Zatem czy czas jaki spędzamy na emeryturze, rozczarowuje nas? Może z jakichś powodów cieszy? A może traktujemy ten fakt obojętnie, przecież i tak każdego to czeka. Nic w tym dziwnego. Gdyby spojrzeć na nasze życie przed emeryturą, zapełnione było koncentracją na dbaniu o dom, rodzinę i na karierze zawodowej, jeżeli któraś z nas pracowała. Będąc już kilka lat na państwowym wikcie zrozumiałam tak jak wiele z nas, że teraz mogę całą uwagę skupić wyłącznie na sobie. I tak właśnie robię. Zaakceptowałam również to, że teraz określa się mnie słowem >seniorka< mimo, że wcale się nią nie czuję. Tak jak nie czują się seniorkami moje koleżanki po "fachu".
Wszystkie jesteśmy 60 plus, najmłodsza właśnie skończyła 65 wiosen, a najstarsza z nas 76. Doskwierają nam różne dolegliwości, ale z tego powodu nie opuściła nas chęć do życia. Gdy się spotykamy, gdy patrzę na nie i słucham co mają do powiedzenia i w jaki sposób to wyrażają, nie widzę staruszek, raczej widzę obrazek aktywnych kobiet w średnim wieku, przed którymi jest jeszcze wiele wyzwań. To wspaniałe. Wiele razy słyszałam, że osoba starsza musi się oszczędzać, bo w tym wieku nie wszystko może robić. Pytam się - w jakim wieku? Pomijając osoby schorowane, które z przyczyn zdrowotnych mają pewne ograniczenia, to reszta o dobrej fizycznej kondycji ma się hamować, bo jest w tym wieku?
W życiu! Moje dziewczyny i ja, nie identyfikujemy się z tym określeniem. Nie zwalniamy tempa czy to się komu podoba czy nie. Nie zwracamy uwagi na to, czy w naszym wieku coś wypada, a czegoś nie wypada nam robić. To stare poglądy, które nas nie dotyczą. Wyrzuciłyśmy je do kosza. Nasza energia nie pozwala nam siedzieć w jednym miejscu. Gdybyśmy się temu poddały, dopiero dorwałyby nas niechciane zdrowotne "różności". Najstarsza z nas powiedziała kiedyś, że będziemy miały prawo mówić o niej >staruszka< tylko wtedy, gdy już nic nie będzie mogła robić. Ma 76 lat i sama dba o dom, wie jak to robić i robi to w swoim tempie. Nie poddaje się.
Obrazek siedzącej staruszki w fotelu bujanym i robiącej na drutach, to obrazek z minionych czasów. Dzisiaj taki numer nie przejdzie. Nie przejdzie, bo chcemy być na swój sposób piękne, zadbane, modnie ubrane, nowoczesne. Staruszka w bujanym fotelu to nie nasza rzeczywistość, to nie nasza codzienność. Z dużym powodzeniem przełamałyśmy pierwsze lody wchodząc w XXI wiek i korzystamy z dobrodziejstw, jakie nam zaoferował. Mamy wiedzę, doświadczenie i niezłe poczucie humoru. Potrafimy śmiać się z własnych niedoskonałości i słabości. Potrafimy rozmawiać z młodymi jak równy z równym. I jesteśmy za to szanowane. To ogromna satysfakcja.
To też cenne doświadczenie, o którym wcześniej miałyśmy tylko teoretyczną wiedzę. Rozmawiając ze sobą wyłapujemy różnice między sobą a naszymi rówieśniczkami z poprzedniego wieku. Zauważyłyśmy, jakiego wielkiego życiowego postępu dokonały kobiety w jakże krótkim czasie. Dokonały tego bo chciały. Bo się nie poddały. Bo zawalczyły o siebie. Mówię tu o kobietach podobnych do nas, bo niestety, nie wszystkich temat dotyczy. Szkoda. Bo chodzi o nasze zdrowie nie tylko fizyczne, ale też o kondycję szarych komórek. Gdy nie dbasz o siebie, to na emeryturze gorzej funkcjonujesz. Aby tak się nie stało, trzeba o siebie dbać przez całe życie. Kropka.
Jeżeli nie było do tego okazji, to lepiej wziąć się za siebie później niż wcale. Na emeryturze jest czas, by skupiać się na sobie. Nie ma już miejsca na głupie tłumaczenia. Usłyszałam kiedyś bardzo mądre zdanie - "to, co robimy albo czego unikamy, ma ogromny wpływ na długość naszego życia w zdrowiu". Po przejściu na emeryturę stare rutynowe nawyki okazują się nieodpowiednie, dlatego trzeba je zmienić albo zastąpić nowymi. Leży to w naszym interesie. Nie będę przypominać o obowiązkowym ruchu i odpowiedniej diecie, bo temat jest już znany i opanowany. Ale wspomnę o emocjach, które obowiązkowo muszą być kontrolowane po to, by utrzymać nasz umysł w dobrej kondycji.
Jak wiemy, ludzki mózg uwielbia wyzwania. Tak jak nasze stawy kochają ćwiczenia, tak umysł kocha się męczyć. Lepiej wtedy funkcjonuje. Dobrze zachowana i kontrolowana aktywność intelektualna, to nieoceniona korzyść dla osób po 60. roku życia. Tłumaczenie, że "mam tyle do zrobienia w domu", "co ludzie powiedzą", to żaden argument. To tylko ucieczka i chowanie się w starej sprawdzonej rutynie. Postawa wygodna, ale czy dobra? To nieciekawe zajęcie - siedzieć w domu i gnuśnieć, prawda? Coś wtedy nam umyka i coś tracimy bezpowrotnie. Życie wtedy przecieka przez palce, a my świadomie nic z tym nie robimy.
Zapytałam niedawno moje dziewczyny, co by powiedziały, gdybym kupiła sobie motor i poszła na Naukę Jazdy. Zdębiały. Pomilczały. Zaczęły się śmiać, a potem zaczęły mi klaskać. Oklaski dostałam za odwagę powiedzenia tego na głos. Nie chodzi o to, że zaraz popędzę do sklepu i kupię ten motor. Chodziło o to, by pokazać, że stać nas na zwariowane pomysły. Jedna pofarbuje sobie włosy w siedmiu kolorach, inna kupi sobie motor. Chodzi o to, by samej nie być dla siebie hamulcową. Popatrzcie, mając 60 plus i więcej lat mamy tylko jedno zobowiązanie - względem samej siebie. Dopilnować, by nasze życie na emeryturze nie było przez kogoś lub przez coś ograniczane i... n u d n e.
Ktoś, nie wiedząc co ze sobą zrobić, całymi dniami rozwiązuje krzyżówki, bo ponoć dobrze to wpływa na umysł. Nic mylnego. Krzyżówka ogranicza nasz umysł, zamyka nas w zamkniętym zbiorze słownictwa. Stajemy się niewolnicami jednej czynności. Czy to jest rozwojowe? Odpowiedzcie sobie same. Gdy wracam ze spaceru staram się wracać inna drogą, bo to trenuje moją spostrzegawczość w przestrzeni publicznej. Ooo... był sklep... nie ma sklepu, ale jest nowy punkt krawiecki. I tym podobne. Wszystko jest dobre, pod warunkiem, że trenuje nasz umysł. O ile ciekawszym okazuje się dzień, gdy za każdym razem doświadczamy czegoś innego. Jak to się mówi - drobna rzecz, a cieszy.
O czym najczęściej rozmawiają ze sobą seniorzy? O pieniądzach, o chorobach, o kolejkach i utrudnieniach. Każdy ma się do czego przyczepić, prawda? Niby takie jest życie i nie mamy za bardzo na to wpływu. Ponarzekamy sobie i rozchodzimy się do swoich domów. Nikt z rozmawiających nie pomyśli, jak bardzo nie doceniamy tego, że sami możemy coś dla siebie zrobić. Rozmowa nie wystarczy, trzeba się ruszyć. Trzeba słowa zamienić w czyn. Zrobić cokolwiek dla siebie, to żadna sztuka i naprawdę niewiele kosztuje. Wystarczy chcieć. A zacznij od zmiany nastawienia do świata. Pozytywne jego odbieranie wpływa na emocje, na dobry nastrój, na pozytywne odbieranie siebie samej.
Bądź sprawcza i proaktywna. Codziennie znajduj powód, który wprowadziłby Cię w dobry nastrój. Aż tyle i tylko tyle. Gdy nauczysz się siebie chwalić nawet za najdrobniejsze rzeczy, gdy sprawą drugorzędną staną się porażki, gdy ruszysz się z domu, nie tylko sprawisz, że każda minuta na emeryturze staje się bardziej interesująca, ale przedłużasz tym samym dobrą kondycję fizyczną i intelektualną. A to z kolei wpływa na wygląd, samopoczucie i zdrowie. Stajesz się piękna inaczej.
Wiedz, że:
"Należy lubić samego siebie, bo ostatecznie jesteśmy jedyną osobą, z którą na pewno spędzimy całe życie. Zaprzyjaźnić się ze sobą to jest świetne ćwiczenie rozwojowe".
Obrazy: *Pixabay *Depositphotos *Epale
Oj, zmienił się obraz seniora na przestrzeni lat i dobrze!
OdpowiedzUsuńDruga sprawa, że o latach na emeryturze trzeba myśleć dużo wcześniej.
Oczywiście bywają sytuacje, na które nie mamy wpływu, ale najczęściej jednak od nas zależy czy staniemy się zgorzkniałymi tetrykami.
Do mnie przemawia motto - na starość tez można robić głupstwa, tylko trochę wolniej:-)
Wiesz Jotko, tego motta nie znałam, pozwól więc, że zatrzymam je na pamiątkę.
UsuńO tak, zmiany nas dotyczące są widoczne gołym okiem, jak również i to, że zachodzą na plus w nas samych. Wciąż jednak są tzw. "maruderzy", odporni na to, co wokół dobrego się dzieje. Może lubią być zgorzkniałymi tetrykami?
Pozdrawiam serdecznie...
Ja tam nie jestem, nie czuje sie zadnym seniorem, bo to brzmi jakos tak... ja wiem... negatywnie. Seniorka jest moje 92-letnia mama, ja jeszcze nie doroslam do seniorstwa :))) Ja jestem kobieta pracujaca, wprawdzie juz szron na glowie i nie to zdrowie, a w sercu nie ma maja, ale zeby zaraz seniorka? NEVER!
OdpowiedzUsuńKiedyś była to dla mnie rzecz zbyt oddalona, bo zawsze myślałam, że będę pracować jak najdłużej. Ale pandemia pokrzyżowała mi plany. Teraz uważam, że to najfajniejszy okres w moim życiu, bo mogę robić co chcę i do tego przez nikogo niekontrolowana. Bo okazuje się, że można spokojnie żyć bez pracy (byłam pracoholikiem). Nagle mając dużo czasu dla siebie, inaczej nim gospodaruję niż to przedtem bywało. Nie czuję się staro, a że jestem seniorką nic na to się nie poradzi. Ale ważne jest, że w głowie mamy zakodowane co innego. Nie czujesz się seniorką, OK, trzymaj tak jak najdłużej.
UsuńPozdrawiam serdecznie...
Ja właśnie niedawno zerwałam kontakt z jednymi naszymi znajomymi, którzy tylko ciągle o chorobach. Nieustannie i bez przerwy, mojego męża też już wciągnęli w te narzekania, słuchać tego nie mogłam. Powiedziałam mu: koniec... Jak Ty chcesz, to wysłuchuj tego jęku, ja nie mam ochoty. Przyznał mi rację :)
OdpowiedzUsuńI właśnie zaczęłam chodzić na siłownię. jakby pracy w ogrodzie było mi mało :)
Ale lato idzie... urlop z dziećmi mi się szykuje, więc jakąś formę i wygląd trzeba mieć :)
Uściski, Polonko...
I dobrze, narzekaczy należy unikać, bo jak sama zauważyłaś, łatwo dać się wciągnąć w takie grono. A to nic ciekawego. Siłownia! Super Dziewczyno! Nie tylko dbasz o ogród, ale i o siebie. Szacun wielki... do lata na pewno zdążysz z formą.
UsuńZnowu będziesz wyglądała na zbyt młodą Babcię. I to się chwali.
Pozdrawiam serdecznie...