PRZYJACIÓŁKI od przedszkola (?)


Krótko mówiąc, nie miałam takiej przyjaciółki. Miałam koleżanki, nawet sporo, ale nie były to przyjaciółki. Zdarzyło się to dopiero w życiu dorosłym, gdy urodziły się dzieci. Nawiązałam bliższy kontakt z sąsiadką i tak już zostało. Były przerwy spowodowane samym życiem. Przeprowadzki związane ze zmianą grona towarzyskiego, dorastanie dzieci, rozwody, zmiany miejsc pracy i inne drobne "przeciwności", wpływające na trwanie przyjaźni z przerwami. Najważniejsze, że przerwy te nie wynikały z kłótni. Nie było między nami czegoś takiego, jak poważniejsza różnica zdań. Odwołując się do zdrowego rozsądku, pozostawałyśmy przy swoim, co nie przeszkadzało nam dalej się przyjaźnić.     

Na przykładzie koleżanek z podwórka, z perspektywy czasu, oceniam dzisiaj dzieciństwo jako cykl ciągłego nabywania lub zdobywania coraz to nowych umiejętności. Jedną z nich było nawiązywanie kontaktów, a potem ich utrzymywanie. Było też nabywanie umiejętności radzenia sobie z kłótniami z rówieśnikami w przedszkolu. Jak się dało. Od małego na ulubioną koleżankę z przedszkola mówiło się >przyjaciółka<. Gdy pojawiała się ta "trzecia", nie była przyjaciółką, a koleżanką. Tak to pamiętam. Nastolatki, poprzez swoje niektóre zachowania, bywają głupsze od kilkulatków. Ale to mija. Wiele z nich wyrasta na mądre życiowo kobiety. Wiele z nich, jako dorosłe kobiety, śmieje się potem ze swojej nastoletniej "głupoty". Ale pamięta ją. 


Wywołują z pamięci nastoletnią zazdrość, zabierającą radość, przygniatającą smutkiem i rozpaczą. Opowiadają jak sobie wtedy radziły, albo nie poradziły. Wiele z nich nosi żal do dzisiaj, bo uważają, że zostały skrzywdzone. Zazdrość zawsze była trudnym orzechem do zgryzienia. Jednak inaczej radzą sobie z nią małolaty, inaczej nastolatki, inaczej osoby dorosłe. Z sympatyzowaniem i z jego ciężarem, już w przedszkolu maluchy uczą się radzić. Konsekwencje tej nauki zauważamy w późniejszych latach ich życia. Niejednokrotnie zdarza się, że jako dorosłe osoby, swoje pretensje wyrażamy w dziecinny sposób, rodem jakby z przedszkola. Czy jest to naturalne? Czy ja wiem. Skoro to naturalne zachowanie, to dlaczego obrażają się? 

Albo coś takiego, jak przenoszenie swojej sympatii z jednej przyjaciółki na drugą koleżankę. Zaraz jest zazdrość i obrażanie. Jak u dorosłych. A przecież prawda jest taka, że z jedną przyjaciółką rozumiemy się w tych tematach, a w innych z inną koleżanką. Naturalne? Naturalne. Czy to coś złego? Nie. Świadczy to tylko o tym, że mamy większe grono znajomych, większe niż jedna przyjaciółka, która nie przestaje być naszą przyjaciółką tylko dlatego, że rozmawiam z innymi. Pewnie, że dobrze jest mieć dużą grupę przyjaciół... wróć... grupę dobrych znajomych. Bo uważam jednak, że przyjaciółkę od serca ma się jedną. Mam i ja. Mimo odległości zamieszkania, mimo przerw w komunikacji, czasami wieloletnich. Ale mam ją. 


I mimo tych przeciwności, nie robimy z tego problemu. Bo nie wydaje nam się, jak czasami małolatom czy nastolatkom, że przerwa w przyjaźni, następująca z jakichś powodów, jest oznaką jej końca. Tak nie jest. Jeśli nastąpiła, to tylko jest przerwą. Niczym więcej. Nie drażni mnie to, ani nie wpływa na jakiekolwiek zmiany w zachowaniu. Z reguły nastolatki z czasem z tego wyrastają. Na szczęście. Uczą się "obgadywać" temat, który obgadują dużo i bardzo szczerze. Uczą się nie obrażać i być cierpliwe w stosunku do swoich przyjaciół, w stosunku do siebie. Jak niektórzy dorośli. Piszę >niektórzy<, ponieważ wielu z dorosłych nie dorosło do wielu tematów. Nie dorosło, bo chyba nie chce dorosnąć. Prawda oczywista, że aż w oczy kole.

Słowem, mam jedną PRZYJACIÓŁKĘ. Wprawdzie nie od przedszkola, a znalezioną w życiu dorosłym, jednak PRZYJAŹŃ jest przyjaźnią bez względu na to, jaki ma czas i jakie ma początki. Trwa do dzisiaj. Jest nienaruszalna. Śmiało też mogę powiedzieć, że nasza przyjaźń przez lata docierała się, zmieniała swój kształt, zmieniała swój ciężar, aż stała się ostoją. Nie jakimś chwilowym przystankiem, a stałą przystanią. Myślę o tym dzisiaj w emocjach, dobrych emocjach, dziękując, że doświadczyłam i nadal jej doświadczam. Uczymy się całe życie wielu rzeczy. Doświadczamy całe życie wielu rzeczy. Jedne z nich odrzucamy inne pielęgnujemy.

 PRZYJAŹŃ JEST TĄ NIENARUSZALNĄ I ZAWSZE FUNDAMENTALNĄ.


Obraz: *Internet 

2 komentarze:

  1. Też nie mam przyjaciółki od przedszkola ale mam taką, którą poznałam mając 18 lat.I do dziś się przyjaźnimy. A jesteśmy z obie z tego samego rocznika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każdy na świecie ma taką wyjątkową osobę. Tak myślę...
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń