Kłopoty członków rodziny albo bliskich znajomych, czy choćby dobrego sąsiada, również ich w jakiś sposób dotykają. Chwieje to naszą codziennością i na jakiś czas zmienia wspomniany rytm naszego życia. Pewne rzeczy stają się mniej ważne, albo nawet nieważne. Bywa, że żyjemy wtedy cudzym życiem pokazując solidarność z osobą dotkniętą kłopotami. Wiem o czym piszę. Takie wielomiesięczne ograniczenie części mojego życia doświadczyłam z powodu oczu. Nie czytałam, nie oglądałam TV, nie pisałam, unikałam zbyt jaskrawego światła.
Gdy coś komuś dolega, pewne rzeczy inaczej się odbiera. Pewne rzeczy wydają się wtedy takie małostkowe. Moja reakcja na tę sytuację zaskoczyła mnie. Śmiałam się w duchu z siebie, że wcześniej nie przywiązywałam wagi do rzeczy mało ważnych. Zauważyłam, jak często zaczęłam myśleć o tym, że są ludzie mający gorzej ode mnie. Czy to w naszym kraju, czy gdzieś tam na świecie. Normalnie Eureka. Łapała mnie myśl o życiu jako takim, jakie jest właściwie ulotne, jakie krótkie. Jedno życie to przecież kropla w oceanie wszechświata. To takie NIC.
Szkoda czasu na głupoty. Taka myśl mnie dopadła wtedy. Szkoda czasu na pielęgnowanie rzeczy błahych. Weź się w garść i zmień swoją dotychczasową hierarchię ważności. No i przemeblowałam swoją codzienność. Nowa sytuacja okazała się nawet ciekawa. Czułam się, nie ograbiona z czegoś... nie nie, raczej lżejsza. Mniej rzeczy/czynności miałam do wykonania każdego dnia. Nagle czasu miałam więcej dla siebie i to mi się spodobało. Rzeczy, które wcześniej były dla mnie mniej ważne, zaczęłam dostrzegać. Rzeczy, które były dla mnie najważniejsze, zbladły.
Okazało się, że nawet najdrobniejsza sprawa stała się niezwykłą, wartą docenienia. Doszło do mnie, że nic nie zdarza się bez przyczyny. Czy tak miało być? Nie wiem. Ale ta nowa dla mnie sytuacja stała się zbawienną. Co z tego, że nie mogłam czytać czy oglądać TV przy kawie/herbacie? Teraz przy herbacie czy kawie mogłam sobie myśleć. Teraz mogłam więcej obcować z Naturą. Więcej czasu spędzać z rodziną i osobami które lubię, rozmawiać z Nimi i cieszyć się życiem po nowemu. Myślałam pozytywnie. Wyobrażałam sobie, że niebawem wrócę do pisania, mojego najbardziej ulubionego zajęcia.
Zrozumiałam, że pisałam i piszę blogi nie tylko dla Czytelników, ale przede wszystkim dla siebie. Cokolwiek robię, robię dla siebie. Po Prostu Żyję Dla Siebie. Gdybym potrafiła grać na fortepianie, pewnie grałabym dla siebie. Grałabym nawet wtedy, gdyby nikt nie słuchał. Zrozumiałam, że w tym wszystkim chodzi o wewnętrzną satysfakcję. To co piszę, nie musi czytać cały świat, wystarczy, że czyniąc to czuję się zwyczajnie szczęśliwa. Pisanie jest dla mnie przyjemnością, taką, jak na przykład wypicie dobrej kawy o wschodzie słońca.
Nawet nie wiecie, jaką radością stała się dla mnie radość z drobnych codziennych rzeczy. Jaką radością jest łowić szczęście z różnorodności, jaką to różnorodność przynosi życie. Spędzać je bez oczekiwania na jakikolwiek sukces. Kto tak potrafi? Myślę, że mało kto. Tak więc uczę się teraz żyć bez oczekiwania na sukces i nie muszę tego nikomu udowadniać. Z niczym nie muszę tak pędzić jak to wcześniej bywało. Czy to nie sukces właśnie? Drobne rzeczy, jak poranne przygotowywanie sobie kawy, doskonalone przez lata jak japońska ceremonia parzenia herbaty.
Niby to tylko kawa, ale celebrowanie każdej czynności z tym związanej, stało się przyjemnym rytuałem. Szczególnie, gdy pije się ją w ulubionej filiżance. Czyż z nie takich drobnostek składa się nasza codzienność? Wielkie i wyjątkowe chwile zdarzają się rzadko, nie są częścią codzienności. Natomiast małe rzeczy, niemal jednorazowe drobiazgi, są. Gdybym miała napisać kiedyś artykuł na podobny temat, byłby zupełnie innym artykułem, a ja sama podejrzewam, miałabym inne do niego podejście. Zatem cieszmy się chwilą, kontemplujmy ją, jest zbyt ulotna.
Tego się nauczyłam. Dzisiaj do szczęścia niczego więcej mi nie potrzeba. Zrozumiałam, że do szczęścia niczego mi nie brakuje. Jest dobrze tak, jak jest. Byleby być zdrowym. Wielu z nas łudzi się, że wciąż muszą za czymś gonić i gonić, by być jeszcze bardziej szczęśliwszym. Po co to? Na co to? Dlaczego wciąż pozwalamy, by rządziła nami nasza zmęczona życiowym wyścigiem wyobraźnia, by przesłaniała nam co istotne w życiu? Nie lepiej zmienić podejście? To wcale nie jest takie trudne jakby się wydawało. Zaakceptuj co masz, a życie będzie łatwiejsze. Daj sobie prawo do zmian.
Daj sobie prawo tak, jak dajesz sobie prawo do celebrowania porannej kawy. Miej odwagę stać się inną osobą. Uwolnij się od stereotypów. Nie bądź jak cała ta reszta. Nie musisz być. Przez to swoje chwilowe wyłączenie nie straciłam entuzjazmu do życia. Odwrotnie. Uczyniłam wysiłek, by korzystać z niezwykłości jaką przynosi mi aktualna codzienność. Minęło trochę czasu i znowu piszę. I znowu z tego pisania płynie przyjemność, bo wciąż szlifuję język, wciąż utrzymuję w dobrej kondycji własną percepcję. Jak to się mówi - doskonalę warsztat.
Takie nastawienie motywuje mnie do dalszej pracy nad sobą. Jednocześnie nie zapominam, że żyję wśród innych i że ci inni mają wpływ na mnie. Taki czy inny. Jednak w tym momencie życia w jakim się znajduję, bardziej liczy się dla mnie mój własny komfort. Prosząc o wyrozumiałość do mojej postawy, staram się być wyrozumiała wobec tak różnorodnych postaw innych. Chyba odnalazłam harmonię w życiu. Moje nowe postrzeganie tego co mnie otacza, wplotło się z sukcesem w moją codzienność. I to jest niezwykłe.
Moja teraźniejszość kojarzy mi się z wchodzeniem na każdy stopień schodów np. jak w świątyni Shaolin. By do niej dotrzeć, trzeba najpierw pokonać niezliczoną ilość schodów. Wchodząc na stopień widzisz kolejny... i kolejny. I tak bez końca. Stopień po stopniu. Cel po celu. Żyję dla siebie, bo kiedy jak nie teraz?
Od dawna żyję dla siebie. Zdrowy egoizm jeszcze nikomu nie zaszkodził. Jak ja się będę czuł dobrze to i inni obok mnie też.
OdpowiedzUsuńJarek
Też tak sądzę.:)
UsuńPięknie to napisałaś, tak właśnie trzeba, aby w chwilach gorszych móc doceniać ten swój mały kawałek świata.
OdpowiedzUsuńDlatego tak bardzo cieszy mnie emerytura, bo wreszcie mogę, a nie muszę i doceniam kazdy dzień dla siebie!
jotka
Dziękuję. Wiesz, uczyłam się tego i nauczyłam. Mnie też cieszy emerytura, zupełnie inaczej biegną dni. Lubię też ten stan, kiedy nie muszę się nigdzie spieszyć. Doceniam czas jaki mam, a mam go sporo, dla siebie. I jest tak, jak Jarek napisał - "zdrowy egoizm jeszcze nikomu nie zaszkodził".:)
UsuńŚwietnie to wyraziłaś. . Aż poczułam Twoje emocje... Też troszkę jakbym czytala o sobie... kilka lat temu miałam wypadek , który położył mnie do łóżka na bardzo długo. To nie była karaw, choć tak też czułam. , tak miało być, wydarzyć się. . Wiele się zmieniło, piękne zmiany nastały, cudowne...poznałam wspaniałych ludzi, odkryłam inne pasję, odkryłam, że to co robię daje mi szczęście, radość spełnienie. Mam więcej czasu dla rodziny, czas dla siebie i dbam szczególnie o swoje i swoich bliskich zdrowie. I tego ci życzę, znajdź spokój i harmonię. Podążaj za głosem serca. Cieszę się że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńWitaj! Wiesz, nauczyłam się też tego, że gdy coś się kończy, to wcale nie znaczy, że jest już całkowity koniec wszystkiego. NIE. Gdy coś się kończy, wtedy zaczyna się NOWE. Dosłownie. To właśnie mnie spotkało i nadal spotyka. Jest świetnie. Tak miało być. Dziękuję za komentarz.
UsuńPozdrawiam serdecznie Agatko...
Również piszę blog dla siebie. Czerpię z tego satysfakcję. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOdkąd pamiętam, mam potrzebę pisania w ogóle. Gdyby nie było blogów, pisałabym do zeszytu, ale pisałabym. Zadowala mnie to zupełnie, nie mam większych ambicji, blogi mi wystarczają. Więc i satysfakcja jest. Mamy podobnie.
UsuńPozdrawiam serdecznie Marcepanowy Kąciku...
Bardzo mądre słowa napisałaś. Przeczytałam uważnie dwa razy, żeby nie uszła mojej uwadze żadna Twoja myśl i... z każdą z nich się zgadzam. Może nie bez powodu mówią, że nic nie dzieje się bez przyczyny? Twoje oczy wysłały Ci sygnał i odebrałaś go prawidłowo. Doceniajmy to, co mamy... Bądźmy wdzięczni za to, co mamy, bo mamy naprawdę wiele. Ja też kocham swoje życie i uwielbiam to, jak w tym swoim życiu, właśnie teraz w tej chwili, spędzam czas. Też celebruję te drobne momenty, piję kawę w ulubionej filiżance i po prostu uśmiecham się do życia... Bo przecież jest takie piękne :) Uściski, Polonko... dobrze jest czytać Cię znowu...
OdpowiedzUsuńTo, że nic nie dzieje się bez przyczyny, to prawda. Kilka razy doświadczyłam tego, dlatego szczególnie teraz doceniam wszystko co mnie dotyka. Staram się nie uronić ani kropli z tej czary życia. Dlatego jeżeli możemy, należy dany czas spędzać po swojemu i delektować się nim. Mamy podobnie i podobnie ma kilka moich dobrych znajomych, z którymi od czasu do czasu dzielimy się wzajemnie tym bogactwem. Emerytura to wspaniały czas dla mnie. Dzięki Iwonko za miłe słowa...
UsuńPozdrawiam serdecznie...
Nadchodzi a właściwie nadszedł już czas na zdrowy egoizm...
OdpowiedzUsuńI trzeba czerpać z niego radość. Ale nie wolno zapominać o najbliższych.
Stokrotka
Co racja to racja. Podoba mi się ta myśl.
UsuńPozdrawiam serdecznie Stokrotko...
Bardzo cieszę się, że wróciłaś do blogowania. Brakowało mi Twoich wpisów, przez chwilę martwiłam się, że już nie wrócisz... ;/ Mam nadzieję, że zdrowie Ci dopisuje.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze opisane, typowo z życia wzięte. Ostatnio przechodziłam przez sporo zmian w swoim życiu, a w tym samym czasie ktoś mi bardzo bliski miał własne problemy osobiste. Ciężko było mi to wszystko udźwignąć, na szczęście wszystko już jest w porządku, a przynajmniej taką mam nadzieję. Ta sytuacja postawiła przede mną lustro i zmusiła do zastanowienia się nad sobą. No dobrze, wspieram innych, ale co robię ostatnimi czasy na prawdę dla siebie? Czy nie robię ostatnio więcej dla innych niż dla siebie? Nagle ta wspomniana przez Ciebie kawa smakuje znacznie bardziej niż do tej pory.
Pozdrawiam serdecznie ...
Dziękuję Kasiu i tak... ze zdrowiem jest już OK, ale uważam, by nie zmarnować wysiłków lekarza. Przyznam, że przez chwilę obawiałam się, że mój powrót do blogowania jest pod dużym znakiem zapytania. No... jestem, piszę nie tak często, ale piszę, i to jest dla mnie ważne. Temat opisałam biorąc m.in. własne doświadczenie za przykład, ale zdaję sobie sprawę (z obserwacji innych), że to dotyka bardzo wielu osób. Dobrze, że w tym życiowym pędzie w końcu zauważamy siebie. Lepiej późno to zrobić, niż wcale, prawda? Wiesz już coś o tym. Powodzenia Kochana...
UsuńPozdrawiam serdecznie...
Zgadzam się ze wszystkim o czym napisałaś, zdrowie to podstawa i należy cieszyć się każdą chwilą, póki to zdrowie mamy.
OdpowiedzUsuńPrzy Twoich problemach ze wzrokiem możesz skorzystać z głośniczka na klawiaturze. Zdarza mi się często w ten sposób pisać komentarze, albo nawet teksty postów.
Zastanawiałam się kiedyś który z naszych zmysłów jest najważniejsze i coraz częściej dochodzę do wniosku że jest nim właśnie wzrok.
Życzę Ci pięknych październikowych dni i pozdrawiam serdecznie.:))
Dziękuję Celu. Wiesz, myślałam o tym nie raz, że sam organizm pokazuje nam i to zawsze w odpowiednim momencie, by uważać na swoje zdrowie. Gdy go dobrze słuchamy i obserwujemy, wtedy szukamy rozwiązań takich, jak w moim przypadku choćby ten głośniczek. Racja. I też doszłam do wniosku, że najważniejszy ze zmysłów to wzrok. Staram się nie przemęczać oczu. Ale przyznam, ciągnie mnie do klawiatury jak nie wiem.
UsuńPozdrawiam Kochana serdecznie...