Niby wiedziałam, że masowo giną tam dzieci, a jednocześnie w duchu myślałam, że mnie i moich dzieci taka tragedia nigdy nie spotka. Co za naiwność!
Moje naiwne myślenie, że tu w centrum Europy jesteśmy zbyt ucywilizowani, by dać ponieść się emocjom do tego stopnia, by napadać i krzywdzić innych ludzi - rzeczywiście jest naiwne. Gdy jednak niemal do naszych granic dotarło to zagrożenie, gdy na nasz sąsiedni kraj napadł inny i rozpętał tam jakże straszliwy konflikt, gdy rozpoczął wojnę, dotarło do mnie, że dalej nie można udawać, że nic się nie stało. Nie można dalej udawać, że nas ta wojna nie dotyczy. Oczywiście, każdy przeżywa to inaczej, po swojemu. Już od pierwszych dni tylko i wyłącznie na przykładzie zachowania Polaków widać było, że jako społeczność nie pozostali obojętni.
Dla mojego pokolenia i młodszych jest to zupełnie nowa i jakże trudna sytuacja. Bowiem wychowaliśmy się w czasach pokoju. Mimo to szybko zareagowaliśmy, nie mając żadnego doświadczenia. Od trzech miesięcy staramy się w tej nowej rzeczywistości odnaleźć i spróbować urządzić. I pomagać uchodźcom. Tak od serca, pamiętając z Historii własne doświadczenia. Dlatego nie wytrzymałam i w tym miejscu zdecydowałam się podzielić swoimi przemyśleniami na ten temat, nie kierując się wszystkim co usłyszę/przeczytam, a zdrowym rozsądkiem. Nie ma bowiem sensu zdawać się na niepotwierdzone informacje.
Trzeba pamiętać jak silna jest propaganda. Każdej ze stron.
Byłam zbudowana widząc jak niemal od pierwszego dnia wojny w Ukrainie, Polacy tłumem rzucili się do pomagania Ukraińcom. Te zbiórki, ta ludzka ochota i zaangażowanie. W całej Polsce. W moim mieście też. Nigdy wcześniej nie widziałam tak spontanicznych ruchów, tylu działalności charytatywnych. Z czasem wszyscy nauczyli się koordynować działania, by w tym ludzkim dziele uniknąć niepotrzebnego chaosu. Ucieszyło mnie bardzo, gdy któregoś dnia moja córka powiedziała, że bierze w tym udział. Dołączyłam. Na tyle, na ile umiałam i mogłam. I tak trwa to już jakiś czas. Trzy miesiące pomagania obcym ludziom, w tym przypadku Ukraińcom, którzy znaleźli się w potrzebie.
Niestety, nikt z nas nie wie jak długo to potrwa, kiedy się skończy i czy w ogóle się skończy. Jeżeli to bestialstwo Rosjan skończy się w oczekiwanym przez Świat terminie, wielu uchodźców na pewno szybko wróci do swoich domów. Inni może zechcą urządzić się w Polsce bądź w innym kraju Europy, znajdując nową pracę i nowy dom. I nam i im pod wieloma względami nie będzie łatwo. Wszak jesteśmy tylko ludźmi. Nasze zachowania w sytuacjach ekstremalnych mogą się zmieniać. Warto być przygotowanym na nieoczekiwane problemy i zdarzenia. Wszak gościmy u siebie ponad trzy milionową grupę osób, o innej niż nasza kulturze, innych przyzwyczajeniach i charakterach. Pamiętajmy.
Mam ogromny szacunek dla tych rodaków, którzy bez zbędnego gadania przyjęli pod swój dach potrzebujących, którym bomby zniszczyły wszystko co posiadali, których ta sytuacja przerosła. Tak, Polacy zdali egzamin z szacunku i zrozumienia dla drugiego człowieka w potrzebie. Zdali test z człowieczeństwa. To twardy fakt. Ale, ale ... dlaczego nie pomagamy np. tak samo Syryjczykom? - ktoś zapyta. Odpowiedzi może być wiele, albo żadnej. By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba tę odpowiedź poprzeć argumentami. Nie wystarczy polityczne "owijanie tematu w bawełnę".
Ja myślę, że Ukraińcy są nam po prostu bardziej bliżsi niż Syryjczycy, którym szczerze współczuję. Ot i cała moja odpowiedź.
Wojna w Ukrainie jest faktem. Dla Ukrainy i dla nas. Dla nas też, ponieważ na szali stanęło również nasze bezpieczeństwo. Zatem mamy prawo się niepokoić. Z powodu tej wojny sytuacja jest przyszłościowo niestabilna dla nas, dla Europy i dla Świata (zagrożenie III wojną światową). Można by rzec, że jedziemy na tym samym wózku. Pomagając Ukraińcom identyfikujemy się z ich położeniem. Tak samo jak Oni przeklinamy Rosję, Putina i jego bandytów. Pamiętając, że i wśród samych Rosjan są przeciwnicy tej wojny. Zatem, moim zdaniem, nie wskazane jest krytykowanie w czambuł całego rosyjskiego społeczeństwa. Mimo znanej historycznej wiedzy o nim.
Kolejne jeszcze przemyślenie mnie dopadło. W związku z tą niestabilną sytuacją zaobserwowałam również, jak wielu krytykantów jest wśród nas. Krytykują na siłę wszystko i każdego. Znajomego, sąsiadkę i członka rodziny. Tylko za to, że śmie pomagać. Jakie to polskie, prawda? Nie mogą się tacy powstrzymać od krytykowania, czym nie pomagają. NIE POMAGAJĄ. Tylko z uporem maniaka wystawiają złe świadectwo - o sobie samych. A więc przypomnę - taka sytuacja nikogo nie zobowiązuje do pomocy. Zamiast złośliwie krytykować, zastanów się jeden z drugim, dlaczego sam nie pomagasz? Przyswój wiedzę, że pomagamy tak, jak możemy. I że po prostu po ludzku chcemy.
Gdyby się tak zastanowić, to takich przemyśleń jest o wiele więcej. Każdy ma swoje. Dzieli się nimi, albo nie czuje takiej potrzeby. Jedno wszyscy wiemy na pewno, że to niestabilny czas dla całego świata. Wiemy przecież, że wojna to dla nikogo nic dobrego, że gdy do niej dochodzi ludzkość doświadcza wyłącznie niewyobrażalnych tragedii. Nie ma dnia, bym nie myślała o tragedii dzieci i o tragedii ich rodziców, które wiele godzin spędziły uciekając z domów, z kraju, jadąc w strasznych warunkach w stronę granicy. W strachu, że się im nie uda jej przekroczyć.
Cały czas mam w myślach również tych, którzy niestety nie zdążyli. Zginęli. I którzy jeszcze zginą.
To straszne, że muszą być wojny. Że dla niektórych to odwieczny i wspaniały biznes, możliwość pokazania siły na zasadzie ... no i co mi zrobicie? Jak w przypadku Putina, uciekającego do schronie, czym tylko udowadnia jakim jest tchórzem jako człowiek. Można by tak pisać bez końca, ale tu i tym razem, wystarczy. Temat jest nie do ogarnięcia przez nikogo mimo, że tak wielu o tym pisze i rozmawia. Myślę, że ludzkość jest skazana na konflikt tylko dlatego, że jest ludzkością. Człowiek nie potrafi żyć bez kłótni, agresji i złych emocji. Negatywne strony naszej natury tylko nas napędzają. W ostateczności szkodząc nam samym. Niszczymy się. Czy chociaż wiemy ... dlaczego???
Czy gdy napiszę - NIGDY WIĘCEJ WOJNY - to znowu wyjdę na naiwną?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz