HISTORIA jedna z wielu


Zauważyła, że minęły tygodnie odkąd przeczytała pierwszego e-maila od niego. Przypomniała sobie jak szybko weszła w tę nieoczekiwaną znajomość i jak szybko i chętnie w niej ugrzęzła. Przypomniała sobie też jak ta znajomość wpłynęła na jej życie. Dotąd zrównoważona, szanująca pracę której oddała serce, podtrzymująca regularne spotkania towarzyskie, spełniająca swoje marzenia w miarę zdroworozsądkowo, słowem prowadząca normalne życie osoba, nagle stała się kimś, kogo nie rozumiało nawet najbliższe otoczenie. Nie potrafiła skupić się nawet na najprostszej czynności. Pracę zaczęła traktować niepoważnie. Spóźniała się na ważne spotkania. Na usprawiedliwienie zachowania odburkiwała coś niezrozumiale. 

Co się z nią stało? zastanawiało się grono znajomych i rodzina. A ona żyła jakby w innym świecie. Istniały tylko wiadomości od niego, które jej emocje podnosiły na nieznany poziom. Przez moment tylko tego chciała, reszta nie liczyła się. Była niezwykle podekscytowana i sama siebie tłumaczyła, że przecież w końcu należy się jej odrobina szczęścia. Nie mogła spokojnie spać. Nie mogła jeść. Schudła tak, że aż zmieniły się jej rysy twarzy. Było to niepokojące, ale nie zwracała uwagi na swój stan. Było niedobrze. Było coraz gorzej. Za późno teraz rozkminiać, czy aby nie za szybko wszystko się potoczyło? Teraz trzeba się ratować! Gdzieś w zakamarkach umysłu docierało to do niej, ale mgliście, jakby z oporem. 

Jednak ostatnie godziny tego niewytłumaczalnego stanu były a l a r m e m. W końcu poczuła, nie wie jak, ale poczuła, że tak dłużej nie wytrzyma. Poczuła, że fizycznie i emocjonalnie jest wrakiem. Sama ze sobą przeprowadzała monologi trwające nieraz do późnych godzin. Pytała sama siebie, jak to się stało, że twardo stąpająca po ziemi osoba dała wplątać się w coś takiego. Przypomniała sobie co on mówił na początku znajomości. Jakie stawiał argumenty, by ona trwała. Namawiał. Prosił o zaufanie. Obiecywał nie robić nic na siłę. Spokój i bezpieczeństwo. I czas. Obiecywał ten cholerny czas, który miał pokazać, że ich spotkanie dobrze rokowało na przyszłość. Ten czas miał pozwolić na to, by wszystko samo się toczyło w swoim tempie.

Poddała się. Poddała się temu. Poddała się jemu i tej jego szalonej miłości. Był jej ratunkiem przed szaleństwem po śmierci męża. Ukochanego i bardzo kochanego męża. To dzięki niemu uwierzyła, że po przeżyciu najwspanialszej miłości życia, może jeszcze kochać. Po kilku latach samotnej walki z żalem, wściekłością i bezsilnością, wpadła więc w objęcia nowego uczucia uważając, że oto właśnie jest ratowana. Pewnie, broniła się, ale coraz słabiej. On był cierpliwy, troskliwy, wyrozumiały. Potrafił pocieszać. Potrafił dobierać odpowiednie słowa. I przegrała chyba po to, by na resztę życia nie zostać samą. A obiecała sobie, że nikt już nie zastąpi jej jedynej miłości. 

Z powodu odpowiednio dobieranych słów, przegrała. Tak się czuła. Ale on starał się przedstawiać jej jako uczciwy człowiek, dbający nie tylko o swoje uczucia. Jest odpowiedzialny, żaden z niego egoista. Sam jest zdumiony tym, jak silnie dotknęła go strzała Amora. Jest zdumiony, bo nie wierzył w taką miłość. Jaką miłość? dopytywała. W tak piękną, bezinteresowną i czystą odpowiadał. Takiej miłości wcześniej nie doznał. Jest jej jeszcze wdzięczny, że pozwoliła na wzajemną szczerość. Że dopuściła go do siebie. Podziwiał ją za tę szczerość i jeszcze bardziej za to kochał. No i zaufała. Czuła się nawet szczęśliwa z powodu bliskości, oparcia i w ogóle z powodu wzajemnej ich relacji. Było pięknie i bezpiecznie.

​​Nagle przyszłość zaczęła się jawić jaśniej niż się tego spodziewała. Zaczęła się uśmiechać. Zaczęła nawet myśleć o dziecku. Ma prawo, pomyślała. Dzisiaj mu to powie. Powie mu o dziecku. Skoro się kochają, skoro tą miłością nikomu nie robią krzywdy, mogą założyć rodzinę. Jest okazja, by porozmawiać o tym. Wszak są jej urodziny. Trzydzieste. Skoro ona czuje, że to jej czas, to na pewno jest też i jego czas. Rzuciła okiem na przygotowany stół, na rodzinną zastawę, odziedziczoną po mamie, przestudiowała wzrokiem mieszkanko, czy wszystko w porządku i poszła się przebrać. W sukienkę od niego. Spodziewała się, że właśnie dzisiaj oświadczy się jej. Przemawiało za tym jego zachowanie. 

Kilka minut później usłyszała pukanie do drzwi. On. Gotowa, spojrzenie w lustro, uśmiech, otwiera drzwi i... uśmiech zamarł. Za drzwiami stał obcy człowiek z ogromnym bukietem jej ulubionych słoneczników i dołączonym listem. Acha, pomyślała, taki ma być początek urodzin. Przyjęła przesyłkę. Zamknęła drzwi za kurierem i usiadła w fotelu. Wygodnie. Przygotowywała samą siebie do lektury listu. Serce zabiło szybciej w oczekiwaniu na niespodziankę. Zaczęła czytać. Przeczytała raz. Przeczytała drugi. Trzeci. Czwarty. I wciąż nie wierzyła w to, co kryła zawartość listu. To jakaś koszmarna pomyłka. Tego nie mógł napisać on. On, którego słowa wciąż ma w pamięci. Słowa o uczciwości zamiarów, o miłości.

Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje. I za co? Za to, że ośmieliła się zaufać drugi raz?

"Wybacz mi, ale nie mogę tego dalej ciągnąć. Nie mogę, bo mam inne zobowiązania. Nie chcę, bo za daleko to zaszło, wymsknęło się poza plan. Tak będzie dla ciebie lepiej". Nawet słowo >ciebie< napisał z małej litery, gorzko się roześmiała. Dotarło. To nie był żart. Jak ktoś zrywa, nie jest to żartem. Tylko tyle? Tylko parę słów i... koniec. Nie ma wyjaśnienia. Nie ma jego fizycznej obecności. Żeby chociaż miał odwagę osobiście i prosto w twarz. Tchórz. Poczuła, że straciła właśnie coś cennego. Zaufanie do samej siebie. Kilka miłych słów obcego człowieka i zapomniała o ostrożności. Zwykłej przyziemnej ostrożności.

Oprzytomniała, wytarła łzy, poprawiła włosy i... usiadła do świątecznie zastawionego stołu. Nałożyła sobie porcję pysznego dania i w tej samej chwili poczuła jak bardzo jest głodna. Roześmiała się. Śmiała się długo i serdecznie. Śmiała się z siebie i z własnej głupoty. Po posiłku nalała szampana do niezwykle pięknego kieliszka i wypiła całość od razu. Oj jak dobrze. No cóż Kochana, czas wracać do normalności, do realnego życia. Bajki o prawdziwej miłości zostawiam kolejnym naiwnym. Pomyślała o innych oszukanych kobietach, które w chwili słabości zawierzają manipulantom. Zatem nie ona pierwsza i ostatnia. Kobiety takie już są, kochają i cierpią, ufają i przeżywają rozczarowania, mimo to wciąż gonią za uczuciem. 

Życie to same wybory, trafione i nietrafione. Najczęściej myślimy, że tym razem... to już na pewno. A ten pewny raz znowu okazuje się być pomyłką. Rzadko zdarza się prawdziwa spełniona miłość. Owszem, bywa, trwa latami mimo słońca i burz w związku. Częściej niestety kobiety trafiają na manipulantów realizujących własne cele. Za często. Mimo doświadczenia starszych, te młode muszą koniecznie spróbować, koniecznie sprawdzić na własnej skórze. Dlatego nie brakuje ofiar własnego mylnego osądu, nie brakuje tych niecierpliwych, które już od razu chcą się zakochać, chcą kochać i być kochane. To nic zdrożnego, jednak ostrożności nigdy za wiele, przestrzegają starsze i życiowo doświadczone koleżanki.


POST SCRIPTUM:

Po kilku tygodniach otrzymała list.

 On: Na początku było super, taki był plan. I ty byłaś super. Taka, jaką sobie wymyśliłem. Sama starałaś się taką być. Nie moja wina, że się zakochałaś. Przez to nie ogarniałaś całości. Wierzyłaś, że jestem ideałem. Nie zauważałaś wad. Ty, taka atrakcyjna, mądra, na wszystkim się znająca, nie zauważyłaś. Przytłaczałaś mnie. Ale i ja zlekceważyłem własne zasady. Tak, podobałaś mi się, ale ta twoja zaborczość drażniła mnie, denerwowała. Chciałem poprowadzić naszą znajomość po swojemu, tak, jak ja chciałem, nie tak jak ty chciałaś. Owszem, to egoizm, ale tylko na moich warunkach nasza relacja miała sens. Musiałaś wreszcie zrozumieć, że w tym związku ja rządzę. Nie zrozumiałaś. Zaczęłaś naciskać. Zaczęłaś żądać więcej i więcej. A ja nie miałem ochoty na więcej. Było dobrze tak jak było. Odchodzę, bo nie chcę rodziny, dzieci, małżeństwa. Żyłem solo i nadal chcę żyć solo. Sorry, ale taki już jestem. Pewnie nazwiesz mnie tchórzem, ale co mi tam. Powiem jedno, że gdybym chciał zmienić swoje życie, zrobiłbym to z tobą. Jesteś piękna, mądra i bardzo pociągająca, ale twój czas w moim życiu skończył się. Nie chcę cię bardziej skrzywdzić ani dawać nadziei, więc odchodzę. Nie widzę innego wyjścia".


Obraz: *Internet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz