WEHIKUŁ czasu

Patrząc na świat i ludzi, widząc co dzieje się z nami wszystkimi, coraz częściej miewam nieodpartą ochotę przenieść się może niekoniecznie gdziekolwiek, ale w ogóle przenieść się w czasie, by tego co widzę, nie oglądać więcej. Tak się nie da, wiem. Jednak ta myśl jakoś nie daje mi spokoju. Moja postawa może i jest egoistyczna, ale wychodzę z założenia, że odrobina egoizmu nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Przydałby się więc taki wehikuł czasu, przy pomocy którego znalazłabym swój kawałek podłogi. Wyobraźnia podpowiada mi bezludną wyspę.

Idąc za doświadczeniami Robinsona Cruzoe czy Piętaszka, tak jak oni, na pewno dałabym radę. Na początek rekonesans wyspy. Harcerzem nie byłam, ale parę szczegółów z geografii pamiętam, np. to, że mech rośnie na drzewach wskazując tym samym kierunek północ, albo, że znalezienie wody pitnej to obowiązkowa rzecz potrzebna do przetrwania, z dala od cywilizacji. Kolejna, to znalezienie odpowiedniego i bezpiecznego miejsca pod budowę szałasu, a potem może domu. Przeżycie na takiej wyspie zależy od wielu rzeczy. Jeżeli czegoś się nie potrafi, jest okazja do nauki.

Najgorsza byłaby chyba pierwsza noc. Tak myślę. Nieznany teren, nieznane zwierzęta, robale i inne takie potwory. I zimna twarda ziemia. Nie wiadomo więc, czy byłaby to przespana noc. Ale w końcu... widziały gały co brały, za przeproszeniem. Wraz ze słonkiem chyba czas zacząć cokolwiek planować, co dalej na przykład. Zaczyna do mnie docierać, w co się wpakowałam. Nie każdy jest Robinsonem czy Piętaszkiem. Tak. Dociera do mnie, że ta cywilizacja taka zła nie jest. Ciepła woda z kranu. Zakupy w sklepie. A jak nie, to dowóz do domu zamówionego żarełka. 

Na wyspie coś takiego nie jest możliwe, bo jak wiemy, nie ma telefonu czy komputera, nie ma sklepów. Nie ma wielu rzeczy przydatnych na co dzień. Nie ma wygody. Nie ma tego wszystkiego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Warunki wyspy wymagają wysiłku, jeżeli chcesz coś mieć. Wymagają sprytu, cierpliwości, podstawowych umiejętności, wyobraźni. Parę zdolności i talentów posiadam, jednak wyspa bezludna nie trafia się nikomu ot tak. Ja oglądałam takie tylko na filmach, czy w TV. Imponujący widok, nie powiem, ale obejrzeć coś na filmie, a mieć z tym do czynienia w realu, to różnica. 

Entuzjazm opada z każdą następną minutą. Wątpliwości, czy pomysł z wehikułem i bezludną wyspą był dobry, coraz większe. Oczywiście cały ten tekst to żart. Takie sobie gdybanie w chwilach zwątpienia. Jednak prawdą jest, co wszyscy widzą, że rzeczywistość nas nie rozpieszcza. Zagania nas w kozi róg. Jest zatem potrzeba zadbania o to, by ta rzeczywistość jak najmniej nas dotknęła. Można na przykład nie wyjeżdżając i tu na miejscu stworzyć sobie coś w rodzaju takiej wyspy. Właściwie to już trenujemy takie możliwości. Już otaczamy się wirtualnym "murem". 

Żyjemy w swoich domach za zamkniętymi drzwiami, izolując się na własne życzenie. Coraz mniej ciekawi nas co robią sąsiedzi, jak żyją. Mijamy się na schodach mrucząc pod nosem wyuczone "dzień dobry". Ciekawi mnie, czy powiedzenie - "wiedzą sąsiedzi na czym kto siedzi" - jest dzisiaj aktualne? W mojej kamienicy jest "taka" prawie wszystkowiedząca sąsiadka, ale ona wiekiem dorównując samej kamienicy, już się nie zmieni. Za to reszta sąsiedztwa umyka szybciutko do swoich mieszkań. Doszło do tego, że nie wiem, komu odpowiadam rytualnym "dzień dobry".

Nie muszę więc nigdzie wyjeżdżać. Mam już swoją bezludną wyspę. Betonową. Jest nią moja nad wyraz cicha kamienica. Gdyby nie rodzina, gdyby nie moje dziewczyny, gdyby nie blogowe towarzystwo z powodu którego bardzo się cieszę że jest, zostałabym chyba takim Robinsonem Cruzoe na kawałku cywilizowanej podłogi. Ot, takie na dzisiaj mam przemyślenia.

PS - a gaz z NS1 i NS 2 wciąż wypływa i... wypływa... jak długo nasza Matka Ziemia będzie znosić to wszystko, co robi jej człowiek? 

12 komentarzy:

  1. Mam podobnie - jak Ty, patrzac na zmieniajacy sie swiat a wcale nie na lepsze, najchetniej zamieszkalabym na bezludnej wyspie.
    Jestesmy w dobrej sytuacji, pozwalajacej nam decydowac o zyciu towarzyskim, o angazowaniu sie w kluby socjalne itp. Zdecydowalismy wiec ze odpowiadaja nam te w ktorych mozna brac udzial we dwojke - filharmonia, kino. Ze znajomymi spotykamy sie sporadycznie i w restauracjach - oni sa przeciez naszymi rowiesnikami i maja na starosc podobny styl zycia i spedzania czasu. Poniewaz nasze dzieci mieszkaja w zupelnie innych stronach USA to jesli urzadzamy wyjazd jest on odwiedzinami u dzieci - juz sie nie wloczymy po kraju. Upraszczajac - nasz dom jest nasza cicha wyspa i nie zartuje - najpierw trudno nas z domu wyciagnac , nastepnie gdziekolwiek jestesmy to pod nosem mowimy "juz bym chcial byc w domu" a gdy do niego wracamy pierwsze to "nie ma jak w domu".
    Polonko - to nasze pokolenie tak odbiera obecny swiat a pomaga w tym starszy wiek a takze fakt ze mielismy szanse w mlodosci zyc w innych warunkach polityczno/technologicznych, prostszych i naturalnych- mlodsze widzi go zupelnie inaczej a wiem po wnukach ktorzy sa calkiem zadowoleni. Poniekad nie dziwne - przeciez nie znaja dawnego.......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, może rzeczywiście to kwestia wieku. Trochę życia mamy za sobą, mniej lub bardziej burzliwego. Teraz na emeryturze wymagamy spokoju i ciszy właśnie. Wiesz, wszystkie dni jakie teraz przeżywam będąc na "państwowym", uważam za bardzo fajne. Jestem panią swego losu. Robię co chcę, mam na to wpływ i nigdzie nie muszę się już spieszyć. To bardzo wygodne i doceniam to co mam. Chyba się dopasowałam, mam swoją "bezludną wyspę" i z dystansu staram się patrzeć na świat, na Polskę i na Polaków. Pewne rzeczy mnie wkurzają, stąd te teksty. A młodsze pokolenia zauważyłam, na wartości wg których MY żyliśmy, patrzą innym okiem. Świat pognał do przodu. To niestety nieuchronne jest.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i słonecznie...

      Usuń
  2. Bardzo realistyczne są Twoje przemyślenia, ale czy są jeszcze bezludne wyspy?
    Przez całe moje życie żyłam w poczuciu bezpieczeństwa, że nigdy wojny nie będzie, że ludzkosci zależy tylko na własnym dobrostanie i tragiczne doświadczenia moich Rodziców nas nie dotkną. Teraz to się zmieniło przez szaleństwo autokraty i jego popleczników.
    Co gorsza żyjemy od kilku lat w kraju, w którym panuje chaos i propaganda. Po raz pierwszy w życiu uciekłabym nie tylko na bezludną wyspę, a gdziekolwiek na zachód. Tylko jako stypendystki Zus-u nie stać mnie na życie w normalnym kraju.
    Życzę Ci miłego weekendu.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również i ja myślałam, że wojna nas ominie. Ale postępujący rozwój cywilizacyjny nie tylko uśpił naszą czujność, ale zrobił z ludzkością coś okropnego. Od wszelkiego nadmiaru ostro poprzewracało nam się w czterech literach. Dostępność towarów spowodowała niekończący się konsumpcjonizm i roszczeniowość. Ludzie popełniają błąd myśląc, że ten dobrostan jaki mają, będą mieć do końca życia. I tak dalej. To temat na osobny tekst. W Polsce dodatkowo przywrócono do życia "ciemnogród" i wiarę w wieczny socjal, zwany inaczej rozdawnictwem. To rozpuściło społeczeństwo i pozbawiło zdroworozsądkowego myślenia. Dodajmy propagandę i populizm. Stąd bezludna wyspa. Widzę, że nie tylko ja tak myślę.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
    2. Przepraszam ,że pozwolę sobie na zadanie pytania. Co to jest ciemnogród. Wielu używa tego określenia ale jest dla mnie nieczytelne- pomoże Pani i wyjaśni o co chodzi ? Kloszard

      Usuń
    3. Tak negatywnie określa się osoby lub grupy osób o skrajnie konserwatywnym światopoglądzie, zacofanych światopoglądowo i nietolerujących inne poglądy, ze zwykłej głupoty przeciwnych wszelkiemu rozwojowi i opóźniających rozwój. W Polsce mamy takie środowiska.

      Usuń
    4. ...skrajnie konserwatywny światopogląd...tu dalej mam wątpliwości. Nie kradnie, nie zabija, nie chodzi do łóżka z mężem przyjaciółki, to ciemnogród ?. Czy ktoś kto uznaje naukę , jej dokonania jest ciemnotą ? Może Pani doprecyzować bo mam wrażenie ,że to określenie , które można każdemu przypisać i Wolszczanowi i Rogerowi Scrutonowi Kloszard

      Usuń
    5. Po Pani wcześniejszych komentarzach jakie miałam okazję przeczytać, wierzyć mi się nie chce, że dopytuje Pani o kwestie i definicje, które są ogólnie znane. Mam wrażenie, że wciąga mnie Pani w niepotrzebną dyskusję.
      Pozdrawiam...

      Usuń
  3. Myślę, że Matka Gaja już dawno ma nas serdecznie dosyć :( Ja na bezludną wyspę się nie nadaję, nie umiem bez ludzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, nie nadajesz się, ponieważ jesteś 100 % zwierzęciem stadnym. Jak to się mówi - ten typ tak ma.
      Pozdrawiam Cię serdecznie...

      Usuń
  4. Jako nastolatka czytałam książkę w dwóch tomach "Przez ocean czasu". Doświadczenie bardzo ciekawe, ale niebezpieczne.
    Nie wiem czy chciałabym skorzystać...obawiałabym się oglądać przyszłość także.
    Podobno najciekawsze ciągle przed nami, więc skupie się raczej na teraźniejszości i przyszłości.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fantastyka jest interesująca jak się ją czyta. W realu nie każdy widzi się w nieznanych i co tu gadać, obcych miejscach. Natomiast poznawanie przyszłości traktuję z dystansu, trochę jak bajki.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń