C Z A S... to imaginacja

Do takiego wniosku doszłam patrząc na wizerunki światowej sławy aktorek współczesnego kina, które mimo upływu dziesiątek lat, wciąż są piękne. Piękne i prawdziwe. Tak tak, bowiem wiele z Nich wcale nie kryje swoich zmarszczek, kurzych łapek wokół oczu czy przy kącikach ust. Mają odwagę pokazać się publicznie bez makijażu, co kiedyś było nie do pomyślenia. Nie potrzebują internetowego retuszu odejmującego Im lat. Sama ze sobą to dzisiaj przechodzę. Kiedyś bez makijażu nie wychodziłam nawet do śmietnika, a co dopiero na miasto. 

Dzisiaj lekko podkreślam tylko kontur górnej powieki i lekko maluję usta. To wszystko. Żadnych podkładów, pudrów i innych takich. Nie czuję potrzeby kładzenia na twarz "tapety". Czy wszystkie tak mamy? Śmiało przyznaję się, że się starzeję i że mam tego świadomość. Nie chcę na siłę wyglądać na młodszą. Nie mam już takiej potrzeby. Wymyśliłam kiedyś tezę i powtarzałam ją innym kobietom, że w starszym wieku wciąż jesteśmy piękne... ale inaczej. Jesteśmy piękne dojrzałą urodą. Każda z nas na swój sposób, mając tu i ówdzie małe niedociągnięcia.

Patrzę w lustro i je dostrzegam. Lubię je. A skoro lubię, to znaczy że je zaakceptowałam. A to duży sukces. Nie każda z nas ma odwagę to przyznać. Ukrywa się ze swoimi przemyśleniami na własny temat. Nie chce pogodzić się, że najlepsze lata minęły. Szkoda na to czasu. Tak więc patrzę w lustro i zamiast urodowych niedociągnięć, dostrzegam coś bardziej od nich interesującego, mianowicie blask jaki bije od mojej twarzy, mimo zbliżającej się wielkimi krokami, siedemdziesiątki. Wklepując poranną dawkę nawilżającego kremu, wpadam w zachwyt.

Zachwycam się i zarazem cieszę, że wcale nie mam tak dużo zmarszczek, a niektóre z nich dodają mi tego czegoś, co czyni moją twarz interesującą na swój sposób. Odkrywam, że 70. dzisiaj to NIC. Wciąż mam lotny umysł, wciąż chce mi się robić rzeczy, o które wcześniej bym siebie nie podejrzewała. Może z wiekiem nabrałam odwagi? Nie zastanawiam się, czy wypada mi je robić. Po prostu je robię. Sama chodzę do kina. Rozmawiam o filmie z nieznajomymi. Raz nawet  poszłam na kawę z pewnym dopiero co poznanym w kinie towarzystwem, by porozmawiać.

W swoim mieście odkryłam niedawno pewne miejsce, nazywa się "Kawiarnia... wierszem pisane", ładnie prawda? Tam można wypożyczyć książkę i czytać ją przy kawie czy herbacie. Siedziałam więc przy malutkim stoliczku, przy zapalonej lampeczce i czytałam. Po jakiejś chwili, zrobiłam sobie przerwę dla oczu i spotkałam się wzrokiem z inną osobą, która tak jak ja solo siedziała przy swoim stoliczku i czytała. Coś "zaiskrzyło" i zaczęłyśmy rozmawiać o literaturze. Czas minął mi tak przyjemnie, tej osobie również, że umówiłyśmy się na następne spotkanie.

Kiedyś marzyłam sobie mieć własną taką kawiarnię i czytelnię w jednym. Nie wyszło. Za to wyszło komuś innemu i tym sposobem spędzam czas tak, jak chcę. Może to powiew nowoczesności, że nikogo nie dziwi samotna starsza pani chodząca do kina czy do kawiarni. Zaznaczam, że gdy planuję takie wyjścia, odpowiednio je celebruję. Ubieram się bardziej starannie, wszak to nie wyjście do sklepu. Zaznaczam tym samym znaczenie takiej wizyty. Dla mnie to specjalne wyjście do ludzi. Nobilituję je we własnych oczach, podkreślam ważność tego zdarzenia.

Jest fantastycznie. I wiecie co? Okazało się, że takich "wychodzących" starszych osób jest więcej. Wyglądają świetnie. Widać, że też tak się czują. Bez żadnego skrępowania nawiązują nowe znajomości, tak jak ja. Obcując ze sobą, nie czuje się upływu czasu. Na naszych oczach zachodzi coś dotąd niespotykanego. Jakaś ewolucja zachowań. I dotyczy ona dojrzałości w pełnym tego słowa znaczeniu. Już nie chodzi o wygląd, który dla kobiet był i wciąż jest odwieczną piętą Achillesową. Chodzi raczej o dojrzałość duchową. Wewnętrzną. Chodzi też o wizerunkowy dystans do samej siebie. 

Niektóre kobiety pokonały Rubikon w walce o młody wygląd. Pokonały Rubikon w momencie, kiedy to zdały sobie wreszcie sprawę, że tej walki nie wygrają. Nigdy. Taka bowiem jest kolej rzeczy. "Nie musisz być młodą, aby być piękną" powiedziała kiedyś znana aktorka Andie MacDowell. Dedykuję to powiedzenie tym Paniom, które akceptują upływ czasu i tym, które jeszcze się z nim mierzą. Moje Kochane, gońcie tego króliczka i go... wreszcie złapcie. Zaakceptujcie fakt, z uśmiechem i w pełnym przekonaniu, że CZAS... to w pewnym sensie imaginacja. 

To nasze wyobrażenie o nim. Jak go widzicie, takimi jesteście. Tylko od nas kobiet zależy, czy satysfakcjonować nas będzie nasza własna dojrzałość. Piękna, różnorodna, nieuchwytna, tajemnicza. 

Czas na przebudzenie, odkrywajcie w sobie dojrzałą, piękną inaczej kobiecość. 


Obrazy: *Fakt.pl *Allegro

14 komentarzy:

  1. Ja juz dawno zaakceptowalam i polubilam swoje zmarszczki. Pielegnuje je jak skarb jakis...
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to samo mogę powiedzieć, ponieważ wciąż stosuję kremy nawilżające i jak napisałam, podkreślam jeszcze urodę kredką i pomadką. Oszczędnie, ale podkreślam. Lubię to. Z biżuterią też tak mam, oszczędnie stosuję. Nazywam to skromną elegancją.
      Pozdrawiam Stokrotko serdecznie...

      Usuń
  2. Siwieć zacząłem dosyć wcześnie i na początku trudno mi było to zaakceptować ale już teraz przyjmuję do wiadomości ze czasu nie zatrzymam. Jestem pogodzony ze szron na głowie. Ważne ze psychicznie ciągle czuję się młodszy. Nie jestem kobietą więc i kosmetyków mało używam. Ot perfumy i płyn po goleniu.
    Jarek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam i mam podobnie do Ciebie. Długo farbowałam włosy, bo bałam się, że będę miała brzydką siwiznę, ale okazała się taka a,la pieprz i sól, polubiłam. A psychicznie również czuję się młodsza. Fajne uczucie. Zawsze mówię, że dzieci nam się postarzały, a ja mam wciąż fiu - bździu w głowie.:)

      Usuń
  3. Przez całe dorosłe życie farbowałam włosy na blond robiłam makijaż zawsze starałam się o siebie dbać i wyglądać jak na zadbaną. To się nie zmienia mimo upływu lat, widzę, że ciało i twarz mi się zmienia, ale nadal staram się o siebie dbać. Znacznie lepiej czuję się źle w makijażu niż bez, chociaż przyznam, że zdarza mi się wyskoczyć do sklepu bez. Dzieje się tak dlatego, że jestem w tym nowym miejscu zupełnie anonimową osobą i nikogo nie znam.
    Jeśli ktoś urodził się z piękną twarzą, malować się nie musi, ja natomiast powinnam dla lepszego samopoczucia. Zmarszczki zaakceptowałam już dawno i się do nich przyzwyczaiłam, ale w głębi duszy ciągle czuję się młodo.
    Życzę Ci pięknych październikowych dni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też farbowałam włosy na blond i powiem Ci, że wtedy czułam się w pełni blondynką. Myślałam, że tak już zostanie, ale gdy moja siwizna określiła się, zmieniłam zdanie. Odkryłam, że moja sól i pieprz bardzo mi pasuje. To ważne, ponieważ gdy nie zaakceptuje się następujących zmian, bywa bardzo źle z psychiką. Dobrze też jest, gdy czujemy się młodo, to moim zdaniem ułatwia codzienne życie i jak fajnie wpływa na samopoczucie. No i o ile jest wtedy mniej problemów, prawda?
      Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie Droga Celu...

      Usuń
  4. Miało być znacznie lepiej czuję się w makijażu...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasami oglądam w mediach kobiety, które nie pogodziły sie ze swoim wiekiem i wyglądem, a efekty ich przemian bywają opłakane. Może świat mediów tego właśnie wymaga, ale kalendarza się nie oszuka. Co po idealnej buzi, gdy dusza chora?
    Od odmładzania na siłę wolę zdrowy wygląd i dobrą kondycję oraz pogodne usposobienie:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też je widzę i jest mi Ich żal, ponieważ to walka bardzo droga, a jednak z góry przegrana. Również wolę być zdrowa.
      Pozdrawiam Jotko...

      Usuń
  6. Ja lubię siebie taką, jaka jestem i moja obecna fizjonomia odpowiada mi, bo mam świadomość , że jest stosowna do mojego wieku. Choć tak naprawdę, czas to pojęcie względne... Nie rozpatruję tego pod tym kątem, gdyż czas jest pojęciem wymyślonym przez człowieka w celu odróżnienia tego, co dzieje się aktualnie, od tego co już było :) Jest to tylko złudzenie i nasza fantazja, bo i tak wszystko dzieje się "tu i teraz"... Farbuję włosy, bo - moim zdaniem - siwizna nie pasuje mi wizualnie do mojego typu urody i lubię się malować... robię to nawet wtedy, kiedy jestem cały dzień w domu :) Uwielbiam rozświetlające podkłady typu BB czy CC, tak samo jak kocham subtelne malowanie oczu delikatnymi cieniami i związane z tym eksperymenty. Zawsze tak miałam i tak mi zostało. Ale z pewnością nie jestem "wypacykowana"... Mój makijaż jest bardzo delikatny :) Buziaki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię jak dziewczyny opowiadają w ten sposób jak TY o sobie. Mówią otwarcie co sądzą o naturalnej urodzie jaką zostały obdarzone, o jej podkreśleniu przy pomocy kosmetyków. Są jednak Panie skrajnie rzucające się na współczesne osiągnięcia kosmetologii, przerysowują zbyt mocno naturę, sięgają po chirurgię plastyczną wielokrotnie. W okolicy gdzie mieszkam widuje dwie takie panie. Na Ich widok zawsze zastanawiam się, jak daleko jeszcze posuną się w poprawianiu urody. Wolę ostrożność, zdrowy rozsądek i samo zdrowie. Jestem zadowolona z tego co widzę w lustrze. Gdy wychodzę na wyjątkowe spotkania ośmielam się na makijaż odważniejszy, ale nie przekraczam granicy. Ważne, by się nie "wypacykować" jak zauważyłaś. Dziękuję za Twoją opinię.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  7. Jestem jaka jestem i taką już pozostanę. Starzeję się z godnością i nie staram się odmładzać. Dobrze czuję się we własnym ciele. Nigdy nie przesadzałam z makijażem i to mi pozostało. Włosy niestety farbuję kolorem, jaki był pierwotnie i nie mogę się z tym pożegnać. Kocham dobre perfumy i szminkę. To mi wystarcza. Akceptuję upływ czasu, ale gdyby tak szybko nie płynął byłoby łatwiej realizować swoje pasje. Bardzo się cieszę, że jesteś. Umknęły mi Twoje poprzednie posty, ale już nadrobiłam zaległości. Uściski posyłam i życzę pogodnej, ciepłej jesieni!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym kochaniem dobrych perfum i szminki mam podobnie. Z tego również i ja nie zrezygnuję. Z upływem czasu staram się od lat iść w zgodzie, ponieważ dawno zrozumiałam, że nic na to nie poradzę. Tak już jest i tak już będzie. po co więc się stresować, prawda? Dziękuję Kochana za wizytę i opinię. I powiem Ci, że bardzo mnie cieszy powrót na bloga i to, że znowu mogę z Wami rozmawiać, odwiedzać Was. Przyjemność po mojej stronie.
      Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam Blogchwilko...

      Usuń