Dowiedziałam się wtedy, że smaczliwka, to druga nazwa awokado i że pochodzi z Meksyku, a uprawiana jest w Meksyku właśnie, Hiszpanii i Afryce, z racji klimatu. W polskich sklepach owoc można spotkać jakby w dwóch wersjach - o zielonej skórce i ciemnej. Próbowałam i tę i tę. Ale przy zakupie uważałam, bo łatwo można kupić nadpsuty, lub już niezdatny do spożycia owoc. Pokopałam trochę w "tajemnej" wiedzy tu i tam i dowiedziałam się więcej. Awokado zawiera wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega 3 6 i jednonienasycone 9 oraz całe mnóstwo innych witamin i minerałów i enzymów wspomagających trawienie.
To niemal róg obfitości wypełniony substancjami przeciwutleniającymi: wit. A, E i C, K, wit. grupy B, kwasem foliowym, potasem i minerałami jak miedź, selen czy cynk. Spożywanie awokado, to ochrona organizmu przed wolnymi rodnikami, czyli ochrona przed nowotworami, chorobami sercowo-naczyniowymi, to też wstrzymanie procesu starzenia się organizmu. Smaczliwka ma również zdolność łagodzenia dolegliwości układu pokarmowego. Wpływa pozytywnie na wątrobę (detoksykacja organizmu). To owoc bardzo ceniony sobie przez wegan.
Pestki nie należy wyrzucać. Zostawiamy ją aż się wysuszy. Potem trzemy na tarce na proch, który dodajemy do różnych potraw. Pestka jest dobra na perystaltykę jelit, ze względu na błonnik (to już doczytałam). Znamy też olej z awokado. Można go w sklepach spotkać, tłoczony i na zimno i na ciepło. Ten na zimno jest lepszy (nierafinowany, ciemna butelka). Dietetycy mówią, że jest konkurencją dla oliwy z oliwek. Z powodu kwasów tłuszczowych. Pani w sklepie powiedziała, że odkąd pokazał się na rynku polskim, coraz więcej klientów go kupuje doceniając nie tylko smak. Znika ze skrzynek w mig.
To między innymi z powodu awokado zainteresowałam się Dietetyką Kliniczną. A z wykładów wyniosłam bardzo w życiu przydatną wiedzę. Choćby taką, jakie właściwości zdrowotne i pielęgnacyjne posiada awokado. Na przykład tłuszcze kontrolują poziom cholesterolu we krwi, wspomagają również układ krążenia. Sam owoc polecany jest tym osobom, które cierpią na przewlekłe nadciśnienie tętnicze (jak ja), czy osobom zagrożonym miażdżycą. Regularne spożywanie smaczliwki, wpływa na utrzymanie prawidłowych wyników krwi.
Ciekawostką naukową jest fakt, iż dieta bogata w awokado kilkunastokrotnie zwiększa przyswajanie składników odżywczych i antyoksydantów, a z powodu substancji zawartych w miąższu, efekty uboczne chemioterapii, łagodnieją.
Różne produkty spożywcze + awokado = lepsze przyswajanie przez organizm składników odżywczych rozpuszczalnych w tłuszczach właśnie. Takie dania jak sałatki warzywne czy owocowe, znana nam pasta guacamole, zielone koktajle, pasty kanapkowe i inne pomysły, to kropla w kulinarnym morzu. Trzeba też wiedzieć, że awokado ma skłonność do brązowienia. Radą na to jest sok z cytryny czy limonki. Skropimy i po kłopocie.
Nauka nie znalazła przeciwwskazań, by nie można było spożywać awokado codziennie. Ze względu więc na kwasy tłuszczowe i gospodarkę lipidową organizmu, jedzmy awokado codziennie, jednak zwracajmy uwagę na odpowiednio zbilansowaną dietę (nadmiar) i różnorodny (produkty spożywcze) jadłospis.
A jak się ma awokado do odchudzania? Sam owoc cudu nie sprawi, nie ma nic za darmo, ale łączony z innymi produktami w indywidualnej diecie + aktywność fizyczna, może okazać się cudem na miarę oczekiwań. No, ale trochę poważniej proszę - to bardzo sycący owoc (błonnik pokarmowy), zatem w porównaniu z innymi produktami skuteczniej zaspokaja głód na dłużej.
Ciekawostka - nienasycone kwasy tłuszczowe mają zdolność obniżania poziomu „złego” cholesterolu (LDL - transportuje cholesterol z wątroby do komórek ciała. Odwrotnie niż HDL). Poprawiają metabolizm, co jest ogromnie ważne dla osób praktykujących dietę odchudzającą.
Zielony albo o ciemniejszym kolorze skórki owoc z ogromną pestką, zwany też owocem młodości, i tyle właściwości. W Polsce znany stosunkowo od niedawna (XVII w.), za to na świecie od tysiącleci. Nawet (podobno) Aztekowie odkryli jego moc jako afrodyzjaku. Ciekawe, czy ktoś potwierdzi.
Ja póki co, życzę powodzenia w komponowaniu dań i wielkie smacznego!
Uwielbiam awokado! I często jem jajka zapiekane właśnie w połówce awokado, dodaję też awokado do różnych sałatek. Można również z niego zrobić krem czekoladowy, czyli zmiksować miąższ z kakao i erytrytolem .
OdpowiedzUsuńMiłego;)
To tak jak ja. U mnie hitem są sałatki, za każdym razem staram się robić inną, a kremu czekoladowego nie próbowałam. Jeszcze. Tak wyszło. Miłej niedzieli...
OdpowiedzUsuńAch, ja też kocham awokado. Najbardziej pasuje mi w sałatce z wędzonym łososiem, albo podane jako deser z dojrzałą gruszką. Poznałam jego smak stosunkowo niedawno, ale się rozsmakowałam w jego delikatnym miąższu. I chyba trochę bardziej lubię to bardziej popularne, zielone. Pozdrawiam Cię niedzielnie Polonko i życzę spokojnego nowego tygodnia :)
OdpowiedzUsuńWiesz, coraz bardziej do mnie dociera, że pewne kulinarne nowinki, przez pryzmat zdrowia, traktujemy w Polsce coraz częściej całkiem serio. Nie jak coś przelotnego, nowego i modnego, coś o czym za chwilę zapomnimy. Dobrze to o nas świadczy, prawda? Bo przecież nie tylko awokado ma prozdrowotne działanie. Ja też jakoś skłaniam się ku zielonemu awokado. W sumie, to nie wiem dlaczego. Muszę wprowadzić drobną zmianę.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię zwracać się do Ciebie Pani Ogrodowa, co kojarzy mi się z moją bardzo ulubioną książką J. Grzędowicza - "Pan Lodowego Ogrodu". Cztery przepastne tomiska, a jednak nie mogłam się oderwać. Może czytałaś? Jeżeli lubisz nieprzerysowaną fantastykę, to polecam na jesienne wieczory.
Też pozdrawiam Cię bardzo niedzielnie i serdecznie i dziękuję za wizytę...
Nie czytałam, ale po Twojej rekomendacji, postaram się sięgnąć do tej pozycji :) Tą Panią Ogrodową to zostałam całkiem spontanicznie, tak przy okazji wymyślania nazwy bloga. Piszę o tym jakoś na samym początku, w pierwszym, czy drugim poście. I nazwa ta spłynęła na mnie nagle i niespodziewanie i bardzo mi się spodobała, więc spokojnie mogę być Panią Ogrodową i dla Ciebie, i w ogóle :)
UsuńTo świetna historia, brzmi jakby w nagłej chwili dopadło Cię olśnienie co do nazwy. Naprawdę trafiona w punkt. Ja z kolei zostałam Polonką54 z powodu Marii Skłodowskiej-Curie. Od pierwiastka wynalezionego przez Nią i przez jej męża Piotra Curie - Polonu. Od Polon do Polonka54 krótka droga. Nawet nie zastanawiałam się. Dawno temu w innym miejscu napisałam o Niej kilka akapitów. Lubię jej historię i jako kobieta zaimponowała mi. Bardzo.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ❤️
OdpowiedzUsuńI o to chodzi... wszak jest wspaniałe...
UsuńPozdrawiam...