Przypomnę, to polska wokalistka jazzowa i kompozytorka. Osoba tak energetyczna i tak witalna, że aż się wierzyć nie chce. Po prostu bomba niewyczerpalnej radości życia. Zaraża tym wszystkich, którzy znajdują się w Jej orbicie. Dzieciństwo i młodość to gra na fortepianie, słuchanie Elli Fitzgerald i początki zainteresowania jazzem. Profesjonalnie zadebiutowała jako piosenkarka ( 1958 r.), zostając solistką zespołu Krzysztofa Komedy.
"Od 1964 r. do końca lat 80. współpracowała z Michałem Urbaniakiem, pierwszym mężem, z którym w 1973 wyjechała do Nowego Jorku. Tam mieszkała przez 30 lat koncertując po całym świecie, dzieląc estradę z artystami, takimi jak: Bobby McFerrin, Herbie Hancock, Dizzy Gillespie, Clark Terry, Ron Carter, Wynton i Branford Marsalis, Gil Evans, Sting, Lionel Hampton".
Początkowo zajmowała się tradycyjną muzyką jazzową, a jeszcze potem muzyką wykorzystującą "przetworniki głosu". Ma na swoim koncie około 50 nagranych płyt. Mówi o sobie, że przekwitła po to, by rozkwitnąć. Roztacza wokół siebie niezwykłą aurę. Zbliża się do 80. i obnosi się z tym jak prawdziwa Królowa. Dla mnie jest niezwykła i powiem, że była, jest i będzie po wsze czasy, tylko jedna Urszula Dudziak.
"Dokonałam wyboru: chcę żyć szczęśliwie. I staram się pokazywać innym, jak się to robi"
"Papaia, czyli żyj kolorowo - wywiad z Urszulą Dudziak:
1. Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj… Czy to piosenka o Pani? Czy ma Pani jakąś ulubioną melodię na dzień dobry?
Tak, to jest piękna piosenka Wasowskiego i Przybory, czyli Kabaretu Starszych Panów. Ja się dokładnie tak czuję. Mam szron na głowie przykryty henną, ponieważ kocham kasztanowy kolor włosów, a w sercu ciągle mam maj! A jeśli chodzi o melodie, to stale sobie coś nucę pod nosem. I to są zawsze wesołe nuty.
2. Co sprawia, że ludzie – bez względu na wiek – reagują na Panią tak spontanicznie?
Jest takie powiedzenie: z kim się wdajesz, takim się stajesz. Ludzie chcą być zadowoleni, szczęśliwi, mieć dużo energii, być otwartymi na świat – pragną po prostu dobrego życia. Ja mam w sobie ogrom energii, zdrowy i optymistyczny stan umysłu; jasne światło w sobie, które podaję dalej. Ludzie to czują, tego pragną i po prostu chcą się czuć tak jak ja. Wielu się udaje. Ot i cały sekret.
3. Bagaż Pani życiowych doświadczeń nie jest lekki. Skąd – z czego – bierze Pani swoją lekkość bytu?
Doświadczyłam w życiu dużo dobrego i złego. Zło mnie uodporniło i wyczuliło, a dobro uszczęśliwiło. Tylko od nas zależy, jak się czujemy. Nasze myśli są materią -sprawiają, że gdy dobrze myślimy, to mamy dobre życie. Ja dokonałam wyboru: chcę żyć szczęśliwie. I staram się pokazywać innym, jak się to robi.
4. W Pani życiu było kilka wielkich miłości. Co zostało po związkach, które z różnych względów nie przetrwały próby czasu? Czego Panią nauczyły? Czym dla dojrzałej kobiety jest nowa miłość?
Każdy z moich związków było niezwykłym doświadczeniem. Z Michałem Urbaniakiem, moim byłym mężem, wyjechaliśmy do Stanów w latach 70-tych; mieszkałam tam przez 30 lat. W Nowym Jorku urodziłam dwie córeczki, poznałam wielki świat. Z kolei związek z Jerzym Kosińskim dał mi poczucie kobiecości. I wiarę, że jestem atrakcyjna i wyjątkowa.
Teraz z moim partnerem Bogdanem jestem bardzo szczęśliwa. Mamy podobne spojrzenie na świat. W naszym związku jest dużo radości, śmiechu, dowcipu. Gramy razem w tenisa, w brydża, podróżujemy razem. Kochamy czytać książki. Jesteśmy dla siebie bardzo życzliwi i troskliwi. Czego można chcieć więcej? Chwilo trwaj!!!
5. Jeśli życie zaczyna się po 50-tce, to co można powiedzieć o tym po 70-tce?
Od pięćdziesiątki do teraz mam za sobą 27 lat i to są moje najbardziej twórcze lata! Po pięćdziesiątce uzyskałam niezależność, przestałam się bać nowych wyzwań, zaczęłam funkcjonować sama. Starałam się pogodzić macierzyństwo z moim zawodem, co nie było łatwe. Wtedy też zaczęłam zabezpieczać się finansowo na przyszłość: nagrywać płyty i pisać książki. I najważniejsze – dopiero wtedy poczułam się kobietą wolną, która się niczego nie boi. Kobietą, która ma wszystko przed sobą. Ciekawe, że teraz w wieku 77 lat czuję się podobnie. Myślę, że po 65. roku życia osiąga się stabilną młodość.
6. Czym dla Pani jest muzyka? Czy zawsze była na pierwszym planie? Czy miała rywali?
Muzyka zawsze była i jest wentylem moich emocji. Ja się przez muzykę wyżywam, ona trzyma mnie w pionie i unosi w świat wręcz dziecinnej radości. A propos rywalizacji – muzyka to nie sport. Tam jest rywalizacja, walka o to, kto lepszy. A w muzyce, szczególnie jazzowej, nie ma tego typu ocen. Jak słyszę, że ktoś śpiewa podobnie do mnie, to bardzo się cieszę. Bo rozumiem frajdę, jaką ktoś ma ze śpiewania scatem, czyli bez tekstu, posługując się tylko głosem.
7. Czy ma Pani jakąś inną pasję, niż muzyka?
Kocham grać w tenisa i będę to robić, dopóki dam radę stać na korcie; wtedy – podobnie jak na scenie – wstępuje we mnie pełne radości zwierzę. W tenisa mogę grać godzinami! Jestem kobietą wielozadaniową: lubię gotować, szyć, zajmować się ogrodem, czyli siać, plewić a potem zbierać pyszne warzywa czy owoce. Dwa lata temu wybudowaliśmy z Bogdanem dom na podlaskiej wsi, 100 km od Warszawy. To jest nasz raj. Mam 3 ulubione miejsca na świecie: Nowy Jork, do którego wyfruwam bardzo często, Warszawę i tę moją wieś na Podlasiu. Mam wszystko, o czym marzyłam…
8. Jeździ Pani z koncertami po całym świecie i zapewne zwraca Pani uwagę na styl życia ludzi starszych w innych krajach. Czy jest coś, co chciałaby Pani z tych obserwacji, może doświadczeń, przenieść do Polski?
Jak przyjechałam do Nowego Jorku w 1973 roku, to raził mnie sposób ubierania się seniorek. Byłam zwłaszcza zniesmaczona widokiem 60-latki w spódniczce przed kolana. Z czasem jednak zaczęłam myśleć: skoro mamy ładne nogi, to nośmy krótkie spódniczki. A jeśli nawet nie są najładniejsze, ale mamy ochotę założyć mini, to czemu nie? Zakładajmy. Teraz buntuję się przeciwko tego typu stereotypom.
Polecałabym seniorom przyjaźnić się z młodzieżą. Często obserwuję, że ludzie starsi zazdroszczą młodzieży gładkich paliczków i zgrabnych sylwetek. Z kolei oni tak się na nas patrzą, jakby czekali, aż zwolnimy im miejsce Nie tędy droga. Możemy - powinniśmy - wzajemnie się od siebie uczyć. Zachęcam z całego serca, żebyśmy łączyli pokolenia.
9. Nie sposób przecenić wychowawczego wpływu seniorów na najmłodsze pokolenia, jednak wielopokoleniowe rodziny mieszkające razem to dziś rzadkość. Jaka powinna być „super babcia” XXI wieku?
Super babcia XXI wieku to przyjazna, życzliwa, wesoła i uśmiechnięta kobieta. Zasypujmy ten rów między dojrzałym (nie lubię słowo stara; stare mogą być dziurawe skarpety), a młodym pokoleniem. Uczmy się od młodzieży, ale sprawiajmy aby ona się też od nas uczyła. Bądźmy na bieżąco multimedialnie. Uniwersytety trzeciego wieku to świetna robota. Tam można się nauczyć obsługi komputerów, smartfonów, słuchać bardzo ciekawych, aktualnych wykładów.
10. Jest Pani uosobieniem sukcesu. Jak on wygląda z Pani punktu widzenia?
To co mam i gdzie w życiu jestem nazwałabym raczej wykorzystaniem swojego potencjału i wyżywania się w swojej pasji. W ogóle nie przepadam za słowem „sukces”, bo ono mi się kojarzy z wielkim wysiłkiem i ogromnym poświęceniem. A ja robię po prostu to, co kocham i żyję tak jak, chcę. Jestem wolną kobietą, przyjaźnie nastawioną do świata. Ludzie to widzą; często słyszę, że mnie naśladują.
11. Jak Pani zachęca seniorów do aktywności? Proszę o receptę na sprawność i witalność.
Najważniejsza jest ciekawość świata. Reagujmy na wszystko, co się dzieje na około, uczmy się. Chodźmy do kina, do teatru, czytajmy. Nie zaniedbujemy przyjaźni. Podróżujmy w miarę swoich możliwości, mogą to być np. wycieczki rowerowe – my sporo jedziemy rowerami. Zapraszajmy znajomych do siebie do domu i chodźmy do nich, pielęgnujmy przyjaźnie. No i pilnujemy swoich myśli, bo stan umysłu jest najważniejszy!
Pamiętajmy – rośnie to, na czym się skupiamy. Należy więc skupiać się na wszystkim, co dobre, pogodne i wtedy będziemy szczęśliwi".
Rozmawiali: Łukasz Salwarowski, Red. Naczelny OGS i Maja Herzog, Red. Wydania, wrzesień 2020 r.
*Zdjęcia artystki są oryginalną częścią artykułu.
Urszula sympatyczna babka i lubię słuchać jej wypowiedzi w tv. Ale muzyka okropna. Jazz jest dla mnie kompletnie nie do zaakceptowania. Cierpię męki gdy słyszę.
OdpowiedzUsuńDla mnie jest bratnią duszą, mam bardzo podobną filozofię życiową. A jazz lubię, Taki klubowo-kameralny, spokojniejszy i bardziej nastrojowy. Trąbka, saksofon, takie rzeczy. Jazz Pani Urszuli to wulkan ekspresji, głośny i dynamiczny, przynajmniej niektóre kawałki. Ale i tak Ją lubią. Bardzo. :)
UsuńKobieta inspirująca i godna podziwu, zgadzam się ze wszystkim, co powiedziała, kipi energia i radością.
OdpowiedzUsuńChciałabym być choć w połowie taka za iks lat!
jotka
Jotko, nic nie stoi na przeszkodzie. No... chyba dobrze mówię?
UsuńPozdrawiam serdecznie...
A mi energii brakuje już dziś i biorę tabletki z żeń szeniem na pobudzenie. A co dopiero gdy osiągnę wiek piosenkarki.
OdpowiedzUsuńChyba sobie cojones robisz... , nie wiesz, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero po pięćdziesiątce? Jeszcze tyle ciekawego przed Tobą... , a prochy zostaw w spokoju i pobudzaj się naturalnie... bo rzeczywiście w wieku 80 lat to ani nózką ani niczym innym...
UsuńI jeszcze coś... nie odmawiaj sobie dzisiaj, przyszłych przyjemności. Chyba ładnie powiedziane, co? :)
UsuńBardzo ją lubię, bo jest taka autentyczna, nie gwiazdorzy. Można brać z niej przykład. Myślę, że właśnie taka jest, jak powiedziała. Jeśli chodzi o jej muzykę, nie jest moją ulubioną, ale słuchać mogę. Jest bardzo utalentowana. No cóż energii mi nie brakuje, ale chęci nie zawsze idą w parze z dolegliwościami. Chciałabym kiedyś być tak jak ONA chociaż w części. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńWiesz, bardzo się cieszę, że wybrałam ten wywiad z panią Urszulą, ponieważ akurat w nim pokazuje siebie jaką jest. A jest WZOREM dla nas seniorek. Warto skorzystać z Jej rad.
UsuńPozdrawiam serdecznie...
Zdziadziałem trochę. To prawda.
OdpowiedzUsuńDobrze, że o tym mówisz otwarcie, jeszcze nie jest z Tobą tak źle. Nadrobisz...
UsuńMogę na nią popatrzeć i posłuchać co ma do powiedzenia, natomiast jej śpiew mnie przerasta, kompletnie nie moja bajka. Nie dzierżę takich dźwięków, źle wpływają na mój system nerwowy :) A energia rzeczywiście do pozazdroszczenia, chociaż ja męczyłabym się z taką ekspresją gdybym miała mieć ją obok non stop, czyli przyjaciółką moją zdecydowanie nie mogłaby być. Raczej gustuję w spokojnym i wyciszonym towarzystwie :) Pięknej soboty Ci życzę, Polonko...
OdpowiedzUsuńJa też już się wyciszyłam, lubię jazz, ale spokojniejszy bardziej klubowy. A panią Urszulę i tak podziwiam. Wiesz, nie każdy ma tak "witalny" charakter jak nasza artystka i nie każdy potrzebuje wiecznej energii. Niektórzy się przy niej spalają, a inni żyją na całego. Ty masz swój piękny ogród którym żyjesz i ułożone życie, jak mniemam, nie potrzebujesz na siłę realizować swoich planów. Spokój w zaciszu domowym i w pięknym ogrodzie. Cudowny obrazek. Jesteś zatem spełniona.
UsuńPozdrawiam Cię Pani Ogrodowo... i Tobie pięknej soboty życzę...
Wspaniała kobieta. Podziwiam ją i jej śpiew. Myślę, że wiele całkiem fajnych kobiet, które się "opuściły" w związku z wiekiem powinno z niej brać przykład.
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane Stokrotko.
UsuńPozdrawiam serdecznie...