ŚWIAT S E N I O R A

Często pisze się i mówi o seniorach. Ja często piszę o życiu i zdrowiu seniorów, o trudach tego życia, o ich oczekiwaniach. Specjalnie dla tego społecznego środowiska powstał ten Blog. Jednak prowadząc go czuję niedosyt. Mam wrażenie, że wciąż za mało dzieje się w tym temacie. Może jest tak, jak w tym przysłowiu, że dostajesz palec, a chcesz całą rękę? Tego nie wiem, za to wciąż męczy mnie pytanie - czy w dzisiejszej Polsce jest miejsce dla starych ludzi? Polskie media odpowiadają negatywnie. Nie wnikam, dlaczego. To po prostu polskie media. Tak mają.

Jednym z czynników moim zdaniem, jest postęp cywilizacyjny, w ogólnym tego słowa znaczeniu. Tak się złożyło, że żyjemy coraz dłużej, w związku z tym seniorów jest coraz więcej. Postęp technologiczny robi swoje i choćby z tego powodu seniorzy czują się wypierani ze społecznego życia. Trudność z obsługą komputerów i komórek - te sms-y, mms-y, e-maile i inne techniczne zagadki, nadal są zagadką dla większości starszych osób. Doszły jeszcze e-recepty, e-apteki, e-wizyty lekarskie i różne inne e... . Wielu seniorów zostaje samych z tymi przeszkodami, jakby z innego świata.

Zmuszeni są wycofywać się ze społecznego życia. Stają się niewidoczni. A jak są niewidoczni, to znaczy, że nie potrzebują pomocy. Nic mylnego. I wszyscy bardzo dobrze o tym wiemy. Jednak nie robi się nic, ponieważ od lat tkwimy w mylnym przeświadczeniu, że stary człowiek potrzebuje spokoju. Rodzina nie zabiera staruszków na wycieczki, bo sama podróż jest zbyt dla nich długa i zbyt męcząca. Nie zabiera staruszków na towarzyskie imprezy, do teatru czy na wystawy, bo albo to nie jest w ich stylu, albo za długo trzeba siedzieć, a to na kręgosłup szkodzi.

Skąd rodzina może wiedzieć, co jest dla seniora dobre a co nie, skoro nawet z nim o tym nie rozmawia. Czy zanim czegoś się nie zaplanuje, nie lepiej samego seniora spytać o zdanie? I tak dalej. Nie tylko jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, nie szanujemy samej starości jako zjawiska. Kiedyś wiekowa osoba jawiła się jako mądra i godna uwagi. Dzisiaj temat właściwie się nie liczy. Władza wprawdzie rzuca pieniądzem, ale to wszystko co czyni. Po cóż więcej zajmować się kimś, kto nie rozumie postępu, nie nadąża za zmianami i miewa humory?

Starsi ludzie wypadli więc z kręgu zainteresowania. Ten państwowy ochłap (emerytura, renta, pomoc socjalna) to wstyd dla władzy. Gdy trzy dni temu zobaczyłam jak starsza kobieta wycofuje zakupy, bo zabrakło jej pieniędzy, targnął mną nerw. Pani ekspedientka też jakoś nie pomagała. Stała i milczała. Brakowało 7 złotych i dwudziestu groszy. Na szczęście miałam drobne. Mogłam poratować trochę starszą od siebie "koleżankę". Ile takich osób w Polsce klepie biedę? Nie widziałam takich sondaży. Może patrzę w innym kierunku.

Tak już jest, od początku świata, że młody nie rozumie starszego. Lata mijają i wraz z ich upływem to niezrozumienie pogłębia się. A gdyby tak jakimś cudem, mieliby dowiedzieć się co czeka ich na starość, to co by zrobili? Zainteresowaliby się bardziej własnymi Babciami i Dziadkami? Nie wiem, bo skąd mam to wiedzieć. Niby seniorzy są otaczani troską, ale ta troska to niechciany ciężar dla "troskających się". Podchodzą do tematu niezgrabnie, na odczepnego, tak, by było już po kłopocie. Seniorzy wielokrotnie zarzucani są współczesnością, niepytani o nic.

Nie pytani, bo cóż mogą o tej współczesności wiedzieć? Młodzi wciąż wiedzą lepiej. Wciąż infantylizują starszych. Bo przecież dziadkowie to takie większe dzieci. Widać to traktowanie np. w domach opieki i w wielu podobnych placówkach. Aż nazbyt często dochodzi wręcz do ubezwłasnowolnienia. Tak traktowany senior nawet nie może uciec stamtąd, bo nie ma gdzie. Dla niektórych takie miejsca, to po prostu więzienia. Opowieści, ile dobrego robią dla seniorów ich tzw. opiekunowie, można między bajki włożyć. Miejsce empatii zajęła znieczulica. I tyle.

OPINIA - „zdaniem młodych ludzi dzięki realizowaniu wielu programów wspierających osoby starsze ta grupa społeczna nie powinna czuć się marginalizowana. Kluby seniora organizują czas wolny, pomagają zawierać nowe znajomości, co pozwala zerwać z poczuciem osamotnienia, natomiast kluby sportowe wspierają osoby starsze w podejmowaniu aktywności fizycznej” - wynika z badań jednej z polskich uczelni. 

A więc "to sami seniorzy nie są zainteresowani, wolą zostać w domu, skazując się na samowykluczenie". (...) "W dodatku cechuje ich nieznośny brak chęci do życia, zmienne nastroje, upór, zbytnia ostrożność, rozwaga oraz obawa przed ryzykiem". No więc co? Seniorzy sami są winni, bo nie przyjmują pomocy? Ot tak, na złość mamusi odmrożę sobie uszy? Większej głupoty nie słyszałam. Oczywistą oczywistością jest fakt, że to system nawala. A system to ludzie, którzy zazwyczaj mają za małą wyobraźnię, którzy oferują pomoc, ale niewystarczającą.

To co jest dostępne, jest dostępne głównie w miastach, nie na prowincji, na której życie wygląda zupełnie inaczej. Młodzi tego nie kojarzą. Gdy któryś senior zechce aktywniej spędzać czas, nie może dotrzeć do ośrodka, bo nie ma jak, choćby z powodu niepełnosprawności. Czy któryś z organizatorów w takiej sytuacji, odwiedza seniora w jego domu? Dobre pytanie, prawda? Raczej chyba nie, bo pochłaniają ich liczne inne obowiązki. Tak się tłumaczą. I co? kółko się zamyka. A starszy człowiek też chce porozmawiać, chce dowiedzieć się co i gdzie słychać.

Młodsze pokolenia muszą zrozumieć, ŻE STAROŚĆ TO NIE CHOROBA, to nie ułomność fizyczna czy psychiczna, to biologia. Młodzi, jak dożyją, też kiedyś będą seniorami. Nie wiedzą jak potoczy się wtedy ich życie. Nikt nie wie. Obcowanie z dziadkami to wiedza o tym. To niepowtarzalna okazja, by przygotowywać się do życia po zakończeniu obowiązku zawodowego. Mocno w tej kwestii odstajemy od innych nacji. Hiszpańskie czy np. norweskie rodziny zabierają swoich seniorów wszędzie tam, gdzie sami idą lub jadą. Normalnym jest wspólne wyjście do teatru i kina, czy wakacje.

My Polacy musimy czymś się wyróżniać. W myśl powiedzenia, że starych drzew się nie przesadza, zostawiamy je w domach, tym samym izolujemy od świata zewnętrznego. Czy to kara za starość? To przymusowe uwięzienie? Przecież coś takiego dotyczy przestępców, nie seniorów. Niestety taki sposób postępowania przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. Stary człowiek stał się przedmiotem. A wystarczy zapytać, czego się babcia lub Dziadek napiją. Wystarczy przy okazji picia herbaty, porozmawiać, wydłużyć wizytę. Tak to się zaczyna. Potem jakiś wspólnie gotowany obiad.

Tak okazuje się szacunek i tak przywraca się godność osobie starszej. Wystarczy zacząć od czegoś drobnego. Wystarczy okazać zainteresowanie. To czyni cuda. Mam sąsiadkę, nie może chodzić. Jak umawiamy się na kawę, szykuje się tak, jakby miała Ją odwiedzić królowa. Wizytowy ciuszek, fryzura, umalowane usta i kropelka perfum. Ja też dostosowałam się i na wizytę idę uszykowana. Jest fantastycznie. Pani ma 86 lat i niezwykle sprawny umysł. Rozmawiamy o wszystkim, a w tle gra wybrana przez Nią muzyka. Z żalem wychodzę, a Ona z żalem mnie żegna... do następnego razu.

Widzicie, sztuką jest żyć mając już swoje lata. Nie każdą starszą osobę na to stać, nie każda z nich tego chce. Niektóre mają swoje wyobrażenie o starości i żyją po swojemu. To wybór. Moja babcia i moja Mama otaczały się młodszymi osobami od siebie, bo wg Nich, nie miały o czym rozmawiać z rówieśnikami. Mam podobnie, ale zaznaczam, że nie uciekam od rówieśniczek, ponieważ dzisiaj seniorka to wciąż młoda duchem osoba, chcąca aktywniej spędzać życie. Co bardzo mi się podoba. 

Tak wygląda świat seniorów. Mniej więcej. Jednych "zabija" monotonia, inni próbują coś z nią zrobić. Dochodzą mnie słuchy, że tu i ówdzie w Polsce, jak z czeluści "starego myślenia" zaczyna wydobywać się światełko zmian. Tu i tam, nawet w miasteczkach, stwarza się enklawy dla seniorów, kawiarnie, czytelnie, siłownie, tężnie, parki i ścieżki rowerowe, miejsca gdzie mogą być razem. Wciąż jest tego za mało, ale już widać jakie z tego wynikają korzyści. Grupa społeczna jaką są polscy seniorzy, wciąż się rozrasta, a więc i potrzeby rosną. Nauka języków czy szydełkowania, to kropla w oceanie.


Pamiętacie, jaki podziw budziłyście lub wciąż budzicie w oczach wnuków? Nic nie stoi na przeszkodzie, by już dorosłe wnuki traktowały nas z takim samym podziwem i szacunkiem. Trzeba tylko popracować nad tym. Jako dorosły dać przykład. Wszak dzieci uczą się od nas. Wszystkiego. Taka jest kolej rzeczy. Taka też powinna być i dzisiaj. Jednak świat młodych to wciąż inna Galaktyka. Wpatrzeni w swoje smartfony nie dostrzegają nikogo i niczego. Trudno więc o jakąkolwiek komunikację międzypokoleniową. Dostrzegam chroniczny jej brak. Dostrzegam też brak czegoś takiego, jak życzliwość. 

Na bazie tego stwierdzam, jacy jesteśmy ubodzy i upośledzeni. Brak zainteresowania drugą osobą, to jeden z wielu naszych narodowych "sportów". A wystarczy odrobina zainteresowania, być w pobliżu, by seniorom chciało się zwyczajnie żyć, by mieli poczucie, że wciąż są potrzebni.  

18 komentarzy:

  1. Przeczytałam Twój post i ogarnął mnie smutek. Bo już nie wiem, czy jestem seniorką, czy nie? Wydawało mi się, że tak mogę już siebie nazywać, ale z kolei zupełnie nie czuję się starym człowiekiem, a tak zostali tu nazwani seniorzy :( Więc nie wiem, czy Twój opis dotyczy generalnie wszystkich osób np. po 60-tce, czy może dopiero tych po 80-tce? Bo to jest przecież różnica jednego pokolenia i jakże wielka jest jednak przepaść miedzy tymi dwiema grupami. I z jednym się nie zgodzę. Nie tak łatwo ubezwłasnowolnić kogokolwiek, jest to dosyć skomplikowana procedura i odbywa się wyłącznie wtedy, kiedy są spełnione przesłanki do takiego działania, zresztą bardzo szczególne przesłanki. I z reguły to ubezwłasnowolnienie jest akurat dla dobra tej osoby, a nie przeciwko niej... Wiem to akurat z racji zawodu, który wykonywałam :) Tak, jak uważam, że nie można generalizować domów opieki i traktowania w nich osób starszych, nawet jeśli są tam traktowani jak małe dzieci. Akurat z autopsji znam takie sytuacje, w których taki dom jest zbawieniem dla wszystkich. Uściski, Polonko i miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś seniorką tak jak ja , dobrze o tym wiesz, choćby z racji przejścia na emeryturę i nadania Ci odpowiedniej legitymacji. Że nie czujesz się "starym człowiekiem", to Ci chwała i trzymaj tak jak najdłużej. W tekście przytoczyłam dwa przykłady - 1. ze sklepu z niewiele od siebie starszą "koleżanką" jak nazwałam bohaterkę, 2. przykład mojej podopiecznej, którą odwiedzam i która ma 86 lat. Prędzej o Niej powiedziałabym, że jest młodego umysłu niż o Pani ze sklepu. Różnica wieku duża. Wniosek - bez względu na wiek czujesz się jeszcze młodo, albo czujesz się staro. Dosłownie. Są i takie i takie osoby. Co do ubezwłasnowolnienia - napisałam dokładnie - "... np. w domach opieki i w wielu podobnych placówkach", co nie znaczy, że wszędzie tam gdzie przebywają pensjonariusze. Ja akurat nie tylko widziałam, ale usłyszałam wiele opowieści na temat złego traktowania osób starszych w takich właśnie miejscach. Zebrałam wszystko na potrzeby artykułu. Powtórzę - nie znaczy to, że w całej Polsce tak się dzieje. Jednak empatycznych miejsc i ludzi, jest wciąż niedostatek. Masz rację pisząc o zasadach ubezwłasnowolnienia, ale teoria nie zawsze idzie w parze z praktyką. Pisząc ten tekst nie chciałam, byś zrozumiała, że cokolwiek generalizuję. Nie. Ten tekst powstał na bazie wielu rozmów ze znajomymi lekarzami/lekarkami i paniami dziennikarkami, które to osoby swoje opinie wyrobiły na podstawie wykonywanego zawodu i znajomości tematu, lepszej znajomości ode mnie.. Ja do tego dodałam własne spostrzeżenia. To dobrze, że TY masz dobre doświadczenia w tym temacie. Dowodzi to, że są miejsca, gdzie senior może czuć się bezpiecznie.
      Stary człowiek - ten zwrot słyszę bardzo często. Używają go szczególnie młode osoby, ale też i sami seniorzy. W różnych kontekstach. Słysząc jak niektórzy z nich wypowiadają te słowa, czuję ewidentny brak szacunku. Dlatego w tekście przytoczyłam parę akapitów na temat różnicy pokoleń.
      Pozdrawiam Cię serdecznie... i dziękuję za Twój komentarz...

      Usuń
    2. A wiesz, że z tym byciem seniorką, to chyba nie do końca tak jest? Spotkałam się w wielu miejscach z informacją, zwłaszcza tam gdzie sprzedają jakieś bilety wstępu dla seniorów (czy to np. koncert, czy wejście do muzeum, nawet do arboretum), że seniorem jest się od 65 roku życia. I na przykład mój mąż łapie się na zniżkę biletową, ja jeszcze nie. Więc mimo, że jestem emerytką i mam emerycką legitymację, nie jestem jeszcze seniorką :) Takie pocieszydełko dla mnie :)

      Usuń
    3. To Cię jeszcze bardziej pocieszę moja Droga - jeszcze niedawno, może pamiętasz, na emeryturę odchodziło się w wieku 55 lat. Dzisiaj w wielu miejscach i gdzieniegdzie w blogosferze czytam, że seniorką jest się już od 50. roku życia. I jeszcze cukiereczek - wg byłego prezydenta Kwaśniewskiego młodzieżą jest się jeszcze w wieku 35 lat. Tak więc widzisz sama z jakimi rozbieżnościami mamy do czynienia, ha... ha... ha... Ot takie "pocieszydełko" (fajne słowo wymyśliłaś). Opowiem Ci coś - w tamtym tygodniu postanowiłam przejechać się tramwajem. Był tłok. Stanęłam grzecznie i jedziemy. Nagle wstaje młode dziewczę i ustępuje mi miejsca. Skorzystałam i podziękowałam, ale wiesz jak się poczułam? Staroooooo... ! Qrczę... będę chodzić na piechotę. O!
      Pozdrawiam Cię serdecznie Pani pięknego Ogrodu...

      Usuń
    4. A to się uśmiałam ha ha ha... Odkąd wyprowadziłam się tu na wieś z "wielkiego" miasta, nie mam okazji jeździć tramwajami... Może to i dobrze, bo wnioskując z Twojego zdarzenia, byłabym pewnie również narażona na takie straaaaaszne samopoczucie :) A tak, mam to z głowy i stres w tym zakresie jest mi obcy :) Jednak wiocha ma swoje plusy :) A "pocieszydełko" to taki kolejny mój słowotwór. Stworzony spontanicznie i na potrzebę chwili :) Dobrej nocki...

      Usuń
    5. Ha, zawsze zazdrościłam i zazdroszczę miejskim "uciekinierom". Wygrywają pod każdym względem. Nic nie zastąpi tego powietrza, tej przestrzeni, tej w o l n o ś c i! Prawda - wiocha ma swoje wielkie plusy.
      I Tobie dobrej nocki życzę...

      Usuń
  2. Po spędzeniu 74 lat w kraju i mieście rodzinnym wyjechałam poza Polskę pod hasłem "trzeba córce pomóc", ale tak naprawdę nasza pomoc była znikoma- odwożenie i przywożenie dziecka do i ze szkoły, bo gdy trafił do gimnazjum nie miał jeszcze ukończonych 10 lat, a tutejszy przepis nie zezwala by dzieci poniżej 10 roku same poruszały się po mieście. Trafiłam do kraju STARYCH LUDZI, wśród których poczułam się niemal nastolatką. Córka, prosząc nas, byśmy się przeprowadzili tylko raz powiedziała - muszę mieć was na oku, blisko, bo z odległości 750km niczego nie dopatrzę, nie pomogę. W dwa lata po przeprowadzce zmarł mój mąż i wtedy doceniłam fakt, że mieszkam kilka domów od córki. I córka i zięć są bardzo zapracowani, wnukowie na swoim poziomie też (11 i 13 lat) bo szkoła + zajęcia sportowe (tu każde dziecko dodatkowo uprawia jakiś sport (moi pływają). Nie czekam aż mi coś córka zorganizuje, my nawet nie widujemy się co tydzień, przez pół roku mieszkałam tu całkiem sama, bo córka prowadziła wykłady w Szwecji , zabrała ze sobą męża i dzieci, które tam chodziły co szkoły międzynarodowej. Akurat się zaczęła pandemia, ale pomimo tego byłam z wizytą w Szwecji, raz tydzień, potem w wakacje 5 tygodni. Tu seniorzy są bardzo samodzielni i albo mieszkają w ośrodkach dla seniorów albo są w domach opieki, albo rodzina organizuje opiekę, ale dotyczy to osób 80+. Widok normalny - mocno starsze panie z wózkiem zakupowym w drodze do lub ze sklepu, niektóre jeszcze siadają za kółkiem i powodują wypadki. Siwe włosy nie stygmatyzują. A moje "dzieci" (bo kocham zięcia tak jakby był synem) jeżeli się w weekend "ukulturniają" to zawsze mi proponują udział, jak również w różnych plenerowych wycieczkach. Nie należę do osób zbyt towarzyskich i nie narzekam, że często jestem sama- już się pozbierałam po śmierci męża i słowo daję - nigdy się tu nie nudzę. Dużo czytam, prowadzę dwa blogi, koresponduję z kilkoma osobami, mam przyjaciółkę w Niemczech (co prawda niemal 500km od Berlina), ale często rozmawiamy- niech żyją komunikatory.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Siwe włosy nie stygmatyzują" - podoba mi się to zdanie. I cieszę się, że moje otoczenie bliskich i dalszych znajomych z dumą obnosi się ze srebrnym kolorem na głowie. Nie czują dzisiaj potrzeby np. farbowania włosów. Jak ja. Upływ czasu traktujemy jako coś normalnego. I tyle. Cieszę się też, że jesteś dzielna mimo przykrych doświadczeń, że nie poddajesz się i bierzesz z życia co najodpowiedniejsze dla Ciebie. Wychodzę z założenia, że aby nie przegrać ostatnich lat życia, należy sprawy wziąć w swoje ręce. Pomóc sobie samej. Tak, jak TY to robisz. Wiele jest takich seniorek, ale wiele jest też takich, które pozamykały się w domach.
      I jeszcze jedno takie moje złote powiedzenie - TRZEBA O WIELE WCZEŚNIEJ ZACZĄĆ DBAĆ O TO, BY JESIEŃ ŻYCIA PRZEŻYĆ Z SATYSFAKCJĄ I W DOBRYM SAMOPOCZUCIU.
      Pozdrawiam Cię serdecznie... dziękuję za szczerość... doceniam...

      Usuń
  3. O Boże, nie nazywam siebie emerytką, bo to słowo niesie z sobą pejoratywny wydźwięk, jestem stypendystką Zus-u. Od kilku dni mam nawet bilet za 50 zl., dzięki któremu korzystam z miejskich środków transportu, wszędzie mam blisko i czuję nieograniczoną wolność.
    Ty piszesz o starszych stypendystach, którzy nie radzą sobie z tą wolnością, czasami przez brak wykształcenia, czasami przez choroby i zaniedbanie przez rodzinę. Obyśmy nigdy tego nie doświadczyły.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja natomiast lubię słowo senior. Jest tak stare jak ludzkość. Nie bronię się też przed słowem emerytka, ale wręcz uwielbiam mówić, że jesteśmy piękne inaczej i też czuję nieograniczoną wolność. Wyjątkowo teraz.
      Zgadza się, piszę o takich seniorach, którzy nie radzą sobie, nieważne czy z własnej winy czy nie. Uważam, że im także należy się uwaga, szczególna uwaga skoro sobie nie radzą. By takiego losu nie doświadczyć, tak jak napisałam, należy wcześniej o to zadbać. Na tyle na ile się da.
      Pozdrawiam Celu serdecznie...

      Usuń
  4. Ja z kolei używam słowa wcześniej urodzona albo młoda inaczej, ale seniorka mi nie przeszkadza. Zawsze chciałam starzeć się z godnością i nie udawać, że upływ czasu mnie nie dotyczy. Niestety choroby dały mi popalić więc mam pewne ograniczenia, ale wiem, że najlepiej nie zostać w tyle. Dlatego prowadzę bloga i inne takie tam. Spotykamy się z koleżankami. Mamy też Klub Seniora, ale ostatnio rzadko tam bywam. Jest nas tak wiele, że na spotkaniach z powodu hałasu (każdy z ubytkiem słuchu) prawie się nie słyszymy. Wiele radości sprawia mi praca w ogrodzie i moje robótki. Niestety świat stał się inny niż przed laty i dlatego trzeba w miarę możliwości radzić sobie samemu. Rządzi u nas kult młodości, piękności, a starość, choroby są źle postrzegane. Moja córka we Francji pracuje między innymi (jest muzykoterapeutą) z "dziadkami" w domach opieki i opowiada mi o ich realiach. Chciałabym dożyć takiej starości. Tam na seniorach się nie oszczędza i nie oszukuje. Oby nasi rządzący pomyśleli o domach dla seniorów. Pozdrawiam serdecznie:):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dobrze, że tak podchodzisz do tematu. Myślę też, że zaakceptowanie upływu czasu powoduje, że lepiej sobie z nim radzimy. Myślę też, że zamiast tracić czas na "panikowanie", lepiej czas ten i energię spożytkować na przyjemne spędzenie reszty życia tak, jak to robisz. Ja swój czas spędzam bardzo podobnie do Ciebie. Mówię nieraz, że to najfajniejszy okres w moim życiu. Właściwie, to życzyłabym każdej osobie na Planecie, by swój trzeci Wiek przeżywała jak najpogodniej i w dobrym samopoczuciu.
      Pozdrawiam Cię serdecznie...

      Usuń
  5. Gdy byłam młoda tez miałam inne spojrzenie na tzw. trzeci wiek, choć w moim życiu długo obecne były obie babcie, a jedna była moja przyjaciółka niemalże.
    Z wiekiem obserwowałam różnych seniorów i wiem , że izolowanie się od świata zależy często od osobowości, możliwości finansowych , miejsca zamieszkania itp.
    Podejście i szacunek dla seniorów to także skomplikowane.
    Najgorsza sytuacja powstaje, gdy ktoś jest samotny, emerytura mała i znikąd pomocy w najprostszych sprawach...
    Znam przykłady dobrego i złego traktowania seniorów przez dzieci i wnuki, ale na to pracuje się latami!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To o czym piszesz, to szara rzeczywistość. Niestety. Czasami trzeba uczciwie powiedzieć, że winne są obie strony. To, że system traktuje tak seniorów jak traktuje, że życie układa się nieraz nie po naszej myśli, że ludzie i instytucje są jakie są, że wielu samych zainteresowanych nie pomaga sobie, to wszystko daje taki właśnie obraz. Nie ma idealnego świata, państwa czy człowieka. Dlatego mamy do czynienia i z dobrą i złą stroną życia. Ech...
      Pozdrawiam Cię Jotko serdecznie...

      Usuń
  6. W Polsce seniorzy nie mają tak źle. Rzeczysa kluby u mnie w miejscowości spotykają się, chodzą z kijkami. Wiadomo ze jest to trudny okres niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy jak na temat się patrzy. Mówiąc, że seniorzy w Polsce nie mają źle, to trochę okrojona opinia. Temat jest szeroki i głęboki jak woda. W wielu miejscach jest OK, a w wielu innych wręcz patologia. W jeszcze innych warunki i propozycje na poziomie podstawowym. Pewnie, że jest to trudny okres, jak trudny ma być, zależy i od nas i od Państwa i jego Instytucji.
      Pozdrawiam Marcepanowy Kąciku...

      Usuń
  7. To prawda że starość się Stwórcy nie udała. Ale ja o tym nie myślę.Ciagle jestem pełna pomysłów i bardzo czynna i energiczna. Dzisiaj na przykład rano umyłam okno potem poszłam na spotkanie do Towarzystwa Przyjaciół Warszawy na 2 godzinki na fajne spotkanie. W drodze powrotnej fundnelam sobie godzinny spacer. W domu zrobiłam naleśniki potem napisałam nowy tekst na blogu i dopiero teraz usiadłam i to piszę.
    Pozdrawiam pieknie:-)
    .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie. Jeżeli sprzątam to rano. Potem wyjście na przebieżkę a z powrotem małe zakupy. Jeżeli nie spotykam się z moimi seniorkami, to spotykam się z wnukiem. Różne wtedy robimy rzeczy, co nam przyjdzie do głowy i nie zauważamy, jak szybko pędzi czas. Aaa... i jeszcze przygotowuję temat na Bloga i latam tu i tam. To już stała atrakcja każdego dnia. Właściwie, to czuję się jakbym wychodziła do pracy. Zatem w naszym przypadku nie ma mowy o nudzie, prawda? Zawsze coś się dzieje... i dobrze... Ponieważ nasze skromne blogowe grono na okrągło jest czymś zajęte, chyba jesteśmy jakimś anty przykładem w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń