Nie ma co zgrywać twardzielki, bo i pora roku nie ta i odporność organizmu m.in. z braku słońca słabnie, wszak dni robią się coraz chłodniejsze i krótsze. Nawet gdy październik okaże się miesiącem pogodnym, to temperatura spada, zmienia się wilgotność powietrza, wieją wiatry i padają deszcze. Śnieg już pokazał się w niektórych miejscach obficie, mimo, że to jeszcze wrzesień. Spacerując tu i tam obserwuję, jak w związku z tym ubierają się ludzie. Różnie. Zbyt letnio, jakby jeszcze było lato, albo zbyt ciepło jakby już była ciężka zima. Te wszelkie kurtko - bluzy, jakieś szaliki i rękawiczki. Tak tak, już to widziałam.
Gdy zobaczyłam przebiegającego niedaleko faceta (ok. 40-stki) w stroju do joggingu, a obok idącą starszą parę w grubszych paltach (ona w futrzanym kołnierzu), od razu w oczy bije kontrast. Wydaje się, że biegacz i starsza para wzięli się z dwóch różnych światów. W rzeczywistości jednak widać tu grę genów. Widać tu wtrącanie się natury. Porównać to można do sposobów w jaki ludzie wykonują codzienne czynności i obowiązki i jak na to reagują ich organizmy. Jeden cierpi po zjedzeniu ciężkich produktów, na innym taki posiłek nie robi wrażenia.
Świat to teren zapełniony indywidualnościami pod każdym względem. Pod względem dziedziczności, hormonalnym, fizycznym, psychicznym (stres), dietetycznym i ruchowym. Jest tego trochę. I Biologia jako nauka pokazuje te indywidualności naszych organizmów. Ni mniej i więcej, oznacza to, że "w stosunku do nikogo z nas nie da się stosować średniej miary". Mówię tu o zawartości tlenu, pierwiastków, minerałów i witamin w organizmie, który to organizm (każdy) ma swoją indywidualną charakterystykę dla stanu fizycznego ciała w danej chwili. W tym właśnie momencie.
Jeżeli choć trochę, w podstawowym wymiarze, znamy siebie, jeżeli na bazie tej wiedzy dbamy o siebie, nasze zdrowie tylko nam podziękuje. Jest oczywiście wybór. Możemy je zlekceważyć, albo postępować zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i zaleceniami specjalistów. Ludzki organizm śmiało można porównać do komputera. Nawali jeden segment, z czasem gdy nie zareagujemy, posypie się reszta. Nie chcę się wymądrzać, uważam tylko, że zmiana pory roku może być pretekstem do zwrócenia uwagi na siebie. Ziarno wcześniej zasiane, czyli np. profilaktyka, skutkuje dobrym stanem zdrowia.
Innymi słowy - stan Twojego umysłu ma przeogromny wpływ na kondycję ciała. Jeżeli zostaje zachowana równowaga, jeżeli żadne choróbsko nam nie dokucza, czy nie czujemy się wtedy wręcz szczęśliwi? A może nawet i błogo. Medycyna milczy na ten temat. Lekarz też Ci tego nie powie. Czego? Ano tego, że radość niesie sobą pełną gamę doznań. W pełni intensywnych. Wybierajcie! Gdy czujesz się szczęśliwa, żadna przeszkoda Ci nie straszna. Gdy czujesz się szczęśliwa, czujesz się silna, spokojna, pogodzona z wszechświatem. Cokolwiek to znaczy.
W takim stanie pokonujesz życiowe szczyty, czujesz się pewniej, nie masz żadnych lęków, bo wiesz, że jesteś nie do pokonania. Warunek - zdrowie to Twój żywotny priorytet.
PS - tak w razie czego informuję Kochane, że może się tak zdarzyć, iż z powodu fiksów komputera lub internetu, nie będę mogła pisać postów. Dzisiaj się udało. Nie wiem jak będzie dalej. Udaję, że jestem cierpliwa. Pomoc w osobie mojej pani Sylwii dotrze dopiero po niedzieli. Póki co będę się kontaktować przez komórkę, na ile się da.
Choć przesądna nie jestem i nie chcę tu zaklinać rzeczywistości, ale jakoś od dosyć dawna choroby się mnie nie imają :) Może to właśnie ten hormon szczęścia, o którym napisałaś? :)
OdpowiedzUsuńA ja przeciwnie. Jestem raczej pogodną osobą i całe życie cieszę się z drobiazgów i innych takich tam.., ale niestety genetyka mnie pokonała. Kilka poważnych operacji i poważnych chorób spowodowała, że szczególnie muszę dbać o siebie. Hormony szczęścia nie pomogły. Teraz, kiedy jestem stypendystką ZUS robię już tylko to, co chcę i ile chcę. I to jest komfortowe. Jak się nie cieszyć? Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńW sumie nawet gdy choroba trzyma mocno, a my podchodzimy do niej jak najmniej stresowo, pogodnie jak Ty, też to pomaga. Taki szczegół a ile warty. Również Tobie napiszę - tak trzymaj.
UsuńPozdrawiam serdecznie... Polonka54
No tak, coś w tym jednak jest. Człowiek szczęśliwy roztacza aurę wokół siebie, która innych przyciąga jak magnez. Niektórych to uzależnia. A to, że choroby Cię omijają, też o czymś nam mówi. Tak trzymaj jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie... Polonka54
Zawsze miałam dobrą odporność na infekcje, mimo pracy w dużym skupisku ludzi. Teraz kręgosłup słabszy, ale warto dbać o siebie w każdym wieku. Nie darmo mówi się, że za część zdrowia odpowiadamy sami.
OdpowiedzUsuńPomaga tez optymizm i pasje, spotkania z przyjaciółmi i rozpieszczanie siebie od czasu do czasu:-)
Internet, a zwłaszcza blogosfera robią niemiłe niespodzianki, ale wszystko mija...
Zgadza się, pogodne i pozytywne usposobienie to w kwestii zdrowia wygrana jak w Totka. Wiesz Jotko,, kręgosłup pracuje całe nasze życie, ma prawo bidulek szwankować. Ale jak napisałaś, optymizm i do przodu.
OdpowiedzUsuńUzbroiłam się w pokłady cierpliwości w związku z komputerem. Ponieważ przyznaję, jestem antytechniczna, muszę czekać na kompetentną pomoc.
Pozdrawiam serdecznie i niedzielnie... Polonka54
Problemy z blogiem i komentowaniem miewają wszyscy, prawie, ale może fachowa pomoc byłaby konieczna?
UsuńJotko, właśnie wczoraj umówiłam się z Panią Sylwią od komputera. Opiekuje się nim w kryzysowych sytuacjach. Więc czekam. Może już jutro, najpóźniej we wtorek odwiedziny mnie. Zobaczymy. Pa Kochana...
UsuńPodobno smutasy częściej chorują.... ale nie wiem czy to prawda...
OdpowiedzUsuńHa... tego nie słyszałam, ale może smutasy uchylą rąbka tajemnicy...
Usuń