D Y K T A T O R Z Y to... (?)

Buszując po internecie, znalazłam taki oto większy cytat - „Wyobcowana z doczesności twarz, można by rzec, skryta w półmroku, gdyby nie trupia bladość, która wręcz lśni. Napięty jak cięciwa, nic go nie zwalnia, nawet ta samotność. Wyprowadzony z wszelkiej rzeczywistości, nawet tej, którą kontroluje”. To ni mniej ni więcej, jak charakterystyka ludzi, których historia określa jednym słowem - dyktatorzy. W innym miejscu wyczytałam, że takie osoby charakteryzują szczególne cechy, paranoiczne. Jednak nie jest to jakaś "zwykła" paranoja.

To raczej spatologizowana osobowość (czytaj: charakter) budowana latami, z powodu chronicznej i chyba wrodzonej nieufności wobec otoczenia, wiecznego poszukiwania wroga w bliższym i dalszym otoczeniu, z powodu utrzymywania się w stanie wyolbrzymionej czujności. Powiedzenie - "trzyma rękę na pulsie", idealnie pasuje do tego opisu. By w pełni zostać dyktatorem musi się już mieć to "coś" w sobie, jak również mieć podatny grunt społeczny, który kogoś takiego potrzebuje. Faktem jest to, że zawsze znajdzie się część społeczności, która popiera dyktatora bez wahania i bez zbędnych pytań.

A ten z kolei posiada zdolność dostrzegania takiej potrzeby, bo bacznie obserwuje rzeczywistość. Skupiony na własnych potrzebach i swoim życiu, nad wyraz samolubny i uważający się za nieomylnego, zamknięty w sobie hipokryta, stawiający siebie w centrum wszystkiego, niezdolny do współpracy z kimkolwiek, słowem ktoś taki, odgrodzony murem od społeczeństwa na własne życzenie, skazany jest tylko i wyłącznie na własne towarzystwo, na samotność. Nie przeszkadza mu to. Ten stan rzeczy rekompensuje mu fakt, że świat ma leżeć u jego stóp.

Minus jest chyba jeden - osobnik taki panicznie nie znosi krytyki. Wściekłość wtedy bierze górę nad rozumem, a żądza zemsty kotłuje się w trzewiach jak smoła w kotle. Żyje taki swoją władzą tak długo, dopóki najbliższe otoczenie nie odkryje że już nie musi się bać, póki społeczeństwo nie odkryje że jest oszukiwane. Każde stulecie jak dotąd miało swojego strasznego dyktatora, który jako charakterologiczna mieszanka wybuchowa w jak najgorszym wydaniu, był w stanie poruszyć całe społeczności. Dzisiaj nie jest inaczej. Dzisiaj jest jeszcze groźniej niż kiedyś.

Mamy bowiem do czynienia z karykaturą człowieka, karykaturą rozumu, brakiem jakiejkolwiek godności, za to z jakże wyrachowaną i obłąkańczą przebiegłością. Jest moc, nie uważacie? Najlepsze miejsce w łańcuchu pokarmowym, nieograniczone pieniądze, nieograniczona niczym władza i ludzka masa wpatrzona w wodza i gotowa na każdy jego rozkaz. Do tego potrzebna jest tylko >idea< i poczucie nawet nie życiowej, a dziejowej misji. W takich warunkach, każdy dyktator uwierzy, że właśnie jemu i że tym razem, wszystko co zamierza, uda się.

Wszak wszystko co potrzebuje, ma. Przystępuje więc do działania. Że to idea fix, że utopia, które mocno zaburzają proces myślenia, nikogo ma nie obchodzić. Żądania mają być spełnione. Kropka. Historia na swoich kartach opisała wiele takich postaci. Dyktatorów. Autokratów. Władców. Ktoś powie, że każde z tych słów jest nośnikiem o innym znaczeniu. Ja powiem, że nie miało to znaczenia dla takich postaci jak Pol Pot z Kambodży, Mao Zedong z Chin, Kimowie z Korei Płn., Stalin z Rosji, Hitler z Nazistowskich Niemiec, czy Putin, którego przedstawiać nie trzeba.

Czy można być dyktatorem nie będąc autokratą i odwrotnie? Pomyślcie. Obaj nie lubią demokracji. Zachowują jednak jej pozory, by swoją dyktaturę jak najdłużej utrzymać. Jest środek i jest cel. Żadnej Ameryki tu nie odkryto. Jest człowiek, który z dnia na dzień stał się dyktatorem. Zamachnął się na nasze wyobrażenia o rządzeniu państwem, o kontrolowaniu świata. Zamachnął się, bo zwyczajnie mógł. Czy z tego powodu mamy nazywać go psychopatą? Szaleńcem? Obłąkańcem? Różnie na to można odpowiedzieć. Psychologia ma swoje określenia.

Szalonym możemy nazwać kogoś, kto wg nas zachowuje się niezrozumiale, nieracjonalnie, niezgodnie z dotychczasowym obyczajem. Skąd się taki wziął? Przecież nie spadł jak manna z nieba. Miał trudne dzieciństwo? Otoczenie go znokautowało? Rzeczywistość zawiodła? Wszystkiego po trochu. Ziarnko do ziarnka i zebrała się miarka. W przypadku dyktatora miarka się przebrała. Stworzył się podatny grunt, na którym nasz dyktator dojrzewał latami. Utwardzały go i kształtowały upiory przeszłości, a cechy charakteru dotąd ukryte, ujrzały światło dzienne.

Nasz dyktator dojrzał, jego własna perspektywa wyostrzyła się, wreszcie zaczął wyraźniej widzieć tylko swoje racje. Karmi się upiorami i lękami i skrzętnie skrywa tajemnicę - tym kim naprawdę jest. A jest postacią słabą, tchórzliwą i chwiejną, o niskiej samoocenie. Nadrabia to myśleniem, że wszyscy są przeciwko niemu. Szuka więc sposobu, jak być silnym i jak zdobyć władzę nad innymi i jak zniszczyć wrogów. Satysfakcję daje takiemu zemsta. Zemsta za całokształt, cokolwiek to jest. Swoją postawą zaraża innych mu podobnych, czym otwiera sobie drogę do władzy.

Uważany za lepszego i godniejszego, podziwiany 24 godziny na dobę, szybko zdobywa posłuch, tonami wypluwając z siebie populistyczne hasła i bez skrupułów łechcąc ego słuchających go zwolenników, pochlebców i wręcz wyznawców. Wspierają go, a jakże, grzejąc się w jego nadmiernie rozbuchanej megalomanii, podsycanej sprytną socjotechniką społeczną. Dziel i rządź, oto złota zasada każdego dyktatora. Zatem, czy jest to psychopata? Szaleniec? Obłąkaniec? Czy raczej nad wyraz sprytny osobnik, zgrabnie wykorzystujący swoje zdolności i cechy charakteru? 

Sprytem, zdolnością manipulowania masami, aktorskimi wtrętami, przykrywa swoje słabości, szczególnie tchórzostwo. Uchodzić za tchórza, to dla takiego bolesna sprawa. Czuły punkt, którego za żadne skarby nie może ujawnić. Grozi to przegraną. Utratą władzy, wszystkiego, nad czym tak mozolnie pracował. Lęk przed tym, niejednego doprowadził do paranoi podyktowanej podejrzliwością. Następstwem są jego nieobliczalne zachowania niezrozumiałe dla gawiedzi. Zachowania pt. "a po mnie choćby potop". Do zauroczonych nim mózgów, jednak to nie dociera. 

Gotowi jak Rejtan rzucić się w jego obronie i w obronie jego ideałów rozdzierać szaty. Jego ideałów, nie swoich. Na szczęście, pragnących takiej absolutnej władzy jest niewielu. Pojawiają się raz na długi czas jak dyktatorzy, i jak dyktatorzy znikają w czeluściach własnego piekła. Do następnego razu. Znane nam jest powiedzenie, że "władza absolutna demoralizuje absolutnie". O prawdziwości tych słów przekonaliśmy się już nie raz. Politycy każdej władzy i każdej politycznej opcji, z "uporem godnym lepszej sprawy" udowadniają nam to bez wstydu.

Przekonują każdym swoim pokrętnym działaniem, że ich racja jest najważniejsza. Ważniejsza od dobra ludu, od wyższego dobra. Ważniejsza nawet od racji stanu. Są tacy, co zawsze dają się na to nabrać. Łatwo ulegają pokusie paru srebrników i pustych populistycznych obiecanek. Łatwo wtedy przekazują politykom odpowiedzialność za swoje życie. Łatwo wierzą w to, że już o nic nie muszą się martwić. Przyjmują na wiarę narzucane im racje. Tak właśnie działa dyktator, realizując swój plan.

Wszystko co dyktatorskie, jednak kiedyś się kończy. Czy to z powodu  śmierci naturalnej, czy z niezadowolenia mas, ich buntu, albo z powodu zdrady pochlebców. Tak się działo w każdej poprzedniej epoce, tak się dzieje dzisiaj na świecie, wszędzie tam, gdzie rządzi dyktatura. Dyktatury były, są i będą zawsze w końcu obalane. Jednak za każdym razem odbywa się to zbyt wielkim kosztem.

Są dyktatorzy dużego i małego kalibru. Taki czy siaki, ma tylko jedną opcję do zrealizowania, podporządkować sobie tylu, ilu się da. Uda się 30 procent społeczeństwa, dobrze. Uda się całe państwo, jeszcze lepiej. Uda się podbić cały świat na miarę Aleksandra Macedońskiego, szczyt marzeń, ale do zrealizowania. Co udowodniła Historia. 

Dzisiaj przeżywamy na własnej skórze jak to jest, gdy ktoś bez pardonu usiłuje dyktować nam, jak mamy żyć. Testuje się naszą cierpliwość i wytrzymałość. Na wszelkie dostępne sposoby. Ciekawe, czym to się skończy?


Obrazy: *przegladdziennikarski.pl *forsal.pl *pinterest.pl *wiatrak.nl 

28 komentarzy:

  1. Nie wpadajmy w przesadę. Jeżeli bezpiecznie możesz krytykować rzekomą dyktaturę i nikt Cię nie aresztuje nad ranem to znaczy że jest swoboda i dyktatury nie ma. Napisz to samo na laptopie w Korei Północnej i porównaj różnicę z tym co się z Tobą stanie. Ja tam czuję się wolny i zarówno w realu jak i sieci mówię to co myślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czasie swojego życia przeżyliśmy w Polsce już kilka rządów. Tak? Tak. Ja nauczyłam się czegoś w kwestii wtrącania się polityki w życie obywateli. Być zdystansowaną i nie wierzyć w czambuł w to, co słyszę. Intencje polityków, szczególnie liderów, nie pokrywają się z naszymi oczekiwaniami. Przykładów chyba nie muszę Ci przytaczać. Za każdym więc razem odwołuję się do własnego zdrowego rozsądku i to co słyszę, tłumaczę po swojemu. Jasne, że nie ma co porównywać się do Korei Płn. do Białorusi czy do innych dyktatur. Mamy spokój póki co. Powtórzę - póki co. Zwróć uwagę jednak na fakt, jak powolutku i jak małymi krokami aktualna władza wprowadza zmiany w nasze życie. Lex Czarnek 2.0 chociażby. Zaznaczę tylko, że ten tekst to opis i charakterystyka takich osobników, których nie brakowało i nie brakuje na mapie świata i brakować nie będzie. :)

      Usuń
  2. Nie wiem czy pamiętasz ale to nowoczesne i podobno ceniace wolność PO przed laty chciało wprowadzić ACTA i ograniczyć wolność w sieci. Sam wtedy brałem udział w protestach. O ich pomyślę na rejestrację blogerów i podawanie danych osobowych nie wspomnę. Zreszta ja mam odwage pisać pod własnym nazwiskiem i olewam. Nie bronię obecnej władzy. Chce tylko uświadomić że paskudne pomysły i cele były zawsze w każdej ekipie. Zreszta cała Bruksela i unijny kołchoz to jedna wielka dyktatura. W podłym swiecie zyjemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minęliśmy się. Tak pamiętam. I pełna zgoda, co do manipulowania przez każdą władzę. I przytoczę tu pewne znane powiedzenie, oceniane jako przekleństwo - "obyś żył w ciekawych czasach". I tak, podły jest ten świat, a raczej podli są ludzie. :)

      Usuń
  3. Ja tam jestem klinicznym antysystemowcem i nie cierpię kazdej władzy. Tak juz mam od lat. W młodosci byłem punkiem, jeździłem na festiwal do Jarocina i bunt został mi do dziś. Olewam system pod każdą flagą i nazwą. Żyję po swojemu i nie cierpię gdy jakakolwiek władza wtrąca się w moje życie. Jak trzeba to nie siedzę w domu tylko idę z innymi protestować. Najwyżej mnie aresztuje. Mój ojciec był internowany w stanie wojennym więc mogę i ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo... można by rzec, że masz swoją przeszłość. Ja swego czasu, kiedy pisałam o polityce w innym miejscu, byłam trochę zaangażowana, ale szybko mi minęło. Otworzyłam szerzej oczy. Dzisiaj jestem tylko obserwatorem i od czasu do czasu opisuję co widzę. Z dużym dystansem. :)

