STRES - życiowy niezbędnik część VI

Czasami, gdy jesteśmy wypaleni, czy to życiowo czy zawodowo, najchętniej schowalibyśmy się do mysiej nory, by uniknąć przytłaczających nas coraz bardziej wyzwań. Uczeń w szkole, pracownik na państwowym lub w prywatnym sektorze, właściciel firmy, nawet osoba nie pracująca a zajmująca się domem (dzisiaj to nie tylko kobiety), każdy z nas by "przeżyć" kolejny dzień, musi zmagać się z nadmiarem stresu. Nie raz i nie dwa, z powodu natłoku obowiązków, nie chce się wstawać rano z łóżka, a co dopiero iść do szkoły czy pracy.

Tak się dzieje, gdy zbyt dużo mamy na głowie. Albo sami sobie to robimy, albo obarczają nas tymi obowiązkami pracodawcy. Faktem jest, że coraz częściej mamy wszystkiego dość, że coraz częściej myślimy, że nie damy rady, że nasze możliwości zostały już wyczerpane. Czujemy olbrzymie zmęczenie, bezsilność, bezradność, pustkę. Granice naszej wytrzymałości bywają przekraczane. Tak się dzieje, gdy nie kontrolujemy tego, co się wokół nas dzieje. Tak się dzieje, że powtórzę, gdy nie radzimy sobie z nadmiarem stresu. Siedzimy w dole, z którego nie mamy siły się wydobyć. 

Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby absolutnie wszyscy ludzie zapadli na tę "niemoc". To negatywne doświadczenie, owszem, ale sam stres to nie tylko negatyw. Ma swoje dobre strony. Może na nas wpływać pozytywnie. Rzeknę, że jest wprost niezbędny do życia. Obie jego strony. Regularne poranne wstawanie do pracy, sama praca i wszystko inne toczące się wokół nas, wynika ze" stresowego kopa". Bez stresu nie moglibyśmy sprawnie funkcjonować, nie moglibyśmy pokonywać codziennych wyzwań. Gdy nie mamy ich zbyt dużo, problemu nie ma.

Jednak gdy sami dochodzimy do ściany, gdy doprowadzamy do krytycznych momentów, gdy ciężar jest zbyt duży, poddajemy się. Zatem nasze życie zależy od nas, od naszej psychiki, od fizycznej wytrzymałości, od poczucia własnej wartości. Od tego, na jakim poziomie pesymizmu czy optymizmu znajdujemy się w danej chwili. Każda nasza decyzja, prywatna czy zawodowa, każde wydarzenie z nami związane, to psychiczne obciążenie. Od naszej wrażliwości zależy, na ile jest ono pozytywnym lub negatywnym naciskiem. Tylko od nas samych zależy, jak sobie z tym naciskiem damy radę.

Innym bowiem doświadczeniem jest wyjście do teatru, wyjazd na wesele, urodziny dziecka, czy choćby zbliżające się święta. Innym doświadczeniem jest choroba, utrata pracy, czy wydarzenia na które nie ma się wpływu. Mamy do czynienia z dwiema stronami stresu, jak z przysłowiowym medalem. Życie pokazuje na ile jesteśmy odporni i czy w ogóle jesteśmy odporni. Pokazuje, jak silnie dane sytuacje wpływają na naszą wytrzymałość. Niezależnie od tego, z czym się mierzymy, emocje, większe lub mniejsze, zawsze temu towarzyszą. To jakby nasz stresowy niezbędnik.

Przykład - miałam kiedyś na U T W wygłosić swoją pierwszą prelekcję na temat ogólnego zdrowia seniorów i o tym, jak należałoby dbać o siebie każdego dnia, by zatrzymać zdrowie, kondycję, witalność i dobre samopoczucie. Bardzo fajny temat. Dzień przed wydarzeniem nie mogłam spać. Wciąż układałam sobie w głowie o czym i jak będę mówić (a miałam napisaną ściągę). Wiedziałam, że rano będę zmęczona i niewyspana. Jednak mimo to, myślałam nad wykładem i myślałam. Przejmowałam się. Rano stres był potężny. W trakcie wykładu też, po wykładzie i w domu też.

Słowem - obojętnie jaka by sytuacja nie była, zawsze się przejmujemy. Jest to silniejsze od nas. Dobrze to o nas świadczy, ale okupujemy to stresem. Klasówka dziecka w szkole - stres. Czyjaś choroba - stres. Wyjazd na urlop - też stres. Co ugotować na obiad - również stres. Moje publiczne wystąpienia były dla mnie mobilizujące, ale też nie raz skutkowały "łamiącymi się" kolanami. To dowodzi, jak różnie reagujemy na różne wydarzenia. Jeden słowami krytyki przejmie się, po innych spływa to jak woda z kranu. Każdy z nas ma swój sposób na radzenie sobie ze stresem.

Mamy tak już od dziecka. Swój sposób wyrabiamy obserwując dorosłych ze swojego otoczenia. Uczymy się na ich przykładzie. Chaotyczne i nerwowe ich zachowania, histeria, lub zdolność planowania swoich zachowań odnośnie przyszłych wydarzeń. Lata "nauki" są naszym udziałem, albo zostają zmarnowane, albo owocują zdrowym rozsądkiem. Nie na darmo mówi się, że trening czyni lepszym. Skoro wiedziałam o wykładzie, mogłam go przećwiczyć w dzień. No cóż, zrobiłam to jeszcze i w nocy. Następnego dnia stres był jak Himalaje. Taki mam charakter. Czasami przejmujemy się aż za bardzo.  

Nie jestem w tym odosobniona. Inni Polacy też tak mają. Jesteśmy mocno zestresowanym społeczeństwem. Wiąże się to z pracą i życiem osobistym. Ostatnio słyszę, że politycy główkują nad skróceniem Polakom tygodniowej ilości godzin pracy. Czy to dobry pomysł? Okaże się. Jak na to zareagują sami zainteresowani? Również się okaże. Ponieważ wielu Polaków pracuje w wielu miejscach jednocześnie ze zwykłej finansowej konieczności, doświadczają wysiłku ponad siły. Wychodzą rano, wracają wieczorem. Nieraz się śmieję, że nie mają czasu na wydawanie zarobionych pieniędzy.

A gdzie tu czas na rodzinę czy choćby życie towarzyskie? Dodać należy coraz krótsze urlopy, w czasie których wcale nie odpoczywają jak powinni. Strona fizyczna/psychiczna siada, zapasy energii coraz bardziej uszczuplone, akumulatory niedoładowane. Konsekwencją jest wypalenie zawodowe, często depresja, chroniczne zmęczenie. Nikomu nic się nie chce. I znowu stres. Byłoby idealnie, gdyby jakakolwiek ale regularna forma ruchowa (sport), albo chociaż regularne przebywanie poza murami, stało się codziennością. Dużo by to dało.   

Na przykład zmniejszyłoby dawkę stresu. Wiem, że to tylko moje pobożne życzenie. Ludzie, mimo że świadomi swoich potrzeb, albo działają na skróty, albo udają że coś robią. Okłamują siebie samych. Wolą oszukiwać siebie, niż pokazywać innym w jakim są stresie. Tym samym tłumią w sobie emocje, szkodząc tylko sobie. W efekcie tracą na zdrowiu, bo dla organizmu to zawsze przeogromny wysiłek. Mało kto potrafi panować nad emocjami tak, by jak najłagodniej w niego uderzały. Doradzanie zdystansowania się, niejedna osoba kwituje uśmiechem. Szkoda.

I koło się zamyka. A skoro tak, to znowu się zastanawiam, skąd tacy czerpią siły do dalszego funkcjonowania? Przecież są zmęczeni, sfrustrowani, zawiedzeni, w końcu rozczarowani. Zobaczcie, lepiej dbamy o samochód niż o siebie. Mamy totalnie poprzestawiane priorytety. Zwracanie uwagi na siebie, jest gdzieś na jednym z ostatnich miejsc na liście. Dlaczego tak jest? Nadmierne palenie papierosów i picie alkoholu, nie wysypianie się, błędne i niekontrolowane odżywianie, za dużo pracy. Błędne koło. To tylko kroczek do stresu. Stajemy się ofiarą własnego postępowania.


Niby presja czegokolwiek i kogokolwiek na nas, to nic nowego. Dlaczego jest lekceważona? Bo już się do niej przyzwyczailiśmy? Tak jak do wszechobecnego stresu? Ciężar wyzwań bierzemy na klatę, jak byśmy byli nie wiadomo jakimi siłaczami. A to się z czasem mści. To prawda, że stres zostaje z nami do końca życia, że jest nam niezbędny. Prawdą jest też fakt, że posiadamy zdolność rozpoznawania emocji. Wiemy kiedy coś/ktoś nas denerwuje, wiemy co/kto wpływa na nas kojąco/relaksująco. Wiemy, bo zazwyczaj znamy siebie samych. 

Aż się prosi, by z tej wiedzy korzystać. Jeżeli przewiduję, że coś niekorzystnego dla mnie może się zdarzyć, odpowiednio działam. Stosuję wcześniej sprawdzone środki. Jeżeli jeden sposób zawodzi, próbuję dalej. Uczę się w ten sposób radzić sobie z problemami. Wyszło mi, że jak na coś nie mam wpływu, po prostu to ignoruję. I już. Staram się jak najmniej stresować. 

Życie jest zbyt piękne, jest zbyt cenne dla mnie, więc jeżeli już ma być stresowe, to tylko i wyłącznie w sensie pozytywnym.   

6 komentarzy:

  1. Temat rzeczywiście szeroki i skomplikowany. Ja tak miałam przez ostatni czas, zanim przeszłam na emeryturę... I stres i wypalenie, czekałam na ten wolny czas, jak na zbawienie 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja, pamiętam, miałam jedną klientkę, która nie mogła doczekać się emerytury. Wiele lat była moją klientką i przez cały ten czas opowiadała jaka jest zestresowana, jaka wypalona pracą i zmęczona ludźmi. Na emeryturę odeszła mając 55 lat. Dla mnie była wtedy jeszcze młodą osobą, a sprawiała wrażenie staruszki. Chyba jak Ty, czekała na emeryturę jak na zbawienie. Ze mną jest inaczej. Jak bym mogła pracowałabym jeszcze, ale pandemia przeszkodziła. Rozeszło się "towarzystwo" i gabinet przestał na siebie zarabiać. Musiałam to zakończyć. Ale jest fajnie. Nie narzekam i doceniam co mam. A ponieważ przyroda próżni nie lubi, znalazłam w to miejsce regularne blogowanie i parę innych zajęć. Nie nudzę się. Bardzo dużo czytam, niemal codziennie wychodzę z domu, mam swoje towarzyskie grono, rodzinę i świetnego wnuka. Ciekawe wypady raz kiedyś. Czas wypełniony. W sumie to powiem, że fajnie jest mi na emeryturze. Zadbałam o to.
      Pozdrawiam Cię serdecznie Pani Ogrodowo...

      Usuń
    2. Czyli czas spędzasz mniej więcej tak jak ja, bo u mnie ciężko znaleźć jakąś wolną chwilę. Tyle różnych fajnych rzeczy na mnie czeka. A przed emeryturą już tupałam z niecierpliwości. Męczył mnie stres, wczesne wstawanie, codzienne dojazdy ok. 30 km w jedną stronę i w ogóle cała ta instytucja, do której jeździłam. Przejadło mi się zdecydowanie :)

      Usuń
    3. Tak, wszystko zależy od rodzaju pracy, warunków, ludzi i całej otoczki. Na pewno wstawałaś na 7:00 do pracy, a te dojazdy w obie strony pożerały czas. Mnie tak się układało, że do pracy mogłam iść piechotą, zajmowało mi to najdłużej 30 minut, co traktowałam jako jogging. Zaczynałam od 9:00 a kończyłam różnie, wcześniej nawet ok. 22:00, później już ok. 19:00. Oczywiście w trakcie miałam przerwy. I wiesz, lubiłam to co robiłam. To ważne. Czułam się zmęczona, ale nie myślałam o emeryturze. Jestem świadomym pracoholikiem. I nie przejadło mi się do dzisiaj. Dlatego szukam coraz to nowych zajęć.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  2. To prawda.... stres nas zabija. I bardzo trudno wyzwolić się od niego. Z drugiej strony życie bezstresowe też nie jest normalne.
    Jakby nie było to stres nas hartuje....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście można tak powiedzieć, że stres nas hartuje.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń