M A M 70-tkę i jest świetnie


 Mija tydzień jak do szarej rzeczywistości wróciłam po licznych wyjazdach. Wyjeżdżałam sama albo towarzyszył mi mój kochany wnuczek. Zapomniałam na jakiś czas o obowiązkach blogowych, wybaczcie, ale chwile spędzone z młodym człowiekiem, sposobność oglądania świata jego oczami i możliwość komentowania wspólnych przeżyć, to bezcenne. Oboje tych naszych wypraw nie zapomnimy. Gdy wyjeżdżałam sama, miałam czas na przemyślenia, na skupienie się na sobie i zapytanie samej siebie, czy na ten moment jestem zadowolona. W wyniku tych "eksperymentów" dotarło do mnie, że mimo, że jestem po siedemdziesiątce, mam się świetnie. Pomimo różnych dolegliwości zdrowotnych, po prostu mam się świetnie.

Ile by słów nie napisać na temat czasu jaki spędzamy na emeryturze, ile by się nie nagadać o tym ze znajomymi, by zrozumieć np. własne zadowolenie, trzeba samemu na tej emeryturze być i coś z tym wolnym czasem zrobić. Nie odkrywam tu Ameryki, ponieważ kto jest już emerytem, wie czym to smakuje. Wie, czy jest zadowolony z tego stanu rzeczy, czy nie jest. Mam to szczęście, że obcuję z tymi zadowolonymi, że mogę z nimi wzajemnie wymieniać się opiniami, że mogę powiedzieć na głos jak się czuję, czego bym chciała jeszcze doświadczyć i komu i za co mogę być wdzięczna. Każda z moich koleżanek i przyjaciółek po swojemu celebruje swoje "wolne" życie, tak jak ja. Jednak wszystkie sprawiamy, że każdy dzień na swój sposób jest dniem wyjątkowym.

Myślę, że z tego właśnie powodu jesteśmy zwyczajnie szczęśliwe. Uśmiechnięte. Chętne przedłużać te dni w nieskończoność. To jest chyba ten nasz s e k r e t dobrego wyglądu, zdrowego na tyle, na ile jest to możliwe. Gdy spotykamy się kolejny raz, ostatnio było to dwa dni temu, zlustrowałyśmy się wzrokowo wzajemnie i odniosłyśmy bardzo pozytywne wrażenie widząc, w jak dobrej kondycji jesteśmy. Każda z nas śmiało mogła powiedzieć, że mimo tzw. wieku emerytalnego (nie odbieramy siebie jako staruszki), dobrze nam z nim. Bo każdy dzień spędzamy tak, jak chcemy. Bo mamy czas zatrzymać się i wsłuchiwać w same siebie. Bo mamy okazję być wdzięczne za to, co mamy dzisiaj. Cokolwiek by to nie było. 

Uważam, że to bezcenne. Tak, jak to, że ma się rodzinę, wspaniałych znajomych/przyjaciół, swoją własną drogę, której końca na szczęście jeszcze nie widać. Każda z nas zapewnia, że starała się i nadal stara tą drogą podążać tak, by nikt nie został skrzywdzony. Kolejna cenna rzecz. Czy to nie wspaniałe, żyć jak się chce i robić to co się chce? Ceniąc własny i cudzy spokój? Ceniąc bliskie relacje z otoczeniem? Ceniąc możliwość spoglądania na siebie, osiągając przez to emocjonalną dojrzałość? Dojrzałość, dzięki której dzisiaj nic nie muszę. Dzięki której nie muszę ulegać szaleńczej modzie na wszystko, co do tej pory ktokolwiek wymyślił. Dzięki której nie muszę gonić młodości, która jak każda z nas dobrze wie, minęła.

Nie muszę ulegać jakiejkolwiek presji na cokolwiek. Nie muszę już niczego udowadniać. Mogę tylko docenić TO, co dzisiaj mam. Że powtórzę, TO CO DZISIAJ MAM. To naprawdę wspaniałe uczucie. Doszłam do wniosku, że patrząc na swoje życie w taki właśnie sposób, dużo osiągnęłam. Te moje osobiste osiągnięcie stoi w kontrze do wszelakiego kultu (np. kultu młodości), któremu jak bożkowi oddają się młodsze pokolenia. Nie kult młodości a wartość życia liczy się najbardziej. Wartość życia, której poprzeczkę pomagają podnosić m.in. s u k c e s y. Znany aktor Jan Nowicki powiedział kiedyś, że "starość nie jest dla mięczaków". Nie lubię tego słowa i nic nie poradzę, że istnieje w naszej przestrzeni.

Są osoby, które nie znoszą być "starym" i z tym walczą. A ja pytam - czy nie lepiej skupić się na rzeczach, które jeszcze można zrobić? Lepiej zająć głowę tym, niż użalać się nad sobą. Wisława Szymborska pisała wiersze zwane l e p i e j a m i. Oto mój >lepiej< - lepiej myśleć o zdrowiu, niż wylądować na pogotowiu. Dedykuję marudom. Wiele spraw, gdy traktuje się je z humorem, łatwiej i szybciej się rozwiązuje. Do wielu tych trudniejszych spraw warto podchodzić z dystansem, skoro nie mamy na nie wpływu. To oczywistość stara jak świat. I tak ją sobie tłumaczę. Czasami nie mamy sił, by walczyć np. z dolegliwościami, różnymi słabościami, które przynosi nam nasz dojrzały wiek.

Przystosowanie się do tego, umiejętność zaakceptowania, że jest się w nieuniknionej sytuacji, czeka każdego człowieka. Każdego. Skoro nie mamy wpływu na uciekający świat w takim tempie, że traci po drodze ważne wartości, pielęgnujmy je, by całkowicie nie zniknęły. Pielęgnujmy poprzez przekazywanie ich znaczenia młodszym pokoleniom, np. swoim wnukom. Cokolwiek dobrego będziemy robić, nie będziemy myśleć z uporem maniaka o starości. Nie czuję się na swoje siedemdziesiąt lat. Mój mózg się nie czuje. Nie czuje się, bo ja tego nie chcę. I dobrze mi z tym samopoczuciem. mimo, że to co dookoła widzę nie podoba mi się, to cały czas pilnuję swojego własnego kontrolnego mechanizmu, trzymającego mnie w pionie.

Pozbyłam się samochodu, by więcej chodzić piechotą, by jeździć tramwajami, bo to skutkuje kontaktem interpersonalnym. Mam wtedy okazję obserwować świat, ludzi, naturę którą kocham. To ogromna przyjemność (ale też zmartwienie) widzieć wszystko na własne oczy, te zmiany jakie następują i tych zmian konsekwencje. Ktoś drugi śmiało może powiedzieć, że jest już zmęczony tym niezrozumiałym dla nas pędem i się poddaje. Ja się nie poddaję. Bo wciąż jestem ciekawa tego nowego dla mnie świata. Chcę widzieć na jakiego człowieka wyrośnie mój wnuk. Chcę zobaczyć, na co stać ludzkość i co z tego wyniknie. Jednego tylko bym nie chciała, nie chciałabym wojny, której nie doświadczyłam. Za żadne skarby.

Póki co mam 70. i jest mi z tym świetnie. Oby ten stan trwał jak najdłużej i bez poważniejszych życiowych zakłóceń. Ponieważ jeszcze nie raz chciałabym wybrać się w świat z moim wnukiem. To moje życzenie. 

I taką jeszcze oto mądrość Wam moje Drogie dedykuję:

"NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO, BY ODWAŻYĆ SIĘ Ż Y Ć"


Obraz: *Freepik

14 komentarzy:

  1. Och, w wieku lat 70 to się czułam nieomal młoda. I jak nakręcona nadzorowałam remont generalny swego warszawskiego mieszkania.Teraz o ile tylko nie spoglądam w lustro to zapominam, że to było 11 lat temu. Jak uroczo określiła tutejsza rodzinna lekarka z literkami dr przy nazwisku, to jestem "stara ale zdrowa", po czym mnie zaszczepiła przeciwko kilku chorobom wieku dziecięcego w tym p. kokluszowi i płonicy. I jak widzę, to był dobry pomysł, bo w wielu miejscach szaleje teraz koklusz a starszaki, nawet te nieco młodsze z jego powodu wędruję w zaświaty. Jest jak jest Polonko i nie zostaje nam nic innego jak ubrać się w uśmiech i maszerować do przodu. Serdeczności posyłam;)
    anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem wiesz Droga Anabell jak ja dzisiaj się czuję. Właśnie tak, jak piszesz. Jestem nakręcona i wciąż zadziwia mnie moja kondycja. Mogę sama bez niczyjej pomocy robić nawet te cięższe/wyczerpujące rzeczy. Wiem, że czyhają na nas różne niebezpieczeństwa, ale gdy się pilnujesz, organizm rewanżuje się zdrowiem. I tak, jest jak jest,. By przeszkody pokonywać, potrzebny do tego uśmiech i śmiały krok do przodu. Gratuluję Ci pięknego wieku i życzę, by jeszcze długo dopisywała Ci kondycja.
      I ja przesyłam serdeczności...

      Usuń
  2. Ja jestem młodsza, ale jako emerytka mogę dorzucić swoje trzy grosze. Mogę powiedzieć, że teraz dopiero chce mi się wielu rzeczy, doceniam wolność od pracy zawodowej, a spotkania sprawiają radość, wycieczki z mężem jeszcze bardziej.
    Nie męczę się w kuchni nadmiernie, gdy najdzie nas ochota jadamy to tu, to tam, na ile budżet pozwoli.
    Cieszę się każdym dniem, nawet deszczowym, a pewne dolegliwości ... no cóż, kto ich dziś nie ma?
    Zdrówka i radości życzę, Polonko!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz Jotko, że ja też odkryłam w sobie chęć do robienia tego, na co kiedyś nie miałam czasu. Emerytura to naprawdę jeden z tych dobrych pomysłów człowieka. Doceniam, że mogę ją spędzać jak chcę. Również i mnie dzisiaj kuchnia nie pociąga. Uważam to za stratę czasu mimo, że lubię czasami przygotować coś dobrego. Widzę, że w kilku sprawach jest nam po drodze.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  3. Miło mi widzieć Pani pisanie...tęskniłam ?...hm...nie wypada się do takiego uczucia przyznawać wobec obcych acz..."wolność od obowiązków" a ja większość mojego życia nie musiałam. Jestem na "emeryturze"odkąd pamiętam a czas ...cy dla mnie istnieje, nie jestem pewna. Od kilku lat wypatruje pewnej kobiety , którą najprawdopodobniej kiedyś znałam i spotykałam często . Teraz, co kilka miesięcy ją widzę i uśmiecham się i ona się uśmiecha i nie dochodzi do żadnych więcej interakcji. Wypatruję jej niemal zawsze gdy jadę autem w miejscach gdzie drzewiej się spotykałyśmy . Może dziś też ją spotkam a może jutro zagadnę, pójdziemy na kawę , na rozmowę albo milczenie.Nie wiem. Takie sprawy ,takie rzeczy są dla mnie ważne a życie...obowiązki, konieczności...co musi to musi....nie warto nazbyt zwracać na nie uwagę. Pozdrawiam i dziękuję ,za radość w tekście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W którymś z wcześniejszych tekstów wymądrzałam się na temat tego, co wypada a czego nie wypada nam robić. Dzisiaj, będąc w poważnym wieku skorygowałam nieco tamtą opinię i uważam, że te zasady należy schować do szuflady. Ponieważ właściwie nie popełniamy już znaczących błędów. Bo większość z nas niemal bezbłędnie potrafi się wysławiać. Bo pewne ważne rzeczy i sprawy są już za nami. A więc nic nie musimy. Dlatego miło mi się czyta, że tęskniła Pani za moim pisaniem. Miło mi nawet, gdy to słowo sąsiaduje ze znakiem zapytania.
      Jak czytam, bardzo ciekawie spędza Pani czas. Może na oczekiwaniu? Na coś? Co może się zdarzy? Trzymam kciuki. Wszak picie kawy, rozmowa albo choćby milczenie, w dobrym towarzystwie to przyjemność.
      I jeszcze taka myśl mnie dopadła - ważność rzeczom nadajemy my same.
      I ja pozdrawiam życząc słonecznych dni...

      Usuń
  4. I mnie zupełnie nie przeszkadza moja 70-tka... Staram się iść do przodu i cieszyć życiem takim jakie ono jest.
    No i jestem wolna bo nic nie muszę...
    Powodzenia Polonko...
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tak powinno być jak piszesz - cieszyć się życiem i wolnością. Każdy człowiek będąc na emeryturze powinien tego doświadczać. Cieszmy się więc, bo dni zbyt szybko uciekają.
      Pozdrawiam serdecznie Stokrotko...

      Usuń
  5. Mnie zaskakuje u mnie na razie tylko to, że mam wrażenie jakbym 18 urodziny miał może z pięć lat temu. A jednak to wrażenie, bo miałem dużo dawniej. :D Czasem się łapię tylko na tym, że zauważam jak blisko mi do 40-tki (siedem lat teraz).

    Pozdrawiam!
    Mozaika Rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczaki. Albo mam sklerozy zaczątki, albo nie wiem co. Mam wrażenie teraz, że już kiedyś (wieki temu) wchodziłem na ten blog i komentowałem. Ale potem przestałem chyba. Nie wiedziałem, że masz aż trzy blogi. :) U mnie z dwoma czasem za dużo pracy mam.

      Usuń
    2. Wiesz, nie wiem czy to domena tylko seniorów, ale ja biegnę nieraz myślami w przeszłość do lat młodzieńczych i je wspominam, a właściwie to je sobie przypominam. Kilka razy łapałam się też na tym, że JUŻ mam tyle lat ile w danym momencie miałam. Uświadamiałam wtedy sobie, że CZAS biegnie stanowczo za szybko. Dlatego teraz staram się go nie marnować. Z łezką w oku wspominam swoją 18-tkę i 40-tkę. Ale nie narzekam, że jestem już seniorką. Też jest fajnie.
      Pozdrawiam Piotrze serdecznie...

      Usuń
    3. Ha... zdarza się, że coś nam ulatuje. Ważne, że znowu mnie na tym blogu odwiedzasz. Witam Cię wśród obserwujących i cieszę się że jesteś, bo lubię z Tobą rozmawiać. Tak, dorobiłam się trzech blogów, bo w każdej z tych dziedzin mam coś do powiedzenia. Lubię codzienność, politykę i Poezję i staram się w nich wyrażać siebie. Ponieważ jako emerytka mam czas, to prowadzenie trzech blogów nie jest mi straszne. Ty jesteś jeszcze młody, masz mnóstwo innych zajęć, więc blogowanie to na pewno wyzwanie. Ale jak widzę i Tobie się to zajęcie podoba. Tak trzymaj.
      Pozdrawiam serdecznie...😉...

      Usuń
    4. Pewnie tak. W sumie jak byłem w szkole podstawowej to mega starzy wydawali mi się ludzie po 30-40 roku życia. A teraz sam do nich należę. :D

      Ja wiem, nie mam na razie aż tylu zajęć. A pisanie bloga to rzecz, którą robię już ponad 11 lat, jest więc czymś naturalnym dla mnie. Pewnie jakbym miał parę lat mniej to wkręciłbym się w Youtube czy podobne historie. Ale jakoś nie czuję tego, aby się nagrywać. Wolę coś napisać jednak.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    5. Miałam podobnie. Jako młoda dziewczyna nie wyobrażałam siebie w wieku 30 lat. Ale chyba każdy tak ma.

      Myślę, że rzeczywiście, np. wieloletnie pisanie bloga zależy od nastawienia, bo albo coś się lubi robić albo nie. Odkąd pamiętam lubiłam czytać i pisać. Gdy nie było internetu, pisałam dla siebie, do szuflady. Teraz jestem zadowolona, że mogę się podzielić myślami/opiniami na różne tematy i poznać myśli innych. I dodam, że bardzo poważnie traktuję to swoje pisanie. :)

      Usuń