Strony

DEFICYT empatii to nie żart

Na ogół o czymkolwiek nie rozmawiamy, używamy zwrotu - że coś może doprowadzić do czegoś. Słuszne założenie, bo... jeżeli nie dostosujesz się do pewnych wymagań, może to doprowadzić do tego czy tamtego. Jeżeli twoim słabym punktem jest brak empatii, może to skutkować czymś poważnym. W przypadku jednostki, szkodliwość społeczna jest znikoma. Jeżeli chodzi o większą grupę społeczną,  powielanie negatywnych zachowań może skutkować zakorzenieniem się i stać się ogólnokrajowym wzorcem/normą. Gdy wejdzie w krew, nikt po czasie nie zauważy jaką szkodę to wyrządza.

Tak jest z empatią. Jak ją masz, dobro rozlewa się jak kręgi na wodzie. Gdy jej nie masz, gdy jesteś znieczulona/ny na ludzką krzywdę, kalka zła przylepia się nie tylko do ciebie. Jak nie jest się empatycznym, w najlepszym razie jest się obojętnym, w najgorszym dopada nas znieczulica. Wtedy jest się o co martwić. Bo wtedy coraz więcej ludzi potrzebujących takiej czy innej pomocy, nie otrzymuje jej. Zatem jestem gotowa postawić tezę, że brak empatii nie tylko MOŻE skutkować znieczulicą, ale że ta ZNIECZULICA już JEST. Od dawna. Ma się dobrze i na nikim nie robi wrażenia.

Dzieje się to ze szkodą dla wszystkich, nie tylko dla potrzebujących pomocy. 

Na ogół każdy z nas potrzebuje bliskości drugiej osoby. Nie musi nic mówić, bo nie wszystko można załatwić słowami. Taki ktoś ma być, by potrzebująca osoba tę obecność poczuła. Czasami to wystarcza, czasami nie. Jednak świadomość tej obecności, to pierwszy krok. Mamy dzisiaj niezwykle zwariowaną rzeczywistość. Natłok negatywnych zdarzeń tak przytłacza, że uciekamy od nich jak najdalej, zazwyczaj chroniąc się w swoich bezpiecznych czterech ścianach. Nie chcemy rozmawiać o negatywach. Bronimy się przed tym i udajemy sami przed sobą, że ich nie ma.

Dzisiaj nie jest tak, że brak empatii może prowadzić do znieczulicy. Dzisiaj jest tak, że znieczulica JUŻ jest codziennością. Nawet nie zauważyliśmy kiedy to się stało, tak szybko to się stało. Nie dotyczy to tylko naszego życia. To dzieje się na całym świecie. Z powodu grasującej znieczulicy, ogólnie rzecz ujmując, nie potrafimy pokojowo rozwiązywać jakiekolwiek konflikty. Tę zdolność świadomie odesłaliśmy do lamusa. Brak empatii nie może, a już przyczyniło się do sięgania po siłowe rozwiązania. Nie jesteśmy w stanie tego uniknąć, bo to już się dzieje. TU i TERAZ. Na całym świecie.

Pytanie - czy mimo wszystko ludzkość da radę to zmienić?

Warto się na tym skupić, patrząc przez pryzmat odbudowania międzyludzkich relacji. Warto przypomnieć sobie postawę - "jak to jest być na cudzym miejscu". To umiejętność bardzo ułatwiająca nam kontakty interpersonalne. Przecież nie żyjemy na bezludnych wyspach. A może jednak stworzyliśmy swoje wewnętrzne bezludne wyspy na tyle silnie, by skutecznie odseparować się od cudzych kłopotów? Tak, niejedna osoba skutecznie to sobie załatwiła. Ze szkodą dla siebie, bo prędzej czy później również będzie chciała się wygadać. Opowiedzieć drugiej osobie, co czuje.

Zawsze jest tak, że po jakimś czasie pękamy. Nie ma co się wtedy wstydzić. To ludzka cecha. A to jedna z wielu potrzeb. Ludzkość to najliczniejsze stado na Globie. By przetrwać potrzebuje wielu rzeczy, między innymi empatii, na pewno nie znieczulicy. Potrzebuje mikro i makro empatii, szczególnie dzisiaj, w  tak bardzo niespokojnych czasach. Przydaje się na wielu polach działania. Weryfikujemy aktualność poglądów, przyznajemy się do błędów, umiejętnie minimalizujemy dominację agresji. Bez empatii człowiek nie da rady pokojowo i na spokojnie rozwiązać cokolwiek. I zostaje siła.

Z empatią mamy możliwość oglądu świata z czyjejś perspektywy. 

Empatia to nie tylko bierne współczucie i wyrażanie żalu. Ona wykracza dalej, ponad to. To zrozumienie cudzych emocji. I żeby było jasne - empatia to żadna abstrakcja. To jak najbardziej realna ludzka zdolność. Niektórzy ludzie Nauki przypisują ją tylko osobom o rozwiniętej inteligencji emocjonalnej. Ale moim zdaniem tak do końca nie jest. Empatię dostajemy w genowym koszyku z chwilą przyjścia na świat. Każdy swoją porcję. Resztę roboty wykonuje rodzinny dom, środowisko, a potem my sami będąc już dorosłymi. I teraz, co z tym zrobimy, jak pokierujemy tym "darem", skutkuje to życiowymi konsekwencjami. 

Taką konsekwencją jest poczucie bezkarności i bezprzykładny brak odpowiedzialności, co wynosi się m.in. z domu właśnie. Dodając do tego środowisko i najbliższe otoczenie, mamy obraz życia, które sami kształtujemy non stop, aż do śmierci. Oczywistym jest, że z różnych powodów empatia raz "wskakuje" na wyższy poziom, a raz "pikuje" w dół. Zmienia się z wiekiem, wraz ze zmianą norm i zasad, co wpływa na nas zasadniczo i co też czyni wielką różnicę. Na plus wychodzi nam obserwowanie, a potem adoptowanie pozytywnych zachowań innych ludzi.

Wniosek jest prosty - wzoruj się na innych, a wyzwolisz w sobie motywację.

Zatem nie ma sensu uciekać na swoje "bezludne wyspy", bo to nic nie da. To zła taktyka. Takim zachowaniem nie spowodujemy, że "nasza" rzeczywistość zachowa "swoje" status quo. To tylko wygodne zaklinanie tej rzeczywistości. Człowiek nie wytrzyma dłużej bez drugiego człowieka. To tak oczywiste, jak to, że słońce wschodzi i zachodzi. Niezależnie od tego, gdzie w danej chwili znajdujemy się i co sobą w danej chwili reprezentujemy, działa na nas druga osoba, działa na nas grupa innych osób. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak silny wpływ ma to na nas.

Szczególnie, gdy chodzi o uczucia i emocje. Gdy przebywamy blisko siebie, a tak na co dzień jest, nie ma takiej granicy, która powstrzymałaby transfer empatii. Zbyt jesteśmy emocjonalni zbyt uczuciowi i zbyt wpływowi. Działa to w każdym kierunku, negatywnym też. Strachu, bólu, a nawet wstrętu, bo i takie cechy są naszym udziałem. Obserwujemy je, a potem naśladujemy. Co jest zdolnością automatyczną. To tak, jak uśmiechem automatycznie odpowiadamy na uśmiech drugiej zupełnie obcej osoby. Na pewno wielu z Was to doświadczyło. 

Jeżeli nie jesteś urodzonym empatą, możesz tę cechę doskonalić i ją w sobie rozwijać. Nic nie stoi na przeszkodzie. Jednak przy tym należy uważać i na siebie. Należy cały czas odpowiednio dbać o własny komfort. Bowiem zmęczeni i zestresowani, nie jesteśmy odpowiednio skuteczni empatycznie.

Sparafrazuję powiedzenie profesora Bartoszewskiego o przyzwoitości i powiem tak - warto być empatycznym, bo to w sensie pozytywnym przynosi tylko i wyłącznie korzyści. Dla obu stron. W dzisiejszych czasach antyspołeczna postawa, nikomu do niczego nie jest potrzebna.


Rysunki/obrazy: *Internet *Facebook *Rebelianci.org 

30 komentarzy:

  1. Zgadzam się ze słowami profesora Bartoszewskiego i też uważam, że warto być empatycznym, tyle że trzeba tę swoją empatię dawkować jak lekarstwo, bo czasem zdarza się, że empatyczny kij ma dwa końce i potrafi sprawić niezłego psikusa. I tu masz rację, bo wiem sama po sobie... ja jestem najlepszym przykładem człowieka, który ucieka przed negatywnymi wydarzeniami, nie oglądam, nie wiem, nie żyję złymi emocjami. W mojej rzeczywistości nie ma negatywnych wydarzeń, przynajmniej nie w takiej ilości, w jakiej żyją nią pozostali ludzie przyklejeni do medialnych przekazów i informacji. Chyba już tu u Ciebie kiedyś o tym pisałam :) I ponoć nie za bardzo jesteśmy najliczniejszym stadem na naszym globie. Na głowę biją nas wirusy, bakterie, sinice, robaki, ryby i chyba grzyby. Taki to marny z nas tłum nieempatycznych stworzeń :) Uściski sobotnie, Polonko... Uśmiech posyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha... masz rację, pod względem liczebnym biją nas wirusy i inne takie żyjątka. Powinnam zaznaczyć, że wśród naczelnych jesteśmy naj... . A Ty uciekasz od złej strony życia, bo wiesz czym to pachnie, chcesz mieć wreszcie święty spokój. I wcale się nie dziwię. W końcu coś się nam należy. Zatem dbaj o to jak o niepodległość, za przeproszeniem. Mnie nie udało się uciec całkowicie, ale nie narzekam. Zabezpieczyłam się tylko jakby swoją lokalnością. Dalej się nie wypuszczam ze swoją empatią.
      Pozdrawiam Cię Kochana... i dziękuję za sobotni uśmiech i uściski...

      Usuń
  2. Myślę, że brak empatii jest widoczny grupowo i zbiorowo, indywidualnie lepiej bywa, może dlatego, że zwykle wszyscy znaczy nikt . Jeśli powiemy - niech ktoś zrobi, niech ktoś pomoże, spotkamy się z biernością, ale jeśli zwrócimy się do konkretnej osoby, już jest lepiej.
    Z drugiej strony wyrażaniu empatii przeszkadza rutyna lub nadmiar bodźców, bo jeśli codziennie spotykam np. ludzi zbierających do puszek na wszystko, to zaczyna mnie to irytować, wolę pomóc konkretnej osobie w konkretnej sprawie.
    Przykład faktycznie robi dużo dobrego, co widzimy w niektórych społecznościach i w czasie różnych akcji, oby empatia nie kończyła się z końcem akcji...
    Są tez tacy, którzy pomagają chętniej przed kamerą i z hukiem medialnym, a poza tym, już niekoniecznie.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, to zdecydowanie różnica. Wiem choćby po sobie i po obserwacjach grupy, w której od czasu do czasu działam. Gdy pomagam sama, lepiej i szybciej mi to wychodzi. Gdy działam w grupie, muszę liczyć się ze zdaniem innych, a to trwa. Więc rzeczywiście, jest jak mówisz. Też uciekam od wszelkich puszek z wyjątkiem WOŚP, ale też jakby kontroluję temat. I potwierdzam, co zresztą jest widoczne, niektórzy uwielbiają grzać się w blasku cudzej aktywności. Niedobrze się robi na sam widok.
      Pozdrawiam Jotko serdecznie... dzięki, że wpadłaś...

      Usuń
  3. Sa osoby, które umieją wykorzystać czyjąś empatię. To zaleta którą trzeba mądrze dawkowac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafna uwaga. Nic dodać nic ująć.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
    2. Są również osoby, które potrafią "udawać" empatie, nazwałabym to manipulacja, chociaż nie wiem do końca, czy to właściwe określenie. Niestety miałam do czynienia z takimi ludźmi, pomagali innym "bo szkoda mi jej/jego" "to rodzina" , itp. a koniec końców chodziło tylko i wyłącznie o własną korzyść z tego, ze "pomagali" innym...
      Pozdrawiam serdecznie i chętnie zostanę tutaj na dłużej :)

      Usuń
    3. Na takie zachowanie jest kilka określeń, manipulacja może być. Też takich poznałam, nic dobrego z tej znajomości nie wyszło, dlatego trzeba uważać i być czujną. Witam Cię Kasiu w moich skromnych progach i rozgość się na tak długo jak zechcesz. Jest mi bardzo miło.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  4. Nie mam w sobie duzej dawki empatii. Jest wręcz minimalna. Trudno. Mozna mnie nazwać socjopatą ale taki się urodziłem, tak mnie zycie ukształtowało i taki umrę. I to jest wina innych ludzi którzy często wykorzystują czyjeś dobre serce. Parę razy też się sparzyłem. Wolę się martwić i dbać o własne sprawy niż wczuwać w los obcych osób które prawdę mówiąc mało mnie obchodzą. Jeżeli już to pomagam zwierzętom. Teraz ptaki dokarmiam na balkonie i to mi daje większą satysfakcję niż pomoc ludziom bo homo sapiens zawsze sobie jakoś poradzi nawet bez mojej obecności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co napisałeś, to podejrzewam, wynika z doświadczenia. Chyba nie miałeś za dobrze w relacjach z innymi. Jest wiele osób, które z różnych powodów wolą zadawać się z mniejszymi braćmi niż z ludźmi. Myślę, że to sprawka braku zaufania podyktowanego m.in. brakiem wyobraźni, bezdusznością i egoizmem tych innych. Jest coś takiego jak karma, o której mówi się, że wraca. Każdy prędzej czy później dostaje za swoje. :)

      Usuń
  5. A faktycznie mam złe doświadczenia. Ludzie są pazerni. Dasz palec to urwą całą rękę. Wiele razy się o tym przekonałem. Ale nie jestem aż takim egoistą. Znajomym pomogę. Rodzinie tez. Mniej mi zależy na obcych ludziach. I rzeczywiście. Dobre serce wolę okazać pomagając schronisku czy dokarmiając teraz wróbelki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz miałam do czynienia z ludzką pazernością, ale taką, że zrujnowało to moje wyobrażenie o przyjaźni. To była potężna nauczka. Nawet w stosunku do znajomych jestem w pewnych kwestiach zdystansowana. Mam za to do czynienia z ludzką krzywdą czy niemożnością, która dotyczy obcych mi osób. Pomagam. A wróbelkom trochę dosypuję do karmika. I tak na marginesie powiem, że wreszcie mamy zimę, drzewa i trawa oszronione, coś pięknego. :)

      Usuń
  6. Oj by wystarczyło zeby kazdy pomagał swoim znajomym. Tak jest najlepiej bo znamy się i wiemy co komu potrzeba. Z zupełnie obcymi już gorzej. Zwłaszcza że zdarzają się bezczelni cwaniacy i naciągacze. Potrafią nawet kłamać że ich dziecko ma nowotwór. Były takie przypadki oszustów. A kasa poszła na co innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z naszej rozmowy wynika jedno, obraz społeczny w pigułce w kwestii podzielonych opinii na każdy niemal temat. W naszym przypadku do głosu dochodzą różne doświadczenia w tej czy podobnej sprawie. Sumując - czy pomagamy swoim czy obcym, ważne, że w ogóle pomagamy. Na szczęście nie zagubiliśmy po drodze wielu zawirowań, czegoś tak ważnego, jak człowieczeństwo. To mnie najbardziej cieszy. :)

      Usuń
  7. Bo różnić się też trzeba umieć. Mieć trochę dobrej woli i wyczucia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdążyłem się przyzwyczaić do różnicy zdań. Na blogach udzielam się od 2008 roku, pisałem swój i potem dużo komentowałem i prawda jest taka ze lekko licząc w moich kontaktach z ludźmi w 90% mam odmienne zdanie. Więc albo z nimi jest coś nie tak albo co bardziej prawdopodobne ja jestem dziwolągiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, szanuję osoby, które mają odwagę wyrażać swoje opinie, mają odwagę iść pod prąd, ale tak jak sam napisałeś, że trzeba umieć się różnić. A skoro tak, to rozmawiajmy, przeszkód nie widzę. Myślę, że nam akurat dobrze się rozmawia. A staż na blogach mam podobny, zahartowałam się też, a raczej wychowali mnie ci, co najbardziej mnie atakowali. Ja piszę dalej, a oni gdzieś tam chyba są. :)

      Usuń
  9. Wszyscy wzywają do pojednania, do empatii, a to we współczesnym świecie, pośród tego zagonienia i pędu chyba nie jest możliwe. Coraz częściej żyjemy obok siebie, zamykając się na innych, dobrze więc sobie przypomnieć o empatii.
    Cieplutko pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tak jak mówisz Celu. Szkoda tylko, że ludzie na ogół wolą odosobnienie od kontaktów. Ile dobrego wnosi taka komunikacja wiedzą ci, co nie zamykają się na nią. A o empatii i innych pozytywnych cechach, mówienia nigdy za wiele.
      Pozdrawiam Celu serdecznie... spokojnego wieczora...

      Usuń
  10. Niektórzy fachowcy nawet twierdzą ze brak empatii i znieczulica społeczna to choroba. Jak grypa czy depresja. Albo rozwolnienie. Ja mysle ze to jednak efekt cywilizacji. Wgapieni w smartfony nie widzimy ludzi. Istnieje tez cos takiego jak odpowiedzialnosc rozproszona. Czyli im wiecej ludzi na coś patrzy tym mniej ma ochote pomóc. Bo niby dlaczego ja a nie ci obok? Tez się patrzą niech więc pomogą. I w efekcie nie pomaga nikt. Podejrzewam że będzie jeszcze gorzej. W cudowną poprawę kontaktów społecznych nie wierzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co zauważyłam od pewnego czasu, że niektórzy fachowcy plotą coraz częściej bzdury. Plotą dla samego plecenia, a ludzie to przyjmują bez mrugnięcia okiem. A smartfony i inne takie gadżety, tak jak na początku były cudem techniki, tak teraz to przekleństwo będące powodem chorób, nawet psychicznych. I jeszcze dodam do Twojego zdania to - im więcej ludzi na coś patrzy, tym mniej cokolwiek widzi. Zachowują się jak na ostatnim obrazie z tekstu powyżej. Dwa ostatnie Twoje zdania podsumuję tak - coraz mniej wierzymy w ludzkość, a ona sama na siebie działa destrukcyjnie. Nie jest to chyba żadne odkrycie. Jak klasyk powiedział, "i tylko koni żal". :)

      Usuń
  11. Ja tam nie wierzę w takie nowoczesne choroby i wymysły psychologów. Nie wierzę nawet ze alkoholizm to choroba. Ale ja zacofany jestem i nie idę z postępem. I w sumie dobrze mi z tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie wierzę. Więc chyba jak Ty, też jestem zacofana. Za to psycholodzy mają pracę. :)

      Usuń
  12. Brak empatii to nie tylko domena dorosłych. U dzieci też ją widać. Po rozwydrzonym bachorze trudno spodziewać się dobrego serca. A z bachora wyrasta nieczuły dorosły i kółko się zamyka. To wina tej pogoni za rozwojem u dzieci tylko potrzebnych umiejętności jak choćby nauka języków. A wychowanie społeczne jest na marginesie. Więc mamy to co mamy. I to nie jest wina szkoły tylko rodziców. Jakie drzewo taki owoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapominaj o tzw. wychowaniu bezstresowym. Dziecka nie wolno nawet klapsem potraktować, za to dziecko może kosze śmieci na głowę nauczyciela wsadzać. Wychowanie kolejnych pokoleń zmienia kierunek, w sumie to nie wiadomo co to jest. Co nie znaczy, że nie ma dobrej młodzieży. Jest. :)

      Usuń
  13. Podobno mam za dobre serce i za bardzo się wszystkim i wszystkimi przejmuje. Jeśli tak mi mówią dzieci i wnuki to chyba mam w sobie nadmiar empatii? Chyba tak...skoro inni ludzie nawet mi za pomoc nie dziękują....
    Takie mnie od poniedziałkowego poranka dopadło rozmyślanie ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczególny zatem z Ciebie przypadek, trafiasz na takich, którzy z wrażenia zapominają języka... Bądź sobą i bądź ponad to. Jednak być kimś >za bardzo<, to na dłuższą metę też nie jest dobre dla Ciebie. Odpowiadam Ci dopiero teraz, ponieważ czas przed świętami to zwariowana pora.
      Pozdrawiam serdecznie nadzwyczajna Stokrotko...

      Usuń
    2. Nie jestem nadzwyczajna Polonko....A jeśli tak to raczej nadzwyczaj łatwowierna...:-)

      Usuń
    3. No, no... i do tego skromnisia... Ściskam jak nie wiem co...

      Usuń