyznanie się do błędu i stwierdzeniu że rację ma ktoś inny.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo delikatnie to ujęłaś Stokrotko. To przykre, że ktoś jest świadomy błędu, a jednak z uporem maniaka przy nim trwa. Tym samym wystawia siebie na opinię otoczenia.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  8. Witam serdecznie ♡
    I cytat z mojego ulubionego filmu! Dzień świra :) Cóż, to na pewno temat sporny a jak zostało zauważone, my ludzie bardzo lubimy konflikty. Nie wiem czy tak jest wszędzie, czy tylko my Polacy jesteśmy tacy kąśliwi ale fakt nawet jak jesteśmy świadomi braku racji to i tak będziemy będziemy twierdzić że mamy rację :D To fascynujące, ciężko mi to zrozumieć.
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzień dobry Klaudio! Też nie wiem, czy tylko Polacy cierpią na ten defekt. Myślę, że i w innych szerokościach geograficznych nie brakuje uparciuchów. Człowiek tak ma, jak czasami nie zaliczy dnia świra, to czegoś mu brakuje. Masz rację, to bardzo fascynujący temat.
    Jak zauważyłaś wyszłam nieco przed szereg i już umieściłam w Adwentowym Kalendarzu parę adresów. Tak lubię te strony, że nie wytrzymałam.
    Pozdrawiam serdecznie... i dzięki za wizytę...

    OdpowiedzUsuń