"JESTEM Z POLSKI"

Tytuł postu w cudzysłowie, ponieważ "pożyczyłam" go sobie z programu telewizyjnego o takim właśnie tytule, który to program przedstawia Polaków mieszkających i pracujących poza granicami kraju. Gdyby ktoś chciał wymienić wszystkie kraje gdzie żyją Polacy, łatwiej by mu było wymienić te, gdzie Polaków nie ma. Ostatni odcinek jaki oglądałam opowiada o trzydziestoparolatce, która mieszka we Włoszech i pracuje na jednej z licznych tamtejszych winnic, oraz jest właścicielką firmy dentystycznej (zajmuje się produkcją protez). Jak widać ciężko pracuje.

Nasza bohaterka zna 5 języków, oprócz polskiego - włoski, niemiecki, angielski i rosyjski. Jest to konieczne ze względu na kontakty z zagranicznymi kupcami i kontrahentami. Znajomość ta przydaje się tak w winnicy, jak i w gabinetach. Jest jedną z wielu fantastycznych, moim zdaniem, ambasadorek/ów Polski. Wspomniany program nie pokazuje grup społecznych jak słynne amerykańskie Jackowo, czy inne rozsiane tu i tam diaspory. Skupia się raczej na indywidualnych historiach. Opowiada dlaczego Polka czy Polak wyjechali z kraju, dlaczego akurat tutaj, a nie gdzie indziej. 

Historie są arcyciekawe i jest ich naprawdę bardzo dużo. Bohaterowie są arcyciekawi. Miejsca, warunki i okolice, gdzie mieszkają i pracują, są dla nas niezwykłe i egzotyczne. Oglądając te programy zadaję sobie pytanie - czy gdyby taki Polak czy Polka zostali w kraju i chcieli w podobny sposób poprowadzić swoje kariery, czy też osiągnęliby podobne sukcesy? Skłaniam się do odpowiedzi na NIE. Nie osiągnęliby takiego sukcesu, ponieważ każdy sukces ma wiele składowych - życzliwość ludzką, przyjazne Prawo, myślący i otwarty na pomysły pracodawca, stosunek współpracowników, wzajemne nastawienia, warunki mieszkaniowe i finansowe.

To, o czym nie wspomniałam w tej wyliczance, nie wspomniałam świadomie, ponieważ co historia to inne doświadczenia i odczucia. Jak bowiem wiemy, co kraj to obyczaj. By się w danym miejscu osiedlić, trzeba zawsze i świadomie brać pod uwagę specyfikę tego miejsca. Historię, zwyczaje i obyczaje, odmienność kultury, preferencje religijne i politykę. Inaczej mieszka się na Malcie, inaczej w Albanii, Niemczech, Norwegii  czy w konkretnym Stanie USA. O doświadczeniach Polaków można by niejedną książkę napisać. I myślę, że dla każdej osoby mieszkającej zagranicą, początki to niezła szkoła przetrwania.

Muszę tu koniecznie zaznaczyć, że jestem dumna z Polaków z powodu ich radzenia sobie na co dzień z nową rzeczywistością. Jestem jednocześnie świadoma, że wiele z tych historii kończy się porażkami. Niektórzy nie radzą sobie z innością, jaką spotykają w wybranych krajach. Przytłaczają ich codzienne wyzwania. W końcu podejmują decyzje o powrocie. Widocznie tak musiało być. Gdyby ten ktoś nie spróbował, nie wiedziałby, że emigracja nie jest dla niego. Akurat to rozumiem choćby dlatego, że w takim przypadku biorę pod uwagę tak zwane przesiąknięcie polskością. 

Jest tak silne, że niejednemu trudno jest przyjąć i zaakceptować inny model życia. W programie "Jestem z Polski" jego liczni bohaterowie opowiadają o swoim zderzeniu się z nowym życiem, jak sobie z tym radzą, jak było na początku, a jak jest teraz, po latach. Zainstalowali się w nowym miejscu, zakorzenili i pokochali je. Nie myślą już o powrocie. Odwiedzają Polskę co jakiś czas i to im wystarcza. Wielu upewnia się przy tym, że wyjazd był dobrą decyzją mimo, że kraj który wybrali, nie spełnia ich oczekiwań w 100% tak, jak tego oczekiwali. Nie jest ani idealny ani najwspanialszy.

W Polsce mówimy, że "wszędzie dobrze, ale w domu jest najlepiej". Prawda czy Fałsz? Jak na to odpowiedzieć? Ja powiem tak - dla Polaka trudną sztuką jest docenienie własnego kraju. Musi wyjechać taki za granicę, by dopiero docenić to co ma i nabrać do tego większej pokory. To dla wielu bardzo trudna lekcja, w tej kwestii największa i najważniejsza. Bowiem pokora i dojrzałość, to cenne wartości. Moim zdaniem należy być wdzięcznym za nabycie zdolności odróżniania iluzji jaką dostajemy od różnych "opowiadaczy" od rzeczywistości, jaką zastajemy na miejscu. 

Nikt nigdy  nie nauczyłby się tego, gdyby nie wyjechał z kraju!

Szukanie szczęścia, lepszego życia, to nie sprawa wybranego kraju. Szczęście i lepsze życie gwarantujemy sobie sami i ludzie nas otaczający, bez względu na to, gdzie jesteśmy. Jeżeli charakteryzujesz się odwagą, zdroworozsądkowym myśleniem, otwartością i tolerancją, jeśli swoje ambicje potrafisz wziąć w cugle, nie ma znaczenia gdzie mieszkasz, ponieważ wszędzie sobie poradzisz. Życie za granicą uczy poznawać siebie samego, uczy wiary we własne możliwości, uczy dystansu do ichniej rzeczywistości i tego, że nie wszystko daje się przeskoczyć.

Obcokrajowcy mieszkający w Polsce radzą, by wcześniej nauczyć się języka kraju który się wybiera, by uzbroić się w cierpliwość bo od razu niczego się nie dostanie, by być otwartym na innych i ich styl życia, bo po prostu łatwiej wtedy jest się przystosować. Radzą dalej, by wierzyć w swoje umiejętności i wręcz chwalić się doświadczeniem zawodowym. Każdy ma swoją receptę na szczęście i każdy ma swoją na nie definicję. 

Wszystkich jak "jeden mąż" łączy wspólny mianownik - muszą bardzo ciężko i cierpliwie pracować, by osiągnąć sukces i satysfakcję.

Oni znaleźli swój dom w Polsce. Zakorzenili się zakładając rodziny, znajdując tu pracę. Musieli się dostosować, by tu zostać, a więc podjęli ważną życiową decyzję. To samo tyczy się Polaków, którzy znaleźli swoje miejsce na obczyźnie. Aż się prosi przytoczyć kolejne znane powiedzenie, że "Twój dom tam, gdzie Ty". Gdziekolwiek nas rzuci los, tam urządzamy się i tworzymy swoje małe ojczyzny. Bycie z dala od domu nie przeszkadza nam za nim tęsknić, nie zabrania nam go odwiedzać. Tak też Polacy robią. Tęsknią, odwiedzają, ale żyją tam:

W Norwegii


Na Malcie


W USA


Na Islandii


W Anglii


I w wielu innych miejscach na globie.

Tak na marginesie - zawsze powtarzałam sobie, że lepiej być kimś w swoim kraju, niż osobą drugiej kategorii w jakimś El Dorado. Wiem o czym mówię, ale zaznaczam, że to moje doświadczenia. I podzielę się jeszcze czymś - wiele razy przeżyłam tam gdzie byłam, niezwykle miłego uczucia mówiąc tam innym, że "Jestem z Polski". Wierzcie mi, ma się ciary na plecach. 

2 komentarze:

  1. Ja trochę przekora jestem, więc pozwolę sobie nie zgodzić się z jednym stwierdzeniem. Ale najpierw napiszę z czym się zgadzam, tzn. zdecydowanie popieram Twoje zdanie, a zwłaszcza zdanie: "że lepiej być kimś w swoim kraju, niż osobą drugiej kategorii w jakimś El Dorado". Też tak myślę. I bardzo lubię oglądać ten program, nie żebym jakoś specjalnie go śledziła, ale natknęłam się na niego parę razy i z ciekawością obejrzałam. A z czym się nie zgadzam? Ze stwierdzeniem, że "muszą bardzo ciężko i cierpliwie pracować, by osiągnąć sukces i satysfakcję". To schemat myślowy wpojony nam kiedyś tam... Takie przekonanie, że aby coś mieć, trzeba na to ciężko pracować. "Pieniądze nie spadają z nieba"... "Pieniądze nie leżą na ulicy"... "Trzeba ciężko pracować"... Nie ma nic za darmo" itd :) Ja myślę, że nie wszyscy, którzy te pieniądze mają, faktycznie tak ciężko pracują. Bo czy chodzi tu o pracę fizyczną, czy może ciężką pracę umysłową? I czym w ogóle jest ciężka i cierpliwa praca? Przecież nawet pracując ciężko fizycznie, można mieć z tego przyjemność i wtedy nie będzie to dla nas karą :) To takie moje refleksje. Pieniądze potrafią przychodzić z łatwością, trzeba je tylko kochać, szanować i puszczać w obieg... Im więcej się nimi obraca, tym częściej do nas wracają :) Uściski, Polonko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, ciężka praca i cierpliwość to też kwestia interpretacji. Z kimkolwiek nie rozmawiam, mówi że ciężko pracuje, czy to urzędniczka czy osoba mająca firmę. Punkt widzenia zależny od punktu siedzenia. Że to schemat też zgoda, ponieważ tak jesteśmy wychowywani. Teraz, mając pieniądze ciężko się nie pracuje. I TAK i NIE. I żeby mieć z pracy przyjemność, musi się ją lubić, tak myślę. Co do pieniędzy - któż ich nie kocha, a czy szanuje to inne pytanie. A w obieg puszczamy je wszyscy, wszak panuje era konsumpcji. I zobacz jak się pięknie "różnimy". Tak rozmawiać lubię. Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń