CO NAS nie zabije to. . .

"Nie sztuką jest upaść, sztuką jest się podnieść". Każdy z nas, no prawie, zna to powiedzenie. Czy każdy z nas, no prawie, może powiedzieć, że chociaż raz w życiu był w trudnej sytuacji?  Ludzie na okrągło stwarzają okazje, by ich obserwować. To, jak sobie radzą  z przeciwnościami przerastającymi ich możliwości, jak bardzo są one różne i jak różnie wpływają na nas, widać na przykładach wielu życiowych historii. 

Tak się złożyło, że nigdy w swoim życiu nie poznałam nikogo, kto za każdym razem wychodziłby cało z każdej opresji. Chyba takich ludzi po prostu nie ma. Wiem jednak, że życie nie rozpieszcza. By być szczęśliwym, trzeba temu szczęściu pomagać. Wytrwale, cierpliwie i przez całe życie. Każdego może coś spotkać, ból, choroba, jakaś wielka osobista tragedia, która doprowadza do ciężkiej rozpaczy. 

 Albo więc mierzymy się z tym, albo jesteśmy gotowi się poddać. Właśnie w takich sytuacjach kształtuje się ludzki charakter. Tylko w takich. Tak myślę. Żyjąc w pozornym szczęściu, bez negatywnych "atrakcji" życiowych,  człowiek niczego się nie nauczy. Porażka zawodowa, jakieś rozczarowanie, trauma po rozstaniu, zmaganie się z codziennością, to są doświadczenia, dzięki którym każdy może wyjść na prostą, na silniejszego człowieka. 

Zatem pytanie, czy cierpienie uszlachetnia? Niektórzy po przebytej traumie czują, że poprawiają się im relacje z rodziną, lub z zewnętrznym środowiskiem. Dostrzegają, albo próbują dostrzec nowe życiowe szans. Może po fakcie czują się wtedy lepiej psychicznie? Tylko czy tak jest zawsze? Nie da się podnieść bez złych i niechcianych doświadczeń? Tak mówi psychologia. Ale czy psychologia ma zawsze rację? 

Czy każdy przypadek, to przypadek książkowy? Co takiego dobrego jest w życiu, które wciąż i wciąż rzuca nam kłody pod nogi? Dobra może być możliwość rozmowy o problemach z kimś, kto nas wysłucha. Ale samemu trzeba być gotowym i mieć wspierającego słuchacza. To znowu psychologia. Jednym ze sposobów może być chociażby pisanie Bloga, co daje psychologiczną korzyść obu stronom.

Gospodarz Bloga wygada się. Czytelnik w razie własnych kłopotów, ma szansę z nich wybrnąć, zmotywowany do działania doświadczeniami innych. Jeśli zechce. Znowu kłania się psychologia, bez której jak się okazuje, człowiek nie zawsze sobie radzi. Powiedzenie - co nas nie zabije, to nas wzmocni - można inaczej przetłumaczyć lub dopasować mówiąc, że - co nas nie zabije, to MOŻE nas wzmocni. 

Trzeba o tym pamiętać. Naprawdę. Bowiem budując ciężko i z mozołem swoje życiowe doświadczenia, jednocześnie się hartujemy. Mamy do pomocy coś takiego, jak STRES, zmuszający do określonych reakcji, co nie raz ratuje nas z opresji. A jeszcze lepiej udaje się nam, gdy w swoim otoczeniu mamy przyjazne nastawienia. Nie mówię o ochronnym parasolu. Przychylność przychylnością, jednak to człowiek sam musi przeżyć swoje życie.

Nasze doświadczenia są właściwie bezcenne. Taki bagaż wzbogaca nas. Stajemy się mądrzejsi. Miewamy szerszy ogląd spraw.  Zdobywamy nowe umiejętności, zdolności, uczymy się na własnych błędach. To bardzo dużo. Plusami tego wysiłku są prawie same korzyści. Jesteśmy pewniejsi siebie. Silniejsi. Przekonujemy się, co naprawdę powinno się liczyć w życiu. Zdobywamy wiedzę, że prawdziwego przyjaciela poznaje się w biedzie.

Jednak uwaga, psychologia przestrzega przed nadmiernym przyjmowaniem doświadczeń na klatę. Gdy mamy ich na głowie za dużo, może dojść do kryzysu (tzw. stresu pourazowego) i wtedy zamierzenia nasze mogą odnieść skutek zupełnie odwrotny. Spadnie samoocena, każdy dzień stanie się cięższy, życie trudniejsze, a nas ogarną mało ciekawe myśli. Słowem dół i beznadzieja.

Chyba tylko w filmach bohaterowie radzą sobie z każdą przeszkodą. W życiu prawdziwym tak różowo już nie jest. Trzeba się jednak opamiętać, podnieść się i przypomnieć sobie, że są gdzieś na świecie ludzie, którzy mają gorzej ode mnie. Nie ma innego sposobu. Nie ma. Najwyżej można się użalać nad sobą. Ale nie tędy droga. Bo można wpaść w psychiczną pułapkę, która zawsze "czyha" gdzieś za rogiem. 

Ale otrząśnijmy się. Życie nie jest tak całkiem do bani. Trzeba tylko to sobie wyjaśnić. Że lepiej być twardszym od życia, silniejszym, sprytniejszym i odporniejszym. Gdy spotka Cię coś przykrego, bierz byka za rogi. Nie odkładaj tego na później, bo wredny byk znowu może Cię dopaść. Idź do przodu i nie oglądaj się. Nie zapominaj, ale nie oglądaj się. Kieruj się swoimi najlepszymi cechami. Leży to w Twoim żywotnym interesie. 

Nie zamiataj problemów pod dywan, uporaj się z nimi. Nikt za Ciebie tego nie zrobi. Pamiętaj, że z każdej tragedii płynie jakaś nauka. Każda tragedia wzmacnia i przynosi ulgę. Pomaga nabrać wiatru w życiowe żagle. Pomaga ustalić nowe priorytety. Pamiętaj też, że życie nie skończyło się, bowiem koniec pewnego rozdziału, jest początkiem następnego. Tylko dopilnuj, by w walce o siebie nie stać się potworem dla siebie i najbliższych.

Wiedz, że są ludzie na świecie, którzy potrafili dźwignąć się ze strasznych doświadczeń. Nie zrobili tego w pojedynkę. Na pewno. Dlatego trzeba pamiętać o najbliższych. Bo to oni zazwyczaj stoją murem przy Tobie. Wspierają. Pomagają, przez co łatwiej jest wtedy kontrolować emocje. Po prostu są. Nie ma nic gorszego, niż zmaganie się z życiem w pojedynkę. Trudne przeżycia pozostawiają ślady w naszej psychice. Pozostają w nas i nikt nam ich raczej nie zabierze. 

Pomoc najbliższych w takich sytuacjach jest nieoceniona. 

Pamiętajmy, jesteśmy tylko ludźmi. Słabymi, mało odpornymi, niekiedy głupimi, popełniającymi wciąż te same błędy, niekiedy o wątpliwej konstrukcji etycznej i moralnej.  Ale ludźmi. Mówi się, że mamy prawo popełniać błędy. Dobra. Ale nikt nie powiedział, że musimy to robić z uporem maniaka. Najlepiej moim zdaniem, jest zachowywanie równowagi. Jeśli ktoś potrafi, bo jak jest dobrze, to podobno też niedobrze. 

2 komentarze:

  1. Pani Asiu! Z przyjemnością przeczytałam. Brakuje mi bardzo naszych cotygodniowych rozmów. Pani optymizm i energia są zaraźliwe, jak ten covid, który nas rozdzielił😘 . Życzę Pani wszystkiego dobrego i zdrową proszę być!!!! Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie. Henryka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Pani Heniu! Witam! Przepraszam z góry za tak późną odpowiedź, ale zanim odkryłam jak aktualizuje się komentarze gości spoza blogspot.com, minęły wieki jak Pani widzi. Dziękuję za wizytę. Mnie też brakuje naszych rozmów. Może poprzez bloga dalej będziemy utrzymywać kontakt. Zapraszam więc w każdej wolnej chwili. Porozmawiamy. Pozdrawiam jak najserdeczniej...

    OdpowiedzUsuń