Męski tupet i... ego po horyzont

Tak się niektórym kobietom przydarzyło w życiu, że w różnych okolicznościach i w różnych miejscach trafiały i niestety nadal trafiają na mężczyzn, którzy po prostu MUSZĄ pokazywać kobietom ich miejsce w szeregu, miejsce np. w towarzyskim łańcuchu pokarmowym. Przy okazji rozmowy na jakikolwiek temat muszą tacy manifestować swoją wyższość w tematach, na których kompletnie się nie znają. Mimo to zabierają głos publicznie tonem wykładowcy, który wszystkie rozumy pozjadał, ryzykując i wystawiając na szwank własny wizerunek.

Nie brakuje na męskim rynku takich ryzykantów. Wciąż jakiś tupeciarz wychyla się nie proszony, chcący na siłę przedstawiać kobietom instrukcję obsługi świata. Świata, który ma należeć tylko i wyłącznie do mężczyzn, a w którym to świecie łaskawie pozwolono kobietom przebywać. Nieważne, że są one niejednokrotnie lepiej wykształcone i niejednokrotnie mogą pochwalić się o wiele większym doświadczeniem zawodowym od takich krzykaczy i tupeciarzy. Ważne dla takiego jest umniejszenie i poddanie w wątpliwość wartość, jaką wnoszą sobą kobiety dla dobra społeczności.

Kilka razy spotkał mnie taki afront. Któregoś razu facet aż wyłaził ze skóry, by udowodnić, że kobieta nie nadaje się na trenera i na masażystkę. Niesiony na falach własnego głosu próbował uczyć mnie zawodu, który wykonywałam już od ponad dwudziestu lat. Wskazywał na różnice, które miały mnie publicznie zmiażdżyć i udowodnić pomyłkę losu. Ponieważ była to impreza towarzyska, a niektórzy goście nawet się nie znali, starałam się zachowywać poprawnie i grzecznie odpierać jego zarzuty. Ale ponieważ spotkało mnie to wtedy pierwszy raz, szło mi nieporadnie.

Byłam zła na siebie, że nie potrafiłam wydobyć z siebie argumentów zbijających jego bzdury. Byłam zła i obiecałam sobie, że nigdy nie dopuszczę do podobnej sytuacji. Tak się złożyło, że zostałam zaproszona na większe zawodowe spotkanie, na którym miałam wygłosić odczyt na temat zdrowia i kondycji polskich seniorów. Po fakcie był mały poczęstunek i rozmowy kontynuowane w mniejszych grupkach. I znowu pech. Znalazł się pan odważny, który zdecydował się mnie zaczepić swoimi racjami. Jak mogę mówić cokolwiek o seniorach, gdy sama nie jestem seniorką? 

I tu cię mam, tym razem nie będziesz miał ze mną tak łatwo tupeciarzu, pomyślałam sobie. Na marginesie zaznaczam, że był to ktoś inny, pierwszego nie spotkałam już nigdy. Zaczęłam więc rozmawiać z nim jego własnym językiem. Wysłuchałam grzecznie co miał do powiedzenia i zapytałam, jakie ma kompetencje do wygłaszania swoich opinii? Jaką ma wiedzę, doświadczenie i czy ma jakiekolwiek osiągnięcia w moim zawodzie? Czy  w ogóle kiedykolwiek otarł się o ten zawód w jakikolwiek sposób? Słowem, jaki ma mandat do pouczania mnie takim tonem i jaki ma mandat do zabierania głosu w temacie, którego nie zna? 

Wziął i zbaraniał. Zatkało go. Nie spodziewał się takiej reakcji. Gdy zrozumiał swój błąd, o dużo za późno, zbladł i zaczął bidulek plątać się w  "zeznaniach". Próbował swoje zachowanie obrócić w żart i ostatecznie wyszedł na głupca. Diabli wzięli jego ego, które spadło z Himalajów z ogromnym hukiem. Diabli wzięli jego odwagę, która skurczyła się do rozmiarów ziarnka piasku. Jego wiarygodność przeminęła z wiatrem. Stał się w tym momencie nikim. Na oczach zaproszonych gości. I dobrze o tym wiedział. Niezdarnie próbował przepraszać, ale odwróciłam się plecami, tym samym całkowicie go dobijając.

Tacy faceci, niedouczeni dyletanci, im mniejszą posiadają wiedzę, tym większą mają potrzebę publicznie windować swoje ego ponad głowami innych. Nie znają się, a zabierają głos tylko dlatego, że drugą stroną jest kobieta. Oczywiście, nie tylko mężczyźni mają taką skłonność. Kobietom też się to zdarza. Jednak doświadczona kilku własnymi i na bazie wielu innych podobnych zdarzeń doszłam do wniosku, że takie "wystąpienia" są domeną mężczyzn. To słabością wielu mężczyzn jest chęć objaśniania świata kobietom. Czynią to bez względu na to, czy znają się na rzeczy, czy też nie.

Jeżeli któraś z Pań tego doświadczyła, wie o czym opowiadam. Facet zamyka usta tylko wtedy, gdy spotka opór odważnej kobiety. Nieśmiałe i nie mające zdolności stawiania celnych ripost, tracą. Usuwają się w cień i zazwyczaj milczą zdominowane męskim ego. Faceci wkładają wiele wysiłku w swoje działania, by za wszelką cenę udowodnić, że ten świat nie należy do kobiet. Zmuszają je do wątpienia we własne siły, do zaakceptowania przez nie własnej zbędności, do intelektualnego samoograniczania się, przez co ćwiczą własną i niczym nieuzasadnioną nadmierną pewność siebie. Aż się prosi powiedzieć, że nosił wilka razy kilka.

Starcia takich mężczyzn z kobietami odczytuję jako ich arogancję podszytą dużą dozą złośliwości i braku szacunku. Wychodzi, że wciąż kobiety muszą udowadniać, że nie są wielbłądem. Ponieważ nawet udana kariera zawodowa nie jest w stanie dzisiaj sprawić, by kobiety w spokoju robiły swoje. Ci wszyscy Ważni Panowie ze swoimi jakże wygórowanymi mniemaniami o sobie, próbują zdominować delikatniejszą kobiecą pewność siebie. Dwoją się i troją, by pokazać nam miejsce w szeregu. Zapominają przy tym, że mamy pełne prawo do myślenia, mówienia, wykształcenia i wykonywania swoich zawodów.

Na szczęście z wieku na wiek kobiety są coraz bardziej odporniejsze i coraz lepiej przygotowują się do radzenia sobie z podobnymi przypadkami głupich męskich ataków. Na nasze nieszczęście, mężczyźni nie zrezygnują tak łatwo z objaśniania nam świata. Błędnego objaśniania świata, żeby było jasne. Nie przepraszają, to nie w ich stylu i ze śmiesznym uporem maniaka pchają się na ścianę. Jednak mnie taka postawa odpycha. Nie muszę na siłę pochłaniać jego mądrości i wiedzy, bo po prostu mam swoją wiedzę i mądrość. Wiem swoje, umiem postrzegać świat jakim jest i mam na ten temat swoje zdanie.

Niestety, mimo że cywilizacja od czasów jaskiń, rozwinęła się zaskakując tym niejednego człowieka, walka kobiet z facetami objaśniającymi świat, wciąż ma się dobrze. Z jej powodu zniszczono w przeszłości kariery i życia wielu wspaniałym kobietom. Tą walką zagrożone są te i następne pokolenia, w takich szerokościach geograficznych, gdzie kobiety ma się za nic. Ujmuje się im nawet człowieczeństwo. Nie zapowiada się na happy end, jak w niektórych filmach. Myślę, że ja tego nie doczekam. Bowiem facet zawsze będzie bronił swojego terytorium wszelkimi dostępnymi środkami. Stosując niejednokrotnie ciosy poniżej pasa. Jakie to nie męskie, prawda?


Jednak nie doceniają kobiet. Ich siły GŁOSU. Ich woli przetrwania. Ich chęci i determinacji zaznaczenia swojego istnienia.


Skąd pomysł na taki tekst? Byłam świadkiem poniewierania młodej kobiety przez faceta typu "macho", który na ulicy, nie krępując się miejscem, tresował ją co i jak ma robić i mówić, zbyt mocno ją popychając. Stosował przy tym wulgarność, złośliwość i obrzucał ją obraźliwymi słowami. Przestał, gdy zorientował się, że ktoś nagrywa telefonem tę scenkę. To przypomniało mi moje własne "przygody". Ja się nie dałam. Co dalej dzieje się z tą młodą kobietą?


Rysunki: *Dreamstime.com *iStock *Alamy 

20 komentarzy:

  1. Aż się chce zapytać dlaczego ta młoda i podejrzewam że inteligentna kobieta zadaje się z takim facetem? Po jakie licho trzyma się takiego męża, kochanka, partnera czy jak go tam nazwać? Sama sobie winna. Widziały gały co brały. Gdyby była mądra to juz dawno by zerwała kontakty. Jeżeli tego nie robi to widocznie lubi być ofiarą. Masochiści są wśród nas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, wiele razy zastanawiałam się nad takimi kobietami. Myślałam o Nich przez pryzmat różnych cech wrodzonych czy nabytych, że jakie dzieciństwo takie dorosłe życie, że są niezaradne życiowo, że bywają zależne od tych facetów z różnych, sobie tylko znanych powodów. Są możliwości wyjścia z tego piekła, a jednak tego nie robią, trwają przy swoich oprawcach na wzór sztokholmskiego syndromu. Nie mam na to racjonalnej odpowiedzi. Gdybym nawet weszła w skórę takiej kobiety, chyba nie odgadłabym Jej intencji. Masochizm, bycie ofiarą, uzależnienie od oprawcy, to terminy nam znane, i mimo to, nie ma chętnego, by to zjawisko zlikwidować. Nie ma chętnego, bo znowu, światem rządzą faceci. Kółko się zamyka. To temat, któremu do tej pory nikt nie poradził, bo nie ma woli. Tyle. :)

      Usuń
  2. Może i światem rządzą faceci. Ja tam carem czy królem się nie czuję bo raczej jestem pantoflarzem i u mnie w domu rządzi żona. Gdyby mi to nie pasowało to wziąłbym rozwód. Ale jestem zadowolony. Nie rozumiem toksycznych związków. Kobiety idą do łóżka z byle kim, zachodzą w ciążę z byle kim i potem się dziwią że byle kto je źle traktuje. Ja jestem zwolennikiem radykalnych cięć. Nie pasuje to się rozchodzimy i każdy ma spokój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech Jarku, przecież wiesz dobrze, że faceci rządzą światem. A Ty swoimi życiowymi wymaganiami plasujesz się w męskiej mniejszości. Chyba. Większości marzy się władza, mniejsza czy większa, ale władza. Tak myślę. A z pozostałą częścią komentarza zgadzam się. Niestety, tak się też dzieje. Nie wiem dlaczego. Mnie też raczej bliskie jest zdecydowane chirurgiczne cięcie, niż bujanie się z problemami nie wiadomo jak długo. :)

      Usuń
  3. Zdarzyło mi się raz tego doświadczyć. W byłej pracy, ale potem był milusi, na ranę przyłóż :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na szczęście jakoś udało mi się chyba uniknąć spotkania z takim osobnikiem, bo mimo usilnego myślenia, nie kojarzę takiej sytuacji w swoim życiu. Ale to w sumie dobrze... Wieczorne pozdrowienia przesyłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo dobrze, że nie spotkałaś kogoś takiego. To nic przyjemnego.
      Pozdrawiam Cię serdecznie...

      Usuń
  5. Wcale nietrudno wyobrazić sobie , dlaczego taka pani jest z takim facetem. mam podobna znajomą. Przyzwyczajona do pewnego stylu życia i kasy, znosi cierpliwie męża tyrana, a w dodatku w domu podobno bywa miły.
    Zdarza się, że panowie niby żartem wtrącają seksistowskie uwagi, ale na te żarty trzeba ostro reagować, by nie utwierdzać ich w przekonaniu, że są zabawni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety takie historie to więcej niż rzadkość. Oficjalny brak reakcji polityków na przemoc domową, tylko ośmiela "damskich bokserów". Że kobiety to znoszą dla wygodnego stylu życia, to niepojęte. A panowie żartujący seksistowsko, to codzienny obrazek. To nie jest incydent, który się... zdarza. Jotko, to nagminne i tolerowane zjawisko. I wcale nie jest to zabawne, jak twierdzą niektórzy faceci. Dziwię się kobietom, które to tolerują.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  6. A kobiety to niby o seksie nie żartują? Same cnotliwe i poważne z ponurymi i zaciętymi gębami? Moja koleżanka lubi żartować o męskiej impotencji. Czym ona się różni od faceta seksisty? A co do tej kobiety jezeli jest z tyranem dla pieniędzy i duzego domu to jak dla mnie ma naturę prostytutki. Nie warto takiej żałować .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są też kobiety żartujące o seksie, a jakże, ale to nie ma nic wspólnego z męskim seksizmem. To różne sprawy. I wiesz co, wcale się nie dziwię, że "żartują". Robią to w odwecie. Odwijają się facetom ich własnym językiem, tym, którzy nie powstrzymują tego języka. A kobiety żyjące latami pod jednym dachem z tyranem, no cóż... dokonują wyboru. Są tego świadome. :)

      Usuń
  7. Witam serdecznie ♡
    Teraz przypomniała mi się pewna sytuacja, którą ja widziałam. Wracałam z pracy, byłam na zakupach i już szłam do samochodu. Przede mną szedł bardzo mocno wstawiony chłopak, gdzieś między 25-30 lat, na zmianę środkiem ulicy lub podtrzymując się siatki, która otacza market budowlany. Wykrzykiwał coś do jadących samochodów, typowy przyrodniczy przykład osobnika, który ma zamiar atakować. Za nim szła głośno płacząca dziewczyna, mówiąca by się uspokoił. W jeden ręce trzymała dziecko ok. 3-4 lat a w drugiej wózek z drugim dzieckiem. Środek dnia, środek centrum handlowego. Doszłam do samochodu i wrzuciłam ciężkie siaty do środka. Oni zniknęli gdzieś za zakrętem. Zrobiło mi się tak przykro, że lewo powstrzymałam się od płaczu. Nie dotknęło to bezpośrednio mnie, a mimo to dotknęło. Jest mi przykro z powodu wszystkich ludzi, którzy cierpią przez innych. Nie ważne, czy to kobieta przez mężczyznę czy mężczyzna przez kobietę.
    Brak zmiany w takich związkach może być spowodowane niemocą, obawą o życie samemu, o nie poradzenie sobie, o tę drugą osobę, która może być agresywna, grozić na wiele sposobów. Wiem, że istnieją specjalne instytucje, które pomagają w takich wypadkach, są telefony zaufania... mimo wszystko wydaje mi się, że gdy problem siedzi zakorzeniony w głowie dość głęboko, niewielka jest szansa na samodzielne rozwiązanie problemu, zwłaszcza, gdy charakter nie jest za silny. Moja rada? "Nie rób drugiemu co tobie niemiłe" Gdyby tak wszyscy się do tego stosowali, gdyby tak wszyscy zdawali sobie sprawę o uczuciach i o tym, że bywają osoby delikatne, na które otoczenie ma ogromny wpływ, może byłoby lepiej.
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Klaudio, przykro, że byłaś tego świadkiem. Ale takie życie jest udziałem osób wrażliwych, niezaradnych, słabszych psychicznie. I jeszcze coś - nie wszystkie osoby korzystają z pomocy odpowiednich ośrodków. Wstydzą się. A świat jest jaki jest, ludzie są jacy są. Twoja rada w dzisiejszych zwariowanych czasach nie jest brana poważnie przez takich tyranów czy innych bokserów. Robią to co robią, bo zwyczajnie mogą to robić. Straszne.
      Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie... dzięki za Twój komentarz...

      Usuń
  8. Bardzo się cieszę, że do mnie zaglądasz pomimo tego, że ja nie robię tego regularnie...no cóż taki mam etap w życiu, że przyjemności schodzą na dalszy plan, ale ciągle wierzę, że przyjdzie lepszy czas..co do tematu Twojego posta...dzisiejszy świat cierpi z powodu tego że brakuje prawdziwych mężczyzn, wciska im się różne bzdury a to sprawia, że nie są sobą ani tymi którymi powinni być. To przykre co piszesz ale niestety prawdziwe, dlatego my kobiety często jesteśmy rozczarowane mężczyznami. Ale tego idzie się nauczyć 😛znaczy się bycia mężczyznom. Całe szczęście, że są też wspaniali mężczyźni którzy dają nadzieję temu światu. Życzę Ci byś ich częściej spotykała 🥰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, na teraz jest u mnie OK w tych sprawach. Pilnuję tego. i tak, znajdują się "rodzynki", jednak to tylko wyjątki. Szkoda, że dzisiejszy facet nie chce być mężczyzną. A bywam u Ciebie regularnie, bo lubię.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
    2. Cieszę się, że lubisz u mnie bywać to znaczy , że jeszcze ze mną nie tak źle i potrafię czymś zainspirować...A Ty miałaś też pokazać hafty 🤔.

      Usuń
    3. Tak, miałam, ale wybacz, nie było okazji spotkać się z moją panią Sylwią od komputera, by nauczyła mnie robienia i edytowania zdjęć. Jest bardzo zapracowana, szczególnie teraz pod koniec roku. Próbowałam sama, ale jestem totalnie a-techniczna w tych sprawach. Wyobrażasz sobie? Więc proszę, bądź cierpliwa, pokażę swoje Słoneczniki jak tylko będzie okazja. Nie zapomniałam.
      Pozdrowienia ślę serdeczne... a bywanie u Ciebie to moja przyjemność...

      Usuń
  9. I mnie się zdarzało i nadal zdarza że jestem lekceważona przez mężczyzn
    Ale najczęściej przez tych beznadziejnie ograniczonych którzy nie maja pojęcia o tym co mówię albo co robię
    Wtedy po prostu nie reaguje wcale uważając że szkoda mojego zdrowia.I tak nic nie zmienię.
    Światem rządzą mężczyźni ...I niestety ale to się nigdy nie zmieni.
    Na szczęście moi "osobisci" mezczyzni są na poziomie.
    P.S. Wspaniałe tematy podejmujesz Polonko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro trafiasz na takich, to czas, by wreszcie potraktować ich tak, jak na to zasługują. Nie ma co czekać. Ja to robiłam publicznie przy pierwszej okazji. Wpadali jak śliwki w kompot. To, że nie reagujesz oni odczytują jako przyzwolenie. To, że rządzą światem, fakt, ale nie znaczy, że MY mamy milczeć. Dobrze, że masz swoich osobistych. A tematy takie poruszam, ponieważ jestem przekonana, że o tej sferze życia wciąż za mało rozmawiamy, przez co rozmywają się, znikają z publicznej przestrzeni, coraz bardziej stają się mniej ważne. Dziękuję za docenienie.
      Pozdrawiam serdecznie Stokrotko...

      Usuń