Tak naprawdę, to nie potrafię tego wyjaśnić. Odkąd pamiętam mam ten strach w sobie i nie mogę go przezwyciężyć. Wiem o czym mówię , bo próbowałam. Tylko raz. I wtedy już wiedziałam, że jak będę musiała gdzieś wyjechać, to tylko komunikacją lądową. Trwa to już tak długo, że już nawet mnie nie kusi, znowu spróbować swoich sił. Przyzwyczaiłam się do myśli, że samolot nie jest dla mnie. Moja zbyt silna wyobraźnia pilnuje, bym trzymała się swojego postanowienia. Nigdy więcej nawet nie patrzeć w stronę lotniska.
Wiele razy rozmawiałam z osobami, które uwielbiają latać, z tymi co muszą latać zawodowo, z tymi co latają regularnie ma wakacje. Im dalej tym lepiej. A ja ich podziwiałam za odwagę. Pytałam też, czy mimo wszystko nie mają obaw gdy wsiadają do samolotu. Różne padały odpowiedzi, szczere i nie za bardzo szczere, było też "lekkie owijanie w bawełnę". Odbierałam takie zachowania jako nadrabianie miną i myślałam sobie, że te osoby też się boją latać. Jednak silnym argumentem dla nich były fajne wakacje.
Pewnie, kto by nie chciał zwiedzać świata, kto by nie chciał bywać w cudownych miejscach na Ziemi. Wiele osób chciało i nadal chce, bo dla nich te miejsca to magnes. Nie mogą oprzeć się Malediwom i innym przepięknym wyspom i wciąż tam wracają. Kiedyś znałam pewną panią, którą interesowały tylko wakacje w warunkach ekstremalnych. Przemieszczanie się samolotem tu i tam, to dla Niej pikuś w porównaniu do kilku nocek spędzonych w pojedynkę na pustyni. Aż dreszcze mnie biorą.
Inne znajome małżeństwo spędza wakacje niemal w samolocie, ponieważ plany turystyczne tego wymagają. I mają tak od lat. Biorąc pod uwagę cały świat, ilość pasażerów poraża. Statystyki mówią, że co 4 sekundy startuje gdzieś samolot, i że ryzyko katastrofy lotniczej ma się plus-minus jak jeden do 29 mln. a latać boi się podobno co trzeci pasażer. Na pocieszenie dodają, że latanie było i jest najbezpieczniejszym sposobem podróżowania. Mój strach ma wielkie oczy i każe mi nie dowierzać statystykom.
Wiele razy słyszałam jaka to przyjemność móc patrzeć z góry na Ziemię, ale mnie to nie rusza. Słyszałam też, jak wiele tracę rezygnując z lotu samolotem. Na szczęście mam swój rozum i swoje przekonania. Chcę gdzieś pojechać wsiadam do autokaru i już. W ciągu 24 godzi, z kilkoma przerwami w podróży, oglądam świat zza szyby. Nauczyłam się tego. Dostosowałam się, bo nie było innego wyjścia. Po co miałam się bać, że paliwa zabraknie w powietrzu? Albo ten stres, że nagle maszyna odmówi posłuszeństwa? Że jakieś turbulencje będą nas nękać?
Człowiek ma w genach strach. Boi się nieznanych niesprzyjających warunków, szczególnie gdy nie ma na nie wpływu. Panika, ktoś powie, też ludzka rzecz. A klaustrofobia bo ograniczona przestrzeń? Różne dziwne nawet agresywne zachowania innych pasażerów? Takie rzeczy nie poprawiają samopoczucia reszty podróżnych. Właściwie to każdy taki lot samolotem jest jedną wielką niewiadomą. Jeżeli ktoś ma takie samo nastawienie jak ja, to nie pokocha latania. Jak musi lecieć, to strzela sobie parę drinków na znieczulenie. Wiem z opowiadań.
Lęk, strach, obawa. To emocje pojawiające się w obliczu realnego albo wymyślonego zagrożenia. Jeżeli nie uruchomimy swoich mechanizmów obronnych, np. racjonalnego myślenia, trudno będzie wytrwać dłuższy czas w zagrożeniu. Myślę, że nasza psychika wzmocniona dobrym odpoczynkiem przed podróżą może pomóc. Jeżeli ktoś potrafi albo ma już jakiś patent, to odpowiednio przygotuje własny wewnętrzny komfort podróżowania. Wiadomo też, że w towarzystwie bliskich osób jest raźniej. Można choćby rozmową zabić czas.
Z kimś, kto np. nie boi się latać.
Wiem też, że niektórzy czytają kryminały, by ostra fabuła odwróciła ich uwagę od latania. Inni oddychają. A jeszcze inni chyba się modlą. Tego akurat nie wiem, ale tak myślę. Ja po prostu nie latam. Bo najbezpieczniej czuję się na ziemi. Twardy grunt pod stopami to moje środowisko, moja rzeczywistość. Wszystkie moje zmysły i receptory czują się wtedy bezpiecznie, bo wiedzą gdzie są w każdej chwili. Wiedzą, że latanie to nie ich domena. To ptaki latają, a nie ludzie.
One nie mają żadnego z tym problemu ani dyskomfortu, ja tak. I jeszcze te informacje w mediach o katastrofach lotniczych. To pewne, że zawsze wybiorę samochód. Wiecie co jeszcze wstrzymuje mnie przed lataniem? Myśl o tym, że trzeba jeszcze wrócić tą samą drogą. Oczywiście, można zwrócić się o pomoc do psychologa. Jednak odstrasza mnie myśl, że musiałabym wywnętrzniać się przed obcą osobą. No i leczenie farmakologiczne mi nie w smak. Nie lubię prochów. Już wolę siedzieć w domu.
Kiedyś oglądałam film dokumentalny o katastrofach powietrznych i ich przyczynach. Między innymi było mowa o zjawisku paniki, jakie powstawało na pokładzie samolotu z różnych powodów. I był podany przykład pasażera, który panicznie bał się latać, a jednak latał. Podobno takie zdarzenia są incydentalne, jednak ten pasażer doprowadził do wypadku, ponieważ psychicznie tym razem nie wytrzymał ciśnienia. Jego lęk wręcz ekstremalnie wybił, co sprowokowało zachowania pasażerów.
Panika tłumu to straszna rzecz. Nikt wtedy nad niczym nie panuje. Ludzie nie są w stanie usiedzieć na swoim miejscu, krzyczą z przerażenia, szarpią się, płaczą i śmieją. Coś okropnego. Wnętrze samolotu, jaki by on nie był, ma bardzo ograniczoną powierzchnię. I ten instynkt stadny. Na to nie ma mądrego. Nie wyobrażam sobie być w takiej sytuacji. Wtedy bohaterami dla mnie są piloci i stewardessy. Dla nich spokój i opanowanie to swoisty "służbowy garnitur".
W tym filmie pokazano ich pracę, która m.in. polega na traktowaniu pasażerów ze szczególną troską. Jestem do dzisiaj pod wrażeniem. Teraz pisząc ten artykuł, powstało pytanie - czy załogę samolotu też ktoś otacza opieką? Czy może zwyczajowo szewc bez butów chodzi? Pytam dlatego, bo po prostu nie znam odpowiedzi. Na filmie nie zdążyli jej podać.
I jeszcze taka sugestia - boję się latać, ale czasami muszę. Co robię? Wchodząc do samolotu uprzedzam stewardessę, że na tle latania mam fobię. Uważam, że lepiej uprzedzić, niż później zbierać żniwo niemądrego zachowania.
PS - tym artykułem chyba jednak dokonałam autoterapii... no i dobrze... ale samoloty oglądam z dołu jak lecą... gdzieś tam... ten cud techniki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz