A za MOICH czasów...

Już nie pamiętam, kiedy pierwszy raz i od kogo usłyszałam to zdanie. Mam wrażenie, że towarzyszy mi od zawsze. Nie pamiętam też, kiedy pierwszy raz ja sama użyłam tych słów wobec swoich dzieci. Znamienne jest, że nawet nie zmieniła ich kolejności. "A za moich czasów było zupełnie inaczej", "za moich czasów chodziło się do szkoły nawet w sobotę", "za moich czasów dzieci słuchały rodziców bez gadania". I tak dalej. Przykładów jest mnóstwo, powtarzanych z pokolenia na pokolenie. Mówiła tak moja babcia, moja mama, potem ja, a teraz moja córka do swojego dziecka. 

Są to wręcz kultowe teksty. I żeby było śmiesznie, do tych samych słów używano i używa się nadal, tych samych argumentów. Nikomu do głowy nie wpadło, żeby cokolwiek zmienić. Łatwiej było powtarzać. To, że między rodzicami i ich dziećmi bez przerwy dochodzi do nieporozumień i kłótni niemal o wszystko, wiemy. Przeżyłyśmy to, a teraz obserwujemy następne pokolenia. "No mamo, ale wszyscy koledzy właśnie tak robią" - wykrzykuje mój wnuk do rodzicielki. "Ale dla mnie Ty, to nie twoi koledzy, zrozumiano!" - to moja córka. 

I wiecie co? Przypomniało mi się, jak moja córka, będąc dzieckiem, mówiła a właściwie wykrzykiwała do mnie tak samo, a ja tak samo jej odpowiadałam. Cierpliwie, spokojnie, zasadniczo. Aż uśmiechnęłam się w duchu, bo to samo słyszała moja Mama od swojej Mamy. Wymądrzam się teraz, że przodkowie mogli wymyślić inne słowa, nie powinnam, ponieważ sama też nic nowego nie wymyśliłam. Na pewno pamiętacie, jak nienawidziło się tych słów, jak za każdym razem buntowało się nasze JA, na takie rodzicielskie "głupie" zasady.


Pamiętacie, ile razy w takich sytuacjach same sobie obiecywałyśmy, że MY to na pewno takie nie będziemy. Będziemy swoim dzieciom pozwalać na wszystko. I na pewno, nie będziemy wobec nich używać tych samych tekstów. No, no... zapierała się żaba błota. Dzisiaj jesteśmy Babciami, i co(?), zmieniło się coś w tym względzie? Nawet jeżeli nie mówimy nic na głos, to nie raz myślimy, że TO czy TAMTO, za naszych czasów wyglądało inaczej. Słuchało się innej muzyki. Miało się inne podejście do życiowych wyzwań. Pewne domowe obowiązki robiło się inaczej. 

Kto dzisiaj ceruje skarpetki? Kto naprawia rajstopy? Wyrzucamy starą i kupujemy nową garderobę. Zmiany zaskakują na każdym niemal kroku. Do wychowania dzieci, też podchodziło się inaczej. Czy to wszystko prawda? Czy aby na pewno inaczej? Przypomnijmy sobie, jak było ZA NASZYCH CZASÓW.

Gadki naszych rodziców:

- Zobaczysz, jak sama będziesz miała dzieci

- Jak ci się nie podoba, to sama/sam zrób

- Jeszcze słowo, a nigdzie nie pójdziesz

- Nie ZARAZ, tylko JUŻ

- Najpierw obowiązek, potem zabawa i przyjaciele

- Nie pyskuj, beze mnie byście zginęli

- Nie jestem twoją sprzątaczką

- A ty na co czekasz? Na oklaski?

- Jak ktoś ci każe skoczyć w ogień, to skoczysz?

- Liczę do trzech! Raz... dwa... trzy...

- Jak się ugotuje, to będzie

- Nie obchodzi mnie kto zaczął, macie się pogodzić

- Myślisz że co, że pieniądze z nieba lecą?

- Będziesz tak długo siedzieć przy stole, aż wszystko zjesz

- Piorunem! Już cię nie widzę!

- Jak tam w szkole?

- Umyj ręce! Umyj zęby!

- Posprzątaj po sobie! 

- Nie siadaj na murku, bo wilka złapiesz

- Odłóż łyżeczkę, bo oko sobie wydłubiesz!

- Zamykaj te drzwi! Co, ogon masz?


Myślę, że jeszcze lepsze były gadki naszych Babć i Dziadków:

- Nie dla psa kiełbasa

- Na pochyłe drzewo i kozy skaczą

- Łaska pańska na pstrym koniu jeździ

- Nie daleko pada jabłko od jabłoni

- Ciągnie wilka do lasu

- Chcieć, to móc

- Cel uświęca środki

- Cicha woda, brzegi rwie

- Co komu pisane, to go nie ominie

- Co nie zaszkodzi, to wzmocni

- Co się stało, to się nie odstanie

- Co za dużo, to nie zdrowo

- Czego się Jaś nie nauczył, Jan nie będzie umiał 

- Cudze chwalicie, swego nie znacie

- Co w sercu, to na widelcu

- Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta

- Dopóty dzban wodę nosi, dopóki się ucho nie urwie

- Kuj żelazo, póki gorące

- Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz.

Możemy się zarzekać, ale prawda jest taka, że to co wcześniej zasłyszane, zostaje z nami na całe życie. Niestety, nie uciekliśmy od tych powiedzonek. Jedno z nich brzmi tak - "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci". Innymi słowy, to co nabyte i wykształcone w dzieciństwie i młodości, ma znaczący wpływ na nasze późniejsze zachowania. Nic dodać nic ująć. Tak, to bardzo kultowe teksty rodziców i ich rodziców. Teraz są nasze i jakże gładko przejmują je nasze dzieci.


Na nic nasze obiecanki, że nie przekażemy ich następnemu pokoleniu. Nie mamy na to wpływu. Co zasłyszane sto razy, zostaje na zawsze, choćby nie wiem co. Osłuchały się z nimi nasze dzieci… osłuchają się z nimi nasze wnuki. I tak w koło Macieju.  

Przysłowia i powiedzonka to stara tradycja, będąca świadectwem nie tylko obyczaju ludowego. To też Historia kultury, opowiadająca o wierzeniach, zabobonach i szarej codzienności. To też źródło zasad, nakazów i zakazów, przestróg i pouczeń. To też ogromny ładunek mądrości, wynikły z pilnej obserwacji różnych sfer życia. To przenośnia opisująca otaczający nas świat.

Wiele z tych powiedzonek, to mądrość płynąca z doświadczenia, która to mądrość nigdy nie traci na aktualności. Miały one anonimowych autorów, za to doskonałych obserwatorów. Zbiór ten to unikatowa skarbnica, jakże niestandardowych i jakże ozdobnych słów, wzbogacających polski słownik. Jak widać, świadomie czy nie, dbamy o to, by ta część naszej Kultury nie zaginęła w czeluściach niepamięci.


Źródła:

*Oscar Kolberg "Przysłowia" (1967)

* Andrzej M. Fredro "Przysłowia mów potocznych" (1980) 

* B. Ścigalska "Przysłowia ludowe mądrością polskiej wsi" (2011)

Rysunki/obrazy: *jeja.pl *tvn24.pl *polszczyzna.pl *długozyc.wp.pl  

24 komentarze:

  1. Też czasami mówię i myślę że za moich czasów było inaczej. Czy lepiej to wątpię bo młodość minęła mi za czasów komuny i pamiętam kartki na cukier i inne bzdury. Teraz to mnie już męczy wszechobecny postęp techniczny. Za dużo tego w moim życiu. Laptop, smartfon, czytnik e-booków i wiele innych przedmiotów. Oj gdzie te czasy choćby lat 80tych gdy człowiek był od tego wolny a i tak przyjemnie spędzał czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba już każdy tak ma, kto wszedł w tzw. średni wiek życia. Ma się za sobą młodość, jest się na tzw. ustabilizowanej ścieżce zawodowej, pewne plany ma się już osiągnięte, dzieci dorosły i mają swoje dzieci. Na własne oczy widzimy jak mocno postęp poszedł do przodu. Jednak czy niektóre "wynalazki" to dla nas szczęście? Ciekawe, jakie odpowiedzi padną na to pytanie? I powiem Ci coś - nic nie stoi na przeszkodzie, by uciec od tych cywilizacyjnych dobroci i pożyć trochę po dawnemu. Co Ty na to? :)

      Usuń
  2. A uciekam. Na przykład nie jestem uzależniony od telefonu i praktycznie nie noszę go na mieście. Smartfon służy jako domowy telefon i ludzie mogą do mnie się dodzwonić tylko gdy jestem w domu. I tak już od kilku lat. Ot takie moje dziwactwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze, przynajmniej więcej czasu dla siebie. Ja też jak wychodzę z domu obojętnie na jak długo, telefon zostawiam. Chyba przyzwyczaili się ci, co zbyt często dzwonili. Czasami miałam aż chętkę zainstalować telefon stacjonarny, tyle tego było. To chyba ja też jestem nieco dziwaczna. Nie przeszkadza mi to.

      Usuń
  3. Pamiętam wszystkie te zacytowane zdania i pokoleniowe przepychanki.
    Mój dziadek narzekał, ze młodzież dziwnie się ubiera, jeansy na ulicę? sztruksy do szkoły? nie do pomyślenia!
    To wszystko jakoś tak samo się zapamiętuje i przekazywane jest jak dawniej opowieści przy kominku.
    Myślę, że i tak obecne młode pokolenie ma lżej, bo my aż tak bardzo nie dziwimy się zmianom, jak robili to nasi dziadkowie...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te historie z jeansami też pamiętam. Ile było przepychanek, żeby w ogóle je kupić, a co dopiero iść do szkoły. Wiesz, te wszystkie wspomnienia z przeszłości, te powiedzonka, te nasze zachowania, z ich powodu czuję się... bogata. To, co nam się przytrafiało, do czego musiałyśmy się dostosować, czy to się nam podobało czy nie, to była nasza rzeczywistość i uważam, że była lepsza od dzisiejszej. Po prostu byliśmy weselsi, bardziej pozytywnie usposobieni i nie czuliśmy jeszcze tego wyścigu szczurów, jak to czuje dzisiejsze młode pokolenie. Były minusy, ale... niech tam... Wiesz, nam po prostu się chciało.
      Pozdrawiam serdecznie Jotko...

      Usuń
  4. Dzisiejsza młodzież wgapiona w telefony to dla mnie smutny widok. Nie potrafią w realu porozmawiać jak ja w ich wieku. Facebook i inne wynalazki ich łączą. Wiele tracą. Sam mam konto na FB ale nie zagladam tam co kwadrans.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiście smutne. Całkiem niedawno pomyślałam sobie, że jeszcze trochę takiego gapienia się w komórkę, a zapomną całkowicie języka w gębach. A jak wiadomo, narząd nie używany, rdzewieje. Też nie ma już Fb i innych podobnych wynalazków, poszły w zapomnienie. I jest mi z tym bardzo dobrze.

      Usuń
  5. Popieram to co napisała Jotka. Ja mam teraz najwięcej roboty z tłumaczeniem mojej mamie zachowań moich wnuków, czyli jej prawnuków. Ja jakoś bez trudu i ze zrozumieniem przyswajam sobie ich współczesne zwyczaje, słownictwo i styl życia, natomiast moja mama nie potrafi tego ani zaakceptować, ani nawet zrozumieć. Przepaść czteropokoleniowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja czasem się odzywam, a czasem nie, gdy moja córka strofuje mojego wnuka. Porównuję wtedy czasy mojej Babci, mojej Mamy, moje, córki i teraz wnuka. Czasami myślę, że za dużo zwaliło się na jego jeszcze małą główkę. Jakby ciężar poprzednich pokoleń, a On musi się z tym mierzyć. Jest o czym myśleć i co porównywać. Pewne rzeczy zmieniły się, a pewne nie. Większość z nich akceptuję, niektóre nie. Obserwuję.
      Pozdrawiam...

      Usuń
    2. Nie wiem, czy dobrze się zrozumiałyśmy, Polonko. Ja nie napisałam, że tłumaczę moje wnuki ich mamie, tylko mojej mamie. Moja mama, czyli dama już po osiemdziesiątce, ma spore kłopoty ze zrozumieniem moich wnuków, czyli swoich prawnuków. I dlatego napisałam, że różnica czterech pokoleń robi swoje :) Ja natomiast nigdy się nie odzywam, gdy mojej córce zdarzy się strofować swoje dzieci... Pozdrawiam Cię również :)

      Usuń
    3. Dobrze, dobrze... tylko ja, żeby nie powtarzać po Tobie tej samej myśli, "wtryniłam" nową. Jak wiesz, w wielu sprawach mamy podobne zdania, więc uznałam, że powiem co innego. A moja Mama odeszła zbyt wcześnie i nie poznała prawnuka. W sumie, było z Nią różnie, raz popierała to co widziała, a raz nie. Sama jestem ciekawa, jak by reagowała na aktualną rzeczywistość. Dzisiaj byłaby damą dziewięćdziesięcioletnią.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  6. Witaj :) dawno mnie nie było ale juz jestem...obowiązki, obowiązki ma wszystko czasu brakuje ...
    I ja to znam "bo za moich czasów "
    Powiem Ci że chyba nigdy nie użyłam tego zdania w rozmowie z moimi dziećmi bo kiedyś ktoś mi powiedział jak były jeszcze małe że taki powodzenia nie maja sensu, bo dzieci nawet nie próbują słuchać, a co dopiero wyobrazić sobie nasze czasy...Czasy w których żyją nasze dzieci są zupełnie inne...czasy na przełomie lat zmieniły się bardzo, a my o tym wiem bardzo dobrze, a najlepiej to nasi rodzice...
    Pamiętam tez te powiedzenia, bo w sumie wychowaliśmy się na nich i kiedyś mówię do córki "wiedź pojedziemy tam gdzie psy dużymi szczekają " to ona się mało nie rozpłakała i pytała się m mnie czy nasz pies będzie du... szczękał i czy nic mu nie będzie, mając 15 lat ;) :) :) dzieci nasze nie zja takich powiedzeń, bo my sami ich nie używamy, tym bardziej my mieszkający za granicą :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc tak... masz rację, niby to wszystko nie ma sensu, niby czas leci do przodu zmieniając rzeczywistość i nas samych, ale... takie powiedzonka nic sobie z tego nie robią, ludzie nic sobie z tego nie robią. Wiemy o tym dobrze, a jednak siła przekazu wciąż w nas tkwi. Jeżeli nigdy swoim dzieciom nic podobnego nie powiedziałaś, to uważam że jesteś w mniejszości. Powiedzonko "a za moich czasów..." ma swoją tradycję, a ludzie kochają tradycje, więc się przed nią nie wzbraniają. Tobie wyszło akurat inaczej, w niczym Ci to nie umniejsza. Zapewniam. A zdarzyło Ci się akurat tak, ponieważ mieszkasz w innym otoczeniu, gdzie nie używa się takich zwrotów. Skoro Ty ich nie używasz, to Twoje wnuki też ich nie będą znały. Tak przypuszczam, ale mogę się mylić.
      Fajnie że wpadłaś...
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
    2. Witaj :) ja po prostu używam innych zwrotów typu "jak bylam mała to..." albo "u nas w domu to było tak..." Oczywiście moje dzieci znają to nasze stre powiedzenie bo mój mąż ich nke oszczędza i przekazuje tradycje :)

      Usuń
    3. Zatem wychodzi z tego co napisałaś, że dzieci nie mają szans tego uniknąć. Zawsze gdzieś usłyszą te powiedzenia. Wiesz, myślę sobie, że z pokolenia na pokolenie, po prostu jesteśmy skazani na pewne przekazy. Tradycjonalizm górą.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  7. Fakt, znowu kwintesencja treści na temat:):):) Te zwroty to chyba we wszystkich rodzinach funkcjonowały i nadal funkcjonują. One są po prostu jedyne i trafne. Nie da się ich zastąpić takimi, by wyrażały dokładnie to samo.
    Obserwuję współczesną młodzież- ani lepsza, ani gorsza. Ale ja długo uczyłam i mnie już nic w młodzieży nie zdziwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Funkcjonują Jaskółko, a jakże. Młodsze pokolenia dzielnie powtarzają po nas "magiczne" słowa. Myślę, że nie straciły one i długo jeszcze nie stracą na "atrakcyjności". Niosą sobą treści nie do podrobienia. Ciebie w młodzieży nic już nie zdziwi, a mnie wciąż interesuje, co jeszcze takiego wymyślą, by nas "starych" zadziwić. Poczekamy... zobaczymy...
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  8. A ja się czasami zastanawiam co ja mogę jeszcze zrobić szalonego. Nie jestem już najmłodszy a potrafię wyskoczyć na koncert metalowy bo lubię ostrą muzykę. Sam siebie zaskakuję. Może to kliniczny przykład kryzysu wieku średniego? Na posiadanie kochanki jestem zbyt mało atrakcyjny ale inne szaleństwa jeszcze przede mną ;)
    Jarek Krzemiński

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro masz jeszcze fiu bździu w głowie i roznosi Cię energia, to może spróbuj skoczyć ze spadochronem, wejdź na najwyższy szczyt świata i zjedź z niego na nartach, odwiedź Shaolin Temple, napisz książkę, przejedź na rowerze całą Polskę. Na tle tych wyzwań, mienie kochanki wypada dość blado, nie uważasz? Ja np. przejechałabym się Harleyem- Davidsonem. Ale za wielki tchórz ze mnie. :)

      Usuń
  9. Z szaleństw to raz skoczyłem na bungee. Nigdy wiecej. Straszny stres. Stan przedzawałowy. Poza tym na wiele rzeczy po prostu jestem zbyt leniwy. Kanapowy tygrys ze mnie się robi. Herbata, fotel i ksiazka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bungee to rzeczywiście szaleństwo. Podziwiam tych co skaczą za odwagę. Ale nigdy bym tego nie zrobiła. Przenigdy. A co może zrobić kanapowy tygrys? Wyobrażać sobie to, co mógłby zrobić, popijając herbatkę. Ha ha ha... sorry, ale nic lepszego nie wymyśliłam. :)

      Usuń
  10. I znowu trafiłaś w punkt czy w dziesiątkę swoim tekstem.
    Pamiętam wszystkie babcinie I mamusine teksty.
    Myślę że są one związane z wiekiem i upływem czasu.
    Kolejne pokolenia tak mówią.
    Ja .....W co trudno uwierzyć....staram się tak nie mówić....
    A dzisiejsza młodzież jest wspaniała. I nie można jej porównywać do poprzednich pokoleń bo żyje w innych warunkach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Stokrotko. I wiesz, na pewno sporo osób stara się tak nie mówić, ale... wychodzi to nie raz i nie dwa, jakoś samo z siebie... przypominam sobie, jak gryzłam się w język po powiedzeniu tego zdania. Długo to potem pamiętałam. A młodzież? Jest wspaniała, My też byliśmy wspaniali i nie ma potrzeby porównywać jej z naszym czasem, ponieważ każdy etap czymś różnił się od poprzedniego. Często myślę o tym, jaka będzie młodzież za czasów naszych wnuków. Jakiej muzyki będą słuchać, co czytać, co oglądać. Jak daleko pójdzie rozwój technologiczny, i.t.d. Dla nas dzisiaj to chyba sci-fi, co?
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń