SAMOTNOŚĆ - wybór, konieczność(?)

Psychologia bardzo lubi rozkminiać na czynniki pierwsze każdy temat jaki złapie. Zajmuje się ludźmi, a raczej ich umysłami. Usiłuje wyjaśniać, dlaczego ludzie zachowują się tak, jak się zachowują. Jak radzą sobie ze stresem. Dlaczego podejmują takie, a nie inne decyzje i jak to wpływa na ich przyszłe zachowania. A że umysł ludzki to niezwykle skomplikowana materia, stanowi wyzwanie dla niejednego psychologa. Od jakiegoś czasu na tapecie ma zjawisko samotności, występujące współcześnie coraz częściej, wg Psychologii, aż za często. Jakie tego są przyczyny?

Dlaczego dzisiaj coraz trudniej nam być i żyć razem? Mimo, że jesteśmy zwierzęciem stadnym, wiele osób wybiera życie w samotności. Mimo, że zgodnie z tradycją zakładamy związki i trwamy w nich, okazuje się, że model rodzinny już  tak nie porywa jak kiedyś. Tradycyjna rodzina okazuje się być przeżytkiem, co podobno wynika z deklaracji młodych Polaków. Rodzina nie stanowi dla nich wartości. Dzisiaj dla młodych ważniejsze są ambicje zawodowe. Spełniane w pojedynkę są wręcz bezcenne. I podobno nie jest to jakaś nowomoda. Tak wynika z badań. 

A więc młodzi, mimo że jeszcze nie pozjadali wszystkich rozumów, wiedzą jak nie chcą żyć. A nie chcą żyć tak, jak ich rodzice żyjący w trudnych i nieudanych związkach. Nasze dzieci wybierają niezależność, wolność w pełni tego słowa znaczeniu, możliwość samorealizacji wg własnego wzorca. Jesteśmy świadkami zmian w kulturze i obyczaju. To, co nie wypadało za naszych czasów, teraz staje się normą. Nie ma presji i nie ma cenzury. Można żyć tak jak się chce. Wychodzę za mąż, albo nie wychodzę. Termin >stara panna< odszedł do lamusa, mamy teraz singla i singielkę.

Łatwiej się żyje w pojedynkę. Szybciej można się dorobić mieszkania, samochodu i innych dóbr, których lista coraz bardziej się wydłuża. A więc i życie w pojedynkę czasowo się wydłuża. Psychologia nie byłaby sobą, gdyby rutynowo już, jako przyczyny samotności, nie wtrąciła tu dzieciństwa, które miałoby być pozbawione rodzicielskich uczuć. Mówię tu o tzw. chłodzie emocjonalnym, przez który tak trudno jest w dorosłym życiu budować bliskie relacje. A skoro to trudność, stąd samotność. Dlaczego, Psychologia za cokolwiek się weźmie, tłumaczy to trudnym dzieciństwem?

A może ktoś ma po prostu takie preferencje. Z wyboru chce być sam. Niezależny, nikim i niczym nieograniczany. Samodzielny. Wolny. Psychologia na to, że związek wcale nie wyklucza tych wartości. Każdy z partnerów ma do nich prawo. Zgoda, tylko że to tylko teoria. Życie pokazuje inne zgoła obrazki. Na dłuższą metę to nie wypala, ponieważ ludzie nie potrafią przestrzegać zasad. Prędzej czy później z powodu emocji, dochodzi do przekraczania granic, w konsekwencji czego związek dryfuje, wegetuje, wypala, aż się rozpada. Jeżeli się nie rozpada, grozi to dziwną egzystencją, na wzór rodziców.

Życie w pojedynkę to też pewnego rodzaju świadomy egoizm. Osoba samotna więcej zyskuje, w związku więcej traci. Młodzi nie chcą rodzinnej nudy, chcą czegoś ciekawszego. Dlaczego wciąż gapią się w swoje komórki? Bo tam wciąż coś się dzieje. Real coraz mniej ich interesuje, bo jest nieciekawy i taki trudny, ogranicza ich narzuconymi zasadami. Twarde życie jest za twarde. Siada psychika, dochodzi do rozwodów, w efekcie do życia w pojedynkę. I tu znowu wkracza Psychologia mówiąc, że zbyt długa samotność to też stres, prowadzący do różnych zaburzeń i depresji.

Osobie samotnej szybciej siada system odpornościowy, czego konsekwencją są choroby, nawet te bardzo ciężkie. Samotność pod wieloma względami bardzo źle wpływa szczególnie na mężczyzn. Kobiety lepiej sobie od nich radzą. Słowem - w związku źle i w pojedynkę niedobrze. Co za horror. Człowiek to zwierzę stadne. Tak było i jest od wieków. To jedyny jak na razie znany nam i sprawdzony model życia. I faktem jest, że samotnicy to zazwyczaj dziwacy. Nie ma co przed światem udawać, że życie samemu jest takie super. To nieprawda. Może i jest super, ale tylko na krótką metę. Tak myślę.

Przychodzi taki czas, kiedy tęskni się za towarzystwem drugiej osoby czy rodziny. Na nic wtedy cała ta niezależność i wolność. Na nic, skoro nie można jej dzielić z bliską osobą. Z drugiej jednak strony badania pokazują, że sporo kobiet jest szczęśliwszych bez rodziny. Bez męża i dzieci. I tu słowo singielka definiuje te kobiety, które zamiast szukać męża, wolą skupiać się na pracy, karierze, rozwoju osobistym. To nie są zgorzkniałe stare panny, zgorzkniałe z powodu braku partnera. Singielka żyje w pojedynkę, ale nie jest samotna. Ma swoje grono przyjaciół i czasami nawet z kimś pomieszka. 

Nie ma poczucia życiowej pustki i nie jest życiową desperatką. Po prostu przez jakiś czas woli prowadzić życie bez żadnych zobowiązań. Jest pragmatyczna i wygodna, czym ryzykuje, ponieważ po trzydziestce trudniej znaleźć idealnego dla niej partnera. Często jest więc tak, że spuszcza z tonu, obniża poziom wymagań i godzi się na niższy standard życia. Robi coś, co wcześniej nie wchodziłoby w grę. Szuka partnera. I koło się zamyka. Moim zdaniem życie w pojedynkę to nowe zjawisko, moda. Może nawet pewien rodzaj subkultury wychodzącej poza nawias istniejącego już systemu normatywnego. 

Jedno wiem na pewno - samotność na chwilę nie jest zła. W wielu przypadkach działa jak lekarstwo. Pobyć gdzieś samemu, wyjechać gdzieś w pojedynkę, odseparować się na jakiś czas od otoczenia, to nie jest zły pomysł. Pomaga to zebrać myśli, naładować akumulatory, spojrzeć na życie z pewnej perspektywy. A potem niestety, wrócić do szarej rzeczywistości i stawić jej czoła.

Życie singla/singielki nie jest usłane różami tak samo, jak życie w związkach. I jeden model i drugi zależy od naszych wyborów. Czasami wynika z konieczności. 

6 komentarzy:

  1. Zdecydowanie opowiadam się za życiem w stadle. Ale to ja, to moje odczucie i moje zapotrzebowanie. Byłam już sama jakiś czas i wiem, że kompletnie się do tego nie nadaję. Nie umiem, nie chcę i nie potrafię. Jestem zwierzęciem gromadnym :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Otóż to! Człowiek tak ma. Urodził się po to, by żyć w stadzie. Te odchylenia od normy, to kolejne próby udowodnienia czegoś, czego na dzisiaj nie da się udowodnić. A każdy z nas, indywidualnie, wie najlepiej czego chce. Jesteś tego przykładem.
    Pa...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się że nie ma reguły. Jednemu lepiej jak ma rodzinę... A drugiemu lepiej beż rodziny. A istnieje przecież też coś takiego jak samotność w związku....

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadza się. Reguły nie ma, jednak zjawisko istnieje i nabiera coraz bardziej "ciekawszego" wymiaru. Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  5. Samotność dla mnie to śmierć, dlatego nie jestem samotna... samotność to wybór mówią mi to lata doświadczeń i obserwacja ludzi, którzy twierdzą że są samotni..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Wszystko zależy od nas samych. Samotność też.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń