Strony

Jako seniorka jeszcze nie zgnuśniałam

Kolejny kończący się rok uzmysławia nam parę rzeczy. Między innymi upływ czasu, na który nikt nie ma wpływu. Przez jakiś czas bronimy się tuszując makijażem zmarszczki, farbując włosy, zmieniając styl ubierania się, słowem stosujemy kamuflaż ujmujący nam lat. Ale w końcu dociera do nas, że dłużej się tak nie da, że żadna sztuczka nie zatrzyma czasu. Dociera do nas, że siwizna czy zmarszczki mogą być naszym atutem. Dociera do nas, że młodość jest za nami, że teraz, w dojrzałym wieku przede wszystkim ważniejsze jest zdrowie, fizyczna i umysłowa sprawność. 

Dociera do nas, że aby za szybko nie zgnuśnieć, nie zestarzeć się, nie poddać się wiekowi, należy zmienić dotychczasowy tryb życia na... higieniczny tryb życia. Mało która z nas radzi sobie z tym "fantem". Wiele nie radzi sobie w ogóle. Jeżeli mówią, że radzą sobie z przemijaniem, uważam to za hipokryzję. Kręcą, by udawać bohaterki, którymi wcale nie są. Bo jak nazwać osobę krytykującą odmładzające zabiegi? Albo oceniającą rówieśniczkę, że staro wygląda? Niby chirurgia plastyczna jest nieodpowiednia, a dla wielu jest to przecież XXI wieczny jakby eliksir młodości. 

Oceniając rówieśniczkę, same spójrzmy w lustro. I co widzimy? Na taki widok niejedna z nas chciałaby poddać się zabiegom. Niejedna z nas chce zewnętrznie wyglądać młodziej jak najdłużej. Nie jestem tu wyjątkiem. Wprawdzie unikam medycyny estetycznej, ale jej nie potępiam. Nie wchodzimy sobie w drogę. W końcu po coś ją wymyślono. Niech więc sobie będzie. Zawsze wiedziałam, że są inne sposoby na to, by czuć się młodą, by wyglądać młodziej. Przede wszystkim upływ czasu traktuję zdroworozsądkowo. Mimo lat jakie mam, nie czuję się staro. O sobie i koleżankach mówię - dziewczyny.

SZTUKĄ  JEST  STAĆ  SIĘ  WAŻNĄ  DLA  SIEBIE  SAMEJ

Te nasze "młode" samopoczucie wcale nie musimy podkreślać zbyt kusym ubiorem, zbyt mocnym makijażem, zbyt obcesowym zachowaniem. My po prostu poprawnie i stosownie do wieku, dbamy o siebie. Są dostępne modowe trendy, są odpowiednie kosmetyki, również korzystamy z dostępnych wzorców odpowiedniego odżywiania się. Nasze usposobienie jest pogodne. Nie trapi nas brak pieniądza i nie narzekamy. Myślę, że gdyby było inaczej, szybciej byśmy się starzały. Szybciej byśmy gnuśniały. 

Przyznaję, że długo farbowałam włosy, bo nie lubiłam siwego koloru, ciągle mnie wkurzały te siwe zakola/skronie. Aż dotarło. Że włosy są tak samo dla mnie ważne, jak mój wyraz twarzy. Siwy kolor i naturalna twarz, to moja twarz i moje włosy. Zatem, jest tak jak powinno być. Jakbym wstrzyknęła sobie botox i pofarbowała włosy, już nie byłabym sobą. Patrząc w lustro widziałabym maskę. Mówię tak, bo podskórnie wiem, że to nie dla mnie. Wiem, że nie muszę być jak inne kobiety w moim wieku, które zdecydowały się sztucznie wpływać na wygląd. Na dłuższą metę, chyba by mnie to zmęczyło.

Współcześnie mamy świat wykreowany przez społecznościowe media w określony sposób. Żyjemy w nim, ale nikt nie narzuca nam, by robić z siebie kolejną "lalkę", by opowiadać o sobie nieprawdziwą historię. Nie musimy z naszym ciałem robić to, co robią inne osoby - likwidować zmarszczek, zmieniać kształt ust czy powiększać biust. Jestem od tego daleka, ponieważ bardzo lubię siebie taką, jaką jestem. I wcale z tego powodu nie czuję się w jakimś sensie ułomna. Te wszystkie "cudowne" zabiegi i inne takie cuda wianki, to żaden cud. To "ratunek" tylko na chwilę. To finansowa i psychologiczna zagrywka. 

WYSKOCZ  Z  KAPCI  I  ZAUWAŻ,  ILE JESZCZE  MASZ  DO  ZROBIENIA

Może przez to, że tak myślę mogę wydawać się swego rodzaju odmieńcem, skoro tak, przyjmuję to na klatę. Może jestem kimś takim, ale nie przeraża mnie to. Będąc seniorką, nie zależę od nikogo, zależę tylko od siebie. A skoro jestem niezależną seniorką, mogę sobie pozwolić na odrobinę takiego opiniotwórczego "szaleństwa". Prowadzę bardzo komfortowe życie - śpię do której chcę, bo już nie pracuję. Chodzę na spacery, czasami jeżdżę na rowerze i ćwiczę w domu. Nie po to, by osiągnąć sylwetkę marzeń, a po to, by się dobrze czuć. Kondycyjnie (stawy) i zdrowotnie (serce, wydolność). 

Wszystko po to, by kiedyś nie być dla nikogo ciężarem. Nie chcę być zgnuśniała i nie chcę zardzewieć. Pilnuję też bezcukrowej diety. Tyle. Co to bowiem za sens, wydawać pieniądze na niezdrowe jedzenie, a potem wydawać pieniądze na lekarzy. Bo z własnej winy dopadają nas przeróżne choroby. Wyznaję zasadę dbania o siebie przez całe życie. Nie tylko od święta. Nikomu tym nie szkodzę, a wręcz odwrotnie, mogę być przykładem. Silna wola, dyscyplina, cierpliwość, pozytywna sugestia i upór, wiele są w stanie zdziałać. Ponieważ jestem na emeryturze, mam dużo wolnego czasu, więc go odpowiednio zagospodarowuję.

A że co jakiś czas wyskakuje mi kolejna zmarszczka, to co? To nie koniec świata. W porównaniu ze zdrowiem i sprawnością, jakie to ma znaczenie? Z powodu upływu czasu wiele z nas ma na tym tle depresje. Niby to rzecz normalna, wszak dla każdej z nas przemijanie nie jest łatwą sprawą. W takiej sytuacji trudno się z nim pogodzić. Trudno jest odbierać fakt, że zostało nam mniej czasu. Nie uciekam od tematu, ale kiedy mam gorszy dzień, przegaduję to z koleżankami. Albo... sama próbuję sobie tłumaczyć pewne kwestie. Stawiam na dobre samopoczucie i rozsądek, bo martwieniem się daleko raczej nie zajadę.

Jestem już tak przyzwyczajona do swojego trybu życia, że jeżeli trafia mi się coś nieprzewidzianego, ja i mój organizm automatycznie odrzucamy to jak szkodliwy dla siebie, niechciany przeszczep. Dotyczy to zdarzeń, ludzi, jedzenia czy czegoś nieoczekiwanego. Mam już swój wypracowany kod, według którego spokojnie żyję. Skupiona jestem na sobie, nie zapominając o reszcie świata, ale priorytet jest tylko jeden - JA i wszystko co mnie dotyczy. Jak na razie nic tego rytmu nie zakłóca. 

Jasne, że stres od czasu do czasu mnie dopada, bo w końcu jak każdy człowiek, przejmuję się tym czy tamtym. Ale radzę sobie. Najważniejsze, by mieć zajęcia, cokolwiek by to nie było. W miarę zapełniony nimi dzień, to nie zmarnowany dzień. Mimo rzeczywistej realności jaka mnie otacza, twardo i po swojemu stąpam po ziemi wykorzystując rozum, emocje, doświadczenia życiowe. Jest Ok. Mimo upływu lat jeszcze nie zgnuśniałam.

LICZY  SIĘ  MÓJ  I  TYLKO MÓJ  KOMFORT  ŻYCIA


Obrazy: * Ad senior *Wybory.pl *Rodzina Zdrowia 

16 komentarzy:

  1. To masz dobrze. Zazdroszczę. Ja akurat jestem na etapie kryzysu wieku średniego i po 50ce mam wszystkie możliwe negatywne objawy na czele z apatią i zniechęceniem. Liczę że kiedyś ten stan minie bo sam widzę po sobie że gnuśnieję. Jakos nie mogę wyjść z tego dołka w który wpadłem z powodu upływu czasu i na serio zastanawiam się nad wizytą u psychiatry by mnie pobudził do zycia tabletkami bo sam chyba nie dam rady. Siwe włosy tez mam i w ogóle mi to nie przeszkadza. Jestem przyzwyczajony bo szybko zacząłem siwieć gdzieś w okolicy 30tki. Zona się farbuje ale ktos w domu musi być ładny. Na moją urodę ciężko liczyc i nawet chirurg plastyczny by nie pomógł bo Brad Pitt ze mnie nigdy nie był ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez jakiś czas miałam chwile zwątpienia. Sama siebie pytałam, po co człowiek tak goni i właściwie za czym? Zawodowo jest się ustawionym, dzieci na swoim, w sumie nie jest źle. Więc po co to wszystko? I wiesz co mi wtedy przyszło do głowy? Że życie samo w sobie jest piękne, bez względu na to, co dzieje się na świecie, jacy są ludzie, czy masz ten kryzys wieku średniego czy go nie masz - ŻYCIE JEST PIĘKNE! I tego nic ani nikt nie zmieni. O niemiłych rzeczach przestałam myśleć, a o tym, co jeszcze mogę dla siebie zrobić. Bez względu na cokolwiek, wzięłam egoistycznie siebie i tylko siebie pod uwagę. Dzisiaj nie mam "głupich" myśli. Szkoda na nie czasu. Dostrzegam tylko plusy. I jestem otoczona osobami o podobnym podejściu do życia. Tyle. I tak, mam dobrze, ale sama do tego doszłam. Ty też możesz. :)

      Usuń
  2. Nie mamy wpływu na uplyw czasu. Z kamuflowaniem defektów i oznak oznak starzenia się to jest prawda. Najważniejsze to polubić się takim jakim się jest. I nosić głowę do góry. Ja mam już dzieci na swoim, cieszę się że mam teraz czas dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to chodzi, o odpowiednie podejście do siebie.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  3. Jestem cały czas na obrotach, tych umysłowych również. Nawet nie myślę o zgnuśnieniu. Trochę fizycznie mi dopieka, ale to jest nie do przeskoczenia, bo ćwiczenia czy spacery pogarszają sprawę. Nie ma rady, nie myślę o tym, robię, co trzeba i cieszę się,że mózg pracuje i humor dopisuje. Już panujemy kolejne zwiedzani:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przy tym trzeba też uważać, by nie przesadzić. Najlepiej, jakby wszystko odbywało się w swoim czasie. Bez zbędnego pośpiechu.
      Pozdrawiam serdecznie Jaskółko...

      Usuń
  4. Ten komfort jest bardzo ważny i warto czasami egoistycznie pomyśleć o sobie, bo nikt nie zadba o nas tak jak my same.
    Włosy farbuję, bo to poprawia mi nastrój, ale jakieś super zabiegi nad urodą wole zamienić na spacer lub lekturę.
    Wizyty u kosmetyczki czy masaże traktuję jako rozpieszczanie siebie, ale sporadyczne, bo to drogi sport...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, bardzo sobie go cenię. Kiedyś tak nie było, ale nauczyłam się doceniać właśnie własny komfort. I tak jak Ty, serwuję sobie przyjemności delektując się nimi. To świetne uczucie.
      Pozdrawiam serdecznie Jotko...

      Usuń
  5. Tak sobie myślę, że to zgnuśnienie ludzi starszych bardzo przyśpieszyła pandemia. To znaczy ta izolacja, zakaz wychodzenia z domów i spotykania się. Kilka moich koleżanek całkowicie się odizolowało i w ten sposób bardzo postarzało.
    A ja staram się trzymać dzielnie :-))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pandemia też ma swój udział, ale gnuśność i zbyt przyspieszone starzenie się wynikające z różnych powodów, widziałam wcześniej. A Ty, dobrze ze się nie poddajesz i starasz się o siebie.
      Pozdrawiam serdecznie Stokrotko...

      Usuń
  6. Czyli wszyscy nie zgnuśnieli tylko ja jestem wybrykiem natury? Super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam Ci już coś na ten temat. I nie wszyscy zgnuśnieli. Wyjątki są, choćby my w tej grupie. Nie widzę przeszkód byś dołączył. :)

      Usuń
  7. Wpisałam komentarz ale chyba wpadł do spamu...

    OdpowiedzUsuń
  8. Z częścią się nie zgadzam, jak to ja :) Bo doskonale radzę sobie z przemijaniem i wcale nie kręcę, dopiero teraz jestem w pełni szczęśliwa, a składa się na to wiele czynników. A włosy farbuję, nie lubię siwych, jako koloru po prostu nie lubię... Za to ogromnie mi się podoba Twoja myśl: "Skupiona jestem na sobie, nie zapominając o reszcie świata, ale priorytet jest tylko jeden - JA i wszystko co mnie dotyczy". I zakończenie w postaci ostatniego zdania, mogłoby być moim życiowym mottem :) Najlepszego, Polonko <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, a ja zaakceptowałam swoje siwe włosy, a potem nawet polubiłam, może dlatego, że mają fajny odcień. Taki pieprz i sól. Cieszę się, że przemijanie nie jest dla Ciebie problemem i że jesteś szczęśliwa. Szkoda, że są osoby, dla których to wciąż jest wyzwaniem. A przytoczone przez Ciebie zdania są od jakiegoś czasu kwintesencją mojej nowej filozofii życia.
      Pozdrawiam serdecznie Pani ogrodowo... i Tobie najlepszego...

      Usuń