      Usuń
  4. Moja żona jest nauczycielką więc głupie pomysły Czarnka dotykają nas osobiście. Ale jak sobie przypomnę innych ministrów edukacji choćby Kaśkę Hall czy Giertycha to też mnie krew zalewa. No i Łybacka z SLD. Też głupie babsko było z urojeniami i chorą wizją świata. Już nie wiem kto z nich był najgorszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak więc widzisz, każdy/każda z nich to nośnik bzdur i coraz głupszych pomysłów, które wprowadzone w czyn tylko nas uwsteczniają, między innymi edukacja i szkolnictwo. I zauważ, był Giertych nie ma Giertycha, była K. Hall i jej też nie ma, jak innych. Nawet w niepamięć poszły gimnazja. Każdy następny z nich, był gorszy od poprzednika. Jeden koniecznie musiał w swych pomysłach przeskoczyć drugiego. Dzisiaj też eksperymentuje się na nas, jak na żywej komórce. Straty nie są ważne. Ważna jest tylko władza. ZAWSZE. :)

      Usuń
  5. Różnica polega na tym że ja mam dobrą pamięć a większość społeczeństwa cierpi na sklerozę. Zapominaja jak było. Naiwnie wierzą że jak zniknie władza Kaczora to będzie lepiej. Inni też rządzili i nie było tak cudownie. Pamiętam juz wiele partii u władzy i wszystkie miały wady. Dlatego nie wierzę w dobre zmiany. Zycie mnie nauczylo braku naiwności. Jestem pewien ze następca Czarnka bez wzgledu na legitymację partyjną tez cos głupiego wymysli i ludzie tak samo jak dziś będą narzekać. Błędne koło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich osób z dobrą pamięcią jak Ty, jest niewiele. Myślę też, że wśród tych ze sklerozą, są tacy którzy pamiętają, ale się nie przyznają, z wiadomych tylko sobie powodów. Jest jeszcze coś - póki ta władza daje, reszta nie będzie się liczyła. Ci ludzie żyją teraźniejszością, nie przyszłością. I tak, za każdej władzy nie było cudownie, nie było, bo to niemożliwe. Dlatego i ja nie wierzę w dobre zmiany. Nie mam zaufania. Nie zapominajmy też, że tych których Polacy wybierają, pochodzą z ich środowisk. Politycy nie są nadludźmi, ci w sukienkach też nie są, ale są tak traktowani. Polacy nie są dobrzy w grze zespołowej, to nas gubi. Chyba nie lubimy być jednym narodem. I jak mówisz - błędne koło. :)

      Usuń
  6. Ja tam zmian na lepsze zwyczajnie nie dożyję. W sumie przyzwyczaiłem się juz do życia w absurdach i nigdy nie myślałem o emigracji. Nie mam natury volksdeutcha zeby wyjechac i z daleka narzekać na Polskę jaka jest zła. Raczej masochista ze mnie bo ciągle tu mieszkam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, jak to się mówi - pożyjemy zobaczymy. Co do przyzwyczajenia się do absurdów, to chyba też nie jest dobre. Przecież takie życie kłóci się z niejedną inteligencją, że się wyrażę. Ja spróbowałam zagranicy, i jak widzisz, wróciłam. Uważam się za patriotkę lokalną. A czy jesteś masochistą? Może i jesteś, ale na pewno nie z powodu, że tu mieszkasz, na kawałku własnej podłogi. :)

      Usuń
  7. Jestem tez w jakimś stopniu patriotą. Czyli dla niektórych faszystą ;) Mam tu groby rodzinne od pokoleń więc to musi być dla mnie ważny kraj. No i komentator ze mnie widzę ze dobry bo konkurencja coś milczy. Ludzie, nie bójcie się ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może temat nieodpowiedni do szerszej dyskusji? No... ale wieczór przed nami. Może ktoś wpadnie i coś ciekawego powie. A komentator z Ciebie wdzięczny i wyciągasz z zakamarków pamięci smaczne kąski. No zobacz jak po latach dobrze się gada. Chyba dobrze, nie? :)

      Usuń
  8. Ja w ogóle nie lubię, jak ktoś mi dyktuje jak mam żyć, bez względu na to, kto by to nie był :) Żyję po swojemu, a zadowolenia ze swojego życia szukam w sobie, nie w świecie zewnętrznym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało kto lubi, jak coś się mu narzuca. Ale są osoby, które dają sobie z tym radę, inne podporządkowują się. Teraz, gdy jesteś na swoim, nie masz kierownika ani innego przełożonego, w pełni kontrolujesz swoje życie i jesteś zadowolona właśnie. :)

      Usuń
    2. Ale mi kochana chodziło tylko o to takie moje prywatne życie, czysto wewnętrzne... w ogóle nie miałam na myśli swojego życia zawodowego :) Tym bardziej, że nie miałam kierownika, to ja nim byłam :) A mój zawodowy stres, o którym kiedyś pisałam, wynikał wyłącznie z olbrzymiej odpowiedzialności i absurdów, które szanowne ministerstwo serwowało wtedy jak grzyby po deszczu i na które miałam, delikatnie mówiąc, wku.w totalny :) W miejscu kropki ma być litera "r" :)

      Usuń
    3. Wiem wiem, co napisałaś. Jednak ja musiałam zaznaczyć różnicę między sferą prywatną a zawodową. I jeszcze coś, zawsze jest ktoś obok nas, z kogo zdaniem musimy się liczyć. W pracy jest to przełożony, w domu członek rodziny. Ja pracowałam sama i sama decydowałam o wszystkim, a jednak musiałam się dostosować do wymogów, które wymyślił ktoś inny. To taki ludzki łańcuch zależności.
      Dobrej nocy Pani Ogrodowo...

      Usuń
  9. Cechy dyktatora posiadają nie tylko politycy czy przywódcy państwa. Bywają dyktatorzy wśród szefów w miejscach pracy, w rodzinach, zespołach różnego typu, a wówczas reszta nie ma lekko...
    Moja koleżanka mawiała na przykład , że dyrektorem się bywa, więc trzeba tak postępować, by potem nie omijano nas łukiem na ulicy!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się. Dlatego napisałam, że są dyktatorzy dużego i małego kalibru. Na dobrą sprawę, wszędzie ich można spotkać. A Twoja koleżanka miała rację. :)

      Usuń
  10. Dzień doberek w niedzielę. Ładne słońce od rana. Od razu lepiej się żyje psychicznie nawet gdy na świecie są gdzieś dyktatorzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień doberek Jarku! I u mnie piękna aura, aż nie chce się wierzyć, że to listopad. Mimo niższej temperatury, która właściwie mi nie przeszkadza. Masz rację, fantastycznie to wpływa na samopoczucie. A dyktatorzy, chociaż na pogodę nie mają wpływu, ale i to nie jest pewne patrząc na przykład tego drania, który kazał wyciąć lasy deszczowe.
      Miłej niedzieli Ci życzę...

      Usuń
  11. Lubię dyktatorów w dziedzinie mody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj... ja też. Chyba każda z nas w tej dziedzinie ma swojego dyktatora.
      Witam w gronie obserwatorek... i pozdrawiam...

      Usuń
  12. Na modzie to ja się kompletnie nie znam. Jeszcze przed ślubem przyszła żona gdy zamieszkalismy razem wyrzuciła wszystkie moje ubrania bo uznała je za szmaty i od nowa kupowaliśmy według jej gustu żebym wyglądał jak cywilizowany człowiek. Ale kojarzę Karla Lagerfelda chociaż nie pytaj co zaprojektował bo nie mam pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywają kobiety, które też nie znają się na modzie. A akurat Lagerfeld był nazywany cesarzem mody i projektował chyba wszystko, co było do zaprojektowania. Ja podziwiam Coco Chanel (za całokształt), która swoją pracą wyprzedzała epokę. To Ona wyrzuciła kobietom gorsety i pozwoliła im nosić spodnie, a jej torebki to bardzo drogie cacka. A raz nawet miałam perfumy Coco Chanel 5. Taką dyktatorkę mogłabym popierać. :)

      Usuń
  13. Często dyktatorem bywa mąż ojciec a nawet dziadek. Czasami też żona matka i babcia ..... ale to juz rzadziej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wszystko zależy od tego, kogo w rodzinie i jakie jego cechy charakteru dominują. :)

      Usuń