Niestety przyszła pora, by oddać rower do Serwisu na kontrolne oględziny. Odstawiłam więc dzisiaj swojego smoka pod opiekę pana Tomka, który trochę się nad nim poznęca. Sprawdzi to i owo, nasmaruje co trzeba nasmarować, podkręci śrubki. Rower będzie pod jego opieką jeden dzień, czyli mam wolne od jeżdżenia. Zajmę się zatem wytyczaniem kolejnych tras przy pomocy mapy. To niezła zabawa. Zdumiewa mnie, jak można się przy tym nieźle bawić i przy okazji uczyć. Zawsze mówiłam, że żaden ze mnie harcerz. A mówiłam tak nie bez powodu. Orientacja w terenie jest dla mnie zagwostką, z którą od lat walczę, ale na spokojnie. Teraz o dziwo idzie mi coraz lepiej. Może dlatego, że chcę? Może.
Ale nie tylko zabawę z mapą mam w planach. Wymyśliłam wycieczkę, pieszą. Wybiorę jedną z wytyczonych tras rowerowych i przejdę się po niej spacerkiem. Planowany czas to kilka popołudniowych godzin. Przeznaczę je nie tylko na spacer, ale na obiad w terenie w restauracji, która akurat jest na trasie. Już się cieszę, nie tylko ze względu na kontakt z otoczeniem, ale ze względu na zmiany, jakie zachodzą w moim życiu. Te zmiany, to WYCHODZENIE Z DOMU. Codziennie. Coraz więcej czasu na to poświęcam, kosztem książek, które jeszcze kilka miesięcy temu wręcz pochłaniałam. Teraz rośnie stos tych nieprzeczytanych, a zięć tylko kiwa głową. Również lubi czytać i rozmawiać o książkach jak ja.
Zmiany, zmiany, zmiany. Szczególnie te na lepsze. W moim życiu to nie jakiś armagedon, ale mała rewolucja, zamieszanie, do którego można się przyzwyczaić, można je zaakceptować i niemal całkowicie zmienić swój tryb życia. Z kanapowca, którym przez chwilę byłam, na osobę aktywną. W pełni tego słowa znaczeniu. Śmieję się czasami z siebie, że wychodzę z domu przed południem, a wracam przed wieczorem. Jakbym wychodziła do pracy. Reszta obowiązków domowych została temu "nowemu" podporządkowana. I jest dobrze. Żadnych zakłóceń nie ma. I już myślę nad tym, jak będzie wyglądać mój dzień zimą. Wszak zmiana pory roku może mieć wpływ na przyzwyczajenia.
Ale nie martwię się, ponieważ jest wielu "zawodników", którzy uprawiają swoje sporty, jakie by one nie były, bez względu na porę roku. A po drugie bardzo lubię zimę i dobrze się z nią czuję. Kiedyś mówiłam, że gdybym miała okazję, to mieszkałabym w Laponii. Ze względu na aurę jaka tam właśnie panuje. Mam znajomą, która tak kocha słońce, że pół roku mieszka w Polsce, a pół roku w Hiszpanii. Może sobie na to pozwolić i jest szczęśliwa. Ja mam na odwrót. I chyba w nowym otoczeniu również byłabym szczęśliwa. W końcu po śniegu też można jeździć rowerem. Śmiałków nie brakuje. Teraz zrobię małą przerwę w pisaniu i... pójdę na ten spacer, o którym wyżej wspominałam.
Powrót i wrażenia. Leśna część parku o zachodzie słońca wygląda jak z bajki. Jestem trochę zmęczona. Dostałam w kość. Marszowy spacer to nie jazda na rowerze. Oj nie. Piszę "marszowy", bo starałam się iść żołnierskim krokiem. Z zachowaniem prawidłowej postawy, z utrzymywaniem równego oddechu. Wykonując kroki, stawiałam stopy "pięta palce", odpowiednio napinałam mięśnie nie tylko pośladków, co powodowało płynne poruszanie się i pracę wszystkich mięśni. Ważne też było zachowanie równego tempa. I tak przez kilka godzin z krótkimi przerwami, wskazanymi przez zdrowy rozsądek. Miałam wodę i przekąski. Miałam wszechobecny tlen do dyspozycji i piękno Natury. Wszystko razem zadziałało koncertowo.
Umysł dostał swoje i organizm dostał swoje. Zdrowe ciało zdrowy duch.
Ponieważ jak wiecie, zasady jakiegokolwiek ruchu nie stanowią dla mnie tajemnicy, bo tym zajmowałam się zawodowo, nie było mi trudno zaopiekować się sobą pod kątem pracy nad ogólną kondycją. Spacer potraktowany jako trening każdemu się przydaje. Kiedyś drwiono ze spacerów. Nie traktowano jako dyscypliny sportowej. A jest nią. Chociażby dla seniorów, dla osób cierpiących na trudność w poruszaniu się. Spacer to jedno wielkie z d r o w i e, bezcenne. I na szczęście coraz więcej Polaków to dzisiaj rozumie. A rowerzystów ilu dzisiaj widziałam, nie widziałam za moich czasów. Bo rower nie był tak popularny jak jest dzisiaj. Ludzie potrafią jeździć nawet późnym wieczorem.
Nie siedzą w domach przed telewizorami, tylko wychodzą do parków pobiegać, pojeździć, pospacerować. Coś wspaniałego. I jestem jedną z nich. Buduje mnie to i motywuje. Namawiam do regularnych spacerów. Namawiam do aktywnego stylu życia. Każdego. Bo RUCH to ZDROWIE, RUCH to ŻYCIE. Jest już 20:15, za oknem ciemno, kończę więc pisać, bo znowu się rozgadałam.
Obraz: *Internet
To ja tylko dodam, że ruch - jego intensywność i sposób uprawiania musi być dobrze dopasowany do wieku i stanu zdrowia. Zwłaszcza u osób, które ukończyły 60 lat. I nieźle jest omówić wpierw swe plany z....lekarzem geriatrą, gdy się owe 60 wiosenek ukończy.
OdpowiedzUsuńTo ja tylko odpowiem, że to prawda. W moim przypadku mam kontakt ze swoim lekarzem, który ze względu na moje dolegliwości, przez dłuższy czas zabraniał mi pewnych aktywności. Pozostał tylko spacer. Ale jakieś cztery miesiące temu wyraził zgodę na "coś więcej" i padło na rower. Dlatego między innymi tak cieszę się, że w ramach rozsądku, pokonując pewne ograniczenia, mogę włóczyć się rowerem po okolicy. Wiesz, nawet gdybym pozwoliła sobie na jakieś ekscesy, to sam organizm szybko by się zbuntował. A tak, jeżdżę spokojnie, bez pospiechu, z uwagą i z małymi przerwami. Przecież to nie wyścig, prawda? A wycieczki planuję tak, by nie było żadnych zakłóceń w dbaniu o zdrowie.
UsuńPozdrawiam Cię bardzo serdecznie... dziękuję za troskę...
Co za wspaniała przemiana! Twoja radość z ruchu i odkrywania nowych tras jest zaraźliwa. Pięknie opisujesz każdy krok, każdy oddech, a spacer staje się prawdziwym treningiem dla ciała i umysłu. I oczywiście, sprawny rower to bezpieczny rower. Dobrze, że Twój smok jest w dobrych rękach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.