Październik minął jak z bicza strzelił, ostateczne wyniki zostały podane zawodnikom i zainteresowanym osobom do wiadomości, zatem oficjalnie mogę Was poinformować o zawodach, jakie na Facebooku zorganizowała Grupa "ROWEROWE WYZWANIE". To ogólnopolski "Rowerowy Rajd Kobiet 2025", czyli październikowa akcja „Różowy Październik” trwająca od 1 - 31 października tego roku. Od razu zapisałam się na listę zawodników, otrzymałam nr startowy "21" i dołączyłam do rajdu, by nie tylko pokręcić kołem, ale by w celach charytatywnych zrobić coś więcej, dołożyć się do wspaniałej inicjatywy dla kogoś, kto tego bardzo potrzebuje. Bardzo Szczytny Cel.
Zawodniczki i zawodnicy mieli do wyboru trzy dystanse do przejechania - 20 km, 50 km i 100 km. Ponieważ mówię o zasięgu ogólnopolskim tej imprezy, każda osoba gdziekolwiek mieszka lub akurat by przebywała, tam mogła zrealizować wyzwanie w dowolny dzień i w dowolnym miejscu. Pojechałam sama, ale można było też pojechać w towarzystwie jednej lub grupy osób. Rodzina, przyjaciele, chętni znajomi. Każdy przejechany kilometr każdej zawodniczki i zawodnika wspierał w tym samym czasie ciężką walkę z rakiem piersi nieznanej nam wojowniczki. Matki dwójki dzieci. Tak więc ta akcja i nasza wspólna aktywność nabrała ogromnego znaczenia.
Organizator powiadomił nas, że - "z każdego pakietu startowego przekazujemy 5 zł na wsparcie leczenia matki dwójki dzieci walczącej z rakiem piersi. Twój udział w rajdzie to nie tylko sport, to akt solidarności, który realnie pomaga i daje siłę. Jedźmy razem, jedźmy dla życia".
Piękne wezwanie i wyzwanie. A ponieważ mogłam sama zadecydować o trasie, liczbie kilometrów i miejscu, tym bardziej mnie to zmotywowało do działania. Wybrałam piękną trasę, która wiodła super ścieżką rowerową prowadzącą mnie przez lasy, małe i większe miejscowości, przez urocze dróżki w scenerii jesiennych krajobrazów. Niektóre z nich już znałam, inne dopiero poznawałam, po drodze przystawałam na chwilę, by choć przez kilka sekund pozachwycać się urodą mojego regionu. Wyobraźcie sobie, słońce i ten wspaniały zapach trawy, krzewów i drzew. I droga jak na zamówienie.
Po drodze jak zwykle spotykałam innych rowerzystów i kolarzy, a nawet spotkałam niecodzienny wehikuł przypominający rower, na którym leży się jadąc. Aż przystanęłam, by się pogapić. Z bliska taka maszyna wygląda inaczej niż na obrazku. Przyznam, było przeżycie. Gdy niektórzy dowiadywali się ode mnie, w jakim celu jadę swoje 50 km wzruszali się, podziwiali, a nawet jednej koleżance łezka pokazała się w oku. Też się wzruszyłam, bo jak tu się nie wzruszać. No tak, więc już wiecie, że z proponowanych dystansów wybrałam ten drugi - moją różową 50-tkę. Chciałam po prostu w szczególny sposób nadać rangi temu wydarzeniu. Na mapce widać trasę 26,2 km, którą przejechałam w tę i z powrotem, co dało wymagany wynik.
Nadać rangi, to znaczy w szczególny sposób zaznaczyć i ten dzień, i samą akcję, i to, że odważyłam się na pokonanie tego akurat dystansu. Wcześniej jechałam swoje 15 - 25 km, co stało się dla mnie jakby normą kilometrową. A 50 km to nie było tylko wyzwanie, to było już coś. Dla mnie. Okazja do sprawdzenia się. Sprawdzenia, jak dawna sprinterka po latach poradzi sobie nie z metrami, a z kilometrami i na rowerze. Sprawdzian własnych możliwości? Może. Tak. Ale też i ciekawość jak sobie poradzę. Poradziłam sobie nawet dobrze, bo przejechałam 51,4 km w czasie netto 3:30 h. Bez najmniejszego uszczerbku dla siebie i roweru.
Piszę bez uszczerbku, ponieważ na niektórych odcinkach trasy musiałam uważać. Mokre liście po wcześniejszym deszczu, jakieś kałuże, błotne ścieżynki, korzenie, drobne kamienie. Normalka. Za tę szczytną aktywność czekała każdego zawodnika nagroda. Oprócz koszulek zawodnika, kominów i opasek na głowę, oprócz certyfikatu imiennego z wynikiem, przepiękny odlewany medal. Jest naprawdę piękny. I już jest mój i na zawsze. Mam teraz dwa medale, a trzeci zdobędę niebawem, w listopadzie. Szczegółów na razie nie zdradzę. Jak go już będę miała, jak najszybciej pochwalę się Wam osobnym postem.
Ponieważ w całej Polsce wiele osób brało udział w zawodach, wyobrażałam sobie jakie trasy były wybierane. Na pewno szosa, ścieżki asfaltowe i szutrowe, ścieżki typowo rowerowe wiodące ulicami miast i miasteczek, na pewno lasy i... góry. I właśnie tych gór zazdrościłam koleżankom i kolegom z wiadomego powodu. Bo kocham góry, po prostu. Byłam wiele razy w wielu miejscach, a najczęściej w ulubionych Bieszczadach. Wyobrażam więc sobie, jak to by było pojechać podobny Rajd właśnie tam. Apropos… chcę was uroczyście zapewnić, że ten "Rowerowy Rajd Kobiet 2025" nie jest moim ostatnim. Zapisałam się na kolejne wyzwanie, ale o tym następnym razem.
A to ja, wreszcie mogę się Wam przedstawić. A to oznacza, że nauczyłam się przenosić zdjęcia z telefonu na komputer. Bez niczyjej pomocy. Jestem z siebie dumna z tego powodu. Jednak i z tego, że jako "siedemdziesiątka" miałam odwagę podjąć powyższe wyzwanie, dołączyć do innych i przejeżdżając wybrany dystans pomóc w sprawie arcy ważnej. Magiczne zdanie >razem możemy więcej< działa. W wielu podobnych akcjach GRUPA "ROWEROWE WYZWANIE" brała udział. Ta była kolejna i tym razem beze mnie się nie obeszło.
Czuję, że moja przyszłość przybierze na dłużej piękną barwę różu.
PS - no i najważniejsze, pewnie jesteście ciekawe które miejsce ostatecznie zdobyłam. W ogólnopolskim rankingu zajęłam 214 miejsce.
Obraz: *Internet
Jesteś niesamowicie dzielna!!! Brawo TY!!!! Tak naprawdę nie jest istotne które miejsce zajęłaś w rankingu - najważniejsze, że cała, na własnych kołach powróciłaś do miejsca startu. Szczerze Ci gratuluję!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Droga Anabell. Wiem, że miejsce nie jest ważne, wiedziałam od początku. Wiedziałam, że ten Rajd jest wręcz skrojony dla mnie. Nie musiałam się z niczym ani z nikim ścigać, nie na tym to polegało. Ważne było, by pojechać w tak szczytnym celu, dla kogoś. Świadomie wybrałam taki dystans, by przekroczyć pewną granicę dotychczasowych własnych możliwości, by się przekonać czy mogę to zrobić. Mogłam i zrobiłam. Myślę teraz o przygotowaniu do pokonania 100 km, ale powoli, najpierw 60, potem 70 i tak dalej. Będą to treningi, by polepszyć kondycję, która na teraz jest lepsza niż jeszcze pięć miesięcy temu kiedy kupowałam rower. Dużo się zmieniło, z czego bardzo się cieszę. To się dopiero nazywa ŻYCIE!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię bardzo serdecznie...
Ogromne gratulacje! Nie tylko za pokonanie założonego dystansu, ale przede wszystkim za tę energię, którą wniosłaś w akcję i każdy kilometr przejechałaś z sercem. Pięknie to ujęłaś „razem możemy więcej” i udowodniłaś to w najpiękniejszy sposób. Twój różowy rajd rozświetlił październik.
OdpowiedzUsuńWspaniały medal!
Pięknie dziękuję Droga Pani od Puszka. Aż się zarumieniłam, nie wiem co powiedzieć. Po prostu dziękuję Ci...
UsuńPozdrawiam serdecznie...