Polacy sami zwolnili się z myślenia

Pamiętam jak było za "komuny". Jak wtedy zachowywali się Polacy, czego oczekiwali i jak reagowali na wszelkie zmiany. Pamiętam też, że rzeczywistość była smutna, szara i biedna. Te brudne gdzieniegdzie ulice, poniszczone elewacje budynków, te kioski z piwem i żebracy siedzący np. na stopniach kościołów. Takie obrazki pamiętam z dzieciństwa i z lat młodzieńczych. Ale widziałam też ludzi  śmiejących się, wyglądających na zadowolonych. I pogodzonych z tym, że każda rzecz którą chcieli kupić, musiała być wystana w długich wielogodzinnych, czasami nawet nocnych kolejkach.

I wracali tacy potem szczęśliwi, że udało im się wystać pralkę, kawę, rzadko wtedy spotykane owoce, albo mięso. Nie zastanawiali się co będzie jutro. Jutro będzie dopiero jutro. Oni cieszyli się dzisiaj. Wtedy Polacy zaakceptowali taki stan rzeczy. Pogodzili się, że muszą żyć w takich właśnie warunkach. Żyli od jednej dostawy, do drugiej. Jeździli do rolników po jajka, mleko i inne produkty. Radzili sobie, każdy na swój sposób. Wielu z nas okazywało nawet coś w rodzaju wdzięczności za to, co dawała im władza. Wszyscy czekali cierpliwie, aż da więcej. Różnie z tym dawaniem było. Pamiętacie na pewno.

Przypomniał mi się na tę okoliczność kawał z tamtych czasów - siedzi chłop na schodkach przed domem, przez dłuższy czas, jakiś taki zamyślony, poważny. Podchodzi sąsiad i pyta, czemu on tak siedzi? Czekam, aż przyjdzie władza i naprawi mi dach domu, bo klepki odpadły - odpowiada chłop. Ten kawał symbolizuje ówczesne ludzkie myślenie, że władza jest od dawania. Wkroczyliśmy w XXI wiek i zasililiśmy swoją obecnością Unię Europejską. Polacy zachłysnęli się demokracją i wolnością, ilością i różnorodnością towarów w sklepach, możliwością podróżowania bez paszportów i innymi dobrami. 

Tak się zachłysnęli, że aż się w czterech literach poprzewracało. Kolejne pokolenia myślały, że będzie już tak do końca życia. Że o czymkolwiek zamarzą, kupią to bez problemu. Po prostu (z wyjątkami) zgłupieliśmy do cna. Gdy pytano maturzystów, skąd bierze się mleko, odpowiadali że ze sklepu. Przestaliśmy szanować to, co mamy. Zaczęliśmy oczekiwać czegoś więcej i... więcej! Od 2015 roku, nie kontrolowane rozdawnictwo przeszło wszelkie oczekiwania. A końca tego rozdawnictwa nie widać. Dzisiaj coraz więcej Polaków czeka jak ten chłop, że przyjdzie władza i... da.

Nikt z nich nie zastanawia się, skąd władza weźmie, by im dać. Nie wsłuchują się uważnie w propagandę, nie zwracają uwagi na, przekraczający wszelkie granice, populizm władzy, nie odróżniają już ziaren od plew. A po co? Wszystko przyjmują na... wiarę i to im wystarcza. No cóż, może się w głowach poprzewracać? MOŻE! Jeszcze jak. Jest tak jak za "komuny". Polak żył i nadal żyje dniem dzisiejszym. Sam zwolnił się z myślenia, co będzie jutro, pojutrze... za miesiąc, rok. Jutro, jak za "komuny", będzie dopiero jutro. Przyznam, że nie mogę na to patrzeć. 

Długo zastanawiałam się, czy taka postawa zależna jest od poziomu wykształcenia i doszłam do wniosku, że NIE. Wykształcenie nie ma tu nic do rzeczy. Nie ma nic do rzeczy, ponieważ Polacy bez względu na wykształcenie, zawsze tacy byli, są i póki co, będą. Nie potrafią niczego uszanować, ani cieszyć się tak po ludzku, życiem. Jak coś dobrego za długo trwa, zaraz to chrzanią. Jeden drugiemu podcinają skrzydła. Podcinają, bo... mogą. Nie doceniają niczego, bo wszystko im się należy. 

Nie wiem co musi się stać i co to miałoby być, by Polacy zmądrzeli, przejrzeli na oczy i by do ich szarych komórek wreszcie dotarła oczywista oczywistość, że nic za darmo nie ma, że za wszystko się płaci. Za wszystko. Stało się z nami coś okropnego. Polacy bardziej są związani ze swoimi populistycznymi partiami, niż  z krajem urodzenia.

Jesteśmy dzisiaj bardzo dziwnym ludzkim tworem, bardzo dziwną zbiorowością, bo zwartym narodem i jedną wspólnotą społeczną, to chyba już nie. Zbiorowością, osadzoną w wykreślonych granicach, podzieloną na plemiona, z byle powodu ostro skaczące sobie do gardeł. Tak to widzę. Dzisiejszych Polaków władza silnie uzależniła od tzw. 500+, od socjalu w szerokim tego słowa znaczeniu, który płynie w ich kierunku wartką strugą. Większość z nas stała się zakładnikami/więźniami tegoż socjalu. I wciąż wyciągamy ręce. Dobrowolnie. Świadomie. Bezkrytycznie.

Im bardziej się uzależniają, tym mniej myślą. Niejednokrotnie w ogóle nie myślą. Wychodzi, że polski rozum wyjechał na bardzo długi urlop i nie ma zamiaru wracać. 

PS - przyczyną powstania posta był ostatni występ kabaretu Neo-Nówka, komentarze na ten temat, radosna polityczna twórczość, takie czy inne reakcje Polaków. Ot taki polski grajdołek.

2 komentarze:

  1. Bardzo dobry tekst.
    A występ kabaretu rewelacyjny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Stokrotko! Rzeczywiście, występ na miarę czasów. Dowodem - burza w internecie i poza nim. A tekst - starałam się napisać to, co myślę. W końcu nie wytrzymałam, a jestem dość cierpliwa. Dziękuję bardzo... pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń