Tak jak przy kupnie pierwszego w życiu komputera wiedziałam, że ma to być laptop, tak przy kupnie roweru wiedziałam, że ma być to elektryk, a raczej rower wspomagany elektrycznie. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale do tej pory jakiekolwiek podejmowałam tego typu decyzje, sprawdzały się potem. Dzisiaj po latach użytkowania powiem, że w życiu nie zamieniłabym laptopa na komputer stacjonarny, a po dwumiesięcznym użytkowaniu mojego e-BBF, nie zamieniłabym go na rower analogowy. Tak się teraz mówi - analogowy. Słowem, jestem bardzo zadowolona z wyboru. Ale to ja. Gdy rozmawiam z innymi osobami na temat elektryków, mówią różnie. Sądzę, że kierują się swoimi kryteriami. W końcu co człowiek, to inne potrzeby.
Żeby był to akurat elektryk, a nie inny rower, zanim go kupiłam, bardzo dużo czytałam o nim w internecie i zadawałam pytania panom w różnych sklepach rowerowych. Zdobywałam wiedzę, a wraz z nią rosło moje przekonanie i zdecydowanie. Przecież jestem seniorką, moja kondycja nie jest już taka jak za młodu, zatem potrzebuję wspomagania. Oprócz zbudowania na nowo kondycji po doświadczeniach covidowych, innym jeszcze powodem była np. chęć dłuższej obecności na zewnątrz. Nie tylko potrzeba uczestniczenia w życiu społecznym, ale też korzystania z dobrodziejstw natury. Takie przyjemne z pożytecznym. Niby jeżdżę solo, ale jestem również jedną z wielu uczestników tej "zabawy".
Jedni spacerują, inni poruszają się na swoich pojazdach, a ja mam elektryka.
Fama głosi, że elektryki są tylko dla słabeuszy i dla seniorów. Ale wiecie, już trochę jeżdżę na swoim i widuję od czasu do czasu młodszych rowerzystów też na elektrykach. Musimy pamiętać, że zaletą takiego roweru jest to, że możemy się na nim wygodnie przemieszczać po mieście i poza miastem. Wspomnę o walorach użytkowych takiego wehikułu, które w wielu przypadkach przewyższają walory poruszania się samochodem. Mimo swoich wad, wszak nie jest idealnym pojazdem, to jednak rower bardzo ułatwia życie. Ponieważ na rynku jest dużo różnych firm rowerowych, każdy zawsze znajduje coś dla siebie. Są też do wyboru skutery i motorynki, ale te pojazdy mają zezwolenie na poruszanie się po mieście z prędkością powyżej 25 km.
Mały kłopocik w tym, że obowiązkowo trzeba taki pojazd zarejestrować, jak samochód. Wspólny mianownik dla wszystkich tych maszyn, to dwa koła, zatem dla wielbicieli jednośladów wybór jest szeroki. Nie zapominajmy, że definicja roweru i jego użytkowanie jest określona paragrafami, do których mamy obowiązek się stosować. Jaki w Polsce użytkownicy rowerów mają stosunek do przepisów, sami widzimy. Zatem jeżdżę spokojnie, pilnuję prawej strony, na razie jeszcze przechodzę przez jezdnię na czerwonym (większość przejeżdża), uważam na przechodniów, trzymam się wyłącznie tras rowerowych, albo wyznaczonych dla rowerów "tasiemek". Nie przekroczyłam jeszcze prędkości 20 km choćby dlatego, że delektuję się samą jazdą.
To też jedna z tych ważnych decyzji, które czasami, w sytuacjach podbramkowych, mają decydujące znaczenie. Lepiej unikać kolizji czy wypadków, niż ponosić konsekwencje złych wyborów. Piszę o tym, ponieważ właśnie dzisiaj jadąc swoim tempem do parku, zauważyłam karetkę pogotowia, obok której ratownicy udzielali pomocy rowerzyście. Nie wiem co zaszło, ale chyba coś poważnego, ponieważ umieszczono rowerzystę w karetce i ta na sygnale odjechała. Na pewno do szpitala. Od razu to na mnie zadziałało. Zaczęłam wolniej i uważniej jechać. Jakoś tak mam, że widok karetki robi na mnie wrażenie. A jak wszyscy wiemy, rowerzystów na drogach przybywa. Robi się tłoczniej, a w związku z tym, mniej miejsca dla wszystkich.
Wracając do tematu elektryków. Bardzo pomocna to maszyna, gdy chcę załatwić parę spraw. Kiedyś poruszałam się taksówkami, albo chodziłam pieszo. Jednak taksówka to droga inwestycja, a znowu poruszając się piechotą, więcej czasu zajmowało mi załatwianie spraw. I tak mijały lata. Obecność roweru w moim życiu zmieniła bardzo wiele. Nie tylko jest przyjemnością i radością, ale wspaniałym pomocnikiem. No i w razie "parkingowania" nie zajmuje zbyt dużo miejsca. Zawsze znajdzie się jakiś metr kwadratowy by go postawić np. przy sklepie, przychodni, czy urzędzie. Ponieważ każda z nas ma sporo spraw do załatwienia na mieście, również i ja tak mam, to ważną rzeczą jest, czy w ogóle lubimy jeździć na rowerze.
To naprawdę ważny szczegół. Odkryłam, że bardzo lubię przemieszczać się po mieście swoim elektrykiem, załatwiać sprawy, cieszyć się wolnością, jakkolwiek to brzmi. Jest jeszcze fakt, że seniorzy posiadający rowery, potrafią je w rozsądny sposób wykorzystywać. Z drugiej strony jasne jest jak słońce, że jeżeli ktoś nie lubi jeździć rowerem, nie da się namówić na jego kupno. Czy miałby to być analogowy/zwykły rower, czy elektryk. Jeżeli się nie lubi, to znaczy, że nie ma się nawet odrobiny chęci ani pasji, by choćby w deszcz, albo w zimie wyjechać na przejażdżkę. Ja i mój BBF już zdążyliśmy zaliczyć deszcz. Wiecie jak przyjemną jest jazda na rowerze w deszczu? Wcześniej nie wiedziałam. Teraz już wiem.
Dzisiaj (niedziela 10 sierpnia) wybrałam się kolejny raz do ulubionego parku i trafiłam na fantastyczny Jarmark. Okazało się, że Górale zjechali nad morze. Przyznam, że nie wiedziałam o tym wydarzeniu, więc ochoczo ruszyłam ku stoiskom. Czego tam nie było. Korzystając z okazji kupiłam sobie (co zawsze na Jarmarku robię) dwa większe oscypki. Uwielbiam. Kombinowane kanapeczki, gdzie głównym aktorem jest oscypek, to delikates dla mojego podniebienia. Nigdy nie mogę się nimi najeść. Dlatego sobie ich nie odmawiam, gdy na Jarmarku zobaczę serowe stoisko z Zakopanego. Napatrzyłam się też na wyroby/rękodzieła góralskie. Piękna robota. Oczopląsu dostałam, więc odjechałam.
Szkoda tylko, że tego typu imprezy odbywają się raz do roku. I wiecie, przypomniało mi to moje dzieciństwo.
Czas spędzony u Babci, mimo że tak odległy, to jednak wciąż jest miłym wspomnieniem. To latanie na bosaka, wyprawa do lasu na grzyby, zabawy z tamtejszymi dzieciakami, kończyny z bąblami od pokrzyw, berek w zbożu, albo ciuciubabka na polu wśród ogromnych głów kapust. Moja Babcia kontraktowała kapustę, mak i włoskie orzechy. I ta czysta zimna woda ze studni. Tak, mam co wspominać. Jestem dzisiaj bogata we wspomnienia, sama będąc Babcią. Babcią jeżdżącą na swoim elektryku. Mój wnuk nie może się nadziwić i mówi, że jestem odważna. Fajnie jest widzieć w oczach dziecka podziw dla siebie. Takich miłych chwil mamy sporo na wspólnym koncie. On kiedyś też będzie miał swoje wspomnienia.
PS - już dwa razy wybraliśmy się na rowerową wycieczkę. Młody był przewodnikiem. Było bardzo przyjemnie.
Obraz: *Internet
W pełni Cię rozumiem - ja tak miałam z samochodami - sama z siebie się śmiałam, że mam tyłek przyklejony do miejsca za kierownicą. Gdy ze względów oszczędnościowych i wiekowych zdecydowaliśmy się w końcu na jeden samochód- bardzo boleśnie to przeżyłam, a rozstanie z moim UNO było szalenie bolesne i okupione łzami. Szerokich i wygodnych ścieżek rowerowych Ci życzę!!!!
OdpowiedzUsuńNo właśnie moja Droga, jak lubi się być kierowcą, nie inaczej jest z jazdą na rowerze. Lubimy to robić dla samej JAZDY. Prawda? Przynajmniej ja tak sobie to tłumaczę. Miałam w życiu trzy samochody, a rower tak naprawdę mój własny, to pierwszy raz. Dlatego tak się z niego cieszę. Dziękuję Ci za wizytę i...
Usuń... pozdrawiam bardzo serdecznie...
Pięknie się czyta taką historię. Od mądrego, przemyślanego wyboru aż po codzienną radość z jazdy.
OdpowiedzUsuńElektryk to naprawdę świetny towarzysz, szczególnie kiedy chce się łączyć przyjemne z pożytecznym, oszczędzać siły, a jednocześnie czuć wiatr we włosach.
Wspomnienia z dzieciństwa pachną świeżą kapustą, lasem i studzienną wodą. To wspaniale, że wnuk widzi w Tobie odwagę i czerpie z tego inspirację. Takie obrazy zostają w sercu na całe życie.
Pozdrawiam i życzę nieustającej radości z rowerowania.
Dziękuję. No tak, mądrość wyboru nabywa się z upływem lat. Potem można się już tylko bawić np. jazdą na rowerze. Czymkolwiek. Ważne, by lubić to, co się robi. Ten wiatr we włosach podoba mi się. A wspomnienia z dzieciństwa na pewno każdy ma cudowne. Jestem na etapie niekończącej się radości.
UsuńPozdrawiam bardzo serdecznie...
Świetna historia! Rower analogowy? Nie miałam pojęcia że tak się na nie teraz mówi...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie 🙂
Dziękuję. Tak... analogowy. Też się zdziwiłam, myślałam, że mowa o jakimś nowym rodzaju roweru, ale chodzi o tradycyjny jaki znamy. To chyba taka nowomowa.
UsuńPozdrawiam serdecznie...