TO SIĘ NIE UDA


Obserwując od lat polską scenę polityczną, zauważam brak zmian na tak zwane obiecane "lepsze". Dalej nie ma tak długo oczekiwanej stabilności, stabilności pod każdym względem. Trudno w Polsce doczekać się tego, by wreszcie znikła bylejakość, która w zasadzie dawno już wrosła w nasze DNA i ten jakże znamienny brak odpowiedzialności za wszystko. Dosłownie, za wszystko. Mówiąc, że ryba śmierdzi od głowy, potwierdzamy tylko stan faktyczny. Potwierdzamy i nic z tym nie robimy. Świadczy o tym zalew afer, jakie toczyły i nadal toczą nasze państwo. Afer nie wyjaśnionych, albo umorzonych, albo ledwo tkniętych przez organa śledcze, prokuratorskie i sądowe. Afer było i wciąż jest tyle, że społeczeństwo polskie już zdążyło się do nich przyzwyczaiło.

Społeczeństwo polskie znieczuliło się na nie. Ba, myślę, że dla wielu dzień w Polsce bez afery, to dzień stracony. Każdego dnia dostajemy na to niezbite dowody. Podobno tych afer, których generatorem było szczególnie państwo PiS, jest już ponad 1 300. 1 300... . I wciąż na światło dzienne wychodzą kolejne. I co ciekawe, na połowie narodu polskiego nie robi ten fakt wrażenia. Nie robi, bo chociaż kradli, to się trochę dzielili. I tyle. Tyle wystarczyło, by zaćmić ludzkie umysły, by znieczulić naród na tyle, by tolerował hucpę smoleńską, by nie reagował na tragedię pandemii (o której już zapomniano). Nie robią na Polakach wrażenia np. kardynalne błędy wojska, a raczej generałów i ministrów. 

Nie robi wrażenia wydawanie miliardów przez polityków na elektrownię atomową, której budowa jakimś dziwnym trafem w końcu nie doszła do skutku. Słaby wydźwięk na opinii publicznej miała historia wyborów kopertowych, lekceważenie przez polityków procedur i lansowanie przez nich bylejakości, łamanie każdego dnia przepisów, nonszalanckie podchodzenie do Prawa przez prawie każdego Polaka.  Nie odcisnęła na politykach swojego piętna ani tragedia smoleńska, ani tragedia śmigłowca, który rozbił się przed laty z polskimi generałami na pokładzie. Rozbił się, bo skąd inąd dorosłych wydawało się ludzi, zgubiła zwyczajna głupota i brak wyobraźni. 

Nie wyciągnięto z tych lekcji żadnych wniosków. Żadnych wniosków. Historia wciąż się powtarza i niczego nas nie uczy. Bidula trafiła na twardy i oporny grunt. Głupota i brak wyobraźni wciąż mają się u nas dobrze. Tyle się nagadano na ten temat, napisano tyle mądrych artykułów. I nic. Religia smoleńska żyje, Macierewicz kwitnący, zwolennicy PiS zadowoleni i nadal lojalni. Aż dziw bierze. Niestety, wciąż w narodzie brakuje jakiejkolwiek refleksji. Politycy obojętnie z jakiej formacji, popełniają wciąż te same błędy. Dorwawszy się do władzy, bardziej zajmują się własnymi interesami niż interesami Polaków. Każda administracja, od najmniejszego sołectwa po ministerstwo, traktuje swoje poletko jak własne.

Dla samych Polaków nie wynika z tego nic dobrego. Jakim więc cudem ten WÓZ wciąż się toczy? Jakim cudem nasze PAŃSTWO wciąż się trzyma? A przecież jak swego czasu wyjaśniał minister Sienkiewicz - "Państwo jest całością, a nie fragmentami. To, na co cierpi wiele państwowości, w różnym stopniu oczywiście, polega na tym, że każdy z ministrów, każda administracja danego ministerstwa reprezentuje swoje własne interesy bardziej niż ogółu. Czyli państwa właśnie. A dobra polityka powinna polegać na tym, że interes państwa jest realizowany poprzez wiele różnych instrumentów". Czysta prawda wynikająca chociażby z polskiej Konstytucji. Łatwo o tym czytać, łatwo pisać, trudniej wprowadzić w czyn.

Na pogłębienie się i na zakorzenienie się w nas tego zjawiska (bylejakość, niedasizm, brak odpowiedzialności, znieczulica) miały przemożny wpływ ośmioletnie rządy PiS. Taki, że zamiast obiecanej dobrej zmiany, poczęstowano Polaków mentalną stagnacją. Do wręcz nadnormatywnego stopnia. Utknęliśmy w tym swoim dziwacznym mentalu i tkwimy, bo tak jest nam wygodnie, bo czujemy się w nim bezpiecznie. Sami jesteśmy sobie winni. Część z nas, bo uwierzyła w pisowską propagandę, a część z nas, bo nic z tym nie robiła. Każda ze stron ukryła się w swoim mateczniku i udawała że jej nie ma, wmawiała sobie, że jej to nie dotyczy. A przecież polityka dotyczy każdego z nas. Bezpośrednio.

Czy kiedykolwiek jakakolwiek ekipa rządowa doprowadziła do konkretnych i stabilnych zmian? Czy kiedykolwiek polscy politycy rządzili zgodnie z literą Prawa? NIE! Albo, jak poprzednia władza, prowadzili interesy z cichociemnym handlarzem bronią, albo umieszczali swoich pociotków na intratnych posadkach, albo generowali kolejne afery, na których państwo traciło miliardy. W mediach nie ma mowy o ochronie zdrowia Polaków, nie słyszymy o skutecznym wprowadzaniu zmian takich, by żyło się nam lepiej. Mowa tylko o aferach, o tym, co kto komu powiedział, jak go zwyzywał i co mu zrobi gdy ponownie dojdzie do władzy. Taki obrazek do nas dociera każdego dnia. Żal za serce ściska.

Żadna afera, nawet ta o największym ciężarze, nie zmusiła Polaków do zmiany myślenia. Szczególnie zwolenników PiS. Skoro tak, to rodzi się pytanie - czy cokolwiek wpłynie na nasz ogląd sytuacji w jakiej się znajdujemy? Czy ktoś pamięta jeszcze zabójstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza i to, jak do niego doszło? Zanurzyliśmy się w hejcie i taplamy się w nim bez końca. Bezdusznie i bezmyślnie. Czy od tamtego wydarzenia przyszło komuś do głowy, by coś z tym hejtem zrobić? By skutecznie przeciw niemu zareagować? Niestety jest tak, że bylejakość, znieczulica, niedasizm, odporność na zło, stały się normą w publicznym życiu. Chyba już nieodwracalną. Jest źle. Jest z nami bardzo źle. 

Nie obchodzi nas, w jakim stanie zostawimy ten świat naszym wnukom. Nie obchodzi nas, że nasze wnuki odziedziczą po nas wszystko to, co najgorsze. Dzisiaj nie przejmujemy się przyszłą katastrofą klimatyczną, na którą zdane są kolejne pokolenia. Nie przejmujemy się, że jest nas w Polsce coraz mniej. Od hejtowania nie przybędzie nam żłobków, przedszkoli i nie rozwiążemy palących problemów. Ale za to niektórzy z nas będą czuć się lepiej. Bo komuś dowalili, a co. Nie przyjdzie takim do głowy, że skutki złych rządów dotkną również ich samych. Widać, że na wyobraźnię zabrakło już miejsca. Doszło do tego, że politycy nawet nie udają już, że rządzą. Bo to co robią, w końcu trudno nazwać rządzeniem.

A nie rządzą państwem, ponieważ tego nie potrafią robić. 

Politycy wypaczyli system, zepsuli Prawo. Już otwarcie zajmują się tylko sobą. Za naszym przyzwoleniem. Niestety. Pogarsza się stan państwa, społeczeństwa, gospodarki, ekonomii, finansów i.t.p. I nikogo to nie obchodzi. Pełno wokół wymądrzających się tzw. ekspertów od wszystkiego. Pełno krytykantów. Brak rozwiązań i odpowiedzi. Króluje populizm ile wlezie i wiara, że jakoś to będzie. Żyjemy obok siebie jakby w dwóch światach - politycy w swoim, społeczeństwo w swoim. Władza udaje, że coś chce zrobić, ale tylko pogarsza sytuację. Czy te wszystkie partie polityczne mają jeszcze jakiś sens? Czy polityka ma sens?

 Doszliśmy do ściany i tylko należy zapytać, czy TU i TERAZ dostosować się i dalej siłą inercji brnąć w nieznane mając cichą nadzieję na lepsze jutro? A może jest jeszcze nadzieja, że nasi następcy będą potrafili wymusić na politykach przeprowadzenie życiowych reform, bo my tego nie zrobiliśmy? Oby nie popełniali naszych błędów zaniechania. Oby ze swoich błędów wyciągali wnioski, oby się na nich uczyli. Oby radzili sobie lepiej od nas. 

Ot taka to powyżej moja garść refleksji tuż przed wyborami na urząd Prezydenta Rzeczpospolitej.


Obraz: *Internet 

6 komentarzy:

  1. Doszliśmy do ściany... więc teraz to tylko głową walić w tę ścianę...
    A może jednak się ockniemy i zaczniemy myśleć???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może się ockniemy Stokrotko... może... myślę że tylko wtedy, gdy spotka nas coś naprawdę bardzo złego. Dopiero wtedy. My Polacy tak już mamy, reagujemy, gdy jest już za późno.
      Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie...

      Usuń
  2. Będzie ciekawie. Dwóch na podium jednakowi . Dalej robi się ciekawie co jest bez znaczenia bo przecież ważne kto liczy głosy a nie kto i jak głosuje. Skoro wszędzie robi się jak za Stalina to i to wróci na tamte tory. Dobrze ,że mam gdzie wyjechać. NKloszard

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, robi się coraz gorzej i martwię się o frekwencję wyborczą. Nie rozumiem już ludzi. Jakby mieli klapki na oczach. I chyba zaczynam zazdrościć Pani, że ma Pani gdzie wyjechać. Nie sądziłam, że kiedykolwiek coś takiego napiszę. To straszne.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  3. Wiesz - gdy się tak z daleka przyglądam całej światowej polityce to nie mogę się w niej dopatrzeć niczego dobrego - raczej widzę ogólnoświatowe stado lemingów zdążające truchtem do przepaści. Wygląda to tak, jakby pod każdą szerokością geograficzną do głosu dorwały się grupy z nadmiernie wybujałym genem atawistycznym. Może po prostu zbliża się kres planety zwanej Ziemia? I na pewno nie jesteśmy w Kosmosie jedynym takim tworem, zapewne przed Ziemią już nie jedna planeta uległa stopniowej degradacji. Polska i Polacy - no cóż - jak zwykle Polak mądrzeje już po szkodzie, raczej nigdy przed nią w takim czasie by można jeszcze coś rozsądnie zmienić - taka nasza "uroda" niestety. Smutne jest to, że nawet jeśli zmądrzeje to niestety nie na długo i kolejny raz popełnia te same błędy , tyle tylko, że w innej dekoracji, w gronie innych "aktorów" sceny politycznej.
    anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha... mam podobne spostrzeżenia. Kiedyś czytałam, że ludzkość sama się wykończy. Może jesteśmy tego świadkami właśnie teraz? W niektórych krajach ich liderzy polityczni zachowują się tak, jakby byli synami jednej matki. Podobne decyzje, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Jak napisałam, żyją w innym świecie. A nam Polakom nic nie pomoże. Dowodem nasza własna historia.
      Pozdrawiam Cię serdecznie Droga Anabell...

      Usuń