Ciekawe, czy zdarzyło się Wam myśleć o kimś bliskim w kategoriach albo miłości, albo przyjaźni? Uważam, że działa to w obie strony. Przyjaciel może zostać kimś bliższym, za kim się tęskni i z kim chciałoby się dzielić większą życiową przestrzeń. Większą niż do tej pory. I odwrotnie. Miłość po jakimś czasie i z wielu powodów odchodzi, a w to miejsce wkracza przyjaźń. Są takie pary. Wciąż mają o czym pogadać, wciąż interesują się tym samym, wciąż darzą się sympatią. Ba, mają nawet wciąż tą samą grupę znajomych. Dla mnie bomba.
Życie opowiada ciekawe historie. O znajomościach od przedszkola, o kumplach od serca, o tak zwanej przyjaźni między kobietą i mężczyzną. Jest coś takiego. Wiele osób może o tym zaświadczyć. Może, bo od zawsze miało obok siebie przyjaciela. Potrzeba bliskości bez "innych" zobowiązań, niemal każdemu jest znana. Miało się kogoś, kto na takie oczekiwania odpowiadał. Po prostu był obok, zawsze kiedy był i kiedy nie był potrzebny. Był. Jednak nic nie trwa wiecznie. Któregoś dnia dopada nas Eureka, odkrywamy, że jest to ktoś zupełnie nam nieznany.
Dopada nas pustka, bo nie lubimy być sami. Dopada nas zawód, bo stwierdzamy, że nie była to prawdziwa przyjaźń. Ten ktoś oczekiwał czegoś więcej, co raczej nie wchodziło w grę. No cóż... druga strona też oczekiwała czegoś... innego. Nieporozumienie. Niby normalka, ale... bolesna. W niektórych takich sytuacjach jedna ze stron nie rozumie, że przyjaźń to jeszcze nie miłość. Stawiam więc orzechy przeciw dolarom, że nie było tu mowy o przyjaźni. Raczej było coś dziwacznego. Dlatego w końcu obie strony przegrywają.
A dlaczego przegrywają? Bo prędzej czy później zawsze któraś ze stron ujawnia zainteresowanie drugą o nieco innym podłożu. Bywa też tak, że ten związek, umówmy się że przyjacielski, jest jakby zasłoną dymną dla osoby, która nie chce wchodzić w coś na poważnie. Zakładam, że nikt nie chce robić za zasłonę. No i jest jeszcze coś bardzo istotnego, zazdrość, która na zasadzie palca między drzwiami, tkwi między przyjaźnią a miłością. Czy zatem, możemy mieć gwarancję sprawdzonej przyjaźni i miłości? Co za pytanie. Nikt przytomny nie daje gwarancji na cokolwiek.
Ponieważ nigdy nie wiadomo na 100% czy to, co nas łączy, jest prawdziwe.
No więc jak to jest z tą przyjaźnią i miłością? Nie można nikogo zmusić do przyjaźni. Tak, jak nie można nikogo zmusić do miłości. Ale w sposób czy to żartobliwy, elegancki czy z odrobiną romantyzmu, można spróbować. Najwyżej się sparzysz. Dziecko uprzedzane przez rodzica, by nie dotykało gorącej kuchenki, dotknie. Ta sama reguła dotyczy dorosłych, gdy chodzi o uczuciowe relacje. Zaryzykuje, by upewnić się czy ma jakiekolwiek szanse, by upewnić się, czy to jest to, o co mu chodziło. Wyczucie jest tu dobrym sposobem. Jeżeli druga osoba nie rozumie o czym mowa, można się zawczasu wycofać.
Ponieważ przyjaźń tak jak miłość, to bardzo delikatna materia, warto do tematu podejść ostrożnie. Nie naciskać, w swoim zamierzeniu być uczciwym i świadomym ewentualnej porażki. Tak to widzę. Łatwo powiedzieć, ktoś zauważy. No pewnie, że łatwo powiedzieć. Zawsze tak jest. Zanim ktoś zdecyduje się na ruch, ile się nagłówkuje. Wylądowanie w łóżku z przyjacielem/przyjaciółką, może być jednorazowym incydentem. A jeżeli nie? Jeżeli będzie to furtka do czegoś więcej? Fajnie wtedy byłoby zachować co już mamy (przyjaźń) i zadbać o to, co możemy mieć (miłość). W prawdziwym tego słowa znaczeniu.
Nie jest to łatwe. Zjeść ciastko i nadal je mieć. Szczęście do kwadratu. Czy w ogóle jest to możliwe? Zdarza się? Czy to tylko bajka? Jak temat ten odbierają kobiety, a jak mężczyźni? Dużo pytań, a ciśnie się ich jeszcze więcej. Wiem, że przyjaźń damsko-męska jest możliwa, tak, jak wiele innych rzeczy w życiu jest możliwych. By się zdarzyło, zależy to tylko od nas samych. Zależy, czy będziemy umieli o to zadbać, kiedy już nas to spotka. Czyli na przykład, na podwalinach mocnej i wieloletniej przyjaźni buduje się równie mocną miłość. Jak w jakimś romantycznym filmie.
Ludzką cechą jest potrzeba bycia ważnym/ważną dla drugiej osoby. Chcemy też, by druga osoba była dla nas równie ważna. Chcemy być niezawodni i chcemy mieć niezawodnego partnera. Za żadne też skarby nie chcemy się rozczarować. Psychologia tłumaczy, że przyjaźń damsko-męska to tęsknota za bezwarunkową miłością, podobną do tej rodzicielskiej. Ma rację? Tak... tak, Psychologia zawsze lubi coś tłumaczyć, po to ją wymyślono. Jednak uważam, że akurat w tym temacie, to są wciąż akademickie rozważania.
Dlaczego? Bo za naturą ludzką trudno nadążyć. Trudno rozebrać na czynniki pierwsze coś, czego nie można okiełznać. Psychologia też tego nie zrobi.
Już nasz wieszcz Adam Mickiewicz, swego czasu zastanawiał się w swoim wierszu "Niepewność"...
"Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie?"
... który to wiersz tak pięknie śpiewał Marek Grechuta.
Rysunki/obrazy: *02-serceinternetu *zszywka.pl *YouTube
W życiu dorobiłem się tylko dwóch przyjaciół. Sprawdzeni od lat. Dużo to czy mało kwestia gustu. Dla mnie wystarcza. Obie płci żeńskiej. Nigdy nie miałem przyjaciela faceta. Widocznie dwóm samcom trudniej się porozumieć. A z kobietami dogaduję się doskonale.
OdpowiedzUsuńWiesz co, a to ciekawe co powiedziałeś. U mnie jest odwrotnie, lepiej wychodziły mi przyjaźnie z kolegami niż z koleżankami. Chyba coś w tym jest. Miałam kiedyś jedną przyjaciółkę, przynajmniej tak myślałam, ale okazało się, że to była relacja jednostronna. Na każdą prośbę stawiałam się i pomagałam jak mogłam. Nie mogłam liczyć na to samo. Długo trwało, zanim się zorientowałam. Dlatego teraz jestem ostrożna. Przyjaźnie między obu płciami wychodzą chyba najlepiej niż tymi samymi. Jak w fizyce - plus z minusem przyciągają się. Chociaż niejedna kobieta powie, że ma prawdziwą przyjaciółkę i niejeden mężczyzna przyzna że ma przyjaciela :)
UsuńJedno jest pewne. Gdy nie chcesz się od kogoś uzależnić, nie możesz paplać mu swoich tajemnic. Przyjaźń jest a za chwilę może jej już nie być. Nie piszę tego do Ciebie. Mówię ogólnie.
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga. Wygadane tajemnice to obosieczna broń. Ktoś może je bez skrupułów wykorzystać i przyjaźń diabli wzięli. Skąd takie założenie, że Twój komentarz mogłabym wziąć do siebie? Nie, nie wzięłam.
UsuńPozdrawiam serdecznie...
W takiej formie pisałam.
UsuńOK, dziękuję za wyjaśnienie... :)
UsuńNie jestem ekspertem, ale zawsze powtarzam, że w związku dwojga ludzi, jakby mocno się nie kochali i tak najważniejsza jest przyjaźń, bo czasem nawet przyjacielowi nie robi się tego, czasem zdarza się w małżeństwach lub związkach partnerskich.
OdpowiedzUsuńNawet gdy do związku zakradnie się rutyna, przyjaźń uratuje to, co najcenniejsze.
Spokojnej nocy:-)
jotka
I ja nie jestem ekspertem, a wątku, który poruszyłaś, nie rozwijałam, ponieważ uważam, że zasługuje na osobny tekst. To bardzo szeroki materiał poparty niezwykłymi doświadczeniami życiowymi. Fajnie brzmi Twoje ostatnie zdanie.
UsuńPozdrawiam Jotko... i Tobie spokojnej nocki...
Po ogarnięciu zaległych domowych obowiązków i nieprzewidzianych zawirowań, wreszcie mam wolną chwilę na nadrobienie zaległości na znajomych blogach. Ja akurat mam tak, że moim największym przyjacielem jest mój mąż i niech tak zostanie, niczego więcej nie potrzebuję. No i chyba trochę córka, bo nieraz paplamy jak dwie stare psiapsiółki :) Pozdrawiam Cię Polonko wieczorową porą :)
OdpowiedzUsuńBy móc powiedzieć coś takiego, co Ty powiedziałaś, dowodzi jednego - doświadczenia i wynikającej z niego mądrości życiowej. To Wasza wspólna praca nad związkiem. Twoja i Twojego Męża. Gratuluję Wam Obojgu. Z przyjemnością przeczytałam Twój komentarz.
UsuńPozdrawiam serdecznie... życząc odpoczynku...
Temat sam w sobie trudny, bo nie ma długotrwałej miłości bez przyjaźni ani przyjaźni bez miłości. Jak już wiesz z mężem
OdpowiedzUsuńprzeżyłam 55 lat i była to i miłość i przyjaźń. Ale oprócz tego miałam też przyjaciela, z którym pomagaliśmy sobie wzajemnie w rozwiązywaniu zawiłości życia, małżeńskiego życia również. I jestem w pewnym sensie podwójną wdową- po mężu, który odszedł w 2019 r i po przyjacielu, który odszedł rok później. Co, może zabawniejsze, mój przyjaciel przyjaźnił się również z moim mężem a przez pewien czas byli "powiązani" zawodowo. A nasz przyjaciel, z którym przyjaźniliśmy się niemal 40 lat, "zaliczył" w tym czasie trzy małżeństwa i trzykrotne ojcostwo.
Serdeczności posyłam;)
Gdy poruszamy niektóre tematy, czasami ktoś nagle powie - "niezbadane są ścieżki życia i losu". Twoja historia chyba nie należy do rzadkości. Przypuszczam, że wiele osób doświadczyło tego co Ty. Mieć w mężu przyjaciela i dodatkowo mieć przyjaciela. Żartem powiedziawszy, miałaś swój "trójkąt", który mógł na siebie liczyć. TY mogłaś liczyć na chłopaków. Osobną historią jest życie Twojego przyjaciela, który z jakichś powodów "zaliczył" tyle małżeństw. Może wciąż poszukiwał? Bardzo lubię też powiedzenie o dobranych parach, że są jak połówki jednego jabłka. Chyba jest Ci ono znane, nie tylko teoretycznie, prawda?
UsuńPozdrawiam serdecznie Anabell... miłego weekendu...
Wydaje mi się że różnie bywa i z przyjaźnią i z miłością. Ale miłość do "grobowej deski," to jednak rzadkość... A taka przyjaźń istnieje częściej.
OdpowiedzUsuńNie doświadczyłam ani jednego ani drugiego. Mam na myśli prawdziwą przyjaźń i miłość. Jest jeszcze coś takiego jak pierwsza młodzieńcza miłość, ale mówi się, że to tylko zauroczenie. Teraz z perspektywy czasu, stawiam raczej na przyjaźń. Może się jeszcze przytrafi?
UsuńPozdrawiam Stokrotko... miłego...