Przypomniałam sobie pewien artykuł, który kiedyś przeczytałam, a w którym była mowa o coraz dłuższym życiu. Staje się coraz dłuższe, ponieważ zapanował kult młodości. Zastanowiło mnie, jaki wpływ może mieć kult młodości na dłuższe życie. Może taki, że to z powodu tego kultu coraz bardziej otwarcie mówi się o tym, by w wieku senioralnym nie zamykać się w domu, by po prostu nie chować się w czterech ścianach tylko dlatego, że osiągnęłam już starszy wiek. Specjalnie piszę >starszy wiek<, ponieważ nie każdej osobie odpowiada drugie słowo: >starość<. Rozumiem to, bo sama nie myślę o sobie jako o staruszce. Myślę o sobie raczej w kategoriach osoby mającej o wiele więcej czasu na to, by spełniać wreszcie swoje zachcianki, albo spróbować tego, czego w nawale wcześniejszych obowiązków nie zdążyło się spróbować.
Przypomniałam sobie więc bardzo stare życzenie, które pierwszy raz zaświtało mi w głowie, gdy byłam lekko ponad dwudziestoletnią pannicą. To marzenie, to wycieczka do Egiptu, nigdy nie spełnione. Dałam spokój, bo jak już nadmieniałam w innym artykule, nigdy nie miałam na ten kaprys dość pieniędzy. Jak już uzbierałam, okazywało się, że Biuro Podróży podniosło cenę. I tak przez jakiś czas goniłam króliczka. Gdy tak myślałam, czego jeszcze nie udało mi się zrealizować, okazało się, że takich życzeń było nawet sporo. A to poprowadziło mnie do wniosku, że jeszcze nic straconego. To, że jestem na emeryturze nie znaczy, że MUSZĘ z pewnych rzeczy zrezygnować, bo w tym wieku one nie wypadają. Czy nie wydaje się to dzisiaj śmieszne? Takie myślenie? To, że jestem emerytką, wcale mnie nie wyklucza z życia.
Jest wręcz odwrotnie. To, że jestem emerytką świadczy tylko o tym, że WŁAŚNIE TERAZ jest okazja, by żyć pełnią życia. Bez ograniczeń, ale zdroworozsądkowo. Wszak zależy to od pieniędzy, niestety. Ale i to nie jest moim zdaniem przeszkodą, ponieważ tą pełnią możemy żyć w ramach finansowych możliwości. Nie wszystkie bowiem życzenia są kosztowne, prawda? Ten cały kult młodości uświadomił mi również, że nie tylko młode pokolenia mają prawo do rozwoju. Przecież rzeczony rozwój nie jest cyklem krótkotrwałym, lecz procesem trwającym nieprzerwanie do końca życia. Inny wymiar przyjmuje on w młodości, a inny w starszym wieku. To, że z upływem lat zmienia się nasz wygląd, że zmieniają się nasze potrzeby, nie znaczy, że zmienia się również nasze wnętrze.
Niestety wielu jeszcze seniorów spotyka się z opinią, że ich życzenia są niepoważne, że ich pewne decyzje są nieracjonalne, niczym nieuzasadnione. Przepraszam bardzo, ale co młody człowiek rzucający takimi opiniami, wie o potrzebach starszej osoby? Nic. Przecież dopiero się dowie. A jednak życzeniowy senior wydaje mu się śmieszny. Nie bierze pod uwagę faktu, że senior, tylko z racji że jest seniorem, coraz mniej doświadcza tego co oferuje życie. Nagle młody dziwi się, że jego rodzic wykazuje chęć podróżowania, chęć nauki języków, albo pójścia na kurs malowania. To pytam się - jak zareaguje dorosłe już dziecko, gdy rodzic oznajmi mu, że się zakochał? "To niemożliwe, mój Ojciec się zakochał?". "Wyjeżdża ze swoją Panią na wycieczkę?". "Moja Matka chodzi na bilard?". Serio? Koniec świata!
Nie, to wcale nie jest koniec świata. To po prostu naturalny odruch. Jako seniorzy wykazujemy tylko i wyłącznie chęć realizowania swoich marzeń/życzeń. Bo jest po temu czas i okazja. Bo po prostu możemy to zrobić. TYLKO tyle i AŻ tyle. Dlaczego to SZOKUJE nasze dzieci? Dlaczego nasza obecność w życiu społecznym jest dla nich takim problemem? Kiedyś Babcia i Dziadek dawali się zamykać w domach, poddawali się tej smutnej egzystencji. Bo niby to było zwyczajowe. BYŁO! Ale już nie jest, bo czasy się zmieniły. To, że przestałam pracować nie oznacza, że ŻYCIE dla mnie już się skończyło. To nic nie oznacza. Nie oznacza, bo stare określenia dotyczące senioralnego życia, nie pasują do dzisiejszej rzeczywistości. Stare określenia przestały definiować życie dzisiejszych współczesnych seniorów.
Może niektórzy z nas godzą się na pewne zaszufladkowanie, ale ja się nie godzę. Jestem zadbaną siedemdziesiątką i nie chcę zostać wyłącznie Babcią Asią. Lubię być Babcią dla swojego wnuka, ale nie dla swoich dorosłych dzieci. Chcę być odbierana przez rodzinę i otoczenie za osobę, której należy się to, co niesie życie. Mam wiele potrzeb, a to szufladkowanie ich nie wyczerpuje. W moim babskim gronie wszystkie dziewczyny mają podobną opinię. Jesteśmy Babciami i nic tego nie zmieni. Ale jesteśmy jeszcze kobietami ciekawymi świata, zdolnymi i gotowymi do wyzwań. Jedna z nas nawet się zakochała. Tak naprawdę. Przez wiele lat była sama, aż tu nagle dopadła Ją strzała Amora. Mówi, że kocha i jest kochana dojrzałą miłością. Ma nasze wsparcie. Jest naszą idolką. Piękne, prawda?
W naszym gronie przyjaciółek rozumiemy, że jesteśmy piękne inaczej, że jesteśmy inną wersją siebie samych. I dobrze. Młodsze pokolenia nie mogą zrozumieć, że wszystko co ich dotyczy, w podobnym stopniu dotyczy również seniorów. Jest możliwe, by spodobał mi się starszy gość i jest możliwe, by i jemu spodobała się pani w podobnym wieku. Tak na poważnie. Zawsze chciałam robić to, na co mam ochotę. Nie zawsze było to możliwe z różnych względów. Teraz jednak, zaznaczam że zdroworozsądkowo, jak najbardziej jest możliwe spełnianie swoich "kaprysów", jak je przekornie nazywam. Wręcz jest to wskazane. W niektórych nas jest coś takiego, że gotowi jesteśmy wykonać ruch TERAZ albo nigdy. Bo jak TERAZ nie wykonam ruchu, to nie wykonam już NIGDY. Bo okazja minie bezpowrotnie.
Przyznam, że nie tylko Egipt mi się marzył. Ponieważ bardzo lubię Agathę Christie, przeczytałam wiele Jej książek i obejrzałam wiele filmów wyprodukowanych na ich podstawie, wciąż tkwi w mojej głowie pomysł na wybranie się w świat eleganckim i legendarnym pociągiem... Orient Expresem. Dotarło do mnie, że zawsze tego chciałam. Chciałabym poczuć atmosferę, jaka panowała w czasach jego świetności. Chciałabym poczuć komfort i zobaczyć bogactwo, będące udziałem nielicznych. Dzisiaj to na pewno byłoby nie TO, ponieważ nawet atmosfera obniżyła loty. Pomysł ten pozostanie marzeniem, ponieważ jak wyczytałam, podobno zawieszono kursy tego pociągu, ze szkodą chociażby dla waloru turystycznego. Tak więc i tego marzenia nie spełnię. Jednak na pocieszenie zostają mi do obejrzenia tak klimatyczne filmy i książki ulubionej Autorki.
Wiem, że temat ten dotyczy bardzo wielu osób. Tkwią one w tych swoich skorupach i nie mają odwagi ich zbić. Albo już nie mają chęci. Zostaje im oglądanie świata przez szyby swych okien, zza firanek. Albo przy pomocy małego ekranu. Przykre to i jakże smutne.
Pomyślałam sobie jeszcze, że póki marzę to żyję, że póki stawiam przed sobą cele to żyję. Kult młodości na swój sposób działa.
Obraz: *Internet
Oczywiście, że należy spełniać swoje marzenia do końca. I to właśnie teraz, bo to bardzo dobry czas na życiowe "fanaberie" (cudzysłów celowy, na przekór młodym). Jeśli nie teraz, to znaczy, kiedy? Nigdy???
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, czy wyszukiwałaś już oferty egipskich wycieczek? Teraz jest dobry czas, bo nie ma tam takiego strasznego upału :)
Ściskam Cię mocno, Polonko, w każdym Twoim słowie jest czysta prawda...
Dziękuję. Wiesz, odpuściłam sobie, trochę ze względów zdrowotnych. Jak widzisz, zawsze coś staje na przeszkodzie. Ale się tym nie martwię. Człowiek nie musi mieć wszystkiego.
UsuńI ja mocno Cię ściskam Moja Droga...
Tak jest świat urządzony, że młodzi nie zrozumieją seniorów, same tez takie byłyśmy, trzeba swoje przeżyć.
OdpowiedzUsuńJa nauczyłam się odpuszczać. Jeśli wiem, ze cos jest poza moim zasięgiem, odpuszczam, by nie popaść w stany depresyjne czy zgorzknienie. Gonienie za nieosiągalnym to nic dobrego.
Marzyc warto, ale najpierw planować małe kroczki i realizować ulubione pasje:-)
Pięknych marzeń!
Tu masz rację Jotko.
UsuńMam podobnie do Ciebie, nie muszę za wszelką cenę zdobywać "króliczka". Odpuściłam. Po prostu dostosowałam się do swoich możliwości. A marzenia? Parę z nich z powodzeniem spełniam i jestem z tego zadowolona. Tobie też Kochana życzę tego samego - PIĘKNYCH MARZEŃ.
Pozdrawiam serdecznie...
Jakiś czas temu w serialu, który oglądam był podobny temat. Jedna z bohaterek zapisała się na zajęcia na Uniwersytecie Trzeciego Wieku, na co jej mąż się oburzył. A ja oburzyłem się na scenarzystów, bo z reguły dbali o pozytywne treści i reklamowanie np. takich rozwiązań dla chętnych seniorów.
OdpowiedzUsuńNie było właściwie nic w TV z paraolimpiady. Jakieś kawałki widziałem na YT i tyle. A szkoda.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Ten temat jest poruszany nie tylko przez scenarzystów. Wiele do powiedzenia mają np. dziennikarze, którzy z braku bardziej atrakcyjniejszego tematu, piszą co klawisz im na "język" przyniesie. Piszą, aby pisać. Stało się to już pewnego rodzaju tzw. rzutem na taśmę. Zauważyłam częstą powtarzalność wciąż tych samych tytułów. Zbyt często.
UsuńPewnie, że szkoda. Widocznie to mało dla nich zajmujący temat.
Pozdrawiam Piotrze serdecznie...
Jestem podobno dość nietypową seniorką, no ale zawsze byłam nietypowa i zawsze miałam "głęboko w tyle" to co sobie o mnie inni myślą. Ja się nikomu do sposobu życia nigdy nie wtryniałam i nie wtryniam, uważam, że każdy ma prawo prowadzić taki tryb życia jaki mu odpowiada, tak samo jest w kwestii stroju, zainteresowań, diety, itp. A jeśli komuś nie nie pasuje to co robię to jest to tylko i wyłącznie jego zmartwienie- nie moje.
OdpowiedzUsuńSerdeczności ślę!!!
Droga Anabell, po prostu byłaś i jesteś sobą i masz do tego prawo. I potwierdzam to, co mówisz - jak komuś nie pasuje, to jego problem. Prowadząc taki, a nie inny styl życia, zawsze kierowałam się i nadal kieruję zasadą mojej Babci - "żyj tak aby nikt przez ciebie nie płakał". Do dzisiaj pamiętam Jej nauki.
UsuńPozdrawiam i ściskam Cię serdecznie...