"Narzekałem, że nie mam butów, dopóki nie spotkałem człowieka, który nie miał stóp"
- James Matthew Barrie
Moje rowerowe przejażdżki i wycieczki stały się nad wyraz przyjemną rutyną. Zaglądam w miejsca, które kolejny raz jakby odkrywam na nowo. Poznaję kolejny raz ich historię, podziwiam urodę i kolejny raz doceniam pracę różnych miejskich Stowarzyszeń działających na rzecz tych miejsc. Spotykam turystów i jednodniowych wycieczkowiczów i widzę ich zainteresowanie miejscem, wiedzą i historią. Poza tym spędzając czas na rowerowym siodełku, porównuję ten czas do życia. Zanim zapanowałam nad własną równowagą, zanim poznałam się bliżej z samą maszyną, uczyłam się zasad użytkowych, które pomagały pokonywać pierwsze nieśmiałe kroki. To tak, jak dziecko, by chodzić, zaczyna od raczkowania. Powoli krok po kroku, jeżdżąc, ośmielałam się na coraz więcej.
Odnoszę wrażenie, że z życiem jest podobnie. Mimo, że rodzice spełniali swoją rolę, że szkoła spełniała swoją rolę, życie zdało egzamin chyba najlepiej. Bo nauczyło mnie tego, czego nie nauczyli rodzice i nauczyciele. Z rodzicami różnie bywa. Bywają mniej lub bardziej zaangażowani w wychowywanie dzieci, a nauczyciele wykonują swój zawód z mniejszą lub większą pasją. Bywało, że nie każdemu z nich w równym stopniu zależało, by przygotować mnie do życia w szerszym zakresie i lepiej, niż wymagała tego ustawa. Chłonęłam więc wiedzę znajdującą się w podręcznikach, niezbędną do dalszej edukacji. Jak trzeba było to kułam regułki, nie za bardzo chętnie.
Płynnie zdawałam do następnej klasy zdobywając ograniczoną jednak wiedzą. Ograniczoną, bo próżno było szukać w szkolnych książkach czegokolwiek o życiu. Rodzice, żeby nie wiem jak się starali, nie byli w stanie nauczyć wszystkiego. Tak już bowiem jest, że dziecko wychodząc z domu zaczyna życie na własny rachunek. Popełnia własne błędy i uczy się na nich. Czasy mojej młodości i czasy współczesnej młodzieży to wielka różnica. By zdobyć wiedzę, ja latałam do Czytelni, dzisiaj młodzież korzysta z internetu, w którym znajduje wszystko. Dosłownie. To co jest potrzebne i to, co jest zupełnie zbędne. Internet to jeden wielki chaotyczny miszmasz, mieszający młodzieży w głowach.
Ja czytałam, wręcz pochłaniałam książki, dzisiaj z powodu internetu czytelność polskiej młodzieży zatrważająco spadła. Nie pomagają media społecznościowe. Jedni chwalą ten stan rzeczy, inni np. jak ja, podchodzą sceptycznie. Przyznać jednak muszę, że dzięki internetowi mamy w zasięgu ręki dziedziny nas interesujące. Mimo że korzystam, to jednak nadal kocham czytać książkę drukowaną. I rozumiem, że są inne czasy, że postęp technologiczny, że rozwój cywilizacyjny. Rozumiejąc to, korzystam póki mogę i poszerzam swoją wiedzę o tę jej część, która za moich czasów nie była dostępna. Czyli co? Uczę się dalej. Czy zatem moje czasy były dla mnie bardziej korzystne pod względem nauki życia?
Pytam, ponieważ dzisiejsza młodzież siedząca na okrągło z nosem w internecie jeszcze nie wie, jaką szkołą stanie się dla niej samo życie. Wszystko przed nimi. Okaże się, jaką jazdą bez trzymanki staje się droga życiowa, jaką niezwykłą przygodą. Będą wzloty i upadki. Sukcesy i porażki. Będzie konieczność wyciągania wniosków, odkrywania wartości, stawiania priorytetów. Będzie wzorowanie się na bohaterach/idolach, będzie strach, ból i łzy. Będzie coraz szersze otwieranie oczu. Będzie zdobywanie doświadczenia. Będzie też uczenie się życia poprzez obserwację, poprzez odrzucanie plew od ziarna, będą szły jedne życiowe lekcje za drugimi, będzie zdobywanie umiejętności z ich korzystania.
Nie na darmo mówi się, że człowiek uczy się całe życie. Coś w tym jest, prawda? Każdy do swojej prawdy dojdzie prędzej czy później, jednak nie każdy z niej skorzysta. Ja już wiem jak z tym jest. Nasze wybory są różne, tak jak nasze charaktery, z którymi w różny sposób sobie radzimy. To jak z jazdą na rowerze. Jednym nauka udaje się szybko, inni potrzebują więcej czasu, by dowiedzieć się, co to jest zachowanie równowagi. Wiele lat upłynęło zanim załapałam, że należy doceniać życiowe lekcje. Inaczej życie przecieka nam przez palce, a to co jest ważne mniej interesuje. Życie przez to staje się na nasze własne życzenie jałowe, a my wegetujemy. Nauczyłam się zwracać uwagę na WAŻNOŚCI. Nauczyłam się doceniać NIEZWYKŁOŚĆ ŻYCIA.
Nauczyłam się pielęgnować drobiazgi, co dzisiaj ma dla mnie ogromne znaczenie. Przez to wszystko nie stałam i nie stoję w miejscu. Czytam, pytam, obserwuję, rozwijam się. Nie odbieram życia jako przetrwania, tylko w nim na swój sposób uczestniczę. Postawiłam na priorytety - rodzina, praca, spokój. Postawiłam na miłość, bo daje szczęście. Postawiłam na zdrowy rozsądek, bo tłumaczy mi, że gdzieś na świecie jest ktoś, kto ma gorzej ode mnie. Postawiłam na życie, bo nauczyło mnie, jak omijać przeszkody. Dostałam w zamian wewnętrzny spokój, zdolność selekcjonowania co dobre a co złe, umiejętność koncentracji na własnych sprawach, tych dobrych i tych przykrych.
Zyskałam lepsze samopoczucie i zrozumiałam, że nie jestem w stanie skupić się na wszystkim. Nikt nie jest w stanie. Mówiąc symbolicznie - musiałam bardzo zmarznąć, by docenić ciepło. Tłumaczyć to sobie, można dowolnie. Ale naprawdę musisz zmarznąć, by dotarło do Ciebie, co znaczy ciepło. Nauczyłam się kontroli nad sobą i nauczyłam się słowa >przepraszam<. Do dzisiaj pracuję nad strachem, nad wyborem i nad doborem odpowiednich osób obok mnie. Wciąż uczę się być asertywną. Ćwiczę uważność odnośnie zdrowia. Bo bez dobrej ogólnej kondycji, wszystko inne nie ma znaczenia. Wciąż uczę się cierpliwości, co jest dla mnie trudne, bo siedzi we mnie raptus. Z tymi moimi zaletami i wadami, akceptuję siebie i wszechświat.
Wiem, że nie byłam i nie jestem doskonała, i wiem jeszcze, że człowiek ze swoim takim a nie innym charakterem jest do zaakceptowania takim, jakim jest. Nie ma po co udawać, że jest inaczej, bo przez to nie stanę się lepszą. Zostanę jaką jestem. Potrafię poprosić, przeprosić, podziękować, używać słowa tak by nie ranić, wzbogacać własne życie. I taką siebie lubię. Wiem, że już się nie zmienię, ale wiem, że nadal będę się uczyć. To jest mój cel, do którego będę dążyć cierpliwie i spokojnie. Nie rozliczam się z tego, czego jeszcze nie zrobiłam. Jak będzie trzeba to to zrobię. Nie ma pośpiechu.
Wiem dobrze, że bez względu na to, czego dziś chcę jedno jest pewne, czas płynie dalej. Rzeczywistość jest taka, że mnie przybywa lat, a mój wnuk dorasta. My wszyscy, młodzi i starzy, nie powinniśmy pozwolić, by życie przeszło obok Nas. Tego nauczyło mnie życie.
Obraz: *Internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz