Geniusz... wybitny... najlepszy...

"Przymiotnikiem „wybitny” określamy danego człowieka wtedy i tylko wtedy, kiedy, zgodnie z definicją „Słownika Języka Polskiego”, mamy na myśli człowieka przodującego, zasłużonego w dziedzinie nauki, kultury, sztuki, sławną postać, znakomitość, niemal geniusza, czyli człowieka obdarzonego niezwykłymi, niezrozumiałymi dla innych i niemal nadludzkimi zdolnościami".

Wiele razy słyszałam to słowo. Dotyczyło osób ze środowiska m.in. naukowego, artystycznego czy politycznego. Gdy wziąć pod uwagę określenie >nadludzkie zdolności<, to w wielu przykładach, z którymi można spotkać się na co dzień, powyższe słowa zupełnie nie pasują do osób nimi określanych. To co powiedzieć o słowie >wybitny<, które w naszej polskiej rzeczywistości jest wręcz "wybitnie" nadużywane. Jeżeli osoby zawodowo przeciętne np. ze środowiska artystycznego nazywane są gwiazdami, to co mają powiedzieć prawdziwe gwiazdy? Toż to dla nich wyraźna obraza. Janusz Gajos powiedział kiedyś, że jest aktorem, nie żadną gwiazdą. 

Jeżeli przeciętny prawnik bez znaczących osiągnięć zawodowych, tylko dlatego że został politykiem, nazywany jest przez swoje środowisko wybitnym prawnikiem, to co ma powiedzieć wybitna w tej dziedzinie osoba? W polskiej polityce mamy dziesiątki prawników, mało który z nich może się pochwalić wspaniałym dorobkiem zawodowym i naukowym. Owszem, niejeden z nich wyrósł ponad przeciętność, lecz nie z powodu genialnego umysłu, a z powodu karczemnych pyskówek i haniebnego zachowania, które nawet politykowi nie przystoi. Można się domyślić o kim mówię. W Sejmie nie brakuje nazwisk, które swoimi zachowaniami przede wszystkim szkodzą sobie. 

Znanego z mediów profesora Marcina Matczaka, "prawnika, radcę prawnego, profesora nauk społecznych w dyscyplinie nauki prawne, specjalistę w zakresie teorii i filozofii prawa, pracującego na wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego", stawiam wyżej nad niejednym z tych prawników polityków. Bo uważam Go za prawdziwego znawcę tematu i bardzo dobrego specjalistę. Jednak nie powiem o Nim, że jest wybitny. Bo takich profesorów w Polsce jest więcej. O Lewandowskim, mimo Jego zasług, nie powiem że jest wybitnym sportowcem, ponieważ są na świecie lepsi zawodnicy od Niego. 

Gdybyśmy wszystkich według własnego uznania, mieli tytułować wybitnymi, świat "ciekawie" by wyglądał. Na razie jesteśmy na dobrej drodze, ponieważ wzajemnie nie żałujemy sobie na co dzień różnych przymiotników, wynosząc ponad przeciętność osoby, które nie zasługują na takie wyróżnienie. Szafujemy  swobodnie tymi przymiotnikami w stosunku do osób, które z wybitnymi osiągnięciami nie mają zazwyczaj nic wspólnego, a jedynie ich nomen omen gwiazda, zabłysła na moment dzięki współczesnym marketingowym sztuczkom. Ci, którym rzeczywiście należy się uznanie, giną w tłumie fałszywców.

Więcej mówi się o nich, o przeciętniakach lansowanych na siłę, częściej umieszcza się ich na pierwszych stronach gazet, nie szczędzi się im laudacji wszelakich, okolicznościowych mów pochwalnych, nie szczędzi przerośniętego zachwytu i nienależnych pochlebstw, a wszystko to nadmiarowo i pod adresem wybiórczo wyłonionej osoby, wcześniej mało znanej. Tak się składa, że prawdziwa wybitna osobowość jest nadprzeciętnie uzdolniona, ma niespotykany talent i swoją pracą przyczynia się do wręcz rewolucyjnych zmian. Taką osobę rzadko się spotyka, o takiej osobie dowiadujemy się dopiero z powodu ważnego na skalę światową, wręcz na skalę epoki, wydarzenia. 

Takie osoby swoją pracą i swoimi odkryciami pchają świat do przodu, wpływają na rozwój cywilizacji. Czy zatem opierając się tylko na definicji, wybitną można nazwać osobę, która jest kreatywna, przebojowa, zawodowo otwarta, gotowa na zmiany, bardzo dobrze wykształcona, pozbawiona kompleksów, kontaktowa, zaangażowana, zdolna, podejmująca życiowe wyzwania i odnosząca sukcesy? Przecież takich osób jest pełno na świecie. I dobrze. Ale dla mnie taka osoba może być na przykład doskonałym ambasadorem własnego kraju, wspaniałym trenerem, albo najlepszą aktorką czy lekarzem. I tak dalej. Czy kogoś takiego można wszędzie spotkać? Można.

Czy więc zaraz takiego kogoś należy okrzyknąć jako osobę wybitną w swoim fachu? Nie sądzę. Byłaby to gruba przesada. Przez wybitność rozumiem posiadanie ogromu wiedzy na dany temat, wiedzy wychodzącej daleko poza przeciętną skalę ludzkiego umysłu. Dla mnie to umiejętność wyjątkowo inteligentnego korzystania z tej zdolności dla dobra ludzkości i umiejętność dzielenia się tą wiedzą. Dla mnie ktoś taki jest geniuszem. Wiemy, że ludzkość w swoich zasobach ma ich niewielu. By zostać geniuszem, nie wystarczy być inteligentnym. Kandydaci na nich z wielu powodów odpadają, kruszą się, nie są w stanie sprostać wyzwaniom. 

Najlepiej tłumaczą to zjawisko sami naukowcy, według których "proces twórczy zależy od dynamicznego współdziałania sieci neuronowych działających synchronicznie, aktywnych równocześnie w różnych okolicach mózgu – zarówno w prawej, jak i lewej półkuli. Jedna z tych sieci sprzyja naszej zdolności do wywiązywania się ze zobowiązań zewnętrznych, działań, które musimy wykonywać. Inne sieci odpowiadają za wewnętrzne procesy myślowe, takie jak wyobrażanie sobie, marzenia na jawie". Nie będę wchodzić w ich kompetencje, bo już na starcie okazuje się, że neurofizjologia to dla mnie czarna magia. 

Jedno wiem na pewno, że każdy człowiek może mieć szansę na zostanie kimś genialnym czy wybitnym, ale nie każdy nim zostaje. Tych gwiazdorów i gwiazdek, tak zwanych wybitnych polityków, prawników i innych samozwańców, mamy dzisiaj na pęczki. Taka moda. 


Obrazy: *Internet 

10 komentarzy:

  1. Wiele wartości i mnóstwo określeń dziś się zdewaluowało, także z powodu polityków i mediów.
    Geniuszy zawsze spotykało się rzadko, a na bycie wybitnym trzeba zapracować wiedzą, pracowitością, uznaniem środowisk, z których dana osoba się wywodzi oraz autorytetem wśród społeczeństwa.
    Masz rację, że wielu tzw. wybitnych nie jest nimi w realnym znaczeniu tego słowa...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Jotko. Naprawdę stajemy się coraz dziwniejsi. Jeżeli całkowicie pozbędziemy się wartości, jeżeli będziemy udawać tych, którymi nie jesteśmy, to co nam zostanie? To my kim się staniemy?
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  2. Zwłaszcza w świecie rozrywki mamy teraz same gwiazdy, które nie dość, że same tym mianem się określają, to jeszcze korzystają z tego, że nasze mierne dziennikarstwo, chcąc nabić sobie oglądalność i klikanie, często każdego znanego z czegokolwiek, mianem gwiazdy określa :)
    Dlatego właśnie - między innymi - tak bardzo cenię sobie Janusza Gajosa. Dla mnie to aktor wybitny :)
    Całuski, Polonko ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, co za dziwna symbioza panuje między celebrytami a dziennikarzami, zauważyłaś? Zresztą i niektórych dziennikarzy nazywa się gwiazdami, tych, którzy popadli w jakąś szczególną manierę i płyną na niej bezkrytycznie.
      Pozdrawiam serdecznie Pani Ogrodowo... miłego dnia...

      Usuń
  3. Bo my, jako naród , wciąż mamy jedną dość charakterystyczną cechę - brak obiektywizmu i tendencją do skrajności - każdy jest albo "hiper-super-nadzwyczajny" albo " matoł, dureń, drań". I niestety taki sposób klasyfikacji dotyczy nie tylko określania ludzi ale i niemal każdej dziedziny życia. Nie potrafimy stanąć myślami , emocjami pośrodku tylko "obijamy się" wciąż od ściany do ściany". Serdeczności Polonko;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie to ujęłaś Droga Anabell, bardzo dobre podsumowanie. Nic dodam i nic nie ujmę.
      Pozdrawiam Cię serdecznie... miłego dnia...

      Usuń
  4. Niedawno miałam przyjemność oglądania wywiadu z Jerzym Waldorfem a po chwili słuchałam rozmowę jakiegoś gwiazdora, który sam się przyznawał do faktu ,że jest resortowym dzieckiem. Za dużo w przestrzeni publicznej mamy gwiazd "po znajomości, resortowych itp'. Za mało doceniamy gwiazdy , które mają dość wiedzy i klasy ale za mało znajomości i bezczelności by siebie wykreować. NKloszard

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawdziwie genialnych ludzie jest niewiele.... a na dodatek są podobno trudni w życiu codziennym. Chopin był geniuszem ale trudno było z nim wytrzymać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda co mówisz. Osobiście znam przypadek genialnego polskiego naukowca (fizyka), o którym żona mówi, że żyje on w innym świecie. Niby jest fizycznie obecny, ale dogadać się z nim jest trudno.
      Pozdrawiam serdecznie Stokrotko...

      Usuń