Wczoraj tj. 14 września 2025 była niedziela, dla mnie mimo deszczu, była piękna. Ponieważ brałam udział w fantastycznej wycieczce rowerowej do Puszczy Bukowej niedaleko Szczecina. Organizator (Nature Trip) dokładnie wyjaśnił na czym miała polegać, co ze sobą wziąć i zwrócił uwagę na regulamin. Do miejsca spotkania na godzinę 11:00 dojechałam taksówką, a stamtąd już całą grupą 22 osób ruszyliśmy na przeciw przygodzie. Byłam najstarszą uczestniczką, a do tego na tle wypasionych mustangów rowerowych, mój BBF jawił się niczym mini kucyk. Gdy dotarło do mnie, że mogę nie dać rady dotrzymać tempa, już chciałam wracać do domu. Ale nie. Nie wróciłam. Nie po to jechałam 9,5 km, by zrezygnować.
Nie zraził mnie deszcz, nie zrażą mnie wypasione rowery. Tak sobie pomyślałam. I pojechaliśmy.
Było dwóch przewodników. Jeden na czele, drugi zamykał peleton, a ja razem z nim. Tak w razie "W", by nie plątać się pod kołami. Mój mały czarny BBF dawał radę. Nie plątał się innym uczestnikom pod kołami, nie zajeżdżał ścieżki, dzielnie dotrzymywał tempa. Cała trasa była zróżnicowana, jak to bywa w Puszczach. Raz asfalt, raz szuter, raz kamienie. Pod górę i z górki. Miejscami z powodu cały czas lejącego deszczu, mieliśmy do czynienia z kałużami i niestety z błotem. Zaliczyliśmy to błoto czym dopełniliśmy (ja i rower) aktu chrztu. Zaliczone. Mimo, że miałam przy sobie telefon, nie zrobiłam zdjęć samej trasy, bo bardzo byłam skupiona na jeździe.
Bezpieczeństwo przede wszystkim. Ale udawało mi się chociaż zerkać na lewo prawo.
Jadąc z prędkością 20-22 km nie za bardzo ma się okazję notować urodę każdego urokliwego metra tego miejsca. Będzie jednak jeszcze okazja, by tą samą trasą pojechać i utrwalić na zdjęciach i w pamięci to cudo. Nie sądziłam też, że poradzę sobie z własną równowagą na nierównościach. Przecież na prostej drodze idąc piechotą można się przewrócić, a co dopiero na nierównej leśnej ścieżce jadąc na rowerze. W pewnym momencie dojechaliśmy do miejscówki zwanej Winnica Jassa (Kołowo), gdzie degustacją win i kawą ugościł naszą grupę Pan właściciel z małżonką, która akurat tego dnia miała urodziny. Pięknie potem opowiadał nam o historii założenia Winnicy, o ciężkiej pracy i o ogromnej satysfakcji.
Było mnóstwo pytań, szczerego zainteresowania, śmiechu i zachwytu nad smakiem win.
Brakowało tylko ogniska, a było wydzielone miejsce. Następnym razem w bardziej sprzyjających warunkach. Za to pozwiedzaliśmy niemal całą okolicę. Jak okiem sięgnąć roztaczał się widok winorośli, szeregowo prowadzonych po 160 metrów każdy rząd. A potem kolejne 160 metrów i kolejne. Obszar po horyzont. Gdyby była słoneczna pogoda, obrazek byłby jeszcze piękniejszy. Nie zdajemy sobie sprawy, ile przyrodniczo cudownych miejsc jest obok nas. Wystarczy pokonać 30 km dowolnym pojazdem, i jest się z dala od miejskiego zgiełku. Puszcza mnie zauroczyła. Winnica mnie zauroczyła. Atmosfera w grupie mnie wręcz zachwyciła. Wiele osób widziało się pierwszy raz, a mimo to miałam wrażenie, jakbyśmy znali się od lat.
Ciekawe, że w takich grupach zainteresowań uczestnicy potrafią się tak pięknie komunikować.
Dzisiaj (poniedziałek 15.09), gdy piszę tego posta, jeszcze wierzyć mi się nie chce, że ta wspaniała rowerowa wycieczka wydarzyła się, że była moim udziałem. Nawet wam powiem, że mimo zmęczenia, czuję się wspaniale. Za tydzień kolejna impreza w Puszczy Wkrzańskiej, ale tym razem z ogniskiem. Byle tylko pogoda dopisała. I tym razem jadą całe rodziny. Dorośli i dzieci. I ze względu właśnie na dzieci, tempo będzie o wiele wolniejsze i więcej będzie przerw. Nie mogę się już doczekać, by zaliczyć kolejne wyzwanie. Bo dla mnie przejechanie na rowerze łącznie 50 km to wyzwanie właśnie. Przeżywam niesamowitą przygodę życia. Kiedyś zastanawiałam się, co będę robić na emeryturze. Teraz już wiem. I czuję, że żyję.
Usłyszałam, że Puszcza Bukowa pięknie prezentuje się o każdej porze roku. Nie omieszkam to sprawdzić. Jesień zaliczona.
PS - Mam kolejny cel, nauczyć się umieszczać na blogu swoje filmiki i zdjęcia z wycieczek. Już je robię, trzeba tylko je Wam pokazać.
Obraz: *Internet
Wspaniała przygoda! Czuć wysiłek, radość i zachwyt nad Puszczą Bukową. Twój mały rower to prawdziwy bohater wycieczki, świetnie poradził sobie z trudnościami na trasie i dystansem.
OdpowiedzUsuńImpreza w Puszczy Wkrzańskiej z ogniskiem zapowiada się wspaniale. Mam nadzieję, że pogoda dopisze i będzie magicznie. Już czuję atmosferę śmiechu, ogniska i leśnych przygód i czekam na relację.
Rzeczywiście było wspaniale. I popatrz tylko, deszcz padał i padał, a nas to nie zrażało. Nikt nie narzekał. Jechało się tak, jakby była wspaniała pogoda. A mój drobiazg był nawet chwalony, że daje tak znakomicie radę. Byłam dumna.
UsuńTeż mam nadzieję, że kolejna wycieczka będzie udana. Zapowiada się bardzo rodzinnie i z atrakcjami. Na pewno opowiem jak było.
Pozdrawiam Cię serdecznie Pani od Puszka...
Bardzo dzielna z Ciebie Dziewczyna! Ja bym z powodu deszczu na pewno nie pojechała na rowerową wycieczkę. Bo ja mam pewien feler - przebywanie na deszczu napawa mnie przerażeniem i odrazą, I, co dziwne - ja to mam od najmłodszych lat- tyle tylko, że wtedy jeśli mnie dosięgnął na dworze deszcz to darłam się i płakałam ile sił w płucach, a teraz to tylko po prostu wpadam w złość, gdy muszę przemieszczać się w czasie deszczu. I to bardzo miłe, że cała grupa była taka sympatyczna i kontaktowa. No to teraz czekam na kolejne sprawozdanie z rowerowej "wyrypy" i życzę Ci by to była tak samo udana wycieczka.
OdpowiedzUsuńDziękuję Droga Anabell. W innych okolicznościach chyba też zostałabym w domu, ale rower i wszystko co się z nim wiąże tak mnie ciągnie, że widzisz co z tego wychodzi, nawet w deszcz idę i jadę.
UsuńW Twoim przypadku może to jakaś deszczowa fobia. Każdy ma coś, czego nie lubi. A grupa była wspaniała. Dawno nie czułam czegoś podobnego przebywając z nimi razem. Kolejna wyrypa zapowiada się bardzo ciekawie. Mimo zmiany pogody i temperatur ma być ognisko, chyba, że będzie padać. Ze względu na dzieci przesuną wtedy imprezę na inny termin. Trzymam kciuki, żeby nie. I nie omieszkam pochwalić się jak było.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie... miłego dzioneczka...