Nie to, żebym wpadała w jakieś depresje, czy niektóre negatywne stany określała mianem >doła<. Nie. Nawet nie używałam tego słowa. Nie miałam potrzeby, bo to nie był >dół<, tylko chwilowy brak reakcji na coś niedobrego. Jak to się potocznie mówi - przesypiałam problem. Budząc się rano następnego dnia inaczej ten problem odbierałam. Czasami nawet, jako coś nieważnego. W przeszłości różnie podchodziłam do wyzwań, które odbijały się na mnie zbyt agresywnie. Ponosiły mnie nerwy, w których padały zupełnie niepotrzebne słowa. Myślałam, że jak się wyładuję, to szybciej mi przejdzie gniew i zapomnę o sprawie.
Gdy musiałam obcować z kimś, kto mi pod wieloma względami nie odpowiadał, bywałam opryskliwa, niemiła, by tego kogoś zniechęcić do siebie. Z czasem zrozumiałam, że nie tędy droga. Usłyszałam nawet kiedyś, że może to we mnie tkwi przyczyna, że z jakiegoś powodu przyciągam do siebie takie a nie inne osoby. Może i coś w tym było, jednak wtedy nie zastanawiałam się nad tym. Dzisiaj myślę, że musimy obowiązkowo przejść przez kilka etapów w życiu, jakie by one nie były, ponieważ to właśnie one m.in. są elementami budującymi nasze doświadczenie, kształtującymi i wzmacniającymi nasz charakter.
Gdy zrozumiałam reguły tej "gry", a sporo czasu upłynęło nim to się stało, poczułam się, jakbym po raz enty odkryła Amerykę. Pamiętam tamten moment. Jakbym dostała obuchem w głowę. Zaczęłam się śmiać z siebie samej z jednego tylko powodu, że tak późno to do mnie dotarło. Dlaczego nie wcześniej? Widocznie tak musiało być. Musiałam swoje doświadczyć, by załapać, jak w wielu sprawach źle postępowałam. Co oczywiście miało swoje konsekwencje. A jakże! Ale opłaciło się, bo dzisiaj wiem to, czego nie wiedziałam wtedy. Odkryłam tajemny klucz do samej siebie. Odkryłam, jaka jestem naprawdę.
Wiele lat zajęło mi dojście do postawienia tej tezy - wiem, jaka jestem naprawdę. Czy jednak na pewno wiemy, jakimi jesteśmy osobami? Pewnie, że łatwiej jest mówić o sobie, gdy ma się za sobą dziesiątki lat życia i wiele decyzji. Gdyby każdą z nich uczciwie rozłożyć na czynniki pierwsze, ocena mogłaby nas zdziwić. Podejść do siebie uczciwie, nie każdy potrafi. Oceniać własne decyzje nie jest łatwo. Wszystko zależy od tego, jak w tym rozrachunku odbieramy siebie samą. Uczciwie i bez żadnej taryfy ulgowej. Czyli, trzeba mieć tę cywilną odwagę przyznania się do popełnianych błędów. Ale też trzeba mieć zdolność pochwalenia się za coś, co udało nam się zrobić.
Człowiek jest tak skonstruowany, że chętniej przyjmuje na klatę miłe słowa, a za niemiłe obraża się. A nawet jeśli się nie obraża, to i tak robi mu się przykro. Wiadomo, nikt krytyki nie lubi. Co innego jednak, gdy tej krytyce poddajemy samych siebie. Czy wtedy łatwiej jest znaleźć w sobie negatywy i poddać je krytycznej obróbce? Każdy sam musi odpowiedzieć przed sobą na to pytanie. To bardzo ciekawy eksperyment. Przyznam, nie lubię wychodzić z siebie, stawać obok i walić krytyką. Pytam wtedy siebie, po co mam to robić? Ale, gdy już to zrobię, to myślę, może to i było straszne, jednak to co się zadziało przez tę chwilę, warte było wcześniejszych wątpliwości.
Wszak to kolejne życiowe doświadczenie poddające mnie pewnej trudnej próbie. Próbie świadomej samooceny. Przez to doświadczenie, a raczej dzięki niemu, dowiedziałam się kim jestem i jaka jestem. Przegadałam temat sama ze sobą i doszłam do wniosku, że polubiłam osobę, którą w sobie odkryłam. A więc - nie należę do najskromniejszych, ale też nie jestem szarą myszką. Narzekam, ale nie jest to moje główne zajęcie. Cierpię z powodu cierpienia innych, ale nie czuję się niepotrzebna. Uwierzyłam w to, że mimo zmiany stylu życia (przejście na emeryturę), jednak wciąż daję otoczeniu coś z siebie. Nie jestem też smutna mimo wieku.
Odkryłam, że bycie osobą starą (nazwijmy to po imieniu) to nie koniec świata. Owszem, mam stary kręgosłup, stare stawy, na koncie kilka chorób, ale za to mam młody umysł i duszę. Nie rozpamiętuję lat młodości, tylko cieszę się tym, co mam tu i teraz, gdy osiągnęłam 70. rok życia. Lata młodości już nie wrócą, więc szkoda czasu na ich natrętne wspominanie. Jeżeli czegoś nie mogę zrobić, to wyobrażam sobie, że to robię. W mojej wyobraźni wciąż jestem 100- procentowo sprawna. Pozwalam się jej (wyobraźni) wyszaleć. I nie myślę, co by było, gdyby tak zegar się cofnął. Co przeżyłam, to przeżyłam i cieszę się tym co mam teraz. Każdego dnia.
A teraz dni też są piękne. Jestem sprawna. Nie potrzebuję pomocy drugich czy trzecich osób. Drugich czy trzecich osób potrzebuję do towarzystwa. W towarzystwie lepiej smakuje kawa z ciastem domowej roboty. Z towarzystwem lepiej się rozmawia niż z telewizorem, prawda? Czy uwierzycie, że każdy następny dzień jest coraz fajniejszy? Tak! Jest fajniejszy, bo mam na to wpływ. Wiem co mnie interesuje i co chciałabym robić. I robię to. Wprowadzam w życie kolejne pomysły, nawet gdybym miała zrobić coś tylko raz, nie nudzę się, a to z kolei wpływa na moje samopoczucie. Mam wrażenie, że z każdym dniem młodnieję. Co za wspaniałe uczucie!
Tak, dzisiaj wiem na pewno, że jestem niezależną, umiarkowaną pesymistką z ogromnym uśmiechem na twarzy, z domieszką nieskrywanej ciekawości świata. Znam swoją rzeczywistość, znam siebie i znam swoje potrzeby. Na razie na tej mojej świadomej egzystencji nie kładzie się żaden poważniejszy cień. Skończyło się szamotanie z życiem. Jest spokój i na ile to możliwe w dzisiejszych czasach, stabilizacja. Jeżeli szaleję, to na punkcie mojego wnuka, który czasami pozwala mi wracać wspomnieniami do przeszłości. Nasze wyobraźnie w wielu punktach są bardzo zbieżne, więc póki możemy, cieszymy się razem niezwykłością życia.
Kiedyś żyłam pod dyktando innych. Pozwalałam innym włazić sobie na głowę. Przejmowałam się tym, co ludzie mówią na to czy na tamto. Trzymałam w sobie to, co myślałam. Tęskniłam do prawdziwej wolności. Teraz ją mam. Teraz wiem kogo dopuścić do swojego kręgu, a kogo sobie odpuścić. To coś w rodzaju instrukcji samoobsługi. Nauczyłam się jej później, z wiekiem, ale nauczyłam. I zdradzę Wam tajemnicę - nie byłam i nie jestem typem kury domowej, jestem raczej wolnym ptakiem. Zawsze nim byłam. Z tą różnicą, że teraz pozwalam sobie nim być. Bez żadnego skrępowania.
"Słoneczniki" Vincenta van GoghaPS - zrobiłam to podsumowanie z okazji swoich 70. urodzin. Tak mnie jakoś naszło. Chciałam sobie przypomnieć, jaką osobą byłam kiedyś i porównać tę osobę do dzisiejszej MNIE.
Obrazy: *Internet
Na wstepie pogratuluje Ci z okazji urodzin, obys pozostala w zdrowiu jak najdluzej.
OdpowiedzUsuńJa dosc wczesnie umialam ocenic siebie, ze jestem inna, inaczej mysle niz wiekszosc, lub ze w ogole pewne zagadnienia przemyslam, w przeciwienstwie do wiekszosci. Dopiero jednak z wiekiem i nabywaniem doswiadczenia, dowiedzialam sie, DLACZEGO taka wlasnie jestem oraz przestalym sie przejmowac stygmatyzacja. Nie zabiegam o cudza sympatie, zawsze mam wlasne zdanie, nie zawsze plyne z pradem, co nie przysparza mi sympatykow. Najlepiej czuje sie we wlasnym towarzystwie, nigdy sie w nim nie nudze i nie rozumiem ludzi, ktorzy nie umieja usiedziec na tylku we wlasnym domu, kiedy tylko maja wolna chwile, tylko lataja po kominach, w tym najczesciej bez zapowiedzi.
Serdecznie dziękuję Pantero. Tak, dzisiaj zdrowie to najważniejsza sprawa.
UsuńWiesz co, ważne, byś została sobą. Ważne, że dobrze się czujesz z tym, jaka jesteś. I ważne, że nigdy będąc sama, nie nudzisz się ze sobą. Też się nie nudzę i dziwię się tym osobom, które wciąż na to narzekają. Narzekają na TO, narzekają na TAMTO i OWO. Jakby to był jedyny "sport" na świecie. Szkoda czasu i atłasu na taką "wegetację". Są przecież ciekawsze zajęcia, prawda?
Pozdrawiam wczesno wieczornie...
Serdecznosci z okazji pieknych urodzin.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz Polonko jak bardzo jestes mi bliska... i to nie tylko z powodu tej wspanialej liczby lat :-))
Stokrotka
Bardzo dziękuję Droga Stokrotko za życzenia i za to, że jestem Ci bliska. To miłe uczucie.
UsuńPozdrawiam serdecznie...
Kochana moja, cudowności Ci życzę z okazji urodzin.
OdpowiedzUsuńI naprawdę, mniejsza z tym, których... to zupełnie nieistotne.
Ja zbliżam się pomaleńku do miejsca, w którym teraz jesteś lecz powiem Ci, że Twoje przemyślenia są mi bardzo bliskie... te dotyczące dojścia do informacji, jaką osobą jest się tak naprawdę.
Różnię się jednak tym, że zdecydowanie mogę się określić jako zdecydowaną optymistkę, ale to też jest cecha, której "nabawiłam się" już w swoim późnodojrzałym życiu :)
No i "bycie starą osobą"... nieeeee, nie podoba mi się to określenie :)
W ogóle przymiotnik "stara" w odniesieniu do jakiejkolwiek osoby bardzo mi się nie widzi :)
Zdrówka, Polonko ... i uśmiechu :)
Ha... wiedziałam... że zwrócisz uwagę na to słowo. Już się z nim powoli oswajam. Ważne dla mnie, że z tym słowem czy bez niego, poznałam siebie tak naprawdę. Podoba mi się to, co widzę w sobie i nie chcę tego zmieniać. Jest ciekawie.
UsuńDziękuję serdecznie za życzenia i... zgadzam się... liczba jest nieistotna.
I Tobie Kochana życzę zdrowia zawsze i na zawsze.
Pozdrawiam serdecznie...
Podsumowanie bardzo wnikliwe i optymistyczne jednak, a momenty gorsze każdy z nas chyba miewa, bo wiele czynników ma na nas wpływ. Odkrywanie samego siebie to tez jakaś przygoda, z każdym dniem dowiadujemy się czegoś o sobie, a nie wszystko nam się podoba, to normalne. Ważne, by pojawiały sie refleksje.
OdpowiedzUsuńz okazji urodzin życzę Ci zdrowia, pogody ducha i sprawności, bo to wszystko wpływa na nasze wzloty i upadki :-)
Sto lat!!!
Tak Jotko, bo jednak patrzę na świat optymistycznie mimo, że określiłam siebie jako umiarkowaną pesymistkę. Odkrywać samą siebie, to jak odkrywać nieznany ląd, to niesamowita przygoda jak powiedziałaś.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję Kochana za piękne życzenia. Będę o to dbać, by upadków było jak najmniej.
Pozdrawiam bardzo serdecznie...
A to ciekawe Droga Polonko. Jesteśmy rówieśnicami. Za dwa miesiące osiągnę ten piękny wiek. Codziennie dziękuję Panu za to. Życie bardzo mnie pokopało i nie liczyłam na to. I jak tu się nie cieszyć. Jesteśmy jak czytam różne, bo moja szala przechyla się raczej do pesymizmu, ale nieznacznie. Nie jestem szarą myszką, ale nie lubię stać z przodu, a raczej bliżej końca. Popełniłam wiele błędów, ale gdyby tak cofnąć czas niewiele bym zmieniła. Taka już jestem. Ze sobą nigdy też się nie nudzę, bo mam czym zająć głowę i dłonie. Kocham ludzi i jestem kontaktowa, a to chyba nas łączy. Myślę, że dobrze czułybyśmy się w swoim towarzystwie. W związku z tym, że osiągnęłaś ten piękny wiek życzę Ci dalszej radości, a przede wszystkim zdrowia i ciągłej sprawności w całym tego słowa znaczeniu. Pozdrawiam serdecznie:):):)
OdpowiedzUsuńOoo... więc za dwa miesiące powiem Ci Droga Blogchwilko - witaj w klubie siedemdziesiątek.
UsuńWiesz, wnioskuję, że te różnice między nami są niewielkie. I ponieważ mamy za sobą poważne doświadczenia życiowe, myślę, że nie przeszkadzałyby w naszej znajomości. Tolerancja to też piękne słowo. Tak, potwierdzam, co powiedziałaś - "dobrze czułybyśmy się w swoim towarzystwie", co już dawno zauważyłam, ale nie śmiałam chyba tego powiedzieć na głos. Dziękuję że to zrobiłaś. I jeszcze coś powiem publicznie - nasze blogowe grono, to fantastyczne dziewczyny, z którymi można kraść przysłowiowe konie. Nie wiem, czy gdziekolwiek indziej się to zdarza, ale ja mam wrażenie, że znamy się od zawsze. Niesamowite, że w wirtualu spotykają się osoby nadające na tych samych falach. Niesamowite.
Dziękuję Ci Kochana za piękne życzenia.
Ściskam i również bardzo serdecznie pozdrawiam...
No to na tę SIEDEMDSZIESIĄTKĘ życzę Ci przede wszystkim zdrówka i spełnienia tych najskrytszych marzeń. Powiem szczerze - mając 70 lat czułam się jeszcze młodo a mając 74 przemeblowałam dokumentnie swoje życie i zmieniłam kraj zamieszkania.. 13.b.m skończyłam 81 i odkryłam, że się jednak postarzałam, choć nadal ciekawość świata mnie zżera. To trochę jak w tej piosence-- choć szron na głowie i nie to zdrowie to w sercu ciągle maj i tego też Ci życzę!!!
OdpowiedzUsuńWiesz Droga Anabell, jesteś po prostu fantastyczna. Nie poddajesz się, jesteś bardzo odważna i lubisz humor. Przeprowadziłaś się mając 74 lata? Jesteś po prostu dla mnie WZOREM. Tak trzymaj, by w Twoim sercu zawsze gościł maj. Pięknie powiedziane. Tego ja będę się trzymać. I szczerość za szczerość - nawet nie wiem kiedy te siedemdziesiąt lat śmignęło. Ot, jak pstryknięcie palcami. A tak jeszcze niedawno byłam nieźle rokującą na przyszłość osiemnastką. Też wciąż ciekawi mnie ten nasz piękny świat, wciąż chciałabym dowiadywać się o nim jak najwięcej. Akurat w tym zakresie robię co mogę wykorzystując do tego choćby komputer.
UsuńDziękuję Ci Droga Anabell za piękne życzenia. A Tobie z kolei z całego serca życzę, by dopisywało Ci z d r o w i e, by humor Cię nie opuszczał i wciąż towarzyszył Ci MAJ.
Pozdrawiam serdecznie...
Wszystkiego co najlepsze i co sobie sama zamawiasz, bo jeszcze ciągle wiele przed Tobą. Młodość nosisz w sobie i to jest najważniejsze. Zazdroszczę tego pogodzenia i zrozumienia własnego ego.
OdpowiedzUsuńNie lubię słowa emerytka, bo niesie ze sobą jakieś odium i gdzie mogę propaguję "stypendystkę ZUS-u".
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, zdrowia przede wszystkim.
Pozdrawiam.:)
Czasami określam ten etap życia jako bycie pensjonariuszką na państwowym wikcie, ale Twoje określenie Droga Celu jest w porządku - "stypendystka ZUS-u", zapamiętam bo podoba mi się. A do >emerytki< już się chyba przyzwyczaiłam.
UsuńDziękuję Ci bardzo za wyjątkowe życzenia.
Pozdrawiam serdecznie